Rozdział 12
Kroki królowej Ziemi były lekkie jak piórko, a dotknięcia jej bosych stóp pozostawiały po sobie złote kwiaty, które tworzyły na marmurowej posadzce florystyczną ścieżkę. Kobiece, smukłe ciało opinała suknia wykonana ze skrzydeł żuka, a w czarnych jak noc włosach zgubiły się złote motyle. Z oczu w intensywnym, wrzosowym kolorze biła pewność siebie, zaś aura otaczająca królową kojarzyła się z mroźnym porankiem.
Ames spodziewał się, że królowa Ziemi w końcu zawita do jego królestwa. Pozwolił jej przejść niezatrzymaną przez zamek i gdy zjawiła się w sali tronowej, nie był zaskoczony jej obecnością. Oczekiwał jej na tronie, nadal pokryty krwią swoich ofiar, nadal budzący grozę. Złotka siedziała obok niego, warcząc złowieszczo i w każdej chwili będąc gotową do ataku.
Królowa jednak nie przyszła walczyć. Pokłoniła się, po czym ugięła kolano i zrobiła coś, czego żaden władca z własnej woli nie dopuścił się jeszcze przed innym rządzącym.
Uklęknęła.
– Wycofaj swoje wojska – poprosiła bez emocji w głosie. – Zawróciłeś armię z ziem Phyllona, więc możesz też oddalić żołnierzy z mojego królestwa. Nie chcę z tobą wojny.
Ames patrzył na nią bez wyrazu.
– Nie.
Królowa Ziemi podniosła się z gracją.
– Nie mam twojej wybranki.
– Jak mogę ci ufać, Wisterio? – Przechylił głowę na bok. – Przyczyniłaś się do zabrania mojej mocy. Gdybyś odmówiła, kamień nie powstałby, a ona nigdy nie znalazłaby się w naszym świecie. – Nie lubił bezsensownego wracania do przeszłości. Uważał, że to, co się wydarzyło, już się nie odstanie i starał się nie poświęcać temu zbyt wiele uwagi, jednak żeby poznać prawdziwe intencje królowej bez inwazyjnego wchodzenia do jej umysłu, przywołał odległe zdarzenia do teraźniejszości.
Wisteria bowiem, odkąd dowiedziała się o umiejętnościach Amesa, stworzyła w głowie wielopoziomową barierę z cierni i mocy ziemi. Żeby się przebić, Ames musiałby pracować nad nią kilka dni bez żadnej przerwy, a nie miał na to czasu. Liczyła się każda minuta, żeby odnaleźć Souline.
Motyle we włosach Wisterii przetransformowały się w białe ćmy. Symbol przemijania przekuł się w symbol zmian.
– To unia między Sapphirą a Phyllonem i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Wiesz, że nimi gardzę i nigdy się z nimi nie zgadzałam. Poparłam cię na ostatnim spotkaniu i zawsze to robiłam. Incydent z twoją mocą... – Westchnęła i pokręciła głową. – Spaliłeś królestwo, Ames. Za taki czyn trzeba zapłacić.
Czasami zapominał, że prawie nikt nie znał prawdy. Czy jakby teraz ją wyznał, ktokolwiek by w nią uwierzył? Zapewne nie, skoro nawet własna babka w niego zwątpiła. Łatka potwora już zawsze miała być do niego przyczepiona, ale nie przeszkadzało mu to, szczególnie, że wiedział, iż najważniejsza dla niego osoba tak o nim nie myśli.
Od lat jednak zastanawiał się, dlaczego nikt nie zapytał o powód spalenia królestwa. Dlaczego nikt nie próbował dowiedzieć się, co się wtedy wydarzyło?
– Wycofaj swoje wojska, a oddam ci część swoich – podjęła ponownie. – Moc ziemi przyda się w poszukiwaniach. Sama również do nich dołączę.
Amesa zaintrygowały jej słowa.
– Dlaczego?
– Nie jestem głupia, Amiasie. Widzę i czuję twoją potęgę. Wolę cię mieć za sprzymierzeńca niż wroga. I jak mówiłam, nie zgadzam się z poczynaniami Phyllona i Sapphiry. Ta wojna jest większa, niż zdajemy sobie sprawę.
Ames zabębnił palcami w złoty podłokietnik. Skruszona krew odpadła od jego skóry i posypała się na posadzkę, zmieniając się w nic nieznaczący pył.
– Chcesz czegoś jeszcze, prawda? – zapytał.
Królowa przytaknęła.
– Nie interesuje mnie kamień. Nie pragnę niezniszczalności. Na potwierdzenie zawrę z tobą pakt krwi.
Ames uniósł brew, przypominając sobie, jak skończył się ostatni pakt krwi, który zawarł, a królowa kontynuowała:
– Nigdy nie będę walczyć o kamień i oddam ci go, jeśli znajdę się w jego posiadaniu.
– Co chcesz w zamian?
– Obiecaj, że nie weźmiesz serca mojego i króla Ziemi.
Ames wstał i powoli zszedł z podwyższenia, zbliżając się do nieruchomo stojącej Wisterii. Ćmy poruszyły się i odleciały pod sufit odstraszone kryjącą się w królu niezmierzoną mocą.
– Kochasz go – stwierdził. – Ale mu nie ufasz. Ile lat jesteście razem?
– Dwadzieścia dwa – odparła bez chwili zawahania.
– Nadal trudno ci zaufać po zdradzie. Mnie również zdradzono, Wisterio.
– Więc powinieneś wiedzieć, że nikomu nie można w pełni zaufać.
Ames popatrzył jej prosto w oczy.
– Można – powiedział, a ulotny okruch emocji wybrzmiał w jego głosie. – Jeśli spotka się odpowiednią osobę, to owszem, można.
Przez twarz królowej przemknął cień.
– To uczucie między wami... – urwała, gdy spojrzenie Amesa stało się surowe, wysyłając ostrzeżenie. Powinna darować sobie wszelkie komentarze o jego wybrance, inaczej skończy marnie.
– Powiedz mi, co masz do zaoferowania, a rozważę twoją propozycję – odezwał się, zakładając ręce za plecami. – Jak chcesz pomóc w poszukiwaniach?
Odwieczny chłód wykuł jej oblicze, pozwalając na minimum reakcji. Bezlitosna uroda królowej zdobywała serca, lecz ona wolała wykorzystywać ją w innych celach. Lubiła nią walczyć, pokazywać swoją nieugiętość i siłę, co w pewnym sensie nie czyniło jej tak różnej od Amesa.
– Niedawno odczytałam drgania pod Podziemiem.
Ames zmarszczył brwi.
– Pod naszą powłoką?
– Tak – potwierdziła. – Zaobserwowałam też niepokojącą ilość zaginięć moich poddanych. Każdy z mocą ziemi.
Amesowi zajęło ułamek sekundy, by połączyć fakty.
– Phyllon czy Sapphira?
– Podejrzewam, że Phyllon. Zniknął zaraz po ataku na twoje królestwo i nie wyściubia nosa z kryjówki.
Czyli nie tylko Ames go szukał. Mała część ognia, która zaczęła się odbudowywać w jego źródle, zadrżała żądna zemsty i chęci spopielenia wodnej imitacji króla.
– Co stworzył?
– Tunele – odpowiedziała. – Setki... jeśli nie tysiące tuneli.
Ames zacisnął szczęki. Nowe miejsce, do którego nie miał dostępu.
Jeszcze.
– Kiedy wyczułaś drgania?
– Tydzień temu, ale wydaje mi się, że pojawiły się dużo wcześniej, po prostu nie zwróciłam na nie uwagi. W Podziemiu ciągle się coś rusza przez użycia mocy, pojedynki czy walki, ale poczułam wtedy coś innego. Niżej, głębiej.
Część niewiadomych zaczęła się rozwiązywać. Ames wiedział już, gdzie szukać Souline.
Królowa odezwała się ponownie:
– Zaczęłam tworzyć mapy, ale sieć jest strasznie skomplikowana. Odnoszę też wrażenie, że coś blokuje mój żywioł.
– Nie sądzę, by potrafili blokować moc. Zakładam, że manipulują tam energią i przez to masz problem z odczytem.
– Jak? – Zamrugała. – Jak to możliwe?
– Jeszcze tego nie wiem, ale wierz mi, długo tak nie zostanie.
Ames uniósł dłoń i obok niego pojawił się portal.
– Co ty robisz? – spytała.
– Przyprowadziłaś ze sobą rysowniczki, prawda?
Wisteria zmrużyła oczy w wąskie szparki.
– Kiedy już myślę, że nie jesteś tak dobrze poinformowany, jakbym chciała, pokazujesz mi inaczej. Jesteś... irytujący.
– A ty jak zawsze pewna siebie – mruknął, znikając w portalu. – Założyłaś, że nie odmówię twojej pomocy, więc wzięłaś ze sobą wsparcie – dodał, kiedy Wisteria dotknęła stopami podłogi w bibliotece.
Część bibliotekarzy zniknęła w środku drzewa, skupiając się na przeszukiwaniu ksiąg, a reszta przygotowała miejsce do szkicowania map. Drewniane nogi skrzypnęły, krzesła szurały, aż stoły połączy się na środku w ogromną przestrzeń do tworzenia rysunków sekretnych tuneli.
– Moi topografowie dołączą do twoich rysowniczek – oznajmił Ames, gdy Wisteria wpatrywała się w jeden punkt – okręcony pień, który niegdyś skrywał kamień z jego mocą. – Będę w myślach przekazywał im twoje obrazy, więc opuść barierę.
Królowa przeniosła na niego wzrok.
– Nie.
Ames przekrzywił głowę, a w jego oczach, które zamieniły się na jaszczurze, pojawił się groźny błysk.
– Chcesz, żebym wdarł się tam siłą?
Cierniowe pnącza o wrzosowej barwie wystrzeliły zza pleców Wisterii i oplotły się wokół jej ramion i piersi, nie wyrządzając krzywdy i chroniąc serce. Ames ledwo zauważalnie uniósł kącik ust. Choć tego nie okazywała, królowa obawiała się go, lecz była gotowa walczyć.
– Nie zawarliśmy jeszcze paktu, Amiasie – ostrzegła, kierując śmiertelne pnącza w prosto w jego klatkę piersiową. – Nie otrzymasz mojej pomocy bez zobowiązującego potwierdzenia.
Ames ani drgnął, zupełnie niewzruszony pokazem mocy królowej.
– Wycofałem już wojska z twojego królestwa – rzekł beznamiętnie. – Tego chciałaś.
Uniosła podbródek.
– To nie wszystko, czego chciałam.
Ames zaśmiał się szorstko.
– Nie odpuścisz – stwierdził, a z jego ręki wystrzeliły pazury. Naciął ostrym czubkiem wnętrze dłoni, po czym skierował ją w stronę Wisterii. – Na co czekasz?
Pnącza celujące w jego serce opadły i królowa również wysunęła pazury. Przecięła dłoń, mówiąc:
– Ja, Wisteria, obecna i czwarta Królowa Ziemi, przyrzekam dołożyć wszelkich starań do stworzenia map tuneli ukrytych pod Podziemiem, oddać część armii we władanie Królestwa Ognia, nie szukać kamienia o niezniszczalnych właściwościach i przekazać go Amiasowi, obecnemu i trzeciemu Królowi Ognia, jeśli znajdę się w jego posiadaniu.
Szmaragdowe spojrzenie spotkało się z wrzosowym.
– Ja, Amias, obecny i trzeci Król Ognia, przyrzekam nie atakować Królestwa Ziemi, ani nie zabrać serca Królowej Wisterii i Króla Basilego, obecnych rządzących Królestwa Ziemi.
Władcy o odmiennej mocy żywiołu złączyli dłonie naznaczone krwią oraz skroplone ogniem i posypane płatkami kwiatów. Magia zaskwierczała w powietrzu i dwie wiązki, jedna zielona, druga fioletowa, zderzyły się ze sobą, po czym wybuchły różnokolorowymi iskrami na ich skórze.
Pakt krwi dokonał się.
Ames zabrał dłoń i powiedział:
– Sprowadź rysowniczki.
Wisteria przytaknęła, po czym stworzyła portal, który otworzył się niedaleko zamku. Przeszły przez niego kobiety ubrane w fiołkowe barwy Królestwa Ziemi z obandażowanymi dłońmi. W ciągu minuty biblioteka zapełniła się rysowniczkami, przybliżając Amesa do Souline.
– Zaczynaj – rozkazał król. – Topografowie zaraz się zjawią.
– Nie zgadzam się na...
Ames uniósł dłoń, uciszając ją. Rysowniczki również zamarły, niektóre już siedząc przy stołach, inne jeszcze stojąc.
– Zanim dokończysz, pozwól, że podzielę się ze wszystkimi pewną informacją. Twoje rysowniczki powinny wiedzieć, czyje rozkazy wykonują.
– O czym ty mó...
Wisteria gwałtownie zamilkła i zamarła jak posąg, gdy w Podziemiu rozbrzmiał wysłany przez Amesa sygnał wraz z obrazem przedstawiającym królową.
Klęczącą.
– Co ty zrobiłeś? – wykrztusiła. – Ames, co ty zrobiłeś?!
Ames uśmiechnął się bezczelnie, z satysfakcją.
– Właśnie przejąłem twoje królestwo.
Szepty i syki zdziwienia rozeszły się po bibliotece, a Wisteria wzięła płytki oddech, całkowicie oszołomiona.
– Dlaczego? Zawarliśmy pakt krwi! Nie oszukałabym cię!
Kąciki jego ust rozciągnęły się jeszcze szerzej.
– Wiem.
To jedno słowo wywołało w Wisterii czystą furię. Rozłożyła ręce, a fioletowa moc zafalowała w powietrzu, unosząc czarne włosy. Wrzosowe oczy rozbłysły wściekłością i chęcią mordu.
– Twoje serce będzie moje – wysyczała.
– Uspokój się – warknął, a ogień wypełzł spod jego skóry, pulsując gorącą zielenią.
Wisteria podeszła do niego skąpana w mocy, nad którą ledwo panowała.
– Muszę podtrzymywać Podziemie...
– Nie zabrałem ci mocy – wtrącił ze spokojem. – Pakt Podziemia i nasz nadal zobowiązuje. Dostaniesz królestwo z powrotem, gdy odzyskam Souline.
– Czyś ty do reszty oszalał?!
Ames miał wrażenie, że owszem, oszalał. Nie wiedząc, co dzieje się z jego wybranką, czuł, jakby tracił rozum, a kolejne minuty bez niej zamieniały jego podświadomość w popiół.
– Obiecałem nie zabierać serca twojego i twojego króla – odparł. – Teraz już nie musisz się o to obawiać.
Kobieta zaniosła się krótkim, histerycznym śmiechem.
– Co jeśli nie odzyskasz jej na czas? Co się wtedy stanie, Amiasie, skoro teraz jesteś zdolny do takich czynów?
Milczał. Moc Wisterii opadła i zniknęła.
– Sprowadzisz na nasz świat chaos – powiedziała wrogo. – Zniszczysz wszystko.
Oczy Amesa przybrały pusty wygląd.
– Czy wyglądam, jakby mnie to obchodziło?
– Ames – warknęła.
– Jeśli nie ma jej na świecie, po co w takim razie jest świat?
Wisteria dopiero po tej wypowiedzi, zrozumiała, jak poważna więź ich połączyła. Jej wnętrze zadrżało, po czym zapanował nią spokój. Czuła, że musi przemówić mu do rozsądku.
– Podziemie nigdy nie było i nie będzie bezpiecznym miejscem dla człowieka.
– W takim razie czas to zmienić – oznajmił oschle, a jego słowa zabrzmiały jak obietnica, która wyryła się w ogniu. Oczy Amesa płonęły, gdy wyprostował się i powiedział: – Jeśli zajdzie taka potrzeba, stanę się królem królów.
Wisteria szybko pojęła, że nie było dla niego rzeczy niemożliwych, jeśli chodziło o Souline i wbrew woli rozpoczęła z nim współpracę. Nie mogła pozwolić, by Podziemie obróciło się w proch.
***
Ames przekazywał obrazy z głowy Wisterii do umysłów topografów, którzy w harmonii pracowali z rysowniczkami byłej królowej. Wokół Wisterii fruwały motyle i ćmy, a kobieta trzymała zamknięte powieki, utrzymując się w transie.
Powoli, bardzo powoli, tworzyły się szkice sieci tuneli. Co jakiś czas Wisteria napotykała problem, który opóźniał powstawanie map, jednak za każdym razem udawało jej się go rozpracować.
Elias wszedł do biblioteki i od razu skierował się do Amesa. Gdy król go zauważył, oddalił się z nim w stronę regałów, nadal kontynuując przekazywanie wizji z umysłu Wisterii. Wymagało to ogromnego wysiłku i skupienia, lecz był gotowy do katorżniczych czynów, by uratować Souline. Nawet jeśli znalazłby się na skraju wyczerpania, walczyłby nieprzerwanie, z całych sił.
– Przynęta dla Phyllona została podłożona – poinformował zamaskowany, nie komentując zawładnięcia przez jego króla Królestwa Ziemi. – Niedługo powinien wyślizgnąć z kryjówki.
Ames skinął głową.
– Co z wysłannikami?
– Wtopili się między mieszkańców.
Król ponownie skinął głową. Wszystko szło po jego myśli.
– Co zamierzasz? – zapytał generał. – Jaki masz plan?
Ames skrzyżował ręce na piersi i oparł się o regał. Kącik jego ust uniósł się.
– Jeszcze się nie domyśliłeś?
Elias milczał, choć podejrzewał, co kryło się za rozkazami jego władcy.
– Podziemie zobaczyło, że przejąłem królestwo – oświadczył Ames. – Bez rozlewu krwi, pokojowo. Większość mieszkańców Królestwa Wody chce po prostu żyć w spokoju, a ciągłe opresje ze strony ich króla, nieodpowiednia polityka, ubóstwo, gdy Phyllon otacza się bogactwem, strasznie to utrudnia. Przeciągnięcie ich na moją stronę nie powinno być aż tak trudne. Trzeba to tylko zrobić po cichu, powoli.
Czyli tak jak Elias podejrzewał, przejęcie Królestwa Ziemi miało drugie dno. Jego królowi wcale nie zależało na zwiększeniu władzy.
– Wysłannicy pokażą im dobroć – oznajmił zamaskowany. – Jeśli zrozumieją, co ona oznacza... – Spojrzał w oczy swojego króla. – Zanim się obejrzymy, wybuchnie bunt.
– Dokładnie.
– Wojna domowa – dodał dla jasności Elias. – A nasi żołnierze po kryjomu pomogą im w walce.
Przystojną, bezlitosną twarz Amesa rozciągnął uśmiech godny potwora.
– Zniszczę Królestwo Wody od środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro