Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Dedykuję ten okrągły (perłowe gody czy coś) rozdział ClarieNoan, która jest autorką tego cudownego rysunku przedstawiającego Callie 💕 Jeszcze raz dziękuję 😊

~

Jakiś czas później nadszedł dzień urodzin Melanie. Callie nie rozmawiała z bliźniakmi aż od Święta Duchów, a cała szkoła żyła tylko jednym faktem: tym, że Potter został wybrany przez Czarę Ognia, mimo że takie zjawisko nie miało prawa zajść. Wszyscy zdawali się uważać, że zrobił to specjalnie, choć on sam twierdził, że nie miał z tym nic wspólnego. Ślizgonka sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć, ale za bardzo się tym nie przejmowała, bo miała inne problemy na głowie.

W sobotę, dzień, w którym wieczorem miała odbyć się impreza z okazji urodzin Mel, Callie spała dosyć długo. Solenizantka razem z Ellą już dawno zniknęły z dormitorium, gdyż po pierwsze chciały złapać gdzieś Diggory'ego (który zaczął je interesować od zostania wybranym na zawodnika), a po drugie brunetka nadal nie dostarczyła przyjaciółce wszystkich potrzebnych składników na Eliksir Miłosny, więc miała zamiar je wtedy zdobyć.

Ann natomiast ostatnio coraz częściej gdzieś znikała i nie inaczej było tamtego ranka. Nie wspominała nic o Weasleyach, ale nadal zachowywała się nieco dziwnie przy Callie. Szatynka obawiała się, że miało to związek z tym, co zobaczyła i że okularnica może niedługo pęknąć ze względu na ich dwie pozostałe przyjaciółki.

Z powodu absencji współlokatorek, Callie spała w pokoju spowitym idealną ciszą i bardzo zaciemnionym ze względu na brak światła słonecznego, które mogłoby się przedzierać przez taflę jeziora i choć trochę oświetlać domritoria w lochach. To dlatego dziewczyna niemal dostała zawału serca, gdy nagle w pomieszczeniu rozległ się głośny trzask.

- Co do cholery?! - wrzasnęła Callie, od razu zrywając się do pozycji siedzącej i zamarła, gdy na końcu swojego łóżka zauważyła niewielką kreaturę: miała ogromne uszy, wielkie, błękitne oczy i miała na sobie najwyraźniej ładnie uprasowaną pseudosukienkę w tym samym kolorze. Dziewczyna od razu zrozumiała, że był to skrzat domowy, którego nigdy wcześniej nie widziała.

- Dzień dobry, panno Callie Irving - powiedziała kreatura cienkim i wysokim głosikiem, kłaniając się. - Cudka przeprasza, Cudka nie chciała pani wystraszyć.

Callie odrzuciła zieloną kołdrę, której róg dotychczas ściskała w dłoni i odetchnęła z ulgą.

- No jednak mnie wystraszyłaś... - powiedziała szatynka, przejeżdżając dłonią przez włosy. - Co tu robisz?

- Cudkę przysłali rodzice panny Irving, bo panna Irving nie odpisywała na ich listy. Pani Irving prosiła też, by Cudka z panną została.

Callie przewróciła oczami. No tak, to musiał być ten nowy skrzat, o którym wspominali w liście.

- Możesz im powiedzieć, że jestem zawalona nauką, to po pierwsze, a po drugie wszystko w porządku - poleciła dziewczyna skrzatowi, ziewając.

Cudka skinęła entuzjastycznie głową.

- Cudka ma wiadomość dla panny Irving, bo sowa panny Irving nie mogła tu wlecieć - powiedziała, po czym weszła na łóżko i wręczyła szatynce mały, wielokrotnie poskładany kawałek pergaminu.

Callie rozłożyła go i ujrzała napisane na nim (już znajomym jej pismem) owe słowa:

Dziś tam gdzie zawsze po śniadaniu. Potrzeba więcej sama wiesz czego.
Podpisano - Ten Lepszy Brat

Dziewczyna z miejsca się uśmiechnęła. W końcu znowu ich zobaczy. Chciała tak naprawdę już wcześniej się z nimi spotkać, ale nie potrafiła wymyślić żadnego dobrego pretekstu. Jak dobrze, że ten nadarzył się sam.

Miała też pełne prawo podejrzewać, że "Ten Lepszy Brat" oznaczało Freda, który dotychczas wykazywał się większym zaufaniem wobec niej - nawet jeśli nadal nie potrafiła go fizycznie odróżnić od bliźniaka.

Odczytawszy tę wiadomość, Callie wpadła nagle na genialny pomysł.

- Zaczekaj, Cudka - powiedziała, po czym schyliła się do swojego kufra. Wrzuciła do niego przeczytany liścik i zaczęła go przeszukiwać.

- Czego panna szuka, panno Irving?

- Pergaminu i czegoś do pisania - odparła szatynka, nie unosząc nawet wzroku.

Wtedy Cudka pstryknęła palcami i w jej malutkich rączkach pojawiły się kawałek pergaminu, pióro i kałamarz.

- Proszę, panno Irving.

Callie uniosła głowę i z zaskoczeniem popatrzyła na skrzata.

- O, dziękuję - powiedziała, po czym wzięła swój dziennik na podkładkę i odebrała od Cudki potrzebne przedmioty.

Szybko nakreśliła kilka zdań na pergaminie, po czym zgięła go kilka razy i podała go skrzatowi.

- Cudko, zanieś to proszę do dormitorium Gryfonów, do chłopców z szóstego roku i daj któremukolwiek z dwóch rudych bliźniaków, jasne? I jeśli oni coś ci przekażą dla mnie, to możesz to od nich wziąć. Tylko absolutnie nikomu nie mów, co tam robisz, nawet moim rodzicom.

Cudka pokiwała głową, po czym skłoniła się i od razu zniknęła. Callie klasnęła w ręce z radości. Jednak ten skrzat był wspaniałym pomysłem.

Gdy Cudka pojawiła się w dormitorium chłopców, Fred i George grali akurat z Lee w Eksplodującego Durnia i wszyscy trzej podskoczyli z zaskoczenia, gdy w pomieszczeniu pojawiła się ta mała kreatura.

- O kurczę, skrzat - powiedział zaskoczony Lee, gapiąc się wielkimi oczami na Cudkę.

Skrzat nic nie powiedział, tylko podszedł do najbliższego bliźniaka (akurat był to George) i podał mu pergamin.

- Przekazuję tylko panu wiadomość - pisnęła Cudka, kłaniając się.

Zdziwiony chłopak przyjął list, po czym go rozłożył.

- To od Callie - powiedział siedzącemu naprzeciw Fredowi. - Mówi, że to jej skrzat, że przyjdzie i że jeżeli chcemy jej coś przekazać, to możemy przez nią.

- Chwila, Callie? O kim wy mówicie? - zapytał skołowany Lee, odrzucając swoje karty.

Fred i George jakby na zawołanie przewrócili oczami.

- Powiedz jej tylko, że to świetnie - powiedział Fred, na co Cudka znowu się ukłoniła i teleportowała się z powrotem do dormitorium Slytherinu.

- To powiecie mi, o co chodzi? - spytał Lee po zniknięciu skrzata.

- A ile znasz Callie, które chodzą do tej szkoły, Lee? - zapytał George.

- No...Jedną. Irving.

- Bingo! - krzyknęli naraz.

- Mówiliśmy ci przecież, że to ona uwarzyła Eliksir Postarzający - dodał już nieco zniecierpliwiony Fred, podnosząc się z podłogi.

- To wy nie żartowaliście?! To ona?! - wykrzyknął już całkowicie zdziwiony Lee.

- Nie, Lee, przyjacielu. A teraz wybacz, musimy szybko zmierzać na śniadanie - dodał George, również wstając i ruszył za bratem.

- Ej, czekajcie, idę z wami! - zawołał Lee, po czym pobiegł za bliźniakami.

Zaledwie pół godziny później George wpuszczał Callie do tajnego przejścia.

- Ten twój skrzat o mało nie przyprawił nas o zawał dzisiaj.

- Uwierz mi, mnie też. Ale chociaż będzie nam się łatwiej komunikować - powiedziała, gdy wejście się za nią zamykało. - A teraz przyznawać się, który ma na tyle wielkie ego, że podpisał się Ten Lepszy Brat? - spytała Callie ze śmiechem.

- No wiesz co, George? Tego się po tobie nie spodziewałem - powiedział od razu Fred, patrząc na brata z rozczarowaniem.

Poirytowany George popatrzył na Callie.

- No chyba nie powiesz mi, że w to wierzysz.

Dziewczyna zaśmiała się krótko, stając za stołem.

- To zależy - odpowiedziała, przerzucając całe swoje włosy na plecy.

- Właśnie. Zależy, którego z nas uważasz za tego lepszego brata? - zapytał (tym razem Callie miała pewność, wnioskując z wcześniejszej rozmowy) Fred.

Dziewczyna zmrużyła oczy.

- I tak was nie poznaję, Weasley, to co to za różnica? - wzruszyła ramionami, choć to było troszkę kłamstwem.

Jakaś cząstka niej chciała powiedzieć Fred, ale w końcu się powstrzymała. Chociaż tyle, że oceniając po ich reakcjach, wiedziała, że to naprawdę był on.

Ślizgonka ściągnęła pokrywkę ze stojącego przed nią kociołka i zauważyła, że była w nim zaledwie kapka eliksiru.

- O, widzę interes kwitnie - stwierdziła.

- Po prostu rozlaliśmy już wszystko do butelek, ale sprzedaliśmy tylko kilka na próbę. Podobno są świetne - wyjaśnił George.

- No ba - odparła z dumą. - Widzę, że znowu zebraliście cały zestaw nowych składników...To zabieram się do roboty - dodała, przyjrzawszy się pełnemu potrzebnych jej rzeczy stołowi.

Callie podwinęła rękawy swojego szarego swetra, po czym zaczęła organizować przedmioty na stole. W tym samym czasie bliźniacy przekładali, otwierali i zamykali liczne pomarańczowo-fioletowe pudełka, których - wydawało się dziewczynie - znacznie przybyło od ostatniego razu.

Szatynka przystąpiła do przygotowywania potrzebnych do eliksiru róż, gdy nagle jeden z bliźniaków zaprzestał to, co robił i spojrzał na nią, mówiąc:

- Masz...Długie włosy.

Callie uniosła wzrok znad róż.

- No...Mam? - powiedziała skołowana.

- Nie przeszkadzają ci?

Dziewczyna ponownie odrzuciła swoje włosy na plecy, gdyż spadły w wyniku tego, że się pochyliła i kolejny raz wzruszyła ramionami.

- Nie jest tak źle. Bywało gorzej - powiedziała i z powrotem się pochyliła, przez co włosy znowu zaczęły jej przeszkadzać.

- Może je zwiąż? - zaproponował nadal ten sam bliźniak.

- Nawet nie noszę ze sobą gumek ani niczego, czym dałoby się je spiąć.

- Ale my nosimy! - zawołał triumfalnie drugi, po czym wyciągnął coś małego z jednego z pudełek i rzucił bratu.

- Co? - spytała Callie, ale zanim zdążyła uzyskać odpowiedź, ten pierwszy stał już obok niej.

- I co mi to zrobi? Wyrwie mi wszystkie włosy czy przefarbuje mnie na niebiesko? - zapytała, podejrzliwie przyglądając się trzymanej przez chłopaka gumce, która była czarna i wyglądała jak zwyczajna, poza tym, że się nieco świeciła.

- Wręcz przeciwnie, sami ją stworzyliśmy i Ginny często takiej używa. Nie boli i przy okazji wygładza włosy do perfekcji - wyjaśnił jej, jednak ona nadal miała zmrużone oczy.

- Jakoś ci nie ufam.

- No ej, sam sobie jej nie założę - zaśmiał się. - Poczekaj, sama zobaczysz - dodał i prędko stanął za nią, po czym delikatnie uniósł jej włosy i w ekspresowym tempie zrobił z nich kucyka.

Callie była tym tak zaskoczona, że nie potrafiła go zatrzymać, a gdy skończył, podotykała się po głowie, by wyczuć ewentualne niedoskonałości.

- Rzeczywiście, nic nie ciągnie i jest gładko...I w ogóle nieźle ci poszło, jak na chłopaka - przyznała ze zdziwieniem.

- Mamy w końcu młodszą siostrę, nie? - zaśmiał się ten, który nadal był przy pudełkach, podczas gdy ten, który związał jej włosy od niej odszedł. Zaskoczona tym wszystkim dziewczyna pokręciła głową niby w celu otrząśnięcia się, po czym wróciła do pracy.

- Tak w ogóle...To wy pomogliście Potterowi z tą całą Czarą Ognia? - zapytała nagle.

- No co ty. Gdybyśmy wiedzieli, jak dostać się do turnieju, to sami byśmy się zgłosili, nie? A widziałaś, jak to się skończyło. Nie mamy pojęcia, jak to zrobił - odparł od razu jeden z nich.

- A tak a propos, Freddie mówił, że ktoś chyba cię widział ostatnim razem? - zapytał George, na co dziewczyna westchnęła.

- Tak, ale udało mi się wytłumaczyć...Musiałam tyle nakłamać...Czuję się okropnie - przyznała ze spuszczoną głową.

- Hej, nie jesteś okropna - powiedział od razu Fred, a ona westchnęła jeszcze raz.

- Jestem, Weasley. Ta rozmowa z Ann mi to tylko uświadomiła. Powyzywałam was od Merlin wie czego i...

- Oj, nie obrazimy się - przerwał jej George.

- Poza tym, to oni są ci okropni, nie? Bo jakbyś powiedziała im prawdę, to kto zachowałby się gorzej? - dodał Fred.

Callie znowu uniosła wzrok znad stołu. Popatrzyła na niego ze swego rodzaju wdzięcznością - jeszcze nikt nigdy nie próbował tak jej podnieść na duchu. Nie powiedziała jednak nic i wróciła do pracy. Po chwili mruknęła tylko:

- Dziś są urodziny Melanie. Będzie jeszcze gorzej.

I tutaj poniekąd miała rację. Wieczorem ona i wszyscy pozostali z jej roku zajęli najlepsze miejsca przy kominku w pokoju wspólnym. Melanie okupowała największy fotel i po otrzymaniu prezentów (Callie dała jej po prostu Czekoladowe Żaby i ogromny plakat Kruma, który zabrała jakimś próbującym przedostać się do Hogsmeade drugoroczniakom), Adrian zaproponował grę w pytanie czy wyzwanie.

- Nie, nie, nie - zaprotestowała Melanie, kręcąc głową i stawiając na stole jej pustą szklankę po Ognistej. - Dzisiaj są moje urodziny, więc ja zadam pytanie każdemu z was, a wy musicie mi szczerze odpowiedzieć.

- Wow, ostro. No to wal, Mel, zaskocz nas - powiedział Ryan, a brunetka odrzuciła swoje włosy na bok.

- Dobra, w takim razie zacznijmy od Cal... - mruknęła, patrząc na szatynkę ściśniętą pomiędzy Adrianem a Ann, która nie odezwała się praktycznie przez cały wieczór.

Melanie długo się jej przyglądała ze zmrużonymi oczami, jakby próbując wybrać najgorsze pytanie, jakie tylko potrafiła. Callie natomiast patrzyła na nią zobojętniałą miną. Sądziła, że brunetka nie była w stanie wymyślić nic, co mogłoby ją całkowicie pogrążyć. Sądziła, że niczego gorszego niż siedzącego obok niej i co chwilę szepczącego jej jakieś sprośne rzeczy Adriana po prostu nie będzie.

Melanie odchrząknęła w końcu i poprawiła swoje usadowienie w fotelu, po czym zapytała:

- Cal, kogo wolałabyś pocałować: dziewczynę, czy któregoś z Weasleyów?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro