Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Chłopak pochylił się nademną. Wykorzystałam okazję i z całej siły kopnęłam go w brzuch. Zdziwił się. Potem się uśmiechnął.

- To nie bolało - powiedział.

- To zaraz będzie! - krzyknęłam.

Zaczęłam go kopać z całej siły. W końcu złapał moje nogi.
Właśnie coś mi się przypomniało. No jasne. Jaka ja jestem głupia.
Zmieniłam się w nietoperza. Miałam na tyle małe skrzydła, że spokojnie wyciągnęłam jedno z kajdanek. Wzniosłam się do góry.
Chłopak próbował mnie złapać. Podleciałam pod sam sufit. Spojrzałam w dół. Niestety mój lęk wysokości się odezwał. Zaczęłam spadać. Mogło się to dla mnie skończyć wieloma złamaniami. Odmieniłam się i spadałam dalej. Złapał mnie tamten chłopak.
Spojrzałam na niego przerażona tym spadaniem.

- Nic ci nie jest? - spytał.

- Nie - odpowiedziałam szeptem.

Byłam zszokowana. Gdyby nie ten głupi lęk wysokości to udałoby mi się uciec.

- Pierwszy raz spotykam wampira, który ma lęk wysokości - powiedział.

Czy on mnie może w końcu położyć? To nie jest fajne uczucie, jak jakiś nieznajomy chłopak trzyma mnie na rękach.

- Puszczaj! - krzyknęłam i zaczęłam się wiercić.

Chłopak odłożył mnie na łóżko.
Szybko wstałam i chciałam biec, ale chłopak mnie przytrzymał.
Usłyszałam, że do pokoju ktoś się zbliża.

- Nie uciekaj, proszę - powiedział błagalnym tonem.

Chyba się czegoś boi. Ciekawe czego.
Wyrwałam się z jego uścisku i szybko pobiegłam. Przeszłam przez drzwi pokoju i zaczęłam biec przed siebie korytarzem. Nagle ktoś mnie złapał. Był to mężczyzna w średnim wieku. Ten sam, który wbił mi strzykawkę. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i wykręcił mi rękę.

- Jake!!! (czytaj: Dżejk) - krzyknął.

Wtedy chłopak, który mnie gonił podszedł do niego.

- Przepraszam ojcze, uciekła mi - powiedział ze spuszczoną głową.
Potem mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju i przywiązał mi rękę, tym razem sznurkiem. Niestety takim co rozluźnia się lub zaciska jeśli uwięziony zmienia kształt. Jedyny plus to to, że wiem, że tamten chłopak nazywa się Jake.
Potem mężczyzna wyszedł z chłopakiem. Stanęli tuż za drzwiami. Chyba chcieli je zamknąć, ale drzwi były lekko uchylone. Byłam w takim położeniu, że widziałam wszystko co się za nimi dzieje.
Na początku mężczyzna krzyczał na Jake'a. Potem udeżył go w brzuch tak, że chłopak cię skulił. A jak ja go kopałam, to nie bolało.
Mężczyzna okładał go pięściami, ale najgorsze było potem.
Facet przemienił się w wilkołaka i zaczął go szarpać pazurami. Dlaczego on się nie broni?
Potem wgryzł mu się w lewą nogę.
No nie! On mu zaraz ją odgryzie!!!. Musiałam jakoś zareagować. Wzięłam wazon z kwiatami, który stał obok mnie i rzuciłam go na podłogę. Roztrzaskał się. Mężczyzna zmierzał w moim kierunku. Szybko podniosłam duży odłamek szkła i zaczęłam rozcinać sznur. Udało mi się.
Wbiłam mężczyźnie odłamek w nogę, żeby go spowolnić. Wybiegłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Podbiegłam do Jake'a.

- Żyjesz? - spytałam.

- Ledwo co, ale żyję - odpowiedział cicho.

Nagle drzwi z pokoju otworzyły się z hukiem.
Chciałam pomóc Jake'owi. Drako mówił, że jako nietoperz ma się większą siłę. Zmieniłam się i chwyciłam Jake'a. Leciałam nisko. Wiadomo czemu. Chłopak powiedział mi gdzie jest wyjście. Udało nam się uciec. Dotarłam do znanego mi miejsca w lesie. Odmieniłam się tam.

- No to udało nam się Jake - powiedziałam.

Chłopak miał zamknięte oczy. Musiał stracić przytomność.
Nie wiem co mam teraz robić.

- Lisa? Co ty tu robisz? - spytał się mnie jakiś znajomy kobiecy głos.

Odwróciłam się. Stała tam Kate. Wyglądała inaczej. Miała długie fioletowe włosy i oczy tego samego koloru. Nie mam pojęcia jak opisać jej strój. Był fioletowo zielony, tyle mam do powiedzenia na jego temat.

- Błagam cię Kate, pomóż mi - powiedziałam pokazując jej Jake'a.

Przeniosłyśmy go do jakiegoś domu w środku lasu. Okazało się, że to dom Kate. Był ładnie urządzony. Miała tam mnóstwo ksiąg z zaklęciami.
Potem jej mama zajęła się Jake'iem.
Później wyszłam. Poszłam do biblioteki. Znalazłam tam wiele ciekawych książek, które wzięłam do pomieszczenia za wrotami.

- Cześć, Michael. Przyniosłam kilka książek, żeby ci się nie nudziło - powiedziałam.

- Dzięki - powiedział zdziwiony moją obecnością.

Chciałam mu jakoś pomóc. Porozmawiałam z nim chwilę.
Dziwnie mi się przyglądał.
Potem poszłam.
Szłam w kierunku lasu. Zobaczyłam w nim przygnębionego Drako rozmawiającego z Willem. Kiedy mnie zobaczył zdziwił się i pobiegł w moją stronę. Kiedy już do mnie dotarł, przytulił mnie i nie puszczał.

- Jak dobrze, że żyjesz - powiedział.

- Dobrze, że żyję, ale jak nie przestaniesz mnie ściskać to się uduszę - powiedziałam z uśmiechem.

- Oj, przepraszam - powiedział i przestał mnie ściskać.

Zaczerwienił się.

- Opowiem ci wszystko w szkole OK ? - spytałam.

- Dobrze - odpowiedział.

Potem przeszłam przez portal i wróciłam do domu. Była już 9.35 w niedzielę. Na szczęście rodziców jeszcze nie było. Zjadłam śniadanie i pozostałe rzeczy, które były w lodówce.
Następnego dnia w szkole, opowiedziałam wszystko, ze szczegółami Sarze i Drako.

- A ten Jake, był przystojny? - spytała Sara.

- Tak. I to bardzo przystojny - powiedziałam.

Drako spuścił głowę. Czyżby zazdrosny?

- Chciałabym go poznać - powiedziała Sara.

Reszta dnia wyglądała normalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro