Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziecko i lis?

*10 lat temu*

Na drodze prowadzącej przez las jechało zwykłe auto rodzinne a w nim zwykła rodzina. Szczęśliwi rodzice z 7 letnim synkiem siedzącym na tylnich siedzeniach. To miała być wesoła rodzinna wycieczka do wesołego miasteczka w sąsiednim mieście. Chłopiec rysował coś na białej kartce papieru. Zadowolony z efektu swojej pracy zawołał mame by spojrzała na jego dzieło. Matka z uśmiechem odwróciła sie i chwaliła syna. Ojciec spojrzał w lusterku na swoją kochaną żone i syna którego chciał nauczyc wielu rzeczy by wyrósł dobrego mężczyzne. To była tylko chwila, wyrwany z zamyślenia odwrócił wzrok spowrotem na drogę i próbował odzyskać panowanie nad kierownicą. Było słychać pisk opon przy hamowaniu. Auto zrzucone z drogi toczyło sie jeszcze chwile rozbijając coraz to wiecej części. W końcu zatrzymało sie na jednym z drzew.

~Gabriel pov~

Wracałem spokojnie do swojego domu kiedy przy jednym drzewie zobaczyłem małego chłopca. Postanwiłem sie zatrzymać i chociaż zapytać gdzie są jego rodzice w końcu taki dzieciak nie powinien siedziec chłodnym wieczorem pod drzewem. Wyszedłem z auta i skierowałem sie do chłopca. Byłem juz dość blisko, dzieciak wyglądał na nie wiecej niż dziesięć lat miał miał jasne włosy które ładnie kontrastowały z leżącym obok lisem ogrzewającym go, gdy ten mnie zobaczył podniósł główke warcząc.

- Spokojnie mały chce wam pomóc - Powiedziałem chcąc uspokoić zwierzaka powoli zbliżając sie w jego stronę-Nie zrobie wam krzywdy - Lis niepewnie złagodniał dając mi sie zbliżyć jednak cały czas obserwował moje ruchy.

Przysunąłem sie do chłopca próbując go obudzić. Widząc że jest nie przytomny chciałem go podnieść i zanieść do auta jednak warczenie i zęby wystawione w groźbie zaraz obok mnie mi na to nie pozwoliły.

- Jest nie przytomny jeśli go tu zostawie raczej nie przeżyje pozwól mi mu pomóc - Powiedziałem błagalnym tonem patrząc na zwierzaka - Jeśli chcesz możesz też iść bo wątpie byś chciał go zostawić - Mówiąc to podniosłem chłopca i zacząłem iść w kierunku auta.

Położyłem dzieciaka na tylnim siedzeniu okrywając do kocem. Gdy tylko sie odsunąłem lis wskoczył na siedzenie i położył sie przy brzuchu chłopaka. Wsiadłem za kierownice jadąc ostrożnie do swojego domu. Mieszkałem sam w niedużym domku dosyć blisko centrum miasta. Gdy już zaparkowałem przed garażem wysiadłem z auta i wyciągnąłem chłopca. Nadal był nie przytomny. Kierowałem się do drzwi domu z chłopcem na rękach a zwierzak szedł zaraz obok mnie. Otworzyłem mieszkanie wchodząc do środka, lis przebiegł mi obok nóg jakby bał się ze mógłbym mu zamknąć drzwi przed nosem.

- Przecież bym cie tam teraz nie zostawił - Powiedziałem idąc w strone sypialni gdzie odłożyłem chłopca na łóżko - Dobra teraz trzeba zadzwonić po Mike'a, mogło mu się coś stać nie wiadomo czemu leżał w tym lesie, tylko gdzie jest mój telefon? No co nigdy nie mówiłeś sam do siebie? – Zapytałem widząc lisa wpatrującego się we mnie z przechyloną główką.

Nagle zerwałem się, dziwiąc tym samym zwierzaka jeszcze bardziej, i udałem się do auta gdzie najprawdopodobniej był mój telefon. Gdy już miałem go w ręce wybrałem numer do mojego przyjaciela. Wyjaśniłem mu sytuacje i poprosiłem o jak najszybszy przyjazd. Usłyszawszy że jest teraz wolny i może przyjechać odetchnąłem z ulgą. Mike jest moim najlepszym przyjacielem, są między nami trzy lata różnicy, pracuje jako lekarz dlatego chciałem by przyjechał i zbadał chłopca. Zniecierpliwiony obracałem pustą szklankę siedząc na blacie. Otworzyłem drzwi gdy tylko usłyszałem pukanie, zobaczyłem wysokiego chłopaka z brązowymi włosami, opaloną cerą i zielonymi lekko zaspanymi oczami.

- Cześć, to gdzie masz tego dzieciaka panie dobroczynny? – Zapytał ściągając kurtkę i buty.

- Hej, w mojej sypialni – Odpowiedziałem ignorując jego głupie zaczepki.

- Yyy... wiem jaki z ciebie miłośnik zwierząt ale nigdy nie myślałem że załatwisz sobie akurat lisa...

- Co? Aa to nie mój siedział przy tym chłopcu jak go znalazłem i nie za bardzo chciał go zastawić więc wziąłem go ze sobą, właściwie to nawet nie był do końca zadowolony z tego ze w ogóle chce go dotknąć.

- Taa właśnie widze – Od razu spojrzałem na lisa który za nic nie chciał dać mu zbliżyć się do chłopca.

- Ehh chodź mały on chce tylko zbadać czy twojemu przyjacielowi nic nie jest, na chwilkę ich zostawimy a ja w tym czasie dam ci jeść. Zwierze jednak tylko na mnie spojrzało i nie ruszyło się nawet o milimetr.

- Przynieś mu tutaj cos bo nie zastawi go samego a tak może chociaż da mi go zbadać.

- Dobra, czekaj i nie denerwuj go.

- Czemu bym miał?

- Bo denerwujesz każdego kto obok ciebie przebywa.

- Niby czym? – Zapytał z lekkim wyrzutem

- Swoją obecnością – powiedziałem pokazują język i wychodząc z pomieszczenia.

Po chwili wróciłem z kawałkiem mięsa które miało mi służyć jako obiad. Dałem go lisowi który lekko ustąpił wciąż bacznie obserwując poczynania Mike'a. Jak na zawołanie mój brzuch zaczął wygrywać pieśni ryczących waleni domagając się jedzenia. Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając ich samych i poszedłem przeglądać lodówkę w poszukiwaniach czegoś smacznego. Trzymając w ręce kanapki usiadłem na kanapie, włączyłem telewizor nie widząc nic ciekawszego do robienia by zabić czas oczekiwania na efekty roboty Mike'a. Po dosyć długim, według mnie, czasie do salonu wszedł mój przyjaciel.

- I jak? – Zapytałem lekko zmartwiony wstając z kanapy.

- Nic groźnego mu nie będzie powinien się obudzić jutro rano jeśli się jednak nie obudzi dzwoń do mnie.

- Może chcesz zostać jest już ciemno a kawałek drogi do twojego domu jest – Zapytałem z cichą nadzieją że się zgodzi.

- Z chęcią bym został ale czeka na mnie David

- Ach no tak, jasne, w takim razie lepiej już idź – Powiedziałem z uśmiechem mającym ukryć mój zawód.

- Zabrzmiało to jakbyś mnie wyganiał – Zaśmiał się czochrając moje włosy.

- Taki był zamiar – odpowiedziałem śmiejąc się i odprowadzając go do drzwi.

- Głupek

- No chyba ty

- Dorośle musze przyznać

- Idź już ty stary darmozjadzie – Odkrzyknąłem i rzuciłem poduszką po którą chwile wcześniej sięgnąłem ta jednak uderzyła w drzwi za które szybko uciekł Mike.

Wziąłem ciuchy z sypialni i poszedłem się wykąpać do łazienki. Napuściłem wody do wanny, rozebrałem się i powoli zanurzyłem się w ciepłej wodzie. Pomimo że Mike był moim przyjacielem chciałem czegoś więcej byłem w nim zakochany już od dłuższego czasu ale bałem mu się o tym powiedzieć poza tym on i tak był w związku, nie chciałem psuć relacji między nami dlatego po prostu dusze to w sobie. Może kiedyś odważę się mu powiedzieć co czuje. Na razie mam na głowie większy problem... właściwie to dwa które odpoczywają teraz w mojej sypialni. Zacząłem się zastanawiać co będzie dalej. Gdzie są rodzice chłopca? Czemu w ogóle tam leżał? Co to za lis? Co jeśli jego rodzice nie żyją? Pewnie oddam go do domu dziecka. Nie wiedziałem co myśleć, na razie zajmę się nim póki nie będę pewny czy wszystko z nim jest w porządku potem się zobaczy. 

~~~~~~~~~

W mojej głowie zrodził się pomysł by coś takiego napisać wszelakie zażalenia proszę wyrażać w komentarzach chętnie poczytam i po poprawiam błędy

słówka-1106

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro