Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. "Nie rozumiesz co to znaczy "nie"?"


Cameron

— Kto by pomyślał, że zatęsknisz za mną? — zapytałem z uśmiechem.

— Wiesz, że nie przyjechałam tu dla ciebie, głupku.

— Jak się do brata zwracasz? — Spojrzałem na nią z udawaną powagą. — Ty nawet nie wiesz jaki twój braciszek jest mądry.

Na moje słowa zaczęła się głośno śmiać.
I wcale nie udawała.

— Może jeszcze mi powiesz, że rodzice nigdy nie musieli przychodzić do szkoły w sprawie twojego zachowania? — Usiadła na stole, wciąż się uśmiechając.

W odpowiedzi przewróciłem oczami.

— A teraz szczerze. — Nagle spoważniała. — Rozmawiasz z Katie? Pomagasz jej? Wspierasz? — Zadawała milion pytań na sekundę.

— Staram się, ale co ja mogę? Jestem tylko... — Urwałem na chwilę, zastanawiając się kim dla niej jestem. — W sumie chyba nikim... — Wypowiedziałem swoją myśl na głos.

— Nie no teraz to żeś zgłupiał! — Krzyknęła, pukając się w czoło, dając mi do zrozumienia, że mam coś z głową. — Jesteś przyjacielem jej brata, jesteś jej przyjacielem. Cam, ty jesteś jak jej brat! — Ponownie krzyknęła, a ja starałem się jakoś ją uciszyć, bo usłyszałem jakieś kroki z góry. — Powinieneś coś z nią zrobić, bo ja zaraz sama was ze sobą swatam... — I tak nie pomagało to co robiłem, bo ona i tak miała podniesiony głos.

— Przestań, wiesz przecież że teraz ma trudny okres. — Spoważniałem.

Właśnie w tym momencie do kuchni weszła Katie. Miała zaczerwienione oczy i mokre policzki od łez.

Płakała.

Jak ją znam, to na pewno robiła wszystko, by nie było nic widać. Ale tak naprawdę nie raz słyszałem jak płacze w nocy. Najgorzej było przez pierwsze miesiące, teraz już jest mniej, ale naprawdę nie wiedziałem wtedy co mam robić. Z jednej strony chciałem jej w jakiś sposób pomóc, wejść do niej i choćby podać jej chusteczkę, ale szybko zrezygnowałem z tego.
To byłoby głupie.

— Przeszkodziłam? — Zaczęła podciągać nosem. — I tak zaraz wrócę do pokoju. — Uśmiechnęła się lekko do nas.

— Co u Xavier'a? — Grace zaczęła wymachiwać nogami.

I ten cały Xavier... Jak on mnie wkurza! W ogóle co to jest za imię? Dziwne, ale...
Jeśli Katie go lubi albo nawet coś więcej, to przecież super, nie? Może on jej pomoże i przez niego odzyska chęci do życia.

Chcę jej szczęścia.
Jeśli ktoś ją skrzywdzi w jakikolwiek sposób, zabiję.

Jest dla mnie jak siostra, oczywiście. Dlatego nie chcę by była zraniona, zapłakana albo po prostu smutna, bo jak na nią taką się patrzę, to serce mnie boli.

A tego całego Xavier'a nie lubię, ale to nie mi ma się podobać, tylko jej.

Kobieta stała teraz zmieszana. Wyglądała jakby zupełnie nie wiedziała co powiedzieć.

— Chyba dobrze — jęknęła. — Gdzie reszta?

— Zakupy. — Grace wstała ze stołu, przytuliła Katie i zostawiła nas razem, wychodząc z domu.

Zrobiła to specjalnie, bo myśli że my...
Ale Katie to moja "siostra".

— Chcesz może melissę? — zapytałem, kiedy zagotowała się woda.

— Poproszę. — Przysiadła do stolika, czekając na gorący napój. — A tobie co, że pijesz melissę? — Uniosła brwi do góry, gdy na moment na nią zerknąłem.

"Przez Xavier'a..." — odpowiedziałem w myślach.

— Nie to co myślisz. — Uśmiechnąłem się pod nosem. — Po prostu nie ma nic innego oprócz melissy — skłamałem.

— Cam, muszę chociaż tobie powiedzieć, bo już nie mogę. — Wzięła głęboki oddech, a ja już miałem w głowie pełno myśli: zaręczyła się albo jest w ciąży albo po prostu się zakochała. — Tata zostawił mi list.

No tego się nie spodziewałem, ale ulżyło mi. Dziwne...

— Przeczytałaś? — Postawiłem przed nią parujący kubek.

— Przed chwilą.

"To dlatego płakała..." — myślałem.

— I co? — Usiadłem obok niej.

— Niby nic, a jednak. I tyle emocji... — Zamyśliła się na moment, zapewne wspominając list. — Wiesz jaki był tata, kochał wszystkich tak samo, ale mnie najbardziej. — Zaśmiała się cicho.

O tak...
Zawsze to powtarzał.

Pewnie dlatego, że Katie była jego jedyną córeczką, a przy okazji miała oczy po matce, którą swoją drogą uwielbiałem.

Szkoda, że Katie jej nie zdążyła poznać.

— Wiesz, że po moich narodzinach nie chciał mnie? Nie chciał na mnie nawet spojrzeć, bo bał się, że będę za bardzo przypominać matkę? — ciągnęła. — Ale zobaczył, bo pielęgniarka na niego prawie nakrzyczała. — Zaśmiała się.

Wiedziałem o tym.
Nie widziałem tego zdarzenia, ale jej tata nam wszystko opowiedział, ze szczegółami, oczywiście.

"On to potrafił świetnie opowiadać, wszystko, i historie i bajki..." — powiedziałem w głowie.

— Wiesz, że przyznał się do tego, że nas ze sobą chciał połączyć? — Tym razem zaśmiałem się razem z nią.

W końcu spojrzała w moje oczy. Był tam smutek, ale też i odrobiną radości, prawdopodobnie spowodowane to jest melissą, którą jej zrobiłem.

"Jest piękna. Tylko ma za bardzo zaczerwienione oczy" — Przeleciało mi przez głowę. — "Trzeba będzie to jakoś zmienić".

Miałem się do niej przysunąć, kiedy w tym samym momencie bez pukania wszedł Xavier.

— Nie odbierasz, więc przyszedłem — odrzekł na przywitanie. — Zastanawiałem się kiedy do mnie przyjdziesz.

— Mówiłam już ci, że na razie nie mogę. Wybacz, ale ja...

— To ze mną nie możesz nigdzie iść, a z nim przebywasz? — Niby się zaśmiał kpiąco, ale czuć było, że był zdenerwowany.

— To może ja was zostawię. — Chciałem wstać, ale Katie mnie powstrzymała, mówiąc, żebym został.

"Robi się niebezpieczne". — Usłyszałem w głowie.

— O co ci chodzi? — zapytała, odwracając wzrok na mężczyznę. — Ja już ci powiedziałam, że między nami niczego nie będzie, wybacz. I nie chcę ci robić nadziei.

— Daj nam chociaż szansę. Zrobię wszystko... — błagał.

"Co za ciota" — pomyślałem.

Milczała jakby nie wiedziała co powiedzieć. Kiwała tylko przecząco głową.

— No nie udawaj... — Uśmiechnął się do niej szeroko.

Podszedł do nas i wziął ją w objęcia, ale ona nie chciała. Wyrywała się od niego i zaczęła do niego mówić, żeby ją zostawił, ale on tylko tulił ja do siebie mocniej.

No nie wytrzymałem.

— Zostaw ją! — Krzyknąłem, wstając z krzesła. — Nie rozumiesz co to znaczy "nie"?

Nie dotarło to do niego, więc zacząłem się z nim szarpać. Pchnąłem go, że upadł na podłogę.

— Przeproś ją! — Krzyknąłem, jednak on milczał, a kiedy podszedłem do niego, chwytając za koszulkę i podnosząc rękę w górę, chcąc go uderzyć, oboje z Katie usłyszeliśmy z jego ust "przepraszam". — I jak jeszcze raz zrobisz coś wbrew jej...

Nie dokończyłem, bo on mi przytaknął szybko, a kiedy go puściłem, uciekł na czworaka.

— Wybacz, ale nie mogłem na to tak po prostu patrzeć — powiedziałem szczerze do zszokowanej kobiety.

— Dziękuję. — Dopiero teraz w jej oczach widziałem ulgę. — Od jakiegoś czasu stał się jeszcze bardziej natrętny niż wcześniej...

— Dla ciebie wszystko, brudasku. — Uśmiechnąłem się szczerze do niej i nie mogłem się powstrzymać, by jej nie przytulić.

************************************
Hejo!❤️
Jak Wam się podoba? ^^
Też Wam się wydaje, że Cam i Katie są coraz bliżej? 🤗

Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ☺️
♥️Pozdrawiam♥️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro