Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

BARSZCZ

Był późny, wtorkowy wieczór. Nic więc dziwnego, że gdy do pustego już baru weszła zakapturzona postać, spojrzenie barmana skierowało się na nią. Jednym, szybkim ruchem ściągnęła kaptur z głowy, ukazując burzę białych włosów i wystającą spod nich, parę elfich uszu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym z uśmiechem zasiadła na stołku przy barku, uprzednio przewieszając na drugim, stojącym obok siedzeniu, płaszcz.
- Spokojnie, Gustaw - parsknęła śmiechem dziewczyna, na widok miny sześciorękiego - jutro muszę być w pełni przytomna. Nawet nie tknę barszczu. Masz może herbatę?
Mężczyzna mruknął coś pod nosem, ale po chwili skierował się na zaplecze, by przygotować zamówienie.
Elfka rozejrzała się jeszcze raz i ze spokojem oczekiwała kogoś, z kim będzie mogła porozmawiać.
Chwilę później drzwi otwarty się ponownie i do baru weszła granatowoskóra, wyprana z emocji postać i ledwo doczłapała do stołka. Nim zdążyła rzec jakiekolwiek słowo, rąbnęła twarzą o blat z wycieńczenia i zaczęła pochrapywać, a galaktyczny pył unoszący się wokół niej przybrał szare zabarwienie.
- Coś się stało? - spytał kruchy blondynek, któremu kazano udawać złego chłopczyka.
Białowłosa patrzyła na swoją towarzyszkę i nie potrafiła się zdecydować czy śmiać się czy płakać. "Ciekawe co powie na to Gustaw..." pomyślała z lekkim przestrachem.
W momencie, gdy dziewczyna odgarniała kosmyk włosów z twarzy drzwi baru otworzyły się ponownie. W wejściu stanął brunet. Wyglądałby jak zwyczajny człowiek, gdyby nie łuk przewieszony przez ramię. Znudzonym wzrokiem obrzucił tłum ludzi i bez zastanowienia zajął miejsce obok elfki. Wtedy mogła mu się przyjrzeć bliżej. Miał smutne oczy w kolorze morza i idealnie białe zęby. Westchnął głęboko, gdy barman wrócił z zamówieniem dziewczyny i postawił przed nią herbatę.
- To co zwykle - rzucił oschle.
Blondyn, którego nazwiemy Władysław skulił się na dźwięk głosu bruneta. Może powinien dać mu Strepsils?
Elfka spojrzała na nowego towarzysza. Następnie zerknęła na chrapiącą po jej drugiej stronie dziewczynę. Na samym końcu zerknęła na blondynka i po krótkiej chwili milczenia zdecydowała się mu odpowiedzieć.
- Szczerze mówiąc to... Nie mam pojęcia - wyznała.
- Powiedziałem to na głos? - zdziwił się Władzio. - Przepraszam, nie wyrabiam z dwoma etatami na raz.
Po chwili barman powrócił z zamówieniem chłopaka. Na niewielkiej tacce leżała żółta tabletka. Czyżby Strepsils? Zastanowił się Włodek.
- Nie masz za co przepraszać - uspokoiła go elfka. Już po chwili jednak cała jej uwaga skupiła się na śpiącej galaktycznej dziewczynie. Zdecydowała się ją szturchnąć, co też natychmiast uczyniła.
- Myślisz, że śpi? Może się regeneruje? - zagadnął blondyn.
Nagle drzwi z hukiem się otworzyły, a przez nie wszedł wilkołako-wampir.- Auuuuu! - zawył.
Białowłosa dziewczyna aż podskoczyła.
- GUSTAW!!! - wrzasnęła - Kundel się naćpał!!!
Galaktyczna istota chrapnęła gwałtowniej. Pył wciąż był ciemny, więc nie zapowiadało się na szybką pobudkę.
To było coś, czego Władek się nie spodziewał, więc jedyne co mu pozostało to zgarbić się jeszcze bardziej.
Elfka rozejrzała się wokół. Pan Strepsils siedział najspokojniej w świecie patrząc na pigułkę.
- Może byś tak pomógł, co? - zapytała podenerwowana dziewczyna.
Brunet próbował coś powiedzieć, ale mu nie wyszło. Całkiem stracił głos. Drżącą ręką sięgnął po tabletkę.
- Ja... Ja pomogę - blondyn oznajmił lekko piskliwym głosem.
Znienacka w całym barze dało się usłyszeć melodię wywołującą dreszcze strachu:

ZOBACZ SAM, JAK GUMISIE SKACZĄ TAM I SIAAAM, BO GUMISIE CAŁY ŚWIAT JUŻ ZNA, GUMIŚ TO FAJNY MIIIŚ

Wszyscy obecni zlękli się słysząc tę niepokojącą melodię. Nikt nie wiedział, skąd ona dochodzi...
Elfia dziewczyna spojrzała na blondyna niepewnie.
- J-jesteś pewien? - spytała.
Po usłyszeniu piosenki Władysław podjął roztropną decyzję.
- Nie. Przebiorę się w damskie ciuszki i poczekam na ratunek. To też powiedziałem na głos?
„Pan Strepsils" wreszcie odzyskał głos.
- Gadać! Czyj to szczur - krzyknął wskazując na wilkołaka.
- Przykro mi, ale tak - potwierdziła obawy Władka białowłosa.
Władzio gwałtownie wciągnął powietrze i zanurkował pod blat.
- A ona... - zaczął zdziwiony brunet, który zawsze miał opóźniony refleks. - Często się tak zawiesza? - wskazał na chrapiącą dziewczynę.
Elfka niewiadomo skąd wyciągnęła patelnię.
- Nie obchodzi mnie czyje to zwierzę. Zatłukę je tak czy siak - powiedziała z groźną miną, po czym zwróciła się do Stripsilsa - Idziesz ze mną?
- Jasne, tylko... - zaczął czegoś szukać po kieszeniach. Nagle zamrugał jakby coś sobie właśnie uświadomił. Palnął się otwartą dłonią w czoło. Po czym sięgnął po łuk. - Dobra. Już.
Władysław widząc odwagę dziewczyny z patelnią, wynurzył się spod stołu i ogarnął włosy potrząśnięciem głową. Tak nie może być, że on, mężczyzna, z rodziny magików, boi się jakiegoś wilkołaczko-wampirka! O nie!
- Idę z wami! - zakrzyknął, próbując obniżyć ton swojego głosu.
Strepsils zaczął wywijać łukiem na prawo i lewo, przewracając krzesła i całkowicie demolując bar. Chyba nie do końca umiał posługiwać się tym rodzajem broni.
Elfia wojowniczka spojrzała na swoich dwóch pomocników.
- Okej. Władysław na prawo ja na lewo, a Stripsils pilnuje drzwi żeby kundel nie uciekł.
Blondyn zaczął grzebać w swoje torbie, którą miał przewieszoną przez ramię.
- Gdzieś tu miałem czosnek - mruknął.
Brunet rzucił się na bestię z groźnym okrzykiem wojennym „Za Strepsilsa!". Cokolwiek to znaczyło nie zdołało zatrzymać potwora.
Białowłosa strzeliła idealnego facepalma.
- Dobra, wy róbcie co tam chcecie. Ja idę go zabić - powiedziała i ruszyła na psa.
Na prawo? Czekaj. Ale że Władysław?
- No okej. - Blondynek wyciągnął ze swoje płaszcza długi, drewniany kijek i powoli zaczął iść w... Prawą stronę.
- Było wcześniej mówić - zdenerwował się Strepsils i poobijany dowlekł się do drzwi.
Władzio parę razy zamachnął się pałką, by dodać sobie odwagi. Lecz poprzestał na oglądaniu Dziewczyny z Patelnią w akcji.
Strepsils przyjął bojową pozycję, podczas gdy elfka przy pomocy patelni spychała potwora w jego stronę. Wyją z kołczanu strzały, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że je ma i rzucił jedną w potwora. Grot nie wyrządził mu żadnej krzywdy, ale trochę odciągnął jego uwagę od dziewczyny.
Kundel kolejny raz oberwał patelnią w nos. Widać było, że miał już dość. Nagle odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi. Prosto na bruneta!
Władysław wiedział, że to zły pomysł. Ale jednak. Nabił na koniec patyka czosnek i z piskiem rzucił się na ( w jego mniemaniu) bestię.
- Ojoj - tylko te słowa przychodziły brunetowi do głowy. Upuścił wszystkie strzały na ziemię i próbował przybrać barwę brązowych drzwi o które się opierał. Niestety nie posiadał takiej mocy. „Cała nadzieja w Władku" - pomyślał, gdy ujrzał go z „bronią" w dłoni.
Białowłosa zaklęła głośno i chwyciła śpiącą dziewczynę.
- Przepraszam - mruknęła do niej i rzuciła ciałem galaktyczki w psa.
- Au - stwierdził Strepsils, gdy zobaczył jak bestia właśnie rozszarpuje nieprzytomną.
- Władek, teraz!!! - wrzasnęła elfka.
- Będzie dobrze, będzie dobrze - próbował podnieść się na duchu Strepsils.
Władek pisnął i wbił czosnek w ciało wilkołaka po czym natychmiastowo się rozryczał.
Pyłek wiedział. Pyłek nie był zwyczajnym pyłkiem. Był galaktycznym pyłem. Galaktyczny pył jest inteligentny. I ma instynkt samozachowawczy. Pyłek wiedział, że musi ratować swą istotę. Wsunął się pod nią i uniósł pod sam sufit, by żadne złowrogie elfy nie dosięgnęły jego Pani. Uformował się dodatkowo w poduszeczkę, by głowa granatowoskórej nie zwisała bezwładnie. Istota zamruczała niczym niegalaktyczny kot i powróciła do poprzedniego zajęcia, czyli pochrapywania.
Wilkołak spojrzał na blondyna ze zdumieniem, po czym zmienił się w szary pył brudząc przy tym całkowicie naszego bohatera
Strepsils zacisnął oczy.
- Wygraliśmy? - zapytał niepewnie je otwierając.
Władek nie wiedział co zrobił, cały obraz przysłaniał mu potok łez.
- Na szczęście tak - stwierdziła elfka, po czym spojrzała na galaktyczną istotę pod sufitem.
Strepsils podszedł powoli do Władka.
- Dobra robota - stwierdził i pierwszy raz uśmiechnął się ciepło.
Władzio był zmęczony i to nie jego wina, że po prostu przytulił się do bruneta i obsmarkał mu koszulę.
Natomiast elf już dawno przestał interesować się brunetem i blondynem, a zamiast tego ciągle uparczywie wpatrywał się w sufit.
Brunet nie wiedząc co ma zrobić. Delikatnie poklepał go po plecach.
- Wystarczy - stwierdził ze śladową ilością obrzydzenia i nieznacznie się skrzywił.

The End

Dziewczyna dalej ignorując dwójkę stojącą za nią odezwała się wreszcie w kierunku istoty pod sklepieniem
- Szybka regeneracja, co? Już myślałam, że bedę musiała cię trzy dni leczyć... - pokręciła z ulgą głową- Tak, THE END. - powiedziała jeszcze, po czym dopiła herbatę i jak gdyby nigdy nic, wyszła za budynku, życząc wszystkim dobrej nocy.

TRUE THE END.

Ta daaam! Jakie wrażenia?

Ten oto piękny RP powstał na tym samym spamie co "NAJSUPER PIOSENKA EVER" u Reszka (przepraszam, że znów zawracam Ci głowę droga Autorko) w książce "Co wiesz o potworach?", a w tworzeniu go brały udział:

Ophidelia, która stworzyła postać Galaktycznej dziewczyny

Sarcia239, której dziełem był "Pan Strepsilis"

GLITCH-666, bez której nieistniał by Władysław

Koloroffa_Asiel, która dodała do tej opowieści wilkołako-wampira oraz piosenkę Gumisiów.

I ja, jako Elfik.

Zaś tytuł został nadany poprzez AnoireVictoria!

Kolejny raz pozdrawiam Reszkę ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro