2.5 "Ale ty sobie sam poradzisz, Cam"
Tak, jak obiecałam ojcu, tak dotrzymałam słowa. Powiedziałam, że mu pomogę w sprzątaniu, więc wzięłam się do pracy. I choć miałam nadzieję, że zrobię to z tatą, to i tak cieszyłam się, że mogłam się tym zająć.
Tak naprawdę wolałabym już sama pozmywać, ale Cameron uparł się, że mi pomoże, więc jeszcze musiałam siedzieć tutaj z nim.
Wspominałam już, że go nigdy nie lubiłam?
To się nigdy nie zmieni.
– Nie potrzebuję pomocy. Możesz iść na górę – odrzekłam, myjąc kolejny talerz, który chwilę później oddałam mężczyźnie, by go wytarł ścierką.
– I tak nie mam co robić. – Wzruszył ramionami.
– I to niby ja się podlizuję – szepnęłam do siebie.
– Co u ciebie, Katie? – spoważniał, zabierając ode mnie kolejny talerz.
– Nic się nie zmieniło, ciągle tylko grzebię w autach, brudzę się smarem i nie przejmuję się tym, a ty?
– Po skończonych studiach załatwiłem sobie pracę razem z Deanem w specjalnej firmie. Dostajemy tam zamówienia odnośnie logo i takich tam. – Spojrzał się na chwilę w moje oczy. – I jakoś idzie. – Jego oczy się uśmiechały do mnie. – Przez ten cały czas tęskniłem za tym miejscem, ludźmi, a w szczególności za tobą, brudasie. – Zaśmiał się głośno.
– Przestań mnie tak nazywać. – Uderzyłam go lekko w ramię.
Zawsze mnie tak nazywał.
– Nie dotykaj mnie, masz mokre ręce. – Zaśmiał się.
– Kochanie, pokażesz Cameronowi gdzie będzie spał? – zapytał tata, który wszedł do kuchni tak cicho jak duch. – O i dziękuję wam, dzieci za pomoc – dodał siadając przy stole.
Zawsze tak robił wieczorami. Siedział w kuchni, czasami odpalał papierosa i myślał. Nie wiem o czym, ale tak było. Zasiadał na swoim miejscu, spoglądał na okno i zagłębiał się w swój świat. Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, zastanawiałam się o czym tak codziennie myśli. Doszłam w końcu do wniosku, że prawdopodobne jest to, że myśli o mamie i przypomina sobie wszystko co z nią związane. Patrzy w okno, bo z tego co kiedyś opowiadał mi tata, oboje uwielbiali spędzać czas w ogrodzie.
Spojrzałam na mężczyznę stojącego obok mnie ze ścierką w ręce, który poruszał dwuznacznie brwiami.
– Nienawidzę cię – mruknęłam, wycierając ręce ręczniczkiem, który trzymał Cam.
– Wiesz, że jak się złościsz, to marszczysz czoło? – zauważył. – Jak będziesz stara, będziesz miała tutaj zmarszczki. – Wskazał palcem na swoje czoło, co wyglądało trochę jakby mi pokazywał, że mam coś z głową.
Przewróciłam tylko oczami i bez słowa wyszłam z pomieszczenia, mając nadzieję, że nie jest aż taki głupi jak się wydawało i pójdzie za mną.
Kiedy stałam przy schodach, ciemnowłosy dołączył do mnie.
– Nie zgodzisz się, żebym spał z tobą? – zapytał całkiem poważnie.
– Jesteś nienormalny – to powiedziawszy, weszłam po schodach na górę.
Na piętrze był długi korytarz, a po obu stronach znajdowały się drzwi do pokoi. Wyglądało to trochę jak w hotelu.
Ściany pomalowane były na jasny kolor, a na podłodze leżał dywan. Tata stara się by jakoś urozmaicić wygląd korytarza, wieszając w wolnych miejscach rodzinne zdjęcia, by nie było zbyt pusto.
Na górze znajdowały się dwie łazienki, byśmy się nie kłócili o toaletę, ale i tak to na nic, bo jak jeszcze mieszkaliśmy wszyscy razem, to przy takiej ilości osób to normalne, że są spory o ubikację.
Tata nie zmieniał niczego w pokojach chłopaków od kiedy się wyprowadzili, bo wiedział, że jak będą przyjeżdżać na urlop, to będą chcieli wrócić do swojego wnętrza, takiego jak go wcześniej zostawili.
No i miał rację, rzeczywiście tak jest.
Miasteczko nie jest za duże, a z domu do centrum jest daleko. Mamy tu co prawda parę sklepów, aptekę, bank, szpital i jakiś pobliski bar, w którym zawsze odbywały się różnego rodzaju imprezki, ale to nie jest to samo jak w większych miastach, gdzie są na przykład galerie handlowe, kina albo parki rozrywki.
– Pościele ci – powiedziałam, kiedy weszliśmy do pokoju gościnnego.
Stała tam rozkładana kanapa, mały stoliczek do kawy, kilka mebli i telewizor. Był to mały pokój, ale przytulny, w kolorze jasnego niebieskiego. Lubiłam ten pokój, ale nie miałam nigdy okazji, by w nim spać, bo miałam już swój kąt.
– Nie musisz, zrobię to sam. – Chciał zabrać z moich rąk prześcieradło, lecz nie udało mu się go odebrać, bo trzymałam kurczowo za posłanie. – Tak bardzo chcesz spędzić ze mną więcej czasu? – Zaśmiał się, spoglądając prosto w moje oczy, przez co przez przypadek nasze dłonie się ze sobą zetknęły.
Poczułam dziwny dreszcz.
– Chciałam być miła. – Odeszłam od niego, podchodząc bliżej kanapy. – Ale skoro nie chcesz, to...
– Zostań i pomóż mi – przerwał mi.
– Ale ty sobie sam poradzisz, Cam. – Uśmiechnęłam się szeroko do niego i ominęłam go kierując się w stronę drzwi. – Pchły na noc.
Zamykając za sobą drzwi, usłyszałam jak mężczyzna odpowiedział mi tym samym.
To było nasze zastępstwo za "dobranoc". Nie wiem jak to zaczęliśmy i kto to zaczął pierwszy, ale wydaje mi się, że to wszystko za sprawą Camerona.
Po nim mogłabym się wszystkiego spodziewać.
Nigdy nie był moim przyjacielem i nie jest nim, ale jest najlepszym przyjacielem Dean'a, który jest moim bratem, więc tak jakby jest w mojej rodzinie od zawsze. Mogłabym nawet powiedzieć, że jest jak brat, lecz nie jak mój przyjaciel.
Tak, brat to dobre słowo.
Jest dla mnie w jakiś sposób ważny, ale nie lubię go. Wiem, że to dziwne, ale tak chyba jest...
Przecież ja zawsze byłam dziwna.
Gdy weszłam do swojego pokoju, od razu sięgnęłam po ręcznik i piżamę składającą się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach. Weszłam do łazienki, w której na szczęście nikogo nie było i wzięłam szybki prysznic.
************************************
Hej! ❤️
Czyta ktoś? 😏🙈🙈
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki!
♥️Pozdrawiam♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro