XXXV
- Co za cholerstwo! Jakbym chciał się udusić, to wybrałbym coś, co łatwiej sie wiąże! - Harry już od dłuższego czasu stał przed lustrem, wyklinając na czerwony krawat. To dość zabawne, że nie umie go wiązać patrząc na to, że na te wszystkie gale i rozdania nagród właśnie tę ozdobę nosił.
- Daj to.
- Nie! Sam umiem! - fuknął i wyszedł z pokoju zarzucając włosami.
- Co tu sie odjaniepawla?
Ostatecznie postanowiłam zignorować bruneta i doprowadzić swoją twarz do porządku przy pomocy niezawodnych mazideł i pudrów.
*Narrator*
Harry zirytowany swoją nieumiejetnością i wrednym krawatem, zszedł po schodach, postanawiając zamknąć się w łazience na dole i tam rozpaczliwie próbować zawiązać supeł. W drodze do białych drzwi jego niezadowoloną minę zauważył pan domu.
- Co sie dzieje Harry?
- Nic, po prostu Cassidy wymyśliła sobie ten krawat, a ja za Chiny nie potrafie go zawiącać.
- Pokaż to synu - wziął czerwony materiał w ręce i po kilku zgrabnych ruchach na szyi chłopaka widniał perfekcyjny supeł. - Widzisz? Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie martw sie, ja wiązać krawat nauczyłem sie dopiero po ślubie. To chyba przychodzi z wiekiem - zaśmiał sie tubalnie Ben - Wracam już do kuchni, bo Frilla urwie mi głowę.
- Dziękuje! - zawołał Hazza do mężczyzny znikającego za drzwiami. Poprawiając krawat, ruszył po schodach na górę.
- Patrz kobieto i podziwiaj! - brunet gwałtownie otworzył drzwi, pokazując kciukami na czerony dodatek na swojej szyi. Jego wejście było tak gwałtowne, że siedząca przy biurku Cassidy wyjechała kreską ciutkę zbyt daleko, zachaczając o ucho.
- Harry! - pisnęła blondynka wycierając eyeliner mokrą chusteczką - Nie podniecaj sie tak. Wiem, że to mój tata zawiązał ci ten felerny krawat.
- Pfff wcale nie.
- Harry...
- Uh no masz racje. Ale to nie moja wina, że on wcale nie chciał być zawiązany - mruknął chłopak zakładając ręce na piersi.
- Nie marudź już. Wyciągnij prezenty z szafy i nie zaglądaj do swojego! - chłopak niemal natychmiastowo wydobył z czeluści szafy sześć paczek obwiązanych wstążką z małym bilecikiem informującym, kto jest odbiorcą.
Gdy Cass była już gotowa, zeszli na dół i ułożyli pakunki pod choinką.
- Czy ta paczka ma dziury? Harry popsułeś papier?! - zapytała blondynka siląc sie na spokojny ton. Niestety jej chęć do spędzenia idealnych świąt z rodziną i udowodnienia matce, że ta sie myli i dziewczyna potrafi coś sobą zaprezentować skutecznie jej to uniemożliwiała.
- Wydaje ci sie coś. To światło tak dziwnie pada. Chodźmy już do jadalni - chłopak objąl blondynkę w talii i pokierował w stronę pomieszczenia, jednak przerwał im dzwonek do drzwi.
- George! - zawołała rozradowana Cass i podbiegła by otworzyć bratu i jego córeczce.
- Hej wszystkim - przywitał sie chłopak będąc już w jadalni.
- Oh synku! Nareszcie jesteś! - wbrew pozorom to właśnie on był ulubieńcem matki. Pomimo, że został ojcem w wieku siedemnastu lat, rzucił studia i rozstał sie z matką Olivii, to nadal był ideałem w oczach mamy. Mimo, że Cassidy starała się, to i tak matka wolała swojego pierworodnego.
- Zaczynajmy już. Zrobiło sie ciemno, a ja zgłodniałem - wtrącił Ben klepiąc się po brzuchu.
Kolacja minęła dość spokojnie. Pomijając kąśliwe uwagi pani Kole i rozbity dzbanek kompotu, obyło sie bez większych przykrości.
Po kolacji rodzina udała sie do salonu, by rozpakować prezenty. W większości były to drobiazgi w postaci branzoletki czy krawatu, ale najlepsze zostało na koniec. Cassidy wyjęła spod choinki ostatni prezent. Paczka była dość ciężka, a w jej wnętrzu zdecydowanie coś się poruszało. Delikatnie rozdarła papier i otworzyła skrzydełka kartonu. We wnętrzu pudełka zobaczyła małego szczeniaka rasy husky, który wpatryłał się w nią ciemnymi oczkami. Pisnęł cicho i wyjęła stworzonko z paczki. Piesek zamerdał ogonkiem i wtulił się w swoją nową właścicielkę. Harry, który patrzył na tę scenę z boku pogratulował sobie w duchu dobrego wyboru. Oczywiście nie obyło się bez zdjęcia małego psiaka udostępninego na wszystkich dostępnych platformach społecznościowych.
~°~
Nie wnikajmy, skąd Hazza wytrzasnął takiego psa i gdzie go wcześniej trzymał. Oraz w to jakim cudem szczeniak nie wydawał dźwięków, po prostu nie. W końcu jest to fanfiction, a tutaj nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć.
Mam nadzieję, że rozdział wam sie spodobał!
Bayo!
Edit od bety: nie ogarniam, o chodzi z tym "odjaniepawla" Ale nikt nie chce mi powiedzieć, więc może ktoś z Was wie o co chodzi i powie mi w komentarzu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro