Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

– Nelka, czy ty mnie w ogóle słuchasz czy znowu gdzieś przepadłaś w Excelu? – zapytała zirytowana przyjaciółka, opierając się o moje biurko.

Niestety miała prawo być na mnie zła,  bo to, co usłyszałam jednym uchem, wypuszczałam drugim. Mój wzrok był przykuty do monitora od ponad dziewięciu godzin. Czas naglił, a ja kolejny raz zaoferowałam swoją  pomoc koledze z pracy.

– Amando, oczywiście, że cię słucham – skłamałam, wpatrzona w ekran, na którym piętrzyły się różnorodne tabelki.
Kobieta spojrzała na mnie z politowaniem.

– Wiesz co, przestań grać matkę miłosierną dla naszych kolegów z pracy i wreszczcie się im postaw! Jesteś za dobra dla nich, a oni perfidnie to wykorzystują – zauważyła z kwaśną miną.

Zerknęłam na nią kątem oka. Nie chciałam się głośno do tego przyznać, ale miała całkowitą rację. Jutro minie dobry rok, odkąd zaczęłam tu pracować, a już zdążyłam sobie przykleić na plecach napis „Osoba ciężko pracująca za wszystkich”. Gdyby nie obecność Amandy, chyba zwariowałabym w tej robocie. Myślałam, że jak przeniosę się w miejsce, gdzie mam lepsze możliwości rozwoju, to nie będę znowu robiła nadgodzin. Okazało się jednak, że trafiłam z deszczu pod rynnę.

– Nel, znamy się już trochę i kocham cię jak siostrę, ale ciężko mi patrzeć jak inni bez skrupułów wyręczają się tobą. – Popatrzyła na mnie zmartwiona.
Z moich ust wyrwało się ciche westchnienie. Liczne tabelki już rozmywały mi się przed oczami.

– Am, ja też cię kocham. Gdyby nie ty, dawno bym ześwirowała w tym pomieszczeniu. – Rozejrzałam się po ciasnej klitce, w której spędzałam większość swojego dnia. Takich stanowisk jak moje było tu dwadzieścia dwa. Niewielkie pomieszczenie mieszczące tyle osób sprawiało, że czułam się jak sardynka w puszce.

– Możesz powtórzyć to, o czym mówiłaś? Teraz dokładnie cię wysłucham – powiedziałam z przymilnym uśmiechem, aby ją trochę udobruchać. Ona tylko przewróciła oczami, po czym wręczyła mi kubek kawy, który zdążył już dawno ostygnąć.

– Teraz posłuchaj uważnie... – zrobiła teatralną pauzę. – Brat Seleny wraca ze swojej rocznej wycieczki po Europie.

– Hmm... Super. To chyba dobrze, nie? – zapytałam, chociaż moja mina była czymś odwrotnym do tego, co powiedziałam. Mój entuzjazm był znikomy.

Am zmarszczyła brwi. Czułam, że ma ochotę wzruszyć ramionami z bezradności, ale co ja mogłam na to poradzić? Kiedy pierwszy raz pojawiłam się w firmie, poznałam tylko Selene Difay. Co prawda, słyszałam o drugim współwłaścicielu firmy – jej bracie Brandonie, ale  tylko tyle, że więcej go tu nie było, niż był.

– Dziewczyno, właśnie masz okazję go spotkać! – rzuciła zadowolona przyjaciółka.

Przechyliłam głowę i westchnęłam teatralnie. Nie widziałam Brandona, ale co nieco usłyszałam na jego temat od kilku plotkujących dziewczyn. Podobno to niezłe ciacho i każda z nich próbowała zdobyć jego przychylność, gdy tylko zjawiał się w firmie. Ja jednak nie przyleciałam tutaj romansować, a pracować, bo nie dla mnie były miłosne uniesienia. Uważałam też, że takie miłostki są tylko w romansach dla kobiet, które nieszczęśliwie pragną miłości.

– I ty myślisz, że żeńska część załogi pozwoli mi się do niego zbliżyć? – zaśmiałam się sceptycznie.

– Greg przekazał mi rano, że Brandon się pojawi. – Am mnie zignorowała i dalej trajkotała jak nakręcona. – Znasz Grega, on trochę sceptycznie podszedł do tej wiadomości, ponieważ uważa, że z jego przyjacielem to nigdy nic nie wiadomo. Raz jest, a potem znika nie wiadomo gdzie... Natomiast Selena ma nadzieję, że w końcu znudzą mu się te wyjazdy i zajmie się firmą.

– To dlatego wszystkie nasze koleżanki tak ćwierkały rozemocjonowane, gdy szłam zrobić kawę… – Przyłożyłam palec do brody.  Musiałam wyglądać komicznie, ponieważ w tym samym momencie usłyszałam rozbawiony śmiech koleżanki.

– Plotki rozchodzą się tu szybko jak świeże bułeczki z naszej ulubionej piekarni – podsumowała moja przyjaciółka. – Na mnie, kochana, już czas, bo Selena zacznie się niecierpliwić, a miałam załatwić dla niej pewną sprawę. Widzimy się przy wyjściu. Pa! – Przyjaciółka puściła mi buziaka w powietrzu, zanim zniknęła z pola widzenia.

– Pa! – Złapałam całusa i wsadziłam sobie do kieszeni spodni. Zawsze tak robiłyśmy, to był nasz unikatowy zwyczaj.

Amanda Miles – miałam to szczęście, że mogłam ją od chwili naszego pierwszego spotkania na lotnisku nazwać moją najlepszą przyjaciółką. Od razu złapałyśmy wspólny język i przegadałyśmy dosłownie całą drogę do tymczasowego lokum pracowniczego, gdzie miałam zamieszkać przez najbliższe miesiące, dopóki nie znajdę czegoś innego. Amanda bez żadnych ceregieli została moim przewodnikiem, pozwalając mi się oswoić z tutejszą społecznością, gdzie w innym wypadku poczułabym się obco. Miesiąc później, zaproponowała mieszkanie u siebie, ponieważ poprzednia współlokatorka wyprowadziła się do chłopaka. Ucieszyłam się z tej propozycji, bo nie chciałam zostać w lokalu, w którym brakowało prywatności, a w pokoju obok mieszkali dwaj współlokatorzy, którzy codziennie urządzali dzikie imprezy.

Przybliżyłam się z powrotem do biurka, ale jakoś odechciało mi się siedzieć przy kalkulacjach. Amanda miała rację, powinnam być konsekwentna i nie dawać się wykorzystywać ludziom, lecz sęk w tym, że nie potrafiłam.

Wypiłam duszkiem (chłodną już) kawę, a papierowy kubek wywaliłam do kosza. Usłyszałam za sobą stukot szpilek. Nie musiałam nawet zgadywać, kto się za mną pojawił.

– Zrobiłaś dla mnie sprawozdanie? – Ten subtelny głos, który gładził mężczyzn, mnie szczerze doprowadzał do mdłości.

To chyba ten czas – pomyślałam w duchu. Wstałam wyprostowana i uniosłam podbródek, spoglądając wymownie na moją rozmówczynię.

– Nie, Megan, nie zrobiłam i już nie będę robić żadnych przysług dla nikogo – uniosłam głos, aby każdy w tym pomieszczeniu to usłyszał – od teraz radźcie sobie sami – dokończyłam dobitnie.

– Jak możesz! Nie zapominaj, że jesteś tutaj na wymianie i w każdej chwili możesz wrócić do swojej nędznej firmy, by prowadzić swoje nędzne życie! – oznajmiła z wyższością Meg.

Jak śmiała tak się odwdzięczać za  robotę, przy której czasami ślęczałam dla niej nocami! Chciałam być miła dla kolegów z pracy, jednak teraz dostrzegłam wyraźnie, że byłam dla nich tylko dziewczyną, która odwalała brudną robotę. Spojrzałam na nią ze złością.

– I kto mi grozi? Zwykła księgowa taka jak ja, która sama nie umie rozwiązywać pewnych rzeczy – zaśmiałam się kpiąco.

– Posłuchaj mnie uważnie – podeszłam do niej, a ona zrobiła krok do tyłu – to nie dzięki tobie się tu znalazłam i to nie tobie coś zawdzięczam. Jestem tu tylko dzięki swojej ciężkiej pracy! – Poprawiłam okulary, które zsunęły mi się z nosa.

Spojrzałam na ludzi wokół mnie, a w oczach niektórych widziałam podziw. Może się trzy razy zastanowią, zanim znowu poproszą o pomoc.

Megan, nic nie mówiąc, obróciła się na pięcie i wyszła, ale udało mi się uchwycić jej czerwone plamy złości na policzkach. W końcu, jakby nie patrzeć, została upokorzona na oczach kolegów z pracy. Podejrzewałam, że gdyby Amanda zobaczyła ten śmiały pokaz, pewnie biłaby mi teraz brawo. Ostatni raz spojrzałam na zmieszanych współpracowników, po czym wyszłam na korytarz, gdzie z ulgą usiadłam na jednym z krzeseł.

Poczułam się dobrze, zrzucając z siebie ciężar zadań innych osób. Amanda miała rację, powinnam już dawno zakończyć tą tak zwaną „pomoc”  innym, z której dla mnie i tak nie było żadnego pożytku. Spojrzałam na lustrzany witraż, który stanowił cześć grafitowej ściany. Wpatrzyłam się w swoje lustrzane odbicie, by zobaczyć, czy coś dzięki tej sytuacji zmieniło się też na zewnątrz mnie. Nic jednak nie dostrzegłam – widziałam jedynie swoje brązowe długie włosy zebrane w kitkę, owalną twarz i zielone oczy ukryte za dopasowanymi okularami. Jeśli miałabym podać cechy wyglądu, które mi się w sobie najbardziej podobały, to wymieniłabym usta i figurę w kształcie klepsydry. Nie byłam Miss Świata, ale uważałam, że mieszczę się w obszarze, gdzie można mnie było nazwać ładną.

Westchnęłam roztargniona, bo poczułam, że zaczynam wpadać w jakieś kompleksy po styczności z Megan. Sięgnęłam po swój notatnik, aby opisać w nim dzisiejsze wydarzenie, gdy usłyszałam nad sobą męski, przyjemny dla ucha głos:

– Przepraszam, wolne?
Przytaknęłam głową, choć wzrok nadal miałam utkwiony w dzienniku. Uznałam to za trochę dziwne pytanie, ponieważ nikogo innego oprócz nas tutaj nie było. Spojrzałam na mężczyznę, który usiadł obok, racząc mnie swoim cichym towarzystwem. Powiedzieć, że wyglądał przyzwoicie to za mało powiedziane. Przełknęłam cicho ślinę i uznałam, że schowanie się w notesie to najlepszy pomysł, na jaki mogę teraz wpaść.

Ukradkiem jeszcze raz zerknęłam na mężczyznę obok mnie, który wystukiwał palcami rytm o krawędź krzesła. Cieszyłam się, że był zajęty słuchaniem muzyki przez przewodowe słuchawki i nie dostrzegł, jak się w niego wpatruję.

Blond krótkie włosy, mocno zarysowana szczęka z lekkim zarostem na brodzie i jego kształtne usta sprawiły, że moja wyobraźnia zaczęła działać na pełnych obrotach, a mnie niespodziewanie zrobiło się mało komfortowo. Znałam i widziałam wielu mężczyzn, ale nikt z poznanych mi panów nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Przez to wszystko nawet zgubiłam wątek, o czym chciałam napisać w notatniku, więc siedziałam i udawałam, że dokładnie czytam poprzednie zapiski.

– Mogę się dowiedzieć, co tam pani czyta? – zapytał  swobodnie mężczyzna, jakby pytał o pogodę.

– Sprawdzam swój grafik – skłamałam z uśmiechem. Nie wiedziałam czemu, ale mówienie o tym, że prowadzę notatnik ze swoimi osobistymi przemyśleniami, wydawał mi się mało interesującym tematem do rozmów.

– Jesteś nowa w tej firmie?

– Może już nie taka nowa, pracuję tu już rok. – Zaśmiałam się i otwarcie spojrzałam na mężczyznę, który właśnie sondował mnie spojrzeniem brązowych tęczówek.

– Hmm... – odpowiedział w zamyśleniu, po czym wyciągnął z kieszeni spodni telefon.

– Porozmawiałbym z tobą dłużej, ale ktoś aktualnie mnie szuka – oznajmił i puścił oczko.

– Nie ma problemu, ja zaraz i tak wracam do swoich obowiązków – udałam, że nie zauważyłam tego sugestywnego mrugnięcia.

– Pracowita dziewczyna z ciebie – odpowiedział z uśmiechem, wstając z miejsca. – Mogę jeszcze poznać twoje imię?

– Nela Borkowska – odpowiedziałam sztywno. Nie czułam się w jego towarzystwie komfortowo i nie chciałam się spoufalać.

Przyleciałam do pracy, a nie żeby uganiać się za facetami – przypomniałam sobie w myślach.

– Mam nadzieję, Nelu, że spotkamy się szybciej, niż myślisz. – W jego tonie usłyszałam coś, co, kazało mi się trzymać od niego z daleka.

– Ja nie – powiedziałam po chwili, ale już tego nie usłyszał. Jego sylwetka zniknęła za drzwiami pokoju głównego kierownictwa.

                                  ***

Hejo i jak widzicie jest już pierwszy rozdział ☺️ Mam nadzieję, że ta historia, którą się zaczyna przypadnie wam do gustu. Dziękuję mojej zaufanej becie, która ma do mnie multum cierpliwość i nie ukrywajmy trochę się dzięki niej poprawiłam ❤️ AlliceaWonder
I chętnie zapraszam na jej profil, jej powieść będzie top jeden  na rynku wydawniczym ❤️
Rozdział dwa pojawi się  pod wieczór w niedzielę wielkanocną i będzie troszkę dłuższy 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro