XXXI
- Zjebałem to Louis.
- Co zjebałeś? - zapytałem pełen nadziei. Harry odezwał się do nas pierwszy raz od tygodnia. Chodził przybity i smutny. Nie wiedzieliśmy o co poszło. Nie rozwiązała tego nawet rozmowa z Holly.
- Zaprosiła mnie na święta, a ja...
- Ty co?
- Zjebałem Lou.
Czekałem w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nawrzeszczałem na nią. Chciałem tam pojechać, ale co jak spierdole?
Stary, zależy mi na niej.
- Na co czekasz? Jedź do niej. Wytłumacz się.
- Co jak ona nie czuje tego samego?
- Tego nie wiem, ale chociaż ją przeproś.
Harry gwałtownie wstał i ruszył na górę.
- Gdzie idziesz?
- Musze się ogarnąć. Nie pójdę przecież do niej z takimi włosami.
Harry.
Powiem szczerze, że boję się tej rozmowy. Boję się powiedzieć Cassie co do niej czuję. Boje się odrzucenia.
Zaparkowałem auto pod domem blondynki i wysiadłem z niego, od razu kierując się do drzwi. Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem dzwonek.
- Oh to ty Harry! Czekałam na pizze.
- Um hej Holly. Jest Cassie?
- Nie. Wyjechała do swojego brata, jakieś trzy dni temu. Wraca jutro.
- Oh, no dobrze.
Gdy otwierałem drzwi do samochodu, to do głowy wpadł mi świetny pomysł.
Zadzwoniłem ponownie do drzwi. Siedząc z Holly na kanapie, przedstawiłem jej plan.
Nazajutrz wszystko było już gotowe. Zamówiona firma spisała się genialnie, a ja musiałem tylko czekać na powrót Cassidy. Gdy usłyszałem samochód, poprzednio upewniwszy się przez okno, że jest to George i blondynka, podniosłem się z kanapy. Stanąłem w przedpokoju, gdzie czekała już przeprosinowa niespodzianka i czekałem. Dziewczyna weszła do domu i zaczęła ściągać buty. Zauważyła w końcu róże i mnie. Szczerze to nie spodziewałem się tego, co zrobiła. Cass po prostu się rozpłakała. Poszedłem do niej szybko i owinąłem swoje ramiona wokół niej.
- Przepraszam.
- Głupi jesteś - powiedziała cicho chichocząc przez łzy.
- Wiem, przepraszam. Pojedziemy do tego Bath.
- Nie wiem, jak tam z tobą wytrzymam - odsunęła się i wytarła pojedyncze łzy z policzków - Co mam zrobić z tym wszystkim?
- To już twój problem - roześmiałem się, a blondynka trzepnęła mnie w ramię. - Jest ich tylko 505. Poradzisz sobie. Zrobiłem ci zdjęcie. Patrz.
- Wstawię je na Twittera - oznajmiłem - I Instagrama, no i na Facebooka.
- Wywołasz gównoburze.
- O to chodzi w showbiznesie. Oglądamy film?
- Nie chce mi się...
- Harry Potter?
- Masz mnie.
- Wiesz, że jedziemy pojutrze?
- Czyli muszę się już pakować? - dziewczyna kiwnęła głową. - Nienawidzę tego robić. Nigdy nie wiem, co mam zabrać.
- To, co najpotrzebniejsze - wzruszyła ramionami.
- Ale co jest najpotrzebniejsze? Raz wylądowałem na Hawajach z walizką pełną swetrów. Nie śmiej się . Mama zawsze kazała brać swetry. Są potrzebne.
- Tym razem swetry się przydadzą - zaśmiała się. Ma śliczny śmiech.
- Brzmisz jak pianka.
- Słucham?
- Twój śmiech. Jak pianka Marshmallow.
- Oryginalne porównanie.
- A ja?
- Ty brzmisz jak traktor. - Cassie wybuchła śmiechem.
- Ej no! Kłamiesz.
- Serio, jesteś jak taki pyrkający traktor na wiejskim polu.
- Nie! - mimo to śmiałem się głośno.
To było na prawdę miło spędzone popołudnie. Wieczorem znaleźliśmy zastosowanie dla kwiatów.
- Daj to tamtej staruszce. Tej na ławce. - wziąłem różę od Cassidy i podszedłem do siwej kobiety.
- Mam coś dla pani - wyciągnąłem zza pleców czerwony kwiat i czekałem na jej reakcję. Kobieta roześmiała się serdecznie i podziękowała za roślinkę. Odszedłem od niej i wróciłem do Cass.
- Tyle kwiatów poszło.
- Nie zachwycaj się. Rozdaliśmy tylko 12. Reszta kobiet patrzyła na ciebie jak na szaleńca.
- Jedna walnęła mnie parasolką.
- Widziałam - zaśmiała się. - Piszczałeś wtedy jak dziewczynka.
- Wcale nie! Muszę już wracać. Do zobaczenia - przytuliłem blondynkę i wyszedłem z mieszkania.
- I jak poszło?
- Muszę się spakować?
- Co? Harry! Zaczekaj! Co się stało?!
- Po jutrze wyjeżdżam do Bath.
- Oh yeah! Horan wygrałem! - piszczał Louis.
- Nie będę pytał. Na prawdę nie chce wiedzieć, ale co??
- Niall powiedział, że Cass kopnie cie w dupę i będziesz się płaszczył jeszcze co najmniej tydzień.
- Ni nie wierzysz w mój urok osobisty?
- Mam być miły czy szczery?
~°~
Witam w 31 rozdziale!
Jak wam się podoba?
Chcielibyście dostać taką przeprosinową niespodziankę?
Jak, mam nadzieję, zauważyliście ostatnie rozdziały tutaj i na 'Bro, I love your sister' zyskały przecinki i wyzbyły się literówek. A wszystko to dzięki Lottie115 która została moją betą! Mam nadzieję, że teraz lepiej wam czyta się moje wypociny. Zapraszam do niej!
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro