Rozdział 17
Dziś są moje urodziny, więc z tej okazji publikuję rozdział każdej z moich najbardziej aktywnych książek: Harry Potter Boyfriend Scenarios, Węże nie śmieszkują, Pact With The Devil i Planned Liars. Miłego czytania! 😊
~
W końcu Callie pomogła bliźniakom o wiele więcej, niż planowała. Była jednak z siebie zadowolona. Po prostu to, co robiła, wydawało jej się prawidłowe i jakoś...czerpała z tego radość? Była też pewna, że Snape się przecież nie dowie. Na pewno nie od niej, ani od rudzielców.
Starała się nie myśleć o dezaprobacie, z jaką rodzice, a szczególnie matka, potraktowałaby jej czyny. Myślała o swojej babci, która w końcu też była Ślizgonką za swoich czasów w Hogwarcie i jakoś nie miała fioła na punkcie tej całej czystej krwi.
Robiła to po części dla niej, a po części dla siebie. Wiedziała, że nie było tak naprawdę lepszego sposobu, by uhonorować babcię. I czuła się przez to niesamowicie usatysfakcjonowana.
Dzięki pomocy Callie całe sprzątanie skończyło się w zaledwie kilka minut, więc do obiadu zostało jeszcze mnóstwo czasu. Wiedząc jednak, że jeśli znikną stamtąd przed przyjściem Snape'a, to nie będzie miło, cała trójka została w klasie.
- Mówiłem ci już, że jesteś pomocna - powiedział Fred, gdy Callie chowała swoją różdżkę do kieszeni.
Uśmiechnęła się do siebie, z przyzwyczajenia opuszczając głowę, by go ukryć. Nigdy jeszcze nie usłyszała takich słów. Od nikogo.
- No, no, nie ma nic za darmo - powiedziała do bliźniaków, zakładając ręce.
- Przewidzieliśmy to - zaśmiał się George, po czym sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z niej trzy Lipne Różdżki, które podał dziewczynie. Callie przyjęła je z zaskoczeniem.
- Ile wy tego macie przy sobie?
Fred i George wymienili znaczące spojrzenia, szczerząc się do siebie.
- Tyle, ile trzeba - powiedział Fred. - Ta najciemniejsza zacznie bić po głowie, gdy spróbujesz nią czarować, więc uważaj - dodał, wskazując na jedną z różdżek.
- I nawet wiem, na kim ją wykorzystam - mruknęła dziewczyna bardziej do siebie niż do bliźniaków, uśmiechając się triumfalnie na samą myśl o minie Adriana, który - postanowiła od razu - będzie jej pierwszą ofiarą. Wkładała różdżki do swojej wolnej kieszeni, gdy odezwał się Fred:
- Z tym uśmiechem wyglądasz bardziej przerażająco niż bez.
Callie zmrużyła oczy.
- Przestań, Weasley, bo zaraz tu zrobię jeszcze większy bałagan niż wcześniej.
- Nie zrobiłabyś tego - uśmiechnął się, dziewczyna założyła ręce.
- Sprawdź mnie.
- O, a co to? - spytał George, który wcześniej niepostrzeżenie odsunął się od tamtych dwojga i zaczął rozglądać się po klasie. Stał właśnie przy otwartej szufladzie biurka nauczycielskiego, z której wyjął jakiś folder i zaczął go przeglądać, po czym zatrzymał się na jednej z kartek i zaczął czytać:
- Callie Joan Irving... Zamieszkała w Wiltshire, Anglia... Hej, ty tu masz więcej informacji, niż nawet tam u Filcha...
- Co? Oddawaj to! - zawołała od razu dziewczyna, po czym wyciągnęła swoją różdżkę. - Accio folder! - krzyknęła, a teczka natychmiast wleciała jej w wolną rękę.
- Ej, psujesz zabawę - zaśmiał się George, podchodząc do swojego brata.
- Powinnam was teraz zgłosić do Snape'a za grzebanie w jego rzeczach - burknęła dziewczyna, wkładając folder z powrotem do szuflady. Zrozumiała, że to musiały być papiery z danymi wszystkich uczniów Slytherinu, które Snape - jako opiekun domu - musiał mieć.
- Hej, hej, tym razem to była tylko jego sprawka - Fred uniósł ręce, a Callie wzruszyła ramionami.
- Gdyby nie sweter, to i tak bym nie poznała. A Snape tym bardziej nie. Więc nie widzę problemu, mogę zgłosić ciebie.
- Powinnaś to zrobić! Poczujesz, jak to jest obrywać za niewinność, bracie - zawołał George, na co otrzymał od bliźniaka uderzenie w głowę.
Callie zaśmiała się: głośno i otwarcie, na nic już nie zważając. Obaj chłopcy popatrzyli na nią z zaskoczeniem, ale tego nie skomentowali. Zapadła krótka cisza, którą przerwał Fred:
- A tak w ogóle...Przyszłabyś we wtorek po lekcjach do przejścia? Wtedy będziemy wolni.
Dziewczyna nie zawahała się ani przez chwilę.
- Przyjdę - potwierdziła. - Tylko nie wysyłać mi znowu jakichś znaków. Mówiłam, że nikt nie ma się o tym wszystkim dowiedzieć.
- W sumie wiemy, że Ślizgoni i tak dalej, ale...Dlaczego ci aż tak na tym zależy? - dopytywał Fred.
Dziewczyna westchnęła i spojrzała na podłogę, opierając się o biurko Snape'a. Musiała powiedzieć im prawdę, jeśli zależało jej na ich zaufaniu.
- A kojarzysz rodzinę Draco i ich poglądy? A moja matka i jego ojciec to też rodzina. Zatem masz odpowiedź - wymamrotała to wszystko pod nosem trochę wściekłym głosem, nie patrząc na żadnego z braci. Po tych słowach chciała jak najszybciej wyjść, ale drzwi otworzyły się same i do środka wszedł Snape.
Był nieco podejrzliwy co do tego, że wszystko już było gotowe, ale zawierzył Callie, która zapewniła nauczyciela, że robili tak, jak mieli. Po tym szybko ulotniła się z klasy, nie dając Weasleyom szansy na skomentowanie jej wyznania.
A im chyba zaczynało jej być szkoda.
Jednak jak się okazało już następnego dnia gdy przyszła poczta, nie tylko Callie miała problemy ze swoją rodziną. Szatynka widziała, jak Ann czyta otrzymany minutę wcześniej list i ze złością rzuca go na stół.
- Hej, a z tobą co? - spytała zaskoczona Callie, której rzucony pergamin przykrył kawałek tosta, po czym odsunęła kartkę całkiem na stół.
- Co? - powiedziała zdziwiona Ann, po czym pokręciła głową. - Ugh, nic. To tylko moja siostra - burknęła.
- Christina, tak? - dopytywała Callie, przypominając sobie ową dziewczynę, która rok temu skończyła Hogwart i była bardzo nadopiekuńcza w stosunku do Ann, co młodszej zupełnie się nie podobało.
- Mhm. Napisała, że przyjeżdża na Turniej. Świetnie... - ostatnie słowo lokowłosa wypowiedziała z sarkazmem.
- Nie cieszysz się? - wtrąciła przysłuchująca się całej rozmowie Ella.
Ann prychnęła cicho.
- Nie no, jak tu się nie cieszyć z przyjazdu idealnej starszej siostry? Christina to, Christina tamto, nie no, jasne, że się cieszę.
- Twoi rodzice tak nadal...? - zapytała Callie, która wiedziała, że - przynajmniej według Ann - ich rodzice znacznie faworyzowali starszą z sióstr.
- Tak. W ich oczach Christina to ideał, a ja jestem śmieciem. W końcu Krukonka, skończyła Hogwart z idealnymi wynikami, ma cud chłopaka sportowca i jeszcze zaczęła teraz pracować w Szpitalu Świętego Munga. A ja? Ja to tylko... - nie skończyła, jedynie wkurzona ściskała trzymaną w prawej dłoni łyżkę.
Callie westchnęła, zastanawiając się, jak załagodzić całą sytuację, bo Ann była zazwyczaj spokojna, ale gdy już się wkurzała, to potrafiła być nieprzewidywalna.
- Z tego co pamiętam, to twoja siostra nie była taka zła, tylko...
- Ona cię nienawidzi - przerwała szatynce Ann, nie spuszczając wzroku ze swojego talerza.
- Co?
- Mówi, że masz na mnie zły wpływ. Cholera, ciekawe, czemu ona nie widzi swojego złego wpływu na mnie! - krzyknęła okularnica, rzucając łyżką o swój talerz, przez co Callie i Ella podskoczyły z zaskoczenia. - Straciłam apetyt. Idę się przejść - mruknęła pod nosem i szybkim krokiem wyszła z Wielkiej Sali.
- Wow... Nie poznaję jej... - powiedziała Ella, wielkimi oczami obserwując, jak burza loków dziewczyny znika za rogiem. - Nie sądzisz, że ona trochę za bardzo przeżywa tę swoją siostrę? Ja też mam starsze rodzeństwo i nie dramatyzuję, ludzie...
Callie się nie odezwała. Spuściła głowę, spoglądając na swoje jedzenie i przygryzła wargę.
Ot, taką miała reputację... I zastanawiała się tylko... Czy da radę ją kiedykolwiek zmienić?
-
Zagadka na dziś, kim jest (czy też będzie) Christina? (pozdrawiam czytających Misz Masz)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro