Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXV

- Co za cholerstwo! Jakbym chciał się udusić, to wybrałbym coś, co łatwiej sie wiąże! - Harry już od dłuższego czasu stał przed lustrem, wyklinając na czerwony krawat. To dość zabawne, że nie umie go wiązać patrząc na to, że na te wszystkie gale i rozdania nagród właśnie tę ozdobę nosił.
- Daj to.
- Nie! Sam umiem! - fuknął i wyszedł z pokoju zarzucając włosami.
- Co tu sie odjaniepawla?
Ostatecznie postanowiłam zignorować bruneta i doprowadzić swoją twarz do porządku przy pomocy niezawodnych mazideł i pudrów.

*Narrator*

Harry zirytowany swoją nieumiejetnością i wrednym krawatem, zszedł po schodach, postanawiając zamknąć się w łazience na dole i tam rozpaczliwie próbować zawiązać supeł. W drodze do białych drzwi jego niezadowoloną minę zauważył pan domu.
- Co sie dzieje Harry?
- Nic, po prostu Cassidy wymyśliła sobie ten krawat, a ja za Chiny nie potrafie go zawiącać.
- Pokaż to synu - wziął czerwony materiał w ręce i po kilku zgrabnych ruchach na szyi chłopaka widniał perfekcyjny supeł. - Widzisz? Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie martw sie, ja wiązać krawat nauczyłem sie dopiero po ślubie. To chyba przychodzi z wiekiem - zaśmiał sie tubalnie Ben - Wracam już do kuchni, bo Frilla urwie mi głowę.
- Dziękuje! - zawołał Hazza do mężczyzny znikającego za drzwiami. Poprawiając krawat, ruszył po schodach na górę.
- Patrz kobieto i podziwiaj! - brunet gwałtownie otworzył drzwi, pokazując kciukami na czerony dodatek na swojej szyi. Jego wejście było tak gwałtowne, że siedząca przy biurku Cassidy wyjechała kreską ciutkę zbyt  daleko, zachaczając o ucho.
- Harry! - pisnęła blondynka wycierając eyeliner mokrą chusteczką - Nie podniecaj sie tak. Wiem, że to mój tata zawiązał ci ten felerny krawat.
- Pfff wcale nie.
- Harry...
- Uh no masz racje. Ale to nie moja wina, że on wcale nie chciał być zawiązany - mruknął chłopak zakładając ręce na piersi.
- Nie marudź już. Wyciągnij prezenty z szafy i nie zaglądaj do swojego! - chłopak niemal natychmiastowo wydobył z czeluści szafy sześć paczek obwiązanych wstążką z małym bilecikiem informującym, kto jest odbiorcą.
Gdy Cass była już gotowa, zeszli na dół i ułożyli pakunki pod choinką.
- Czy ta paczka ma dziury? Harry popsułeś papier?! - zapytała blondynka siląc sie na spokojny ton. Niestety jej chęć do spędzenia idealnych świąt z rodziną i udowodnienia matce, że ta sie myli i dziewczyna potrafi coś sobą zaprezentować skutecznie jej to uniemożliwiała.
- Wydaje ci sie coś. To światło tak dziwnie pada. Chodźmy już do jadalni - chłopak objąl blondynkę w talii i pokierował w stronę pomieszczenia, jednak przerwał im dzwonek do drzwi.
- George! - zawołała rozradowana Cass i podbiegła by otworzyć bratu i jego córeczce.
- Hej wszystkim - przywitał sie chłopak będąc już w jadalni.
- Oh synku! Nareszcie jesteś! - wbrew pozorom to właśnie on był ulubieńcem matki. Pomimo, że został ojcem w wieku siedemnastu lat, rzucił studia i rozstał sie z matką Olivii,  to nadal był ideałem w oczach mamy. Mimo, że Cassidy starała się, to i tak matka wolała swojego pierworodnego.
- Zaczynajmy już. Zrobiło sie ciemno, a ja zgłodniałem - wtrącił Ben klepiąc się po brzuchu.
Kolacja minęła dość spokojnie. Pomijając kąśliwe uwagi pani Kole i rozbity dzbanek kompotu, obyło sie bez większych przykrości.
Po kolacji rodzina udała sie do salonu, by rozpakować prezenty. W większości były to drobiazgi w postaci branzoletki czy krawatu, ale najlepsze zostało na koniec. Cassidy wyjęła spod choinki ostatni prezent. Paczka była dość ciężka, a w jej wnętrzu zdecydowanie coś się poruszało. Delikatnie rozdarła papier i otworzyła skrzydełka kartonu. We wnętrzu pudełka zobaczyła małego szczeniaka rasy husky, który wpatryłał się w nią ciemnymi oczkami. Pisnęł cicho i wyjęła stworzonko z paczki. Piesek zamerdał ogonkiem i wtulił się w swoją nową właścicielkę. Harry, który patrzył na tę scenę z boku pogratulował sobie w duchu dobrego wyboru. Oczywiście nie obyło się bez zdjęcia małego psiaka udostępninego na wszystkich dostępnych platformach społecznościowych.

~°~
Nie wnikajmy, skąd Hazza wytrzasnął takiego psa i gdzie go wcześniej trzymał. Oraz w to jakim cudem szczeniak nie wydawał dźwięków, po prostu nie. W końcu jest to fanfiction, a tutaj nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć.
Mam nadzieję, że rozdział wam sie spodobał!
Bayo!

Edit od bety: nie ogarniam, o chodzi z tym "odjaniepawla" Ale nikt nie chce mi powiedzieć, więc może ktoś z Was wie o co chodzi i powie mi w komentarzu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro