Rozdział 23: Pióro piszące głupoty oraz Uczennica Trzystu i Jednego Podręcznika!
Laura nie byłaby sobą, gdyby nie urządziła zadymy w świeżo posprzątanym gabinecie Sanpe'a, ale taka już była jej natura, więc co miała zrobić? Przecież ukarał ją szlabanem za to, że uratowała Longbottomowi tyłek (jakkolwiek śmiesznie to zabrzmiało)! Choć, z drugiej strony, dziś odrabiała szlaban za pierwszą lekcję... Wzruszyła ramionami, uznając, że nie będzie się tym już więcej zadręczać.
Klasnęła radośnie w dłonie.
Nagle usłyszała wołanie Irytka, z naprzeciwległego końca korytarza:
- UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ!!! UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ!!!
- Wiedziałam! - zawołała triumfalnie Laura, klaszcząc w dłonie jeszcze głośniej niż przedtem, po czym w podskokach ruszyła w danym kierunku.
Jej umysł pracował teraz jak szalony. Całą sobą zastanawiała się nad tym, kto i po co mógł złamać szkolny regulamin. Osobiście miała nadzieję, że nie byli to bracia Weasley'owie, choć sama do końca nie wiedziała, jaki miała po temu powód. Może po prostu, gdzieś tam w najgłębszych odmętach jej czarnej niby noc duszy, uznawała ich za rywali? O nie! Czyżby stawała się Typową Ślizgonką?!
Gwałtownie zatrzymała się w miejscu, po czym wyciągnęła z torebeczki notes i sam-piszące pióro, po czym zaczęła dyktować na głos:
- Jeżeli stanę się "Typową Ślizgonką", muszę przypomnieć Granger, aby przy pierwszej lepszej okazji, rzuciła we mnie ziemniakiem!
Pióro przestało pisać po kilku sekundach.
Laura wzięła notesik do rąk i przeczytała napis, trzykrotnie, bo to, co zostało nań napisane, to była czysta herezja.
"Jeżeli stanę się Grypową Śluzonką, kuszę napomnieć Penker, aby kry siewczej plebsu kolacji, rzuciła winem o ziemię! "
Zdanie to miało sens taki, że mucha nie siada.
Zadymiara walnęła się z całej siły z liścia, aby uniknąć napadu histerycznej głupawki, po czym nabrała osiem głębokich wdechów. Dopiero kiedy się uspokoiła, wówczas obrzuciła swoje pióro morderczym wzrokiem. Złapała je i rzuciła nim o ścianę, najmocniej jak tylko potrafiła. Pękło niemalże od razu.
- Szlag! - zaklęła. - Muszę jeszcze popracować nad tym zaklęciem!
Schowała notesik do torebeczki, ruszając biegiem w dalszą drogę.
Nawet się nie spostrzegła, kiedy, na skrzyżowaniu korytarzy, z impetem wpadła na Ronalda Weasley'a, który momentalnie wylądował na ziemi, zataczając przy tym popisowego fikołka. Laura zatoczyła się trzykrotnie w powietrzu, po czym wylądowała na nim, prawie że go całując.
Zaśmiała się w duchu, jednocześnie czując ulgę, że do niczego podobnego nie doszło. W końcu jak by to wyjaśniła mamie. Jej pierwszy pocałunek z... Druponem. I to piegowatym. I rudym. I głupim jak but! Nie zniosłaby tego!
Wstała z Rona dopiero w momencie, gdy wrzasnął coś tam o tym, że miażdży mu... męskość.
Podniosła się i wyciągnęła rękę, z zamiarem udzielenia mu pomocy, ale Weasley jedynie prychnął, odtrącając jej dłoń na bok. Wtedy się podniósł.
- Bądź trochę bardziej uprzejmy, Weasley! - zganiła go Laura. - Chciałam być tylko uprzejma i podać ci rękę, z zamiarem udzielenia tobie pomocy, jak kulturalna czarownica! Jak mogłeś być taki niemiły? - spytała z udawanym wyrzutem.
Ron posłał jej nienawistne spojrzenie.
- I co tak się na mnie... Co do jasnej! - wykrzyknęła, kiedy tuż za rudzielcem ujrzała i Pottera, i Neville'a i... Granger! Hermionę Granger! PANNĘ HERMIONĘ JEAN GRANGER!!!
Laura zakrztusiła się powietrzem.
Stanęła naprzeciw Gryfonki, kompletnie ignorując Pottera i Weasley'a.
- Hermiono Jean Granger - zwróciła się do niej, najpoważniejszym głosem, na jaki było ją stać. - Czy łamiesz szkolny regulamin i łazisz po szkole w środku nocy?
- Tak...? - odpowiedziała niepewnie Hermiona. - Oczywiście dobrze wiem, co teraz musisz o mnie myśleć, Lauro, ale ja naprawdę nie chciałam... - jej tłumaczenia przerwał Ron, który widocznie już tracił cierpliwość.
- Dziewczyno, ogarnij się! - zwrócił się do Hermiony. - Nie widzisz, że ona sama łamie zasady?!
Wzrok wszystkich momentalnie zwrócił się ku zadymiarze.
Laura nie miała bladego pojęcia, skąd się u niej bierze siła, aby nie dać się ponieść emocjom i paść ze śmiechu. Może to dlatego, że nie miała na to na razie zbytniej ochoty. Albo po prostu nagle zaczęła myśleć jak Clary. Nie! Z pewnością to pierwsze. Ona, największa zadymiara Cambridge, miałaby nagle zacząć myśleć jak... kujonka?! Niedoczekanie!
Chwilę później zaczęła się śmiać.
- Dobra, że Potter i Weasley łamią zasady, to bym się jeszcze zgodziła! Neville'owi to nie wiem co skoczyło do głowy, aby tak nagle przemierzać połacie Hogwartu w środku nocy, ale też w porząsiu! Ale ty, Granger!? - wołała przez śmiech. - Hermiona Granger, Uczennica Trzystu i Jednego Podręcznika, zaczęła łamać szkolny regulamin!!! Nie, no, chodźże tu do mnie! Niechże cię uścisnę, siostro-w-branży!
I przytuliła do siebie kompletnie ogłupiałą Hermionę, ściskając ją tak mocno, że młodej Gryfonce na moment odebrało oddech.
Tę jakże przyjemną chwilę przerwało miałknięcie. Cała piątka jedenastolatków, włącznie z Laurą, momentalnie obróciła się w kierunku, z którego ów dźwięk dochodził. Okazało się, że właśnie zbliżyła się do nich Pani Norris, ukochana kotka pana Filcha. Po ptakach.
- Przypał! - rzuciła luźno Laura.
- To kotka Filcha! - pisnęła Hermiona, chwytając się bladej jak papier dłoni Neville'a.
- Wiejemy! - zarządził Potter. Nikomu nie trzeba było dwa razy tego powtarzać.
W jednym momencie, wszyscy, jak jeden mąż, rzucili się biegiem przed siebie, nawet nie patrząc, dokąd biegną. Ucieczka przez Filchem i jego kicią od siedmiu boleści, było teraz sprawą priorytetalną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro