Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXI

- Zjebałem to Louis.
- Co zjebałeś? - zapytałem pełen nadziei. Harry odezwał się do nas pierwszy raz od tygodnia. Chodził przybity i smutny. Nie wiedzieliśmy o co poszło. Nie rozwiązała tego nawet rozmowa z Holly.
- Zaprosiła mnie na święta, a ja...
- Ty co?
- Zjebałem Lou.
Czekałem w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nawrzeszczałem na nią. Chciałem tam pojechać, ale co jak spierdole?
Stary, zależy mi na niej.
- Na co czekasz? Jedź do niej. Wytłumacz się.
- Co jak ona nie czuje tego samego?
- Tego nie wiem, ale chociaż ją przeproś.
Harry gwałtownie wstał i ruszył na górę.
- Gdzie idziesz?
- Musze się ogarnąć. Nie pójdę przecież do niej z takimi włosami.

Harry.

Powiem szczerze, że boję się tej rozmowy. Boję się powiedzieć Cassie co do niej czuję. Boje się odrzucenia.
Zaparkowałem auto pod domem blondynki i wysiadłem z niego, od razu kierując się do drzwi. Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem dzwonek.
- Oh to ty Harry! Czekałam na pizze.
- Um hej Holly. Jest Cassie?
- Nie. Wyjechała do swojego brata, jakieś trzy dni temu. Wraca jutro.
- Oh, no dobrze.
Gdy otwierałem drzwi do samochodu, to  do głowy wpadł mi świetny pomysł.
Zadzwoniłem ponownie do drzwi. Siedząc z Holly na kanapie, przedstawiłem jej plan.

Nazajutrz wszystko było już gotowe. Zamówiona firma spisała się genialnie, a ja musiałem tylko czekać na powrót Cassidy. Gdy usłyszałem samochód, poprzednio upewniwszy się przez okno, że jest to George i blondynka, podniosłem się z kanapy. Stanąłem w przedpokoju, gdzie czekała już przeprosinowa niespodzianka i czekałem. Dziewczyna weszła do domu i zaczęła ściągać buty. Zauważyła w końcu róże i mnie. Szczerze to nie spodziewałem się tego, co zrobiła. Cass po prostu się rozpłakała. Poszedłem do niej szybko i owinąłem swoje ramiona wokół niej.
- Przepraszam.
- Głupi jesteś - powiedziała cicho chichocząc przez łzy.
- Wiem, przepraszam. Pojedziemy do tego Bath.
- Nie wiem,  jak tam z tobą wytrzymam - odsunęła się i wytarła pojedyncze łzy z policzków - Co mam zrobić z tym wszystkim?
- To już twój problem - roześmiałem się, a blondynka trzepnęła mnie w ramię. - Jest ich tylko 505. Poradzisz sobie. Zrobiłem ci zdjęcie. Patrz.

- Wstawię je na Twittera - oznajmiłem - I Instagrama, no i na Facebooka.
- Wywołasz gównoburze.
- O to chodzi w showbiznesie. Oglądamy film?
- Nie chce mi się...
- Harry Potter?
- Masz mnie.

- Wiesz, że jedziemy pojutrze?
- Czyli muszę się już pakować? - dziewczyna kiwnęła głową. - Nienawidzę tego robić. Nigdy nie wiem, co mam zabrać.
- To, co najpotrzebniejsze - wzruszyła ramionami.
- Ale co jest najpotrzebniejsze? Raz wylądowałem na Hawajach z walizką pełną swetrów. Nie śmiej się . Mama zawsze kazała brać swetry. Są potrzebne.
- Tym razem swetry się przydadzą - zaśmiała się. Ma śliczny śmiech.
- Brzmisz jak pianka.
- Słucham?
- Twój śmiech. Jak pianka Marshmallow.
- Oryginalne porównanie.
- A ja?
- Ty brzmisz jak traktor. - Cassie wybuchła śmiechem.
- Ej no! Kłamiesz.
- Serio, jesteś jak taki pyrkający traktor na wiejskim polu.
- Nie! - mimo to śmiałem się głośno.
To było na prawdę miło spędzone popołudnie. Wieczorem znaleźliśmy zastosowanie dla kwiatów.
- Daj to tamtej staruszce. Tej na ławce. - wziąłem różę od Cassidy i podszedłem do siwej kobiety.
- Mam coś dla pani - wyciągnąłem zza pleców czerwony kwiat i czekałem na jej reakcję. Kobieta roześmiała się serdecznie i podziękowała za roślinkę. Odszedłem od niej i wróciłem do Cass.

- Tyle kwiatów poszło.
- Nie zachwycaj się. Rozdaliśmy tylko 12. Reszta kobiet patrzyła na ciebie jak na szaleńca.
- Jedna walnęła mnie parasolką.
- Widziałam - zaśmiała się. - Piszczałeś wtedy jak dziewczynka.
- Wcale nie! Muszę już wracać. Do zobaczenia - przytuliłem blondynkę i wyszedłem z mieszkania.

- I jak poszło?
- Muszę się spakować?
- Co? Harry! Zaczekaj! Co się stało?!
- Po jutrze wyjeżdżam do Bath.
- Oh yeah! Horan wygrałem! - piszczał Louis.
- Nie będę pytał. Na prawdę nie chce wiedzieć, ale co??
- Niall powiedział, że Cass kopnie cie w dupę i będziesz się płaszczył jeszcze co najmniej tydzień.
- Ni nie wierzysz w mój urok osobisty?
- Mam być miły czy szczery?

~°~
Witam w 31 rozdziale!
Jak wam się podoba?
Chcielibyście dostać taką przeprosinową niespodziankę?
Jak, mam nadzieję, zauważyliście ostatnie rozdziały tutaj i na 'Bro, I love your sister' zyskały przecinki i wyzbyły się literówek. A wszystko to dzięki Lottie115 która została moją betą! Mam nadzieję, że teraz lepiej wam czyta się moje wypociny. Zapraszam do niej!
Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro