Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 67

Rozpieszczacie mnie tymi fanartami >,< Ten jest od louveen_rosegold, jeszcze raz dziękuję i dedykuję Cibten rozdział 💚 Wstawiłam też ostatnio dwa obrazki na Miszmasz, odsyłam tam, jeśli nie widzieliście~

~

- No wiesz co, Callie! Zdradzać mnie z Georgem! - zawołał "oburzony" George, niesamowicie cieszący się ze sceny rozgrywającej się przed nim. Szczęście brata było dla niego priorytetem, a tamten zdecydowanie to teraz odczuwał.

- Przecież wiem, że to jest Fred, George - zaśmiała się Callie, jeszcze mocniej wtulając się w starszego. - Słaba podpucha.

- Oj, tylko testowałem, czy ci się nie zapomniało przez te dwa dni - młodszy przewrócił oczami.

- Callie, jakim cudem tu jesteś? - mówił zszokowany Fred, nie wierząc, że dziewczyna go przytula - i to na oczach wszystkich.

Szczęśliwa szatynka wycofała się nieco, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Zwariowana historia, Fred, ale najważniejsze jest to, że tata pozwolił mi na wszystko. Możemy w końcu przestać się chować, rozumiesz? Już na zawsze - mówiła podekscytowana.

Chłopak przyswoił to szybko i nie zastanawiał się ani chwili - ujął twarz dziewczyny w obie dłonie i pocałował ją prędko. Stojący obok nich George tylko się uśmiechał, założywszy ręce.

Serce Callie prawie wyskoczyło jej z piersi po tym drugim, jakże idealnym - uważała - pocałunku. Nadal miała wrażenie, że to wszystko jej się śniło, a ona obudzi się znowu w tej okropnej sytuacji, w której dotychczas żyła. Ale nie. Stojący przed nią Fred był jak najbardziej prawdziwy - a jego realność potwierdziło to, że złapał ją za rękę.

- Czyli chodź, siadasz z nami - oznajmił jej, wskazując na Wielką Salę.

- Co? - zdziwiła się dziewczyna. - Ale...tak przy waszym stole?

- No nie będziesz chyba siadać z nimi, co? - zauważył George, wskazując na widoczny przez wejście stół Ślizgonów.

Callie odwróciła głowę w tamtym kierunku. Z daleka zobaczyła Melanie i od razu zrobiło jej się niedobrze. Rzeczywiście, nie wyobrażała sobie teraz usiąść przy stole Slytherinu. Mimo że i tak będzie nadal musiała z nimi mieszkać...Nic nie zabraniało jej ich unikać.

- Nie patrzymy tam - Fred użył swojej dłoni, by odwrócić głowę Callie w stronę stołu Gryfonów. - Idziemy tam - dodał, kładąc obie ręce na jej ramionach, by poprowadzić ją w odpowiednim kierunku. Dziewczyna zaśmiała się i posłusznie podążyła we wskazanym kierunku.

Przy stole siedzieli już Harry, Ron, Hermiona i Ginny. Fred i George usadowili Callie pomiędzy sobą, by nie czuła się obco, specjalnie tyłem do Ślizgonów. Po drugiej stronie Freda siedziała Ginny, a naprzeciw nich trójka z czwartego roku.

- Cześć... - powiedziała Callie, czując się bardzo nieswojo, gdy zajmowała miejsce przy obcym stole.

- O, Freddie, czyli jednak masz zamiar nam ją przedstawić - wtrąciła Ginny, pochylając się, by lepiej widzieć Callie. Chłopak tylko przewrócił oczami.

- Dobrze. Callie, wszyscy, wszyscy, Callie - powiedział, od niechcenia machając ręką, na co George się zaśmiał.

- No wiesz co, Fred? - ruda popatrzyła na brata z irytacją, na co ten westchnął.

- Ginny, Harry, Hermiona. Proszę bardzo - powiedział Fred, wskazując na odpowiednie osoby.

- Hej, a ja? - krzyknął Ron, na co Fred i George spojrzeli na siebie.

- Pominąłem kogoś, Georgie?

- Absolutnie nie.

Callie zaśmiała się.

- Ron, zgadza się? - zapytała chłopaka, ku jemu kompletnemu zdziwieniu.

- Widzisz, Ronald? - powiedziała Hermiona, unosząc wzrok znad wypracowania, które pisała. - Miło cię poznać, Callie.

- Was wszystkich też... - powiedziała nieco speszona dziewczyna. - Choć wiem, że może być to dla was trochę dziwne...

- No trochę... - przyznał nadal zaskoczony Ron, na co Hermiona uderzyła go w ramię.

- Czyli to ty jesteś kuzynką Malfoya, prawda? - zapytał Harry niepewnie.

- Ej, ej, Harry, mamy taką niepisaną zasadę, że nie wspominamy o tym palancie - powiedział Fred, delikatnie obejmując Callie ręką.

- Spokojnie, Fred - zapewniła go dziewczyna. - Tak, jestem. Ale rodziny się nie wybiera, niestety...

- Coś o tym wiem... - powiedział Harry, przypominając sobie swoje wujostwo.

- Nie jesteś w ogóle do niego podobna. Kogo macie wspól...

- Dobra, dobra, koniec wywiadu środowiskowego, jemy - przerwał jej Fred, po czym zaczął nakładać sobie jedzenie.

- Moja mama to siostra Lucjusza - wyjaśniła Callie, po czym jej wzrok padł na kartkę przed Hermioną. - O, piszesz wypracowanie z eliksirów?

- Na temat właściwości krwi salamandry - odparła Gryfonka. - Dziwne, wcale nie ma o tym wiele książek, a przeczytałam chyba wszystkie na ten temat.

- Dopisz, że ma właściwości zagęszczające. Tego na pewno nie ma w książkach - powiedziała Callie.

- Ale jak to? - Hermiona zmarszczyła brwi. - Tu piszą, że są rozrzedzające...

- Tak, ale w połączeniu z rzadkim śluzem gumochłona lub sokiem z granatów...

- Gęstość się zwiększy! Racja! - zawołała Hermiona, po czym jak szalona zaczęła pisać po pergaminie. Callie nawet nie wiedziała, że tą prostą uwagą już zyskała sobie sympatię dziewczyny.

- O nie, trzeba było cię nie zapoznawać z Hermioną... - powiedział George, z przerażeniem patrząc na pracującą Gryfonkę.

- Hermiona akurat mądrze gada - powiedziała Ślizgonka, na co tamta uśmiechnęła się.

- Wow, pierwszy raz widzę, żeby ktoś w czymś pomógł Hermionie - powiedziała Ginny ze zdziwieniem.

- A my możemy pomóc tobie, Gin - powiedział George. - Mam informacje, że podobno Michael Corner ci się spodobał, a cóż, my sprzedajemy Eliksir Miłosny.

- Tylko cztery galeony - dodał Fred.

- Nie wasza sprawa, poza tym nie będę od was nic kupować - syknęła Ginny.

- No wiecie co? Gdyby wasza siostra chciała, to zrobiłabym jej cały kocioł tego eliksiru tylko po to, żeby zrobić wam na złość - powiedziała Callie, jednocześnie dźgając obu bliźniaków w żebra.

- I ty przeciwko mnie? - zapytał "urażony" Fred.

- I mnie? - dodał nie mniej zrezygnowany George.

Na tamte słowa Ginny zmierzyła Callie wzrokiem od stóp do głów.

- Podobasz mi się - powiedziała ruda, na co Ślizgonka tylko uśmiechnęła się szeroko.

Choć wtedy Fred nadal udawał obrażonego, w duchu bardzo cieszył się, że wszyscy tak to przyjmowali. Najważniejsze było dla niego wtedy to, by Callie czuła się swobodnie wśród nowego towarzystwa - w końcu wystarczyło, że w tamtym wcześniejszym nawet nie mogła być sobą. Nie mógł się doczekać, aż ona opowie mu, co stało się w domu, że w końcu była wolna.

- I tak swoją drogą, dla Rona też moglibyście być milsi, podobno Gryfoni są mili, tak czy nie? - powiedziała Callie, a chłopak naprzeciwko niej pokiwał głową.

- No właśnie, ona ma rację - powiedział dumnie Ron.

- Typowy Ronald, od razu lubi kogoś, kto stanie po jego stronie - syknęła Hermiona.

- O co ci chodzi? - zapytał rudzielec.

- O nic - mruknęła dziewczyna, nie unosząc wzroku znad pergaminu.

- Dla ciebie wszystko, ale nie wymagaj ode mnie niemożliwego - Fred pokręcił głową w kierunku Callie.

- Z tym czubkiem się nie da, sama zobaczysz, jak z nim trochę pobędziesz - zauważył George.

- Ej, ja tu nadal jestem! - zawołał Ron, na co Callie, Harry i Ginny roześmiali się.

Tymczasem po drugiej stronie Wielkiej Sali, przy stole Slytherinu, Melanie wyciągała szyję jak żyrafa, by spojrzeć na Gryfonów.

- Czy. Ona. Tam. Siedzi? - zapytała z niedowierzaniem, zauważywszy Callie, którą poznała po jej długich włosach.

- Upadła już na samo dno, no cóż - powiedziała Ella, nalewając sobie mleka do płatków. - Dobrze, że tu nie usiadła.

Ann udawała, że czyta książkę, ale tak naprawdę słyszała całą rozmowę i odwróciła się nieco, by sprawdzić, czy słowa przyjaciółek były prawdą. Nadal bolał ją widok Callie z Fredem, ale okularnica stwierdziła, że skoro szatynka i tak nie ma zamiaru odwzajemnić jej uczuć, pozostało jej przypodobanie się pozostałym znajomym, by jakoś przetrwać do końca szkoły.

- Gdzie się podziała ta Callie, która wyśmiewała się z nami z Gryfonów? Teraz z nimi siedzi, jak gdyby nigdy nic! - zawołała oburzona Ella. - A kto za to obrywa? Oczywiście my, bo "obrażamy koleżankę". Taka koleżanka to chyba wystarczająca kara.

Melanie nie odpowiedziała jej. Wpatrzona w swój talerz z tostem, nagle wpadła na genialny pomysł, który w myślach szybko dopracowywała.

- To jest to, Ella - powiedziała brunetka po chwili namysłu. - To jest to. Kretynka jeszcze pożałuje, że zrobiła z nas idiotów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro