Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. "(...) dotykała jego uda i..."


Praca jest mi zupełnie obojętna. Nie zalicza się do moich ulubionych rzeczy albo rzeczy, których lubię, ale pracuję. Głupie papiery nie dają mi spokoju, a na co dzień jestem nimi zawalona jakby mój szef robił mi na złość: pracownica przyszła do pracy, to niech wypełnia jeszcze więcej dokumentów niż miała ostatnio...

Pracuję jako pomocniczka kierownika w pobliskiej i jedynej restauracji w miasteczku. Nie powiem, świetnie mi to idzie, bo wystarczy około pół godziny i wszystko mam zrobione, ale od kilku miesięcy truję dupę kierownikowi, by mi dał podwyżkę, a on nie zgadza się na to.

Tak naprawdę nie widzę go za często, bo kiedy przychodzę, jego nie ma.
Może ucieka ode mnie?

Ale ja rozumiem, że on ma oprócz tej restauracji jeszcze kilka innych, rozbudowanych na całym świecie.
Bogaty człowiek wszystko może...

Skończyłam właśnie dzisiejszą pracę. Ubrana w rzeczy, których najbardziej nie lubię. Elegancka, biała koszula i ołówkowa spódnica, a do tego buty wyższe niż zazwyczaj.

– Skończyłam – poinformowałam szefa, wychodząc z jego biura, w którym od czasu do czasu przebywałam.

Mój kierownik nie jest ode mnie dużo starszy, bo tylko o trzy lata. Młodo zaczął taki biznes i idzie mu to bardzo dobrze, jak widać. Co prawda w naszym miasteczku zaczął całkiem niedawno, bo chyba pół roku temu, ale nigdy jeszcze nie było pusto.

Jest przystojny, ma czarne włosy, ciemne oczy, a do tego ciemną karnację, ale to wszystko dlatego, że jest pół Portugalczykiem, lecz nie wiem czy od matki, czy ojca...

W ogóle ten człowiek jest bardzo tajemniczy, nie za dobrze go znam, ale z tego co wiem, to jego rodzice nie żyją i wychowywała go siostra czy jakoś...

– Dobrze. – Odwrócił się do mnie, a ja dopiero zauważyłam, że odwiedzili go goście. – Mam jeszcze pewną sprawę... – zaczął, zastanawiając się co chciał mi przekazać.

Chyba im przeszkodziłam.
Stop.

– Jodie? – Zdziwiłam się, gdy rozpoznałam jedną z dwóch kobiet. – Co tu robisz?

– Dzisiaj zaczniemy pracę nad nowym projektem menu i chciałbym, byś też przy tym była – mężczyzna wszedł nam w rozmowę.

– A co z moją podwyżką?

– To jak, będziesz? – zignorował moje wcześniejsze pytanie.

– Będę i tak nie mam wyjścia – powiedziałam, lecz on tego nie usłyszał, a nawet jeśli, to on i tak ma to gdzieś.

Wiele razy z nim się zdążyłam pokłócić o wielki stos papierów albo o moją podwyżkę. Wiem, że być może to za szybko, ale wydaję mi się, że zasługuję na to.

– Trevor – wypowiedziałam jego imię zrezygnowana.

Mówiłam do niego po imieniu, bo sam mi pozwolił. Przecież jest starszy ode mnie tylko o trzy lata...

– Przecież pracuję, nie lubię tego, ale to robię. Wypełniam te głupie papiery w kilka chwil, pomagam ci i jestem na każde twoje zawołanie, a przecież sam powiedziałeś, że się zastanowisz.

Nie przejmowałam się jego gośćmi, którzy przez cały czas patrzeli na nas.

– Zastanowię się – westchnął głośno i skierował się do swojego gabinetu.

– Ty tu pracujesz? – zapytała zdziwiona Jodie.

– Ta – przeciągnęłam robiąc dziwny grymas twarzy. – A ty co tu... – Przeniosłam wzrok na drugą kobietę i od razu przerwałam. – Dzień dobry – przywitałam się niechętnie.

Drugą kobietą okazała się matka mojej przyjaciółki.
Ciekawe tylko co ona tu robiła...

– Dzień dobry – usłyszałam cichą odpowiedź.

Nie była za ładna, ale przecież to nie wygląd jest najważniejszy... Tyle, że ona i wygląd ma brzydki i charakter...

Nigdy mnie nie lubiła, a ja jej, dlatego zawsze wolałam bawić się z Jodie w moim domu, kiedy jednak przebywałyśmy u niej, to albo dochodziło do kłótni jej rodziców albo, gdy już byłyśmy starsze, co jakiś czas miała nowych mężczyzn w mieszkaniu.

– Trevor, kochanie w czymś ci mam pomóc? – usłyszałam przesłodzony głos starej raszpli.

Momentalnie rozdziawiłam usta ze zdziwienia, a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek.

Przecież on jest tylko o trzy lata starszy od jej córki! Ona ma około pięćdziesiąt lat i jest dużo starsza od niego! Nie wierzę...

Spojrzałam instynktownie na Jodie, która tylko wzruszyła ramionami.

Nie wiedziałam co tu się dzieje.
To chyba jakiś żart...

– Nie, ale potem mnie nie będzie... – szepnął do siebie.

Nagle z kuchni wyszedł Teddy, pracownik restauracji i jednocześnie przyjaciel mojego szefa.

Nadawał się do tej pracy jak nikt inny, był poważny albo takiego udawał, był także zaangażowany i potrafił rozmawiać z każdym klientem, nawet tym najpoważniejszym.

– To jak, masz już kogoś? – zapytał, gdy tylko podszedł do kumpla.

– Co wymyśliłeś? – wtrąciłam się.

– Za tydzień mamy pięciolecie restauracji i muszę znaleźć kogoś, by pomógł mi, kiedy mnie nie będzie.

– Misiu, gdzie znowu jedziesz? – zapytała najstarsza z nas. – Beze mnie?

Teddy spojrzał na nią z obrzydzeniem. Może to dlatego cichaczem schował się za Trevor'a, że odrażał go jej widok...

– Muszę wyjechać do restauracji, przecież mówiłem – szybko odpowiedział, kończąc temat.

Po chwili znowu zaczął intensywnie myśleć.

– Chciałabym pojechać z tobą... – matka Jodie jeszcze coś mówiła, ale nikt już się jej nie słuchał.

W oczach Tedda pojawiły się iskierki, kiedy spojrzał na Jodie. Uśmiechnął się do niej promiennie.

– Może Jodie – powiedział pytająco. – I tak nie ma na razie co robić, co myślisz Jodie?

– Mogę pomóc, tylko co mam robić?

– Sprawdzać czy każdy zajmuje się tym, czym ma. Będziesz to wszystko zapisywać - odpowiedział Trevor.

– Przecież ja mogę to zrobić – niemalże krzyknęła z frustracji dziewczyna mojego szefa.

– Jodie to zrobi, a ty jej powiesz kto czym się zajmuje – odrzekł niechętnie pół - portugalczyk do starszej kobiety.

Rodzicielka Jodie spojrzała na nią z mordem w oczach.

– To wszystko ustaliliśmy. – Uśmiechnął się szerzej Teddy.

Kiedy Trevor wrócił do swojego biura, oczywiście jego dziewczyna za nim, a Teddy wszedł do kuchni, zostałyśmy same.

– Nienawidzę jej – odezwała się moja przyjaciółka. – Wiedziałaś, że on jest z nią?

– Nie – odpowiedziałam szczerze. – Ale skoro wczoraj nie przyszłaś do mnie, to znaczy...

– Jezu, nie wspominaj mi wczorajszego dnia – przerwała mi, chwytając się za głowę. – Zapukałam do domu i otworzyła mi ona, była zdziwiona, ale nie to jest najważniejsze. Nagle wyszedł na korytarz Trevor cały mokry i w samych bokserkach. Potem matka się do niego odwraca i mówi, że ma na nią tam czekać, że ona zaraz wróci. Rozumiesz? Przy mnie! A potem zaprosiła mnie na obiad... Dla mnie oczywiście nie miała nic, ale zrobiła jakieś dziwne pulpety, podczas gdy oni sobie jedli tego kurczaka, co lubię – westchnęła bezsilna. – Kiedy tak jedliśmy, ona nie przestawała gadać do niego tak jakby mnie nie było, dotykała jego uda i... – zaczęła opowiadać z obrzydzeniem. – A on nic, siedział i nawet jej nie przerwał, kiedy się dowiedział, że lubię to, co sam jadł, zaproponował mi zamianę talerzy, ale już nie chciało mi się nawet jeść.

– Współczuję ci. – Pogłaskałam ją po plecach. – Pamiętaj, że zawsze możesz do nas przyjść, mamy jeszcze pokój, a jak coś to weźmiesz mój, a ja będę spać na materacu...

– Dzięki, ale dam jej chyba szansę, bo o dziwo – ostatnie dwa słowa wykrzyknęła. – Zgodziła się, żebym została w domu i to w swoim pokoju – powiedziała ze zdziwieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro