Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poza pomocą || KyouHaba

Kyoutani miał rozbity nos, a jego prawy policzek i rozcięta warga były opuchnięte, przybierając fioletową barwę. Całość, doprawiona spływającą po twarzy krwią, zdecydowanie nie wyglądała dobrze, jednak Yahaba był już przyzwyczajony do tego widoku.

- Mówiłem ci już, żebyś przestał wdawać się w bójki - rzucił krótko, obserwując, jak Kyoutani nieudolnie próbuje zetrzeć krew z nosa rękawem. - Zostaw, bo pogorszysz - dodał, odciągając rękę blondyna od jego twarzy.

Pociągnął go za sobą do jednej z łazienek, specjalnie wybierając tę na samym końcu budynku, z której nikt nie korzystał. Choć uczniowie liceum często byli świadkami, jak Yahaba prowadził pobitego Kyoutani'ego do łazienki, wciąż sprawiało mu to dyskomfort. Niewielkie uczucie wstydu.

Yahaba nie zadaje się z takimi osobami.

Delikatnie popchnął blondyna w stronę jednej z kabin, po czym podszedł do umywalki. Wyjął z plecaka chusteczki i zamoczył jedną w chłodnej wodzie. W międzyczasie Kyoutani usiadł na toalecie i wbił puste spojrzenie w podłogę. Krew z jego nosa powoli skapywała na płytki.

- Iwaizumi-san... - wydukał cicho, pociągając nosem. - Nie powiesz mu, co nie?

- Założę się, że już o tym wie - odparł Yahaba, zbliżając się do blondyna. Kucnął między jego nogami i ostrożnie przyłożył chusteczkę do nosa. - Kto ci to zrobił?

- Nieważne. Nie znasz ich.

- Z innej szkoły? Powinniśmy powiadomić dyrektora - powiedział, a gdy nie otrzymał odpowiedzi, westchnął przeciągle. - Kyoutani... Nie możesz sprawiać ciągle tyle problemów. Dostałeś już ostrzeżenie, kolejnego nie będzie.

- Bądź tak łaskawy i nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy, dobra?

Odsunął się od blondyna, który wyszarpnął z jego dłoni chusteczkę. Chciał mu pomóc, opuścił kilka razy treningi tylko po to, by upewnić się, że Kyoutani bezpiecznie dotrze do swojego domu, teraz uciekł z lekcji, by się nim zająć, tymczasem on... nie doceniał tych starań, odpychał go od siebie i nie podziękował ani razu.

- Ja po prostu się o ciebie martwię - wyszeptał, czując narastającą złość. Zacisnął dłonie w pięści, z ledwością powstrzymując się, by nie poprawić pracy chłopaków z innej szkoły. - Nie usłyszałem nawet jednego cholernego "dziękuję".

- Nie prosiłem cię o jakąkolwiek pomoc.

Podniósł swój plecak z ziemi i opuścił łazienkę, nie posyłając Kyoutani'emu nawet jednego spojrzenia. Zaraz jednak zatrzymał się. Nie mógł go tak po prostu zostawić. Nie Yahaba.

- Jesteś idiotą, wiesz? - rzucił oschle. - Wszyscy wyciągamy do ciebie rękę, dajemy ci szansę po tym, co zaszło w pierwszej klasie, a ty... O co ci chodzi? Boisz się czegoś? A może po prostu myślisz, że jesteś od nas lepszy, co?

Kyoutani milczał. Chusteczka, którą trzymał, już dawno przesiąkła krwią, więc Yahaba, chcąc nie chcąc, sięgnął po kolejną.

- Śmiali się z ciebie - powiedział niespodziewanie blondyn, odwracając głowę w bok. Nie chciał nawet przez chwilę popatrzeć na twarz wyższego chłopaka. - Mówili, że jesteś...

Yahaba ponownie podszedł do umywalki i odkręcił kran z zimną wodą. Nie potrafił odpowiedzieć blondynowi, wolał milczeć i po prostu zająć się jego krwotokiem z nosa, które nie ustępowało.

Kyoutani niepewnie złapał go za brzeg mundurka i obserwował jego pracę w skupieniu. W głowie próbował ułożyć jakieś sensowne zdanie, jednak bezskutecznie.

- Nie szwendaj się w okolicach innych szkół - powiedział w końcu Yahaba, wymieniając zakrwawioną chusteczkę na czystą. Kyoutani kiwnął głową na znak zgody. - Idź już do domu, powiem, że źle się poczułeś - dodał jeszcze, po czym wyszedł z łazienki.

Kyoutani jeszcze chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym kilka sekund wcześniej stał Yahaba, jego prywatny anioł stróż, osoba, która jako pierwsza od dawna wyciągnęła do niego pomocną dłoń.

- Dziękuję - wyszeptał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro