XIII
- Cass, wstawaj. - usłyszałam zachrypnięty głos Harrego.
- Zgiń, duszo nieczysta. - przekręciłam się na drugi bok i przycisnęłam głowę do poduszki.
- Draco na miotle lata za twoim oknem. - zaśmiał się cicho.
- Draco? Gdzie? - natychmiastowo się podniosłam i skoczyłam w stronę okna.
- Ty zakłamana łukowata świnio! Uciekaj póki nie założyłam kapci!
Przestraszony brunet wyleciał z pokoju i szybko zbiegł na dół czego potwierdzeniem był stukot jego pięt na drewnianych stopniach. Założyłam kapcie w chmurki i zeszłam spokojnie do kuchni, gdzie Hazz chował się za siostrą. Wyglądało to komicznie, bo był od niej dwa razy większy.
- Nigdy nie kłam na temat Dracusia. - syknęłam.
- Oo wyczuwam niezłą kłótnię. - zaśmiał się Liam.
- Jak zrobię ci śniadanie to się przestaniesz fochać? - zapytał z nadzieją brunet.
- Pomyśle jak zjem. - stwierdziłam siadając przy wyspie kuchennej obok Gemmy.
Na posiłek czekałam jakieś pół godziny. Harry przygotował mi tosty z serem i herbatę malinową. Nie powiem, się postarał.
Gdy wzięłam do ust ostatni kęs, Loczek posłał mi pytające spojrzenie.
- Uzyskałeś amnezję swych czynów. - stwierdziłam wyniosłym iście królewskim tonem.
- Dzięki ci, o pani - chłopak wziął moją dłoń, a reszta wybuchła śmiechem.
- Robimy wieczorem ognisko urodzinowe dla Liama przy jeziorze niedaleko za domem. Piszesz się?
- A dasz mi długopis?
Założyłam dłuższe spodnie i wygładziłam materiał bluzy.
Wzięłam od Gemmy drugi koszyk z jedzeniem. Chłopcy wzięli sprzęt, czyli koce i drewno. Jezioro było tylko parę metrów od domu, więc droga nie była długa.
Rozpaliliśmy duży płomień, a Niall niemal od razu zaczął piec kiełbaskę. Rozłożyłam koc i przycupnęłam na środku. Obok mnie usadowiła się Gemm.
- Co tam mała?
- Ładny ten księżyc.
- Głębokie - zaśmiała się.
- Mamy picie - chłopcy podali nam po butelce piwa smakowego.
Po godzinie wszyscy, a Niall najbardziej byliśmy wstawieni.
- Butelkę w gramy. - Louis ubzdurał sobie że jest Yodą i gadał nie po kolei.
- Ja nie gram, mam dość - oznajmiłam i usiadłam przodem do ogniska wpatrując się w jego płomień.
Przez pewien czas siedziałam w spokoju. Ale idioci, jak to idioci, długo w spokoju posiedzieć nie mogą, mój spokój został przerwany. Hazza zanosząc się śmiechem podniósł mnie i pobiegł truchtem w stronę jeziora. Zaczęłam krzyczeć i wierzgać nogami, ale brunet nie miał zamiaru mnie puścić.
W końcu moje ciało spotkało się z zimną wodą jeziora.
- Harry! - pisnęłam i wyszłam z wody.
Zaczęłam go gonić, a on i reszta ukryli się w domu.
- Otwórzcie te drzwi! Zimno mi!
Brak odpowiedzi.
- Ej jestem mokra, a tu jest zimno!
Dalej brak odpowiedzi.
Zostałam zmuszona do spędzenia nocy na dworze w mokrych ubraniach, bo wstawione towarzystwo nie miało chyba zamiaru mnie wpuścić.
Obudził mnie silniejszy podmuch wiatru. Zatrzęsłam się i spróbowałam wstać. Z trudem ale udało mi się. Zdrętwiałe kończyny pokryte były gęsią skórką. Zadzwoniłam do drzwi, a po chwili otworzyła mi Gemma.
- Cass? Co ty...?
- Mogę wejść? - zapytałam szczękając zębami.
- Jasne, nie bardzo pamiętam, co się wczoraj działo.
- Twój kochany braciszek wrzucił mnie do jeziora, a potem nie wpuścił do domu - streściłam jej całe zdarzenie.
- Apsik!
- Przygotuje ci herbatę, a ty idź się przebrać.
Wykonałam jej polecenie wciągając na siebie gruby sweter i czarne getry. Zeszłam do salonu pociągając nosem.
- Trzeba ich obudzić - stwierdziła Gemma trącając stopą śpiącego na podłodze Louisa.
- Wstawaj!!! - wrzasnęłam Harremu do ucha. Ten podskoczył i zleciał ze stolika na którym wcześniej leżał.
Niech na za swoje. Pod wpływem mojego głosu obudziła się reszta chłopaków.
- Apsik! - kichnęłam gdy odbierałam od Gem kubek z gorącą herbatą.
- A tej co? - zapytał Hazz przecierając twarz dłonią.
- Wrzuciłeś mnie do jeziora i nie wpuściłeś do domu - warknęłam poirytowana jego zachowaniem.
Chłopcy rozeszli się by oganąć się po wczorajszej imprezie.
Siadłam pod kocem i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś film, więc nie przełączałam. Gemma dołączyła do mnie. W trakcie filmu parę razy kichnęłam. Resztę dnia spędziłam z Gemm, bo chłopcy leczyli kaca.
~°~
Rozdział miał wyjść całkiem inaczej, ale mój umysł zaćmiony jest chorobą.
Piszcie w komentarzach jak podoba wam się opowiadanie.
Buźka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro