Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I.Powrót do przeszłości.

Ruszłem w stronę szkoły, jak zwykle zaspany. Godzina snu nie jest dobra. Poprawiłem swoje blond włosy na bok. Przeszłem przez bramę szkoły, z myślą by ten dzień już dobiegł końca. Poza tym. Dzisiaj jest piątek. Więc logicznie jutro nie trzeba wstawać! Jezu jak ja kocham to. Będę mógł nie spać w ogóle! Ym... Dziwnie to brzmi?... No nic. Idziemy dalej.

Tsa...

Nagle upadłem. Właściwie to wpadłem na jakąś osobę. Brawo Liam!

- Matko! Przepraszam! - wrzasnąłem.

Gdy uniosłem wzrok zauważyłem czerwoną czuprynę. Rush. O nie...

- Uwa... LI! - krzyknął chłopak.

Wstałem z zielonookiego po czym bez słowa odeszłam dalej w stronę szkoły.

Jak ja go nienawidzę! No dobra. Kiedyś go kochałem. Ale teraz go nienawidzę za to co mi zrobił! Co mi zrobił? Wyobraźcie sobie sytuację. Jesteście na prawdę pewni siebie, stajecie przed ważną osobą dla was, mówicie co do niej czujecie. Tak prosto z mostu słowami, Rush... Bardzo cię lubię... Kocham cię... A ten jebaniec się z ciebie śmieje. Chociaż dawał mi znaki że odwzajemnia moje uczucia, nawet jego siostra mówiła mi że mnie kocha! A tu co?! Nie ufajcie ludziom. To są podli kłamcy.

Zacisnąłem dłonie na skrawkach bluzy.

Po policzku spłynęła mi słona łza.

Kiedyś miałem przyjaciół...

Nie byłem sam...

On każdemu rozpowiedział że jestem chory bo jestem gejem i lepiej by mnie nie dotykali bo się zarażą. Co za najlepszy przyjaciel.

Nadal czułem na sobie wzrok każdego. Nadal pamiętają to... Chociaż to było jakieś dwa miesiące temu. Każdy to pamięta. Bo co jak co, ale ten cwel jest jedną z popularniejszych osób w szkole. Nie wiem czym sobie na to zasłużył. Nie na widzę go do cholery!

Zacisnąłem mocniej dłonie na bluzie, czując ból już w dłoniach, ale i już kolejny przypływ łez.

Usłyszałem gdzieś z boku, nie idź tam teraz, teren skażony. Następnie z tamtej strony wydały się śmiechy.

Łza.

Przyśpieszyłem kroku. Szybko skierowałem się do klasy.

Wbiegłem do klasy nie patrząc czy ktoś idzie czy nie.

Znowu.

Łza.

Ale tym razem poczułem jeszcze uderzenie całym ciałem w kogoś. Znowu.

- Prze-przepraszam... - syknąłem cicho.

- Nic się nie stało. - usłyszałem ciepły głos. Nie obraża mnie...? Uniosłem głowę do góry. Zauważyłem że nigdzie nie widziałem tego chłopaka wcześniej. Szatyn uśmiechał się do mnie. - coś się stało? - zapytał robiąc wrażliwy wyraz twarzy.

Pewnie nowy. Zaraz się dowie że jestem kim jestem i nie będzie tak ze mną rozmawiać. Lepiej odejść szybko.

Pokiwałem przecząco głową. Odsunąłem się do tyłu, robiąc krok w stronę moje ławki. Usiadłem w ostatnim rzędzie od strony ściany.

Syknąłem kiedy materiał od bluzy przetarł się po moich ranach na nadgarstkach.

Łza.

Spojrzałem przed siebie, tamten chłopak rozmawiał z kimś chyba z naszej klasy... Eh... Nie wiem czy mojej... Ale ich... Znaczy mojej że tej... Dobra nie ważne. Usłyszałem jedynie trzy zdania.

- Masz coś do osób homoseksualnych? - warknął ten nowy.

- Nie, ale chyba nie jesteś gejem, co nie?

- A co cię to obchodzi? Masz jakiś problem z tym? - ponownie odwarknął.

Ten nowy... Jest homo? O matko...

I właśnie w tym momencie do klasy zadzwonił dzwonek.

Klasa się zapęłniała a ten szatyn stał nadal na środku klasy. Do klasy również musiał wejść ten cwel ze swoimi faneczkami... Matko.

Do klasy zaraz po nich weszła nauczycielka z uśmiechem na ustach.

- Dzień dobry. - przywitała się.

- Dzień dobry. - odpowiedziała jej klasa.

- Ty jesteś Nicol? Tak? - zapytała grzecznie kobieta.

- Zgadza się. - chłopak uśmiechnął się.

- A więc, jest to wasz nowy kolega, Nicol. Może powiesz nam coś o sobie?

- Mhm. Jestem Nicol Matthe. Przeprowadziłem się niedawno tutaj. Kocham jezdzic na desce jak i kocham grać w gry komputerowe, ale ksiażki są rownież niczego sobie. - widać że wygadany... Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Dziękuje Nicol. A teraz zajmij jakieś wolne miejsce.

Chłopak uśmiechnął się do mnie. Us... Usiądzie ze mną...? Skierował się wolnym krokiem do mnie, spytał się do mnie grzecznie:

- Wolne?

- Mhm... - zaniemówiłem. Nikt od dłuższego czasu się do mnie nie odzywał, nie mogę. Po prostu nie mogę! Czekaj, Li, nie podniecaj się tak, zaraz się dowie kim jesteś i się skończy.

Usłyszałem szepty jak usiadł obok mnie. Przecież jest wiele wolnych miejsc...

- Nicol, a ty? - uśmiechnął się.

- Liam...

- Ładne imię.

- Dzięki.

Niektórych wzrok był skierowany w moją i jego stronę. Widziałem jak i nawet Rush patrzy... Czekaj co? Zostaw tego cwela!

- Z racji że jest godzina wychowawcza, może oprowadzisz nowego kolegę po szkole? Bo raczej nikt go nie oprowadzał.

Skinąłem głową.

Nauczycielka uśmiechnęła się ciepło jak zwykle.

Wyszliśmy z klasy.

- Um, w którą stronę chcesz iść pierwszą?

- Może być prawa.

Skręciliśmy w wybrane miejsce przez chłopaka. Nie przeszliśmy dziesięciu kroków a on wyparował:

- To prawda że jesteś homo?

Przełknąłem nerwowo ślinę, przygryzając wargę.

- Jestem...

- Okej. Też jestem. - uśmiechnął się pod nosem. - masz chłopaka?

Szybko na jego pytanie spaliłem buraka, a do oczu napłynęły łzy. Jak można być tak bezpośrednim, ja bym tak nie potrafił...

- O ja... Przepraszam, nie chciałem, trudny temat? - skinąłem głową. - chcesz pogadać?

Nikt mnie takimi słowami jeszcze nie zaszczycił...

- Możesz się wygadać. Dużo przeszedłem ze swoim chłopakiem, rozumiem Cię.

Tylko że to nie jest w ogóle taki temat... Ja nigdy nie będę mieć chłopaka! Ja? Nigdy... Kto by mnie chciał...

- Tylko że ja nigdy nie miałem chłopaka. - otarłem rękawem od bluzy łzę. - wyśmiał mnie chłopak który mi się podobał, a teraz każdy wie jaki jestem i jakiej jestem orientacji i każdy się ze mnie śmieje...

- To się zmieni, zobaczysz. Nikt się przy tobie nie zaśmieje od teraz. - położył dłoń na lewej stronie klatki piersiowej. Zaśmiałem się krótko, na co on mi zawrórował.

***

Oprowadziłem go po całej szkole. Minęła cała lekcja ponieważ, gdy chcielismy wejść do klasy, zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy jedynie po nasze torby.

***

Nic ciekawego się nie działo dalej. Dosłownie. Od nikogo nie dostałem w twarz, nie zostałem nawet obrażony. To wszystko dzięki Nicolowi. Dobrze mieć takiego kumpla... Na każde głupie słowo skierowane do mnie, albo jakikolwiek gest, szatyn reagował tekstem masz coś do niego? Albo chcesz w morde? Inne teksty również były, ale niestety nie pamiętam ich dokładnie. A z racji że Nicol jest wysoki, a do tego widać że dużo ćwiczy, nikt mu się nie postawił.

Jedynie to co, to dostawałem dziwnie spojrzenia. A jednego spojrzenia nie mogłem przeoczyć. Spojrzenia tego cwela.

Czy bym chciał być z nim? Teraz po tym wszystkim? Tak... Głupie? Nienawidzę go ale chcę z nim być. To uczucie się bije. Taka walka miłości z nienawiścią.

- Dobra! Nicol! Ja spadam, widzimy się w poniedziałek. - wyszczerzył się do mnie Ni.

Szatyn wskoczył do samochodu, w którym pocałował chłopaka. Pewnie to jest Louis - chłopak Nicola.

Ciekawe czy było by nam dobrze z Rushem...

***

- No! Papa mamo! Papa tato! Bawcie się dobrze!

- Nie zdemoluj tylko domu kochanie! - krzyknęła mama z samochodu.

Właśnie żegnałem się wraz z rodzicami. A dlaczego? Jadą oni na weekend do swoich przyjaciół z liceum, na drugi koniec kraju. Chyba wiadomo dlaczego mi się nie chciało jechać, za dużo godzin trasy.

Wszedłem z powrotem do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Rzuciłem się na kanapę przeglądając kanały. Po jakiś 15 minutach ściągnąłem bluze, odkrywając rany na nadgarstkach. Westchnąłem kiedy na nie spojrzałem. Nie mogę chodzić w bluzie po domu, bo to jest tak cholernie gorąco. Ugh!

***

Dochodziła jakoś tak dziewiętnasta. Rozłożyłem się wygodniej na kanapie.

Nie, chwila. Dzwonek do drzwi. Matko. Kto teraz?

Wstałem niechętnie z miękkiego posłania, totalnie zapominając o moich nadgarstkach. Przekręciłem zamek w drzwiach. Uchyliłem drzwi.

O NIE. ZAMYKAJ TO.

Szybko próbowałem zamknąć drzwi, ale czarne nike'y wcisnęły mi się w szparę od drzwi.

- Wynoś się stąd, Rush! - krzyknąłem.

- Daj mi pogadać z tobą.

- Kurwa teraz?! Wypierdalaj stąd! - ponownie krzyknąłem, kiedy poczułem gdy w końcikiach oczu zaczynają zbierać się łzy. - nie chcę cię znać! - po moim policzku spłynęła słona łza. - no dawaj! Ośmiesz mnie jeszcze bardziej! Obraź mnie! No dawaj!

Na moje "słowa", czerwonowłosemu totalnie wyraz twarzy znikł.

Po moich policzkach płynęły do prawdę wielkie ilości łez.

- Zostaw mnie...

- Nie. - odpowiedział rozszerzając nogą szparę, a ręką odpychają drzwi.

Wszedł do domu... Zakluczył drzwi... O nie...

- No, czego chcesz...?

Gdy wszedł do domu, jego wzrok utkwił w moim nadgarstkach.

- Co ty... - zaczął przerażonym wzrokiem.

Szybko schowałem ręce za siebie. Niestety, on jest o wiele silniejszy ode mnie. A do tego teraz ta moja niska waga... Chwycił mnie za łokcie, zabierając ręcę w swoją stronę.

- Dlaczego ty... To przeze mnie..? - zapytał wpatrując we mnie te swoje cudne tęczówki.

Odwróciłem głowę.

Nie, wiesz, w ogóle.

Szybkim ruchem obrócił mnie tyłem do drzwi lekko przytrzymując mnie przy nich.

Chwycił jedną moją dłoń, przyłożył usta do pierwszej rany od samej góry nadgarstka. Pocałował ją.

- R... Rush?

Zaczął schodzić pocałunkami niżej, kierując się do końca ran.

- Przepraszam... - pocałunek. - jestem takim egoistą. - puścił moją dłoń. - pieprzonym egoistą. - złapał drugą rękę. - bałem się o sobą reputację. - pocałunek. - dlatego cię wyśmiałem. - pocałunek. - tam naprawdę. - pocałunek. - kochałem cię.

Podkreślając ŁEM. Już tego nie czuje do mnie. Więc dlaczego to robi. Spojrzałem na niego jak obchodzi się z moimi rękami.

- ... I nadal cię kocham... - podniósł głowę na mają wysokość.

Zbliżył swoje usta do moich. I stało się to. Pocałował mnie.

Oddałem go. Nie dało się tego nie zrobić...

Nikt w tym pocałunku nie dominował. Spokojny. Lekki. Z uczuciem...

Mógł by on trwać wiecznie...

- Kocham cię Liam... - powiedział prosto mi w oczy...

K... Kocha.? To nie jest żaden żart? Żaden zakład? Napewno jest... Bawi się... Głupi jestem! Jak mogłem pomyśleć że coś takiego będzie prawdą.

Na samą myśl o tym, popłynęły mi słone łzy.

- Li...? - poczułem ciepłą dłoń na moim policzku, ścierającą łzy.

- Kłamiesz... - syknąłem z bólem w głosie.

- Li, nie kłamię. Kocham cię cholera. Jestem takim idiotą, że postąpiłem tak a nie inaczej. Moje ego było wyższe. Przepraszam. Nie chciałem. Na prawdę. Jest mi teraz tak cholernie głupio. Zjebałem po całości. Wiem. Gdyby nie tamta sytuacja byli byśmy pewnie już dawno szczęśliwą parą. Przepraszam. Będę mówił to do skutku, aż nie uwierzysz mi... Zrobię wszystko byś mi uwierzył. Wszytsko, Li...

Po moich policzkach popłynęły kolejne łzy.

- Boję się że to jakiś twój zakład...

Szybko po kręcił przecząco głową.

Włożył mi dłoń pod koszulkę przejeżdżając dłonią bo moi brzuchu. Zimna...

Syknąłem, wycinając się delikatnie w łuk.

- Gdybym cię nie kochał, nie zrobił bym czegoś takiego. - przesunął twarz do moje szyi. - ani czegoś takiego. - zassał się delikatnie na mojej szyi. Podgryzł to miejsce, po czym chuchnął w nie. Jeknąłem cicho na to. - zwykły człowiek nie brzydził by się? Kocham cię...

Dobra. Trudno. Mam wyjebane już na wszystko. Potrzebuje tego cwela. Tyle czekałem. Najwyżej będę później cierpiał. Lepiej spróbować niż nie spróbować, tak?

- Ja ciebie też, Rush... - przysunąłem swoje usta do tych jego.

Złożyłem na nich delikatny pocałunek. Momentalnie chłopak odwzajemnił. A po chwili przejął inicjatywę.

Przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Nie mogłem powstrzmać cichego jęku wydobywającego się z mojego gardła. Zielonooki wykorzystał okazję by wysunąć swój język do mnie. Przejechał językiem po moim podniebieniu. I po tym zaczął się taniec naszych języków. Raz on dominował, raz ja doninowałem. Koniec końców, wygrał czerwonowłosy.

Wsunąłem dłonie w jego aksamutne włosy. Czułem jak przez palce przelatywały mi płatki róż. Takie miękkie... Chwyciłem za jeden kosmyk, a następnie telikatnie za niego pociągbąłem. Z jego ust wydobył się przytłumiony jęk.

- Li... - przerwał, odsuwając kilkamilimetrów twarz od mojej. - Muszę teraz cię zapytać o to... - kontynuował lekko zdyszanym głosem. - Będziesz moi chłopakiem...?

Zapytał mnie? Mnie o TO?! O matko... Nie mogę uwierzyć! To wszystko dzieje się dziaj!

Bez zastanowienia odpowiedziałem mu:

- Tak! Kocham cię...

- Ja ciebie też... - moment po jego słowach, zassał się na mojej wardze.

Oddałem każdy jego pocałunek. Najpierw delikatne, później co raz bardziej odważne a na końcu z języczkiem.

Ciągle miałem dłonie w jego włosach, a on powoli zsuwał się dłońmi w dół. Przechodziły mnie ciągle dreszcze na jego dotyk. To jest intrygujące że ten chłopak może wywołać takie emocje.

Chwycił mnie pod udami, jakby z pytaniem czy może. Na potwierdzenie oplotłem go rękoma w ogół szyi. Podniósł mnie, opierając mnie o drzwi. Oplotłem go nogami w tali.

Po kilku oddanych pocałunkach, odbił od ściany. Musiałem go obijąć całym ciałem.

Zszedł ustami niżej na rzuchwę. Obcałował ją całą, a moment później zszedł jeszcze niżej, na szyję. Powoli skierował się do pokoju. Do mojego pokoju. Znał dokładnie mój cały dom, od wielu wizyt u mnie.

Zassał się po raz kolejny na mojej szyi, robiąc kilka fioletowych znaków.

Otwarł drzwi kolanem, tak samo je zamykając.

Położył mnie na łóżku, a sam zaraz wspiął się na mnie.

- Chce się z tobą kochać... - wysyczał mi do ucha lekko je przegryzając.

- Ja też... chce się z tobą kochać...

Nie raz miałem mokre sny o tym jak ja i on... No sami wiecie. A teraz to będzie się działo naprawdę!

Zdjął szybkim ruchem moją koszulkę, ponownie wpijając się w moje usta. Jęknąłem na tak szybki ruch z jego strony. Zaczął mnie całować od ust w dół, z czasem robią malinki. Gdy był na wysokości z moją klatką, pociągnąłem za skrawek od jego bluzy. Załapał o co mi chodzi i ściągnął odzież.

Odsłonił swoją piękną klatkę piersiową... Jest jeszcze ładniejsza niż sobie wyobrażałem.

Odrzucił gdzieś w kąt bluzę, szybko przybliżając sobie usta do moich. Delikatnie całował. Lepiej niż mógłbym sobie wyobrażać. Delikatnie dotknąłem jego ramion, zjeżdżając opuszkami palców, do przed ramienia i tak w kółko.

Czerwono włosy zmotywowany dalszą 'zabawą', przesunął dłonie na moją klatkę. Dłońmi zaczął robić kołeczka w ogół moich sutków, czasami o nie zachaczając. W tamtym momencie udawało mi się powstrzymywać jęki, ale kiedy zjechał ustami na szyję... No cóż. Wyrwał mi się niekontrolowany jęk. Zasłoniłem momentalnie usta dłonią.

- Zostaw... - wypowiedział lekko zdyszanym tonem. - chcę Cię słyszeć... - zdjął moją dłoń, którą ja momentalnie położyłem na jego szyi, przyciągając go do siebie.

On w tym momencie zjeżdżał dłońmi coraz to niżej, na biodra, powoli przesuwając palcami wzdłuż lini spodni. Odpiął guzik, następnie zsuwając moje spodnie, przez bokserki, można było już zobaczyć... No dużą erekcję.

Po raz kolejny, zjechał ustami na moją szyję, zostawiając tam Mokre ślady, nie zaprzestał jednak na tamtym miejscu. Przechał swoim gorącym językiem jak ogień aż do moich sutków, znowu zaczynając się nimi bawić, ale tym razem językiem. No... To jest lepsze niż ręką..

Zacząłem już stale jęczeć, totalnie się nie powstrzymując. Nie chciałem. Nie mogłem. On też nie chciał.

W tym samym momencie, jego dolna odzież, została zdjęta, przez co, obaj byliśmy w samych bokserkach.

Znaczy, ja nie na długo w nich byłem. Więc, wiedziałem że będzie chciał mnie rozciągnąć.

- Szafka... Dół.. Prawo.. - wyjęczałem, podając mu gdzie posiadam swój lubrykant.

Schylił się szybko po przedmiot. - truskawkowy.. - mruknął z uśmiechem.

- R.. Rush... - jęknąłem dostawiając biodra do tych jego. - p.. Potrzebuję już C.. Ciebie.. - znowy próbowałem wypowiedzieć coś ale nie szło mi to za dobrze.

Chłopak przygryzł wargę, szybko nakładając ciecz na ręce, a następnie chwilę rozgrzewając. Dostawił pierwszy palec do mojej dziurki, powoli wbijając się do środka. Jęknąłem doprawdy głośno. No niestety.. Ale pierwszy raz będzie bolał..

Zaczął zginać, poruszać, ty palcem, a ja zacząłem się wić pod nim.

Robił to samo z kolejnymi dwoma. Czyli miałem już trzy w sobie.

Kiedy stwierdził, że jestem wystarczająco rozciągnięty, wyjął że mnie palce. Ściągnął szybko swoją ostatnią część garderoby.

- Kurwa jaki wielki...

Uśmiechnął się mimowolnie na to. Wylał ponownie na swoje ręce żel, szybko rozgrzewają, a chwilę później nakładając go na swoje przyrodzenie.

Dostawił głowę swoje członka do mojego wejścia dziewiczego. - mogę już? - spytał, wlepiając we mnie te swoje ślepia. Te pięknie ślepia.. Sikinąłem delikatnie głową. Co jak co, ale no stresowałem się... Bardzo... - Ej... Spokojnie, jeśli będziesz chciał to przestanę, okej? - nachylił się nade mną, muskając moje usta, przez Co ja odpłynąłem. Jego miękkość warg, ciepło skóry, zapach... Doszczętnie mnie rozpraszał.

Nawet nie wiem, kiedy zaczął we mnie wchodzi, ale kiedy to poczułem, krzyknąłem. No co jak co, ale on naprawdę był wielki!!

- Już.. Przepraszam.. Chciałem odwrócić twoją uwagę... - mruknął, zcałowywać łzy z moich policzków. - Jest lepiej kochanie? - skinąłem delikatnie głową. Odczekał dosłownie kilkadziesiąt sekund bym się przyzwyczaił. Spojrzał na mnie pytająco, a ja powtorzyłem ten gest.

Zrobił jeden wolny ruch, na co ponownie krzuknąłem... Tak było z kolejnymi.. Ale powoli przestawało to boleć, a zmieniło się w czystą przyjemność.

Robił coraz to mocniejsze pchnięcia, doprowadzając mnie tym do głośnych pojękiwań. Do tego dołożył, całowanie całej mojej szyi.

Znowu krzyknąłem, kiedy trafił mój punkt. Uśmiechnął się, zagryzając wargę, zaczynając masować go. Zacząłem się wić pod nim.

Chłopak, jedną z rąk zjechał na mojego sutka, zaczynając go ściskać i masować, a za to drugą, zjechał od, mojego torsu aż do mojego krocza, łapiąc moją męskość pocierając ją.

Już nie wiedziałem na której z przyjemności mam się skupić... Robił mi tyle rzeczy na raz.. Nie mogłem..

Na jego ramionach zacząłem coraz to mocniej zaciskać palce, a czasami wbijać paznokcie w nie. Jedną z rąk, przeniosłem na jego włosy pociągając co chwilę za jego kosmyk.

Jęknął na to, przyśpieszając pchnięcia, a ja wiedziałem że sam dłużej nie wytrzymam.

- R.. Rush...! - krzyknąłem brudząc dłoń, jak i nasze torsy.

Czerwonowłosy, nie był lepszy. Niedługo po moim dojściu, sam osiągnął spełnienie, wytryskając we mnie.

Zrobił jeszcze kilka pchnięć by przedłóżyć nasz orgazm.

Dopiero po chwili wysunął się że mnie. Miałem gdzieś to że czułem jak że mnie się wylewa nasienie chłopaka.

- Kocham Cię Li.. - mruknął w moją szyję, tuląc mnie do siebie.

- Ja Ciebie też Rush... - odpowiedziałem mruknięciem.

Zaczął głaskać moje plecy, jeszcze składając delikatne pocałunki na mojej szyi.

- Kochanie? Pójdziemy się umyć? - wysapał.

- Jeśli mnie zaniesiesz.. To tak.. - wtuliłem się w niego, gryząc jego obojczyk.




Mam nadzieję że wam się spodoba nowa seria
One Shotów.
Będą się pojawać spontanicznie więc czekajcie ;p
~Niko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro