Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Rankiem trzydziestego października uczniowie odkryli, że Wielka Sala została w nocy udekorowana. Ogromne transparenty wisiały na ścianach, a każdy z nich reprezentował jeden dom Hogwartu - czerwony ze złotym lwem dla Gryffindoru, niebieski z brązowym orłem dla Ravenclaw, żółty z czarnym borsukiem dla Hufflepuffu i zielony ze srebrnym wężem dla Slytherinu. Za stołem nauczycieli znajdował się największy transparent, na którym znajdował się herb szkoły.

Fred i George siedzieli przy stole Gryffindoru z daleka od innych uczniów i rozmawiali po cichu. Ron podszedł do nich.

- To pech, okej - mówił ponuro George do Freda. - Ale jeśli nie porozmawia z nami osobiście, będziemy musieli w końcu wysłać ten list. Albo damy mu go do ręki, nie może nas wiecznie unikać.

- Kto was unika? - powiedział Ron, siadając obok nich.

- Chcielibyśmy, żeby ty - odparł Fred, wyglądający na poirytowanego przerwaniem rozmowy.

- Co jest pechem? - Ron spytał George'a.

- Posiadanie takiego wścibskiego czubka jak ty za brata - powiedział George.

- Macie już jakieś pomysły co do Turnieju Trójmagicznego? - spytał Harry. - Myśleliście więcej o tym, jak wziąć udział?

- Spytałem McGonagall, jak zawodnicy są wybierani, ale nie chciała mi powiedzieć - wyjaśnił George gorzko. - Kazała mi się po prostu zamknąć i zająć transmutacją mojego szopa.

- Ciekawe, jakie będą zadania? - powiedział zamyślony Ron. - Wiesz, założę się, że moglibyśmy je wykonać, Harry, robiliśmy wcześniej niebezpieczne rzeczy...

- Nie przed panelem sędziów - powiedział Fred. - McGonagall mówi, że zawodnicy dostają punkty adekwatnie do tego, jak dobrze im poszły zadania.

Wieczorem przybyły delegacje z Durmstrangu (statkiem) i Beauxbatons (wielką karocą). Uczniowie tej pierwszej szkoły usadowili się przy stole Slytherinu, przez co Callie była oddzielona od nich tylko przez Melanie. Gdy brunetka i Ella zobaczyły, że wśród uczniów Durmstrangu był Wiktor Krum, znany zawodnik Quidditcha, zaczęły strasznie to przeżywać. Nie było z nimi Ann, która podobno źle się czuła i od dwóch dni leżała w skrzydle szpitalnym.

- Kurczę, nie wierzę, że nie mam ze sobą pióra - powiedziała Ella, przeglądając swoje kieszenie.

- Myślisz, że podpisałby się szminką? - zapytała Melanie.

- Naprawdę - powiedziała wyniośle mijająca je Hermiona, a Callie nie mogła się z nią bardziej nie zgodzić: po prostu wyjęła jej te słowa z ust. W duchu ją poparła.

Jakby tego było mało, Krum usadowił się akurat obok Draco - przez co on wyglądał na bardzo zadowolonego. Callie przewróciła tylko oczami, patrząc, jak jej kuzyn próbuje się przymilać do zawodnika i spojrzała tam, gdzie nikt ze Ślizgonów wtedy patrzył: na stół Gryfonów. Nie siedziała tam delegacja Beauxbatons, ani Krum, ani w ogóle nikt nadzwyczajny - jej jednak wystarczało, że znajdowali się tam bliźniacy, na których widok się uśmiechnęła.

Po zjedzeniu posiłku, wtedy, kiedy Dumbledore i przedstawiciele z Ministerstwa (Barty Crouch i Ludo Bagman) zaczęli wyjaśniać zasady turnieju. Callie niezbyt się im przysłuchiwała: trzy zadania, trzech zawodników, niebezpieczeństwo, linia wieku, bla bla...Dziewczyna nie patrzyła za bardzo na stół nauczycieli i jej wzrok co chwilę mimowolnie powracał do Gryfonów, w przeciwieństwie do jej znajomych, którzy uważnie przysłuchiwali się całej mowie.

Okazało się, że zawodników będzie wybierać Czara Ognia - a więc nie jurorzy, jak Fred i George się spodziewali. Wokół niej miała znajdować się linia wieku, której nie będą w stanie przekroczyć osoby poniżej siedemnastu lat. Bliźniacy od razu stwierdzili, że przedmiot o wiele łatwiej oszukać - mieli dwadzieścia cztery godziny na wrzucenie tam swoich imion.

- Linia wieku! - powiedział Fred, kiedy po uczcie wszyscy uczniowie wychodzili z Wielkiej Sali. - Cóż, to powinno dać się oszukać przez Eliksir Postarzający, nie? I kiedy twoje imię już jest w Czarze, to się śmiejesz - ona nie może stwierdzić, czy masz siedemnaście lat, czy nie!

- Ale nie sądzę, że ktokolwiek poniżej siedemnastu lat ma szansę - powiedziała Hermiona - nie nauczyliśmy się wystarczająco...

- Mów za siebie - powiedział krótko George. - Będziesz próbował wziąć udział, prawda, Harry?

Chłopak jednak nie zdążył mu odpowiedzieć, bo nagle Fred stanął jak wryty.

- George, patrz - szepnął, uderzając bliźniaka w ramię.

Obaj spojrzeli w stronę drzwi, gdzie zobaczyli, jak z Wielkiej Sali wychodzi Callie. Zostawiając w tyle troje Gryfonów, pospieszyli do przodu, by złapać jeszcze Ślizgonkę. Prawie celowo ją potrącili, a gdy ona już otwierała usta, by jakoś wrednie to skomentować, odezwał się Fred:

- George, chyba musimy gdzieś iść, by coś pilnie przedyskutować - powiedział głośno, a stojąca tuż obok Callie od razu zrozumiała.

Na szczęście zarówno Ella i Melanie, jak i Adrian i Ryan byli zbyt zajęci dyskusjami o Krumie i turnieju, więc szatynka bezproblemowo zlała się z tłumem i szybko od nich odłączyła.

- Jesteś w stanie zrobić Eliksir Postarzający, prawda? - spytał od razu George, kiedy wszyscy troje znaleźli się w przejściu.

Callie westchnęła.

- Oczywiście, że tak, zajmuje tylko pół godziny. Ale on nie zadziała.

- Jak to nie zadziała - powiedział Fred bardziej jako stwierdzenie niż pytanie. - Musi zadziałać.

- Wystarczy malutka ilość, to tylko kilka miesięcy - dodał George.

- Uwarzę go wam, ale naprawdę, to nie przejdzie - powiedziała szatynka, przymykając swoje niebieskie oczy we frustracji. - Ta cała linia wieku to pewnie najbardziej zaawansowana magia na świecie. Czegoś takiego nie da się oszukać eliksirem, nawet dobrze zrobionym.

- Zobaczymy, zobaczymy. To co, przyjdziesz tu jutro rano? - zapytał Fred.

Callie pokręciła głową i westchnęła ponownie.

- Napiszę wam listę składników.

Po zrobieniu tego pożegnała się pospiesznie i wróciła szybko do dormitorium, ale na szczęście jej dwie przyjaciółki nadal były zajęte rozmową o Krumie, więc nawet nie wypytywały jej o jej nagłe zniknięcie.

Następnego ranka Callie tak jak obiecała prędko uwarzyła małą ilość Eliksiru Postarzającego, ku ogromnej radości bliźniaków. Ci od razu po otrzymaniu go wybiegli z przejścia po Lee, z którym mieli wrzucić swoje imiona do Czary. Callie uśmiechnęła się sama do siebie, ciesząc się, że chociaż im sprawiła radość - nawet jeśli przewidywała, że to wszystko nie zadziała. Nigdy nie widziała, żeby ktoś tak bardzo zadowolił się czymś, co ona zrobiła, nawet jej rodzice. Dziewczyna pozbierała swoje rzeczy i po chwili też opuściła przejście - chciała w końcu zobaczyć tę całą hecę.

Tymczasem bliźniacy i Lee wbiegali już do Sali Wejściowej, w której znajdowała się Czara Ognia i dziesiątki uczniów chcących zobaczyć, kto zgłosi się do turnieju.

- Zrobiliśmy to - szepnął Fred triumfalnie do Harry'ego, Rona i Hermiony tuż po zejściu ze schodów. - Właśnie go wypiliśmy.

- Co? - spytał Ron.

- Eliksir Postarzający, kretynie - powiedział Fred.

- Kropla dla każdego - dodał George, radośnie pocierając ręce. - Musimy być tylko kilka miesięcy starsi. 

- Mamy zamiar podzielić te tysiąc galeonów pomiędzy nas trzech, jeśli któryś wygra - wyjaśnił Lee, szczerząc się.

- Nie sądzę, że to zadziała, wiecie - powiedziała Hermiona ostrzegawczo. - Jestem pewna, że Dumbledore o tym pomyślał.

- Nie sądziłam, że to powiem - rozległ się nagle wyraźny i zimny głos, który należał do schodzącej po schodach Callie, a głowy całej szóstki zwróciły się w jej stronę - ale zgadzam się z Granger - tu na sekundę nawiązała kontakt wzrokowy z jednym z bliźniaków, po czym pokręciła wręcz niezauważalnie głową.

- Oj, na pewno zadziała, bo mamy w końcu bardzo dobry eliksir - powiedział głośno Fred, dając nacisk na ostatnie trzy słowa, przez co Callie przewróciła oczami, powstrzymując uśmiech. - Gotowi? - spytał pozostałą dwójki, niemal trząsąc się z ekscytacji. - No, chodźmy, ja pójdę pierwszy...

Callie założyła ręce i oparła się o barierkę przy schodach, czekając na rozwój wydarzeń.

Fred wyciągnął z kieszeni kawałek pergaminu ze swoim imieniem. Podszedł do linii i stał tam przez chwilę, po czym w końcu wziął głęboki wdech i przeszedł ponad nią. Przez ułamek sekundy Callie pomyślała, że zadziałało i aż otworzyła usta ze zdziwienia - George też zdawał się tak myśleć, bo wydał z siebie okrzyk radości i wskoczył za Fredem - ale za moment rozległo się skwierczenie i obaj bliźniacy zostali z wielką mocą wypchani ze złotego okręgu przez jakąś niewidzialną siłę. Wylądowali boleśnie dziesięć stóp dalej na zimnej, kamiennej posadzce i jakby tego było mało, nastąpił głośny trzask i obu z nich wyrosły identyczne, długie i białe brody.

Cała sala wybuchła śmiechem. Nawet Fred i George do nich dołączyli, kiedy wstali i zobaczyli siebie nawzajem w pełnej krasie. Callie uśmiechnęła się triumfalnie, odrzucając swoje długie włosy na bok.

- Ostrzegałem was - powiedział głęboki, rozbawiony głos, który należał do Dumbledore'a, wychodzącego z Wielkiej Sali.

- Tak samo jak ja - mruknęła Callie sama do siebie.

- Sugeruję, żebyście obaj udali się do Madame Pomfrey. Już się zajmuje panną Fawcett z Ravenclaw i panem Summersem z Hufflepuffu, którzy również zdecydowali się trochę postarzyć. Choć muszę powiedzieć, że ich brody nie są aż tak spektakularne jak wasze - dodał Dumbledore, uśmiechając się.

- Oj, tak, teraz ktoś definitywnie będzie potrzebował antidotum - odpowiedziała głośno i niby wrednie Callie, również naciskając na ostatnie trzy słowa jak wcześniej Fred, po czym ruszyła z powrotem w górę po schodach, w stronę tajnego przejścia.

Na te słowa bliźniacy odczekali chwilę i poszli za nią, już wtedy wiedząc, że czeka ich perfidne A nie mówiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro