Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Co powiedziałaś? - spytał skołowany Fred, który chciał się upewnić, że się nie przesłyszał.

Czy Callie Irving właśnie powiedziała, że chciałaby mu poopowiadać o swoim kuzynie?

- Nic - odparła dziewczyna, po czym zacisnęła usta w cieńką linię.

Szybko odsunęła się od chłopaka i ze spuszczoną głową wróciła do przygotowywania eliksiru. Nie wiedziała czemu i kompletnie tego nie rozumiała, ale ta krótka rozmowa z nim sprawiła, że wręcz chciało jej się płakać. Mogłoby być tak świetnie, mogłaby mieć tak wspaniałych przyjaciół...Gdyby Tiara Przydziału sześć lat temu nie wykrzyknęła Slytherin!. Callie nie mogła przestać myśleć o tym, co przez to traciła i jak kiedyś będzie tego żałować, nawet jeśli z drugiej strony bała się wychylać...

- Hej, z tobą wszystko okej? - z zamyślenia wyrwał ją głos Weasleya, który przyglądał jej się ze zdziwieniem.

- Pytasz, jakby cię to obchodziło - odparła Callie, nawet nie unosząc wzroku.

- Dobra, dobra, tylko nie gryź - zaśmiał się chłopak, kompletnie niewzruszony jej postawą.

Callie westchnęła, sięgając po figi, które chciała zacząć obierać, a głowa buzowała jej od myśli. Jeszcze chwilę pracowali w ciszy, którą w końcu przerwał zobojętniały głos Snape'a.

- Minęła połowa waszego czasu. Przejdę teraz i sprawdzę, jak wam idzie - oznajmił, po czym ruszył w stronę klasy.

- Prawidłowa barwa i konsystencja. Bardzo dobrze, panno Irving, bo, jak podejrzewam, to nie zasługa Weasleya - powiedział po sprawdzeniu kotła Callie i Freda, spoglądając na chłopaka z wyższością, po czym popatrzył na dziewczynę z wyczekiwaniem. Ta odchrząknęła.

- Dziękuję, profesorze - odparła tylko, dalej w spokoju obierając figi i nie unosząc nawet wzroku na mistrza eliksirów. Ten jednak nie miał chyba zamiaru poddać się tak łatwo.

- Czy Weasley w ogóle tu coś zrobił? Pożytecznego?

Fred już otwierał usta, by się wykłócać, ale pierwsza odezwała się Callie.

- Tak, profesorze - odparła równie spokojnie, co wcześniej.

Chłopak popatrzył na nią z zaskoczeniem, a Snape przyglądał się jej chwilę podejrzliwie, po czym w końcu pokręcił głową i ruszył w stronę pozostałych uczniów.

- Znowu jesteś miła - szepnął do niej Fred, gdy Snape już nie mógł ich usłyszeć. - To nawet dziwne, jeszcze nigdy nie spotkałem miłe...

- Ciszej, Weasley - przerwała mu Callie, ukradkiem spoglądając za siebie, by sprawdzić, czy Adrian to usłyszał.

- Nie słyszał, spokojnie - zaśmiał się Fred, jakby czytając w jej myślach.

Callie ponownie się odsunęła i nie odezwała się już do swojego współpracownika do końca lekcji poza kilkoma instrukcjami. Kiedy zadzwonił dzwonek, zebrała swoje rzeczy z prędkością światła i ruszyła w kierunku drzwi, gdzie zebrała się z przyjaciółmi.

- W końcu skończyło się to piekło - oznajmiła Melanie, wychodząc z klasy do eliksirów, wyglądając tak, jakby wyssano z niej wszelkie chęci do życia. - Co my teraz w ogóle mamy?

- Historię - odpowiedziała jej Ann, poprawiając okulary.

- Czyli ja mam okienko...Och, tak bardzo mi was nie szkoda - powiedziała Callie, nieco się rozchmurzając po tym wszystkim. Popatrzyła z triumfalnym uśmiechem na Ellę, Melanie i Ann, które prawie zabijały ją wzrokiem. 

- Ja też - wtrącił Adrian, stając obok szatynki. - Krótki spacer po błoniach, Cal? - spytał, posyłając jej łobuzerski uśmiech.

- No jaaasne - jęknęła Melanie - my będziemy godzinę przysypiać, a wy będziecie mieli swoje rendezvous - brunetka posłała przyjaciołom mordercze spojrzenie.

- Wylewa się z ciebie zazdrość, Melanie - powiedział Adrian, po czym objął Callie ramieniem, co naturalnie nikogo nawet nie zdziwiło.

- To nie ty musisz siedzieć na historii magii, też byłbyś zazdrosny - syknęła Ella, na co Callie pokręciła tylko głową.

- Każdy miał wolny wybór przedmiotów, więc nie narzekajcie. Chodźmy już - zwróciła ostatnie zdanie do Adriana i tak też zrobili.

Powoli spacerowali po błoniach, rozmawiając o różnych rzeczach, jednak Callie stopniowo traciła chęci do konwersacji. A już zwłaszcza, gdy Adrian powiedział:

- A jak twój kuzyn? Słyszałem o tej akcji z Weasleyami i w ogóle - zaśmiał się krótko, na co ona westchnęła teatralnie.

- Sama nie wiem...Draco robi się coraz bardziej wyszczekany, to pewne.

- Widać, że jesteście rodziną - ponownie zaśmiał się Adrian, na co dziewczyna obdarzyła go poirytowanym spojrzeniem.

- Wiesz co, pójdę ci na rękę i uznam to za komplement.

Wtedy nagle Adrian przystanął, przyglądając się jej uważnie.

- Wiesz...Nie widziałem cię od Mistrzostw...Zmieniłaś się przez wakacje - powiedział cicho, zakładając jej kosmyk włosów za ucho, co bardzo ją zdziwiło.

- W sensie? - brew Callie wystrzeliła w górę.

- W sensie... - tu stanął naprzeciw niej i popatrzył jej głęboko w oczy - ...no wiesz, twojego wyglądu, i w ogóle.

Adrian podszedł do niej możliwie jeszcze bliżej i oparł swoje czoło o jej. Chłopak położył jedną dłoń na jej policzku, a drugą złapał ją w talii.

- Zmieniłaś się na lepsze, Cal.

Callie nie spodobało się to. Bardzo.

Przewidując, co może się za moment stać, gwałtownie się odsunęła, zaskakując tym czynem chłopaka, po czym głośno odchrząknęła.

- Wiesz co, Adrian, muszę już wracać. Zaraz mamy zielarstwo, a ja nie wzięłam rękawiczek i w ogóle. Także, no. Do zobaczenia za godzinę - powiedziała swoją na szybko wymyśloną wymówkę i prędko zniknęła mu z pola widzenia, nie dając mu szansy na odpowiedź.

- Było blisko - powiedziała do siebie, wszedłszy do zamku.

I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu, gdy nie widziała świata poza Adrianem, skakałaby z radości, gdyby stało się coś podobnego. Teraz chciała jak najszybciej o tym zapomnieć. Nie miejąc z kim porozmawiać, gdyż jej przyjaciółki miały lekcje, udała się do dormitorium.

Westchnąwszy, dziewczyna usiadła na swoim łóżku w pustym pomieszczeniu i sięgnęła po swój kufer, by wyciągnąć rękawice, których naprawdę potrzebowała.

Nagle natknęła się na coś, czego nie pamiętała, żeby pakowała - ciemnoniebieską książkę, a konkretnie dziennik. Gdy otrzymała go od swojej babci od razu powiedziała jej, że nie miała zamiaru w nim pisać, ale widocznie jej matka i tak wrzuciła go do kufra, zapewne myśląc, że to jedna z potrzebnych nastolatce rzeczy w szkole. Z tego co zapamiętała, było na niego rzucone zaklęcie, które sprawiało, że tylko ona mogła widzieć zapisany w nim tekst.

Nie zastanawiając się długo, dziewczyna odszukała w swoim kufrze atrament i pióro i, ponownie westchnąwszy, skreśliła jedno zdanie.

6 września 1994

Czy widzisz ten tekst?

Postanowiła najpierw na pewno sprawdzić, czy zaklęcie działało, ale raczej tak. Prezenty od rodziny zazwyczaj miały użytkowy charakter.

No tak, rodzina Callie. Na tę myśl nieco posmutniała. Dziewczyna co prawda nie mogła zbytnio narzekać na swoich rodziców - martwili się o nią i wspierali ją, jak tylko mogli. Jej matka naprawdę nie miała wiele z rodziny Malfoyów, z którą była spokrewniona...Poza tą chorą ideologią czystej krwi, zdrajców krwi i świętości Slytherinu.

Choć ojciec Callie nie był tak zażyłym wyznawcą tego kultu, najczęściej po prostu przytakiwał swojej żonie. Dziewczyna wiedziała, że raczej nie stanąłby po jej stronie, gdyby, na przykład, zadawała się z Mugolakami.

Dla nich najlepiej by było, gdyby została przy swoich obecnych przyjaciółkach, a Adriana miała za chłopaka, bo spełniali te dwa niby proste kryteria: Ślizgoni, czystej krwi.

Jakby tego mało, cały czas była pod czujną obserwacją Draco, czy tego chciała, czy nie.

Callie rzuciła się na łóżko, przygryzając wargę.

Ten rok szkolny nie będzie świetny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro