Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48

Dedykowane PannaFoller, która dała mi inspirację~ Dzięki, Promyk ☀️
PS Odsyłam wszystkich na najnowszy Miszmasz.

~

Fred leżał na swoim łóżku, rozmyślając nad wydarzeniami z poprzedniej nocy. Jednak zapach, który nadal utrzymywał się na jego pościeli, cały czas sprowadzał te myśli na inne tory. Jego chwilę zadumania przerwał mu George, który wszedł do dormitorium też już ubrany i ogarnięty.

- Dobry, bracie - przywitał się, ziewając. - A gdzie Callie? - zapytał, rozejrzywszy się po pomieszczeniu i stwierdziwszy, że nigdzie jej nie było.

- Wróciła już do siebie - odparł Fred, podnosząc się do pozycji siedzącej.

George klapnął na swoim łóżku naprzeciw niego i zapytał:

- Rozmawiałeś z nią?

- Tak.

- A co jeszcze wczoraj w ogóle mówiła? Pamiętasz?

Fred pamiętał każde słowo. Takich słów zresztą chyba nie dało się zapomnieć. Nie każdego dnia ktoś, kogo darzysz jakimiś uczuciami wyznaje ci miłość...

- Głównie to, że mnie kocha. I że ja jako jedyny się nią interesuję. I spytała mnie, czy też ją kocham, a po tym ty tu wszedłeś - wyjaśnił Fred.

- O kurczę - powiedział George, przejeżdżając ręką przez włosy. - A ona pamiętała coś z wczoraj?

- Kompletnie nic - odparł mu bliźniak, wzdychając.

- A powiedziałeś jej, co mówiła? - dopytywał młodszy.

Fred przełknął ślinę.

- Nie...

- Co?! - krzyknął George, po czym jednym susem znalazł się na łóżku brata i potrząsnął nim. - Czemu nie?!

- Co miałem jej powiedzieć? Hej, w sumie to wyznałaś mi wczoraj miłość?

George wziął poduszkę Freda i z całej siły rąbnął nią go w głowę.

- Hej!

- Tak! Przynajmniej powiedziałbyś jej prawdę! - wrzeszczał George, okładając bliźniaka.

Ich bijatyka trwała chwilę, aż obaj wylądowali na twardej posadzce z głośnym hukiem.

- No, teraz przez ciebie chyba będziemy musieli ją poprosić o jakiś eliksir na ból - powiedział Fred z grymasem, rozmasowując swój łokieć, którym uderzył o kant łóżka. George pokręcił tylko głową.

- Naprawdę cię nie poznaję. Fred, którego znam, proklamowałby swoją miłość przed całą szkołą.

Fred westchnął.

- Nie zrobiłbym jej tego. Przecież wiesz, jaka jest sytuacja...

George ciężko wypuścił powietrze nosem.

- Też prawda... - powiedział smutno.

- Zresztą skąd mam wiedzieć, że wczoraj mówiła prawdę? Pewnie tylko majaczyła...

I wtedy Fred dostał kolejną poduszką.

- Ale ty ślepy jesteś, czubku.

W tym samym czasie Callie poszła wziąć gorącą kąpiel, a gdy już nieco ogarnięta wróciła do dormitorium, wzięła eliksir na ból głowy, który zawsze brała do szkoły w razie wypadku. Spała w nim tylko Ann, Elli i Melanie nigdzie nie było. Szatynka niemal cały czas myślała o wydarzeniach poprzedniej nocy.

W pokoju wspólnym zastała istne pobojowisko, czego się spodziewała. Spało tam wiele osób w różnych miejscach (nawet Draco znalazł się na podłodze, tuż obok swojej partnerki z balu), część ludzi wybudzała się, co bardziej wyglądało jednak jak powstawanie z martwych niż wstawanie. Dziewczyna odnalazła w końcu Ellę śpiącą w fotelu nieopodal Ryana. Już chciała wrócić do dormitorium, by jeszcze się trochę zdrzemnąć, gdy nagle do pokoju wspólnego weszła Melanie, umyta i ogarnięta.

- Ty! - zawołała brunetka, zauważywszy ją, po czym do niej podbiegła. - Jeju, co ty zrobiłaś, Cal? To ty nakablowałaś na Adriana?

No i się zaczęło.

- Nie nakablowałam - odparła Callie spokojnie. - Zgłosiłam złamanie regulaminu szkoły. Jako prefekt i jako ofiara.

- Ofiara? - brwi Melanie wystrzeliły w górę. - Jeju, o czym ty mówisz? On nie chciał cię pobić czy coś, tylko...

- Do czego zmierzasz, Mel? - szatynka przerwała jej stanowczo, zakładając ręce.

- Byłam właśnie u Adriana, ma dostać szlaban u Snape'a w każdą sobotę do końca roku szkolnego!

Callie przewróciła oczami.

- Oj, jak mi przykro - powiedziała tak, że jej słowa ociekały sarkazmem.

- Zastanawiał się, czemu go nie odwiedzasz - kontynuowała brunetka.

- No sprytny. Ciekawe, czemu go nie odwiedzam? Hm, coś z kategorii: jest obrzydliwy i nie chcę go widzieć? - Callie znowu mówiła z parzącym wręcz sarkazmem.

Melanie mrugnęła kilka razy, jakby nie wierząc w to, co słyszała.

- O czym ty mówisz, Cal? Jeszcze we wrześniu było między nim a tobą idealnie.

Callie zdecydowała, że to był moment na wyciągnięcie jej ostatniego asa w rękawie. Melanie była cholernie podejrzliwa i już nieco do niej zrażona, szatynka naprawdę bała się, że tamta wszystkiego się w końcu domyśli. Od jakiegoś czasu chciała wykorzystać pewien trik i to chyba był najlepszy moment. W ten sposób i Melanie straci trochę podejrzeń, i Adrian się odwali, no i Ann prawdopodobnie też...

- Mam chłopaka - oznajmiła w końcu Callie, wzdychając.

- Co - powiedziała Melanie bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, gapiąc się na przyjaciółkę oczami wielkimi jak galeony.

- Wczoraj na imprezie u rodziców był André. Pokazywałam ci go, pamiętasz, mój kolega z dzieciństwa? Skończył Beauxbatons w zeszłym roku. Podobał mi się od jakiegoś czasu. Odnowiłam z nim trochę kontakt, pisałam z nim listy i jak wczoraj go zobaczyłam, to tak jakoś wyszło, że jesteśmy razem - wyjaśniła.

Mocną stroną kłamstwa Callie było to, że André naprawdę istniał i naprawdę był jej kolegą z dzieciństwa, z którym widywała się raczej tylko w wakacje ze względu na to, że mieszkał we Francji. Melanie nie miała żadnych namiarów na niego, a szatynka znalazła idealną wymówkę na kolejne spotkania z bliźniakami, które mogła tłumaczyć "chęcią porozmawiania z André przez Fiuu" czy wysyłaniem mu listów z sowiarni.

Melanie przyswoiła to wszystko, najwyraźniej nie znajdując niczego, czego mogłaby się przyczepić, po czym wybuchła:

- Nie zmienia faktu...Jak mogłaś to zrobić Adrianowi?!

- Chyba jak Adrian mógł mi to zrobić. To nie moja wina, że on nie rozumie słów "zostaw mnie" - burknęła Callie.

- Tak traktujesz przyjaciół?

- Bo ty wiesz coś o prawdziwej przyjaźni, Mel - syknęła szatynka zanim pomyślała, co powiedziała.

Melanie podeszła do niej bliżej i zniżyła głos:

- Myślisz, że jak jesteś prefektem, a Snape cię lubi, to jesteś nietykalna?

Callie nie dała się jej sprowokować.

- Myślę, że nie zrobiłam nic złego, nie pakując się Adrianowi do łóżka. Skończyłam rozmowę - powiedziała stanowczo, po czym odwróciła się na pięcie i pobiegła do dormitorium.

Ann nadal spała, więc Callie w miarę cicho usiadła na swoim łóżku i wyciągnęła dziennik. Znowu zbierało się jej na płacz, znowu będzie musiała kłamać, znowu miała jasny kontrast pomiędzy jej światem a tą utopią, którą pokazali jej bliźniacy...

Stwierdziła, że przelanie myśli na papier choć trochę zatrzyma łzy i tak też się stało

1 stycznia 1995

Sylwestra spędziłam u Gryfonów. To były moje najlepsze chwile poprzedniego roku. Urwał mi się film i choć Fred twierdzi, że bredziłam coś o eliksirach, mam wrażenie, że nie mówił mi całej prawdy. Naprawdę próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale nic mi nawet nie świta.

Na Fredzie zaczyna mi bardzo zależeć i przeraża mnie to, bo nic z tego nie wyniknie, a moja głowa tworzy sobie złudne nadzieje. Nie życzę sobie nawet na ten nowy rok, żeby cokolwiek się ziściło, bo to szalone. Pomijając moich rodziców...On na pewno nie chciałby być ze Ślizgonką. Bo mimo tego, że są dla mnie mili, to podejrzewam, że i tak gdzieś w środku się spodziewają, że wbiję im nóż w plecy. Nawet jeśli nie mam zamiaru.

Zresztą to w ogóle brzmi nierealnie.

I po tym, jakby wstydząc się sama przed sobą, pod tym wszystkim drobniutkimi literkami napisała:

Callie i Fred

Popatrzyła na to przez chwilę i, czując się niesamowicie zażenowana, szybko zamazała napis.

To nierealne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro