Rozdział 75
Po nieudanej próbie zemsty na Callie jej dawni znajomi pokłócili się na dobre i zaprzestali działań przeciw niej. Nie oznaczało to jednak, że bliźniacy nie odpowiedzieli na ich akcję - Ann chodziła przez trzy dni z rudymi włosami, Melanie z pryszczami, Ella znowu miała dłuższy język, niż by tego chciała, a Adrian do niej dołączył. Choć Weasleyowie trafili za to na szlaban do McGonagall, nie żałowali ani przez moment.
Callie wydobrzała dosyć szybko. Na początku Fred pomagał jej na nowo uczyć się chodzić, co według George'a wyglądało komicznie, ale dziewczyna uważała to za słodkie i była w duchu bardzo wdzięczna za tę pomoc. Zawsze mógł ją zostawić i patrzeć, jak się męczy, bo gdy szła sama, to bała się obciążyć uszkodzoną nogę, co skutkowało zabawnymi momentami utraty równowagi.
Dni mijały Callie bardzo wesoło, ale ciężko było się nie śmiać, jeśli cały czas miała przy sobie Freda i George'a. Dziewczyna spędzała czas w pokoju wspólnym Slytherinu i w swoim dormitorium tylko wtedy, gdy musiała iść spać, a jej dawni znajomi nie odzywali się do niej słowem. Przy stole Gryfonów zadomowiła się już na dobre. Dyskutowała z Hermioną o eliksirach, a z Ginny dogryzała obu bliźniakom, przez co najmłodsza z Weasleyów jeszcze bardziej ją polubiła. Callie chciała tej pierwszej pomóc z wysyłanymi do Gryfonki groźbami po tym, jak Skeeter napisała, że Granger zdradziła Harry'go z Krumem. Hermiona jednak nie popierała odesłania swoim prześladowcom kopert z okropnymi eliksirami w środku, nawet jeśli bliźniacy i Ron całym sercem ten pomysł pokochali.
W czerwcu jedyną rzeczą na ustach wszystkich było ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Choć zarówno Callie, jak i Hermiona próbowała namówić bliźniaków do nauki na egzaminy, ci nie dali się przekonać żadnej z nich. Na większość testów poszli po prostu tak, jak stali, twierdząc, że gdy będą prowadzić swój własny sklep, to ta wiedza im się do niczego nie przyda. Callie co prawda zagroziła, że przestanie dla nich robić eliksiry, Fred jednak wiedział, że nie było takiej opcji.
Fred i George mieli zdawać test na teleportację w pierwszym terminie, jednak starszy z bliźniaków stwierdził, że poczekają na drugi termin, kiedy Callie również będzie mogła do niego podejść. Była to kolejna sytuacja, w której on nie przyjmował sprzeciwu, nawet jeśli dziewczyna upierała się przy swoim... Fizycznie nie mogła ich wepchać na pierwszy termin.
W dzień ostatniego zadania Fred i George czekali na Callie przy schodach prowadzących do lochów, zebrawszy wcześniej mnóstwo zakładów na zwycięzcę Turnieju. Oni oczywiście wspierali Harry'ego i tylko Harry'ego, gdyż uważali Diggory'ego za lalusia, a także do teraz nie wybaczyli mu wygranej z Gryfonami rok wcześniej.
- Pani Snape gotowa? - zapytał Fred, widząc, jak Callie zmierzała do nich w zielonej bluzce na ramiączkach, którą w ostatniej chwili poprawiała.
- Nigdy się nie oduczysz, co? - powiedziała niby wkurzona dziewczyna ze zmrużonymi oczami, choć tak naprawdę się uśmiechała.
- Próbuję go oduczyć bycia kretynem od siedemnastu lat i jak widać... - George nie dokończył, bo brat zdzielił go w głowę, na co Callie się zaśmiała. Uwielbiała to, że tak zaczynała tak niemal każdy dzień przez ostatnie trzy miesiące.
- Czyli się nie oduczy - stwierdziła Callie, a Fred przewrócił tylko oczami. Zauważył, że dziewczyna próbuje naciągnąć swoje krótkie spodenki tak, by zakryły dużą bliznę po rozszczepieniu i ją zatrzymał.
- Nie zakrywaj tego, przecież ta blizna jest świetna.
- Daj spokój... - mruknęła Callie, patrząc na swoją nogę z obrzydzeniem. - Muszę zrobić Eliksir Zakrywający...
- Sam bym taką sobie zrobił, blizny wyglądają fajnie. Można wmawiać ludziom, że robiło się coś naprawdę wielkiego, gdy się ją zdobyło. Na przykład walczyło z tygrysem czy coś...
- Nawet nie próbuj - zagroziła Callie, a wtedy Fred tylko się zaśmiał i złapał ją za rękę. Choć mijały już prawie cztery miesiące ich bycia razem, dziewczyna nadal się do końca do tego wszystkiego nie przyzwyczaiła, zwłaszcza w związku z tym, że nie musiała się ukrywać.
- Ale... Będziemy tak szli przez całą szkołę...? - zapytała z zaskoczeniem, gdy ten zaczął ją prowadzić przez korytarz.
- A czemu nie? - Fred wzruszył ramionami. - Pani Snape, nie musisz się przecież chować...
- Przestań z tym, cholerna Pomarańczo! - krzyknęła Callie i pacnęła go w ramię.
- Ona cię kiedyś może otruć, Freddie, ja bym się bał - stwierdził George, który szedł po drugiej stronie Callie. Po tych słowach dziewczyna przechyliła się w jego stronę i szepnęła:
- Chcesz mi w tym pomóc?
- No pewnie - odparł George również konspiracyjnym szeptem.
Fred już chciał się odgryźć, gdy nagle cała trójka stanęła jak wryta, bo zobaczyła na korytarzu Ginny i...
- Mama? - wydusił Fred.
- Bill? - dodał George.
Callie od razu puściła rękę Freda i zakryła twarz, mając wielką ochotę zapaść się pod podłogę. Jej serce zaczęło walić jak młot, a ona sama zdenerwowała się okropnie.
- Dzień dobry... - wydukała w końcu.
- Co wy tu robicie? - zapytał George, na co Bill pokręcił głową.
- Też dobrze cię widzieć, bracie - zaśmiał się. - Przyjechaliśmy obejrzeć Harry'ego podczas ostatniego zadania. Charlie też miał tu być, ale on i Leah są w Australii, nie mieli się jak wyrwać.
- Fred, George, jak dobrze was widzieć - powiedziała Molly z uśmiechem i zaczęła przytulać swoich synów. - A to jest...? - zapytała, patrząc na Callie.
Zanim Ślizgonka zdążyła otworzyć usta, odezwał się Fred:
- Mamo, Bill, to jest Callie.
- Nasza nowa znajoma - dodał George.
- Miło mi poznać... - powiedziała nadal całkiem przerażona Ślizgonka, nieświadomie skubiąc swoją bluzkę.
- Znajoma? Dobry żart, bracie - prychnęła Ginny, zakładając ręce i uśmiechając się szelmowsko. Za chwilę Bill przybrał dokładnie taką samą minę jak jego siostra, a Callie pomyślała, że na kilometr dałoby się zauważyć, że są rodzeństwem.
- Dobra, mnie nie wrobicie. Którego z was to dziewczyna? - zapytał Bill.
- Moja - odparli obaj bliźniacy naraz, po czym George zaczął się śmiać jak opętany, zobaczywszy miny Freda i Callie.
- Dziewczyna? Czemu dopiero się o tym dowiaduję? - zapytała skołowana Molly, patrząc na szatynkę ze zdziwieniem, a potem na swoich synów.
- Chwila, co? Mama nic nie wie? Myślałam, że jej powiedzieliście! - Ginny zaczęła krzyczeć. - Callie to Ślizgonka i dziewczyna Freda, mamo.
- Dzięki, Ginny - powiedział Fred z sarkazmem, na co siostra posłała mu szeroki uśmiech. Callie trochę przeraziła się faktem, że tamta wspomniała o Slytherinie, ale nikt tego nie skomentował.
- Spokojnie, Callie ma moją pieczątkę zatwierdzenia od siostry. Może z nim być - wyjaśniła Ginny, na co Fred uderzył się w głowę, a George tylko się z niego śmiał.
- Bill, miło mi poznać - powiedział Bill, wyciągając swoją rękę w jej kierunku, którą ona uścisnęła.
- Mnie również - odparła Callie już nieco uspokojona i posłała mu uśmiech.
- Naprawdę jesteś dziewczyną Freda? Musi być ciężko, podziwiam - powiedział Bill, na co George parsknął niepohamowanym śmiechem.
- Bill, mówiłem ci kiedyś, że jesteś moim ulubionym bratem? - zapytał, podchodząc do wyższego brata i przytulając go jak ogromną maskotkę.
- Z tobą by było równie ciężko, nie cieszyłabym się tak na twoim miejscu - powiedziała Ginny do George'a, a Molly pokręciła tylko głową.
- Mnie też cię miło poznać, moja droga - tym razem Callie wymieniła uścisk dłoni z panią Weasley. - Ależ ty jesteś chuda...
- Naprawdę...? - zapytała Ślizgonka, patrząc ze zdziwieniem na swoje ręce.
- Nasza mama tak ma, nie przejmuj się, Callie - powiedziała Ginny.
- Dobra, dobra, koniec zjazdu rodzinnego, my musimy jeszcze znaleźć Lee - powiedział Fred i objął Callie, by wyprowadzić ją z tego tłumu, ale zatrzymała ich Molly.
- Ale Fred, ja chcę jeszcze porozmawiać!
- O, o! Dobrze! - chłopak wrócił się do grupki. - Czyli Callie może przyjechać do nas w wakacje? Wtedy sobie porozmawiacie ile chcecie!
- Fred, spokojnie, ja nie chciałabym się narzucać ani... - ale Callie przerwała Molly:
- Myślę, że nie będzie kłopotu... - stwierdziła kobieta. - Ale trzymam cię za słowo, Fred!
- Świetnie, to my idziemy, kochamy was i w ogóle! - zawołał Fred i zaczął odchodzić razem z Callie, a za nimi George.
Ślizgonka tylko zdążyła szybko się pożegnać i szła obok Freda z nieobecnym wzrokiem wlepionym w przestrzeń przed sobą.
- Wasza mama jest taka miła... - powiedziała z niedowierzaniem. Przed oczami miała swoją mamę, Narcyzę, matki kolegów Draco... One wszystkie były takie oziębłe i uprzedzone, o ile ktoś nie był dobrze postawiony lub czystej krwi... Dla Callie zachowanie Molly było zupełną nowością.
- Oj, tak ci się wydaje, ale nie widziałaś jej, jak polecieliśmy autem po Harry'ego. Wtedy naprawdę nie była miła - zauważył George, drżąc na samo wspomnienie.
- Nawet nic nie powiedziała o tym, że jestem Ślizgonką... - mówiła dziewczyna, nadal patrząc przed siebie.
- Bo co z tego? Co z tego, Callie? - zapytał Fred, stając naprzeciw niej. - To tylko oznacza, że umiesz lepiej dogryzać ludziom, bo jesteś sprytna czy coś... Choć z nami byś nie wygrała...
Callie tylko się zaśmiała i szczerze chciało jej się płakać ze szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro