"Rodzina?" // Pliroy
*Tak na marginesie to to druga część "Gwałt?"
Tak jakby ktoś pytał*
Ich związek zaczął się "od dupy strony" jakby to powiedział Jurij.
Zaczęło się od tej przeklętej imprezy. Oczywiście gdyby chodził do szkoły i starał się zrozumieć mechanizmy własnego ciała, to nawet by na nią nie poszedł, ale Plisetsky myślał, że wie wszystko... i się na tym przejechał. Alkohol i stabilizatory to jednak nie było dobre połączenie, bo zamiast jakkolwiek pomóc w rui, to jeszcze pogorszyło sprawę.
JJ, bo tak przedstawił się "jego" alfa (czego młody nadal nie mógł przeboleć), wytłumaczył mu, że znalazł go w łazience... Płaczącego i drżącego. Może to głupi przypadek, a może pierdolone przeznaczenie, to wszystko tak uknuło, ale okazało się, że został znaleziony przez swojego alfę. Leroy wyczuł (do teraz Plisetsky nie rozumiał tego jak to zrobił, ale zwalił to na swój niski poziom edukacji), że Jurij jest jego omegą i postarał się pomóc tak jak umiał.
A to, w okresie rui oznaczało, seks.
Potem, jako iż blondyn był już pogryziony, Jean naciskał na ślub. Plisetsky nie rozumiał czemu to miało służyć i poszedł za alfą do urzędu, tylko dlatego, że Leroy obiecał mu nowe ubrania w panterkę w ramach prezentu ślubnego. Jurija nadal nie jarały te całe obrączki, ale najwyraźniej JJ widział w tym coś magicznego, czy jakoś tak to nazwał.
Dopiero potem alfa jako tako mu się oświadczył. Idiotyzm do potęgi- oświadczyny po ślubie, pomyślał wtedy Jurij. Nie były to prawdziwe zaręczyny, po prostu pewnego dnia kiedy siedzieli razem na kanapie i oglądali jakiś słaby film komediowy, a Jean przysypiając powiedział coś w stylu "Dobrze, że jesteś. Chcę żeby tak było zawsze" i zasnął mu na kolanach. Tak. Alfa na kolanach omegi. Plistesky stwierdził, że świat staje na głowie, ale był co najmniej zadowolony z faktu, że raz to nie on zasypiał pierwszy i że JJ powiedział mu coś tak miłego.
Poznawali się krok po kroku przez te kilka miesięcy. Ulubione jedzenie, kolor, zespół, książki, filmy. Słabe punkty, czułe miejsca. Nawyki, przyzwyczajenia, pobudki. Pozycja w jakiej najszybciej zasypiali, ulubione śniadanie, słodzenie herbaty. Takie niewielkie szczegóły, a tak bardzo pomagały.
Na przykład Jean doskonale wiedział, że jeśli chce kupić swojemu omedze (był cholernie dumny, że może tak powiedzieć o blondynie), to najbardziej ucieszy się on z nowej bluzy w panterkę lub koszulki z tygrysem. Wiedział, że Jurij budzi się w okolicach 10 rano i leży w łóżku przez pół godziny, a potem ledwo żywy wstaje i idzie do kuchni i je kanapki z serem, a do tego piję miętową, gorzką herbatę. Wiedział, że wystarczyło chuchnąć na ucho omegi, by ten zaczął się wić z przyjemności, albo że najbardziej lubił być całowany w szyję.
Za to Jurij wiedział, że Leroy lubi rock i pop, że potrafi godzinami siedzieć w wannie i że śpiewa pod prysznicem. Wiedział, że alfa zrywa się z łóżka o 6 rano, bierze zimny prysznic, a potem je szybką jajecznice i biegnie do pracy. Wiedział, że wraca koło 15 i jest głodny jak wilk, że lubi wtedy zjeść naleśniki z sosem klonowym i masłem, albo stek. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, że wystarczyło musnąć go lekko w ramię, a on był gotowy kochać się z nim do upadłego, albo że nie mógł zasnąć jeśli Jurij nie powiedział mu, że jeśli coś się stanie, to go obudzi, że nigdzie nie ucieknie i że go kocha.
A wtedy jak grom z jasnego nieba spadło coś co zaskoczyło ich obu i rozpierdoliło całą rutynę.
To był spokojny dzień. Słoneczko świeciło, ptaszki ćwierkały, nikt nie wydzwaniał, a JJ siedział w domu. Była niedziela i mogli spędzić cały dzień razem. Była niedziela więc Jean robił obiad, a Jurij w salonie czytał jakąś książkę fantasty, którą wybrał na chybił trafił z półki. Była między nimi niepisana zasada, nie ma podglądania co dzieje się w kuchni, chyba, że jakimś cudem gotowali razem. To co jeden z nich robił na obiad było niespodzianką.
Miało być sielankowo i miło, bo tylko to mógł zwiastować taki ładny dzień. Oboje lubili pierożki, które zazwyczaj przygotowywał blondyn, ale skoro szatyn mógł się popisać, postanowił sprawić omedze przyjemność.
Nie wszystko poszło po jego myśli.
Jurij nawet nie tknął obiadu twierdząc, że pachnie obrzydliwie, chociaż JJ twierdził, że smakowały tak samo jakby przygotowywał je blondyn (bo tak też smakowały). Potem młodszy przygotował sobie szybko kanapki z szynką, chociaż nigdy ich nie lubić, i zjadł je w samotności popijając kawą. Kawą, którą nazywał "czarnym, gorzkim tworem szatana".
Alfa zrozumiał, że coś jest nie tak. Nawet wiedział co.
Szybko wybrał numer do znajomego lekarza i umówił omegę na wizytę. Nawet jeśli Jurij miał się zapierać nogami i rękoma, był gotowy siłą zaciągnąć go na badania.
*****
-C...C-co? - Zaskoczony blondyn wpatrywał się zielonymi ślepiami w lekarza.
Zupełnie nic nie rozumiał. To było lekarski paplanie i używanie tych wszystkich niezrozumiałych nazw.
-Jesteś w ciąży, ot co- wytłumaczył spokojnie mężczyzna.
Omega wyszedł z gabinetu z taką miną, jakby ktoś powiedział mu, że jutro ma skończyć się świat. Jego alfa zerwał się z krzesełka, przebył dzielącą ich odległość i obiął ramieniem.
-I co?- Zapytał bardziej przyjaciela niż partnera.
Lekarz jednak nadal stał i z uśmiechem przypatrywał się parze. Zapewne zazdrościł im takiego szczęścia, bo sam nie znalazł sobie jeszcze nikogo i zupełnie poświęcał się pracy, ale to nie znaczyło, że może sobie tak po prostu stać z głupkowatą miną i czekać aż, najwyraźniej wstrząśnięty Jurij, odpowie na pytanie.
-Nie denerwuj mnie Altin i gadaj- warknął Jean mocniej przytulając roztrzęsionego omegę.
-No więc...- Zaczął Otabek unosząc palec do góry jak to robią inteligenci.
-J-ja...- Przerwał mu blondyn i podniósł wzrok na swojego partnera.- Jestem w ciąży...- powiedział cicho i zarumienił mocno, znów spuszczając spojrzenie.
JJ nie był zaskoczony. Spodziewał się tego po nagłej zmianie upodobań smakowych partnera i po porannych mdłościach blondyna. Był szczęśliwy. Niezmiernie szczęśliwy, ale nie okazał tego, bo mina Jurija wyrażała co najmniej inne uczucia.
Tylko kiwnął przyjacielowi głową i wyprowadził omegę z przychodni. Całą drogę do domu milczeli słuchając Bacha, tak jak zażyczył sobie Jurij. Jean myślał, że młodszemu jakkolwiek poprawi się humor, że blondyn odezwie się chociaż słowem, ale on tylko siedział i wyglądał przez okno z taką samą, niemrawą miną.
Dopiero kiedy byli już w domu, poruszył temat.
Usiedli razem na kanapie i odpalili jakiś tandetny romans w telewizji, tylko po to, żeby można było usprawiedliwić głupie wpatrywanie się w ekran. Blondyn, po jakichś piętnastu minutach filmu, po prostu wtulił się w alfę. Zupełnie nagle wskoczył na bruneta i zatopił nos w miękkim materiale koszulki partnera, który odruchowo przytulił go do siebie ramionami, które wcześniej po prostu wisiały bezwładnie po jego bokach. Uspokajająco pogładził złote kłaki Jurija.
-Hej- powiedział po chwili lekko odsuwając się od omegi.- Co się stało? Nie cieszysz się?
Młodszy przez chwilę tylko wpatrywał się w niego tymi wielkimi, zielonymi oczami. Przygryzał lekko policzek od środka i siedział z miną jakby miał się za chwilę rozpłakać.
-Cieszę, ale... Trochę się boję- wydukał po chwili.
-Czego?- Zaskoczony JJ zamrugał szybko (Jurij już wcześniej zauważył, że partner tak robi. Wyglądało to komicznie i aż do przesady teatralnie).
-Po prostu...- cień uśmiechu przemknął po bladej twarzy, co musiał spowodować zabawny gest.- Zupełnie nie zareagowałeś kiedy ci o tym powiedziałem, tylko od razu wyszliśmy i pomyślałem, że może jesteś zły.
Tego zupełnie się nie spodziewał. Nie pomyślał, że Jurij mógł tak zareagować na jego zachowanie. Tylko, że z zaskoczeniem i zdenerwowaniem przez nowe wieści to było całkiem prawdopodobne.
Przytulił do siebie mniejsze ciało i zaczął czule głaskać omegę po głowie. Ciche mruknięcie wydarło się z gardła blondyna, a Jean poczuł, że jego koszulka robi się wilgotna w miejscu gdzie Jurij ukrył twarz.
-Głupek- szepnął do wrażliwego ucha.- Cieszę się i to bardzo. Po prostu zauważyłem, że jesteś jakiś niemrawy i nie chciałem reagować zbyt żywo. Przepraszam.
-Co? Za co?- Ożywił się omega i podniósł załzawioną twarz.
-Nie pomyślałem, że możesz to źle odebrać. Nie jestem na ciebie zły ani nic w tym stylu. Bardzo się cieszę- pocałował go w czoło. - Założymy szczęśliwą rodzinę i nareszcie nie będzie tutaj tak cicho.
-Rodzinę?- Blady, trochę niepewny uśmiech rozjaśnił twarz blondyna.
-Rodzinę- odpowiedział i pocałował mocno Jurija.
*Nie dowierzam, że to napisałam i że tak mi się to podobało. Nie lubię Pliroy (jak parę osób doskonale wie), a to mi się tak cholernie podoba XD
Dedykowane @WielmoznyRivaille- bo życzyłaś sobie Pliroy@AgnieszkaKleybor- bo nie podobało ci się, że poprzednie takie krótkie@BlackieRoses-bo to omegaversePozdro*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro