18. "(...) zobaczę w Tobie Twoją matkę (...)"
Miesiące mijały, a u nas w domu wszystko diametralnie się zmieniło.
Tata nie żyje. Moi bracia, Cameron oraz Jodie nie wrócili do siebie, lecz wciąż są ze mną, trzymamy się razem i wspieramy. Razem z nami zamieszkała Grace, na kilka dni także przyszli rodzice przyjaciela mojego brata, ale wrócili do siebie.
Staramy się żyć dalej, chociaż nie jest łatwo. Wróciłam nawet do pracy, choć Trevor nie był z tego powodu zadowolony, ale i tak się uparłam.
Chciałam żyć tak jak przed śmiercią.
— Katie? — Do mojego pokoju wszedł Xavier. — Nie przeszkadzam?
— Nie. — Uśmiechnęłam się niewidocznie.
Wstałam z łóżka, na którym przed chwilą siedziałam i zagłębiłam się w nowy magazyn motoryzacyjny.
— Co u ciebie? — zapytałam, zabierając swoje ubrania z krzesła, by mężczyzna mógł na nim usiąść.
Tak, mam bałagan w pokoju. To nie pierwszy raz, zawsze tak było, lecz tym razem nie miałam głowy posprzątać tych wszystkich ubrań, które waliły się po moim pokoju. Pracowałam, starałam się robić obiady w domu, choć początki nie były łatwe, bo nigdy tego nie lubiłam robić, ale gdyby nie Grace, która jest w tym świetna, nie poradziłabym sobie.
— W porządku, wiesz. — Wszedł głębiej do środka, lecz nie zajął miejsca. — Pomyślałem, że zabiorę cię gdzieś... — zaczął rozglądać się po moim pokoju.
Od kilku tygodni, Xavier stara się mnie wyciągnąć z domu na spacer. Chociaż raz w tygodniu muszę z nim chodzić i rozmawiać, oczywiście "rozmawiać" mam na myśli, to że on ciągle mówi i śmieje się przy tym, a ja milczę, czasami tylko udaję, że słucham. Nie chcę słuchać czego to nie zrobił, dodając na końcu, że się nie chwali, bo nie lubi tego...
Cieszę się z tego, że ma tyle zainteresowań i ile to rzeczy zrobił, co ma i takie tam, ale trzeba mieć umiar albo niech się nie chwali. Nie lubię takiego czegoś, to jest jak dla mnie za duża pycha.
Chociaż może nie robi tego specjalnie, a to co mówi o sobie, samo mu wypływa z ust... Nie wiem, ale nie lubię takich ludzi.
Znaczy...
Xavier jest naprawdę dobrym człowiekiem i zawsze na nim mogę polegać, o wszystkim porozmawiać, tak jakby, ale on bardzo by chciał być ze mną i to naprawdę bardzo widać. Nie jestem ślepa i widzę jak on na mnie patrzy, co mówi i jak się zachowuje.
A ja wciąż czuję się z tym niekomfortowo. Jest moim kolegą i już, nie czuję żadnej chemii, żadnego przyciągania ani nawet tych stanów, które wywołuje sama miłość czy czegoś takiego.
— Wybacz, ale nie mam ochoty... — Schowałam magazyn do szafki, w której był list, ten od taty, o którym całkowicie zapomniałam. — Jestem zajęta, wybacz mi... — Byłam tak skupiona na kopercie, że nawet nie zwracałam uwagi na to, co mówię.
Słyszałam jak mężczyzna głośno westchnął, lecz nic na to nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam się na list.
Czy to ten czas?
Mam już tyle odwagi, by go przeczytać? Czy mam tyle siły?
Nie wiem.
Wahałam się.
— Katie...
— Xavier, przepraszam — Powtarzałam, nie wiedząc o czym mówię.
Chyba mówiłam w kółko to samo, co było dziwne, bo nigdy się tak nie zachowywałam. To przez ten list, choć go nawet nie zaczęłam czytać, już czułam mnóstwo emocji.
— ...ale, dobrze, jak coś to dzwoń — Ponownie westchnął i chyba wyszedł.
Nie wiem, nie słuchałam.
Skupiłam się na białej kopercie.
Wzięłam ją w rękę i ponownie usiadłam na łóżku.
Chciałam go przeczytać. Bardzo mnie ciekawiło jakie słowa zostały jego ostatnimi, przed jego śmiercią, po tym kiedy dowiedział się, że ma guza mózgu.
Tak więc otworzyłam go. Starałam się zrobić to delikatnie, nie wyrywając niczego za mocno, bo czułam, że to jest ostatnia pamiątka po moim ojcu.
Trzymałam go jak relikwie.
Wzięłam się za czytanie:
"Córeczko,
Wśród moich wspaniałych dzieci, to Ty byłaś moim oczkiem w głowie, moją jedyną księżniczką.
Pamiętam jak dowiedziałem się od mamy, że będziemy mieli córeczkę. Czułem się najszczęśliwszy na świecie. Z dumą każdemu mówiłem, że to dziewczynka.
Nie wiesz jeszcze jakie to jest uczucie, gdy cztery razy z rzędu rodzą się chłopacy, ale ja wiem i kocham ich, bo to moje dzieci, lecz Ty jesteś spełnieniem moich marzeń. Być może to też dlatego, że mama zaszła w ciążę kiedy był już ostatni dzwonek, a ja byłem pewien, że nic w naszym życiu już się nie wydarzy. I nagle pojawiłaś się Ty niczym cud z nieba.
Poród był bardzo długi i skomplikowany. Sama wiesz, że były pewne komplikacje, a przy tym nagła śmierć Twojej matki.
Byłem załamany... Krzyczałem na Boga, dlaczego do tego dopuścił, lecz patrząc na to teraz, i tak nic to nie dało.
Nie potrafiłem dojść do siebie, nie wiedziałem jak mam dalej żyć bez niej. Przecież to ona była dla mnie wszystkim.
Nigdy Ci nie mówiłem, ale z początku nie za bardzo chciałem Ciebie widzieć, bo bałem się, że zobaczę w Tobie Twoją matkę, to mnie załamie i nie będę mógł patrzeć na Ciebie, a co za tym idzie — nie będę mógł się Tobą zająć.
Kiedy podeszła do mnie pielęgniarka z Tobą na rękach, a ja powiedziałem jej, że na razie nie chcę Cię widzieć, i że ma odejść, poprosiła mnie bym chociaż na Ciebie spojrzał.
Ona na mnie prawie krzyknęła!
I wtedy, nie wiem jak ani skąd to się wzięło, chociaż być może to Twoja mama, jakby mnie popchnęła do Ciebie, przez co spojrzałem na Ciebie po raz pierwszy.
Nie wiem czy wiedziałaś, że to ja czy to był przypadek, ale w tym samym czasie, złapałaś mnie za palec. A twoje oczy były takie same jak Twojej mamy, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Wtedy już wiedziałem, że nie mogę Cię tak zostawić i pamiętam to jak wczoraj, że zabrałem Cię od razu pielęgniarce i nie chciałem już nigdy nikomu oddawać.
To było bardzo dziwne, że najpierw bałem się, że jak Ciebie zobaczę, zobaczę w Tobie Twoją matkę, nie będę Ciebie chciał, a potem kiedy ją w tobie zobaczyłem...
Wszystko się zmieniło...
Masz oczy po niej i jesteś do niej bardzo podobna, ale nie tylko z wyglądu. Masz to, co miała ona, ona też nikogo nie udawała, zawsze była sobą i nie wstydziła się tego, Ty masz tak samo. Nie obchodzi Cię co, kto sobie o Tobie pomyśli, po prostu robisz to, co kochasz nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną. Kochasz motoryzację i wyścigi, jesteś już taka i się nie zmienisz choćby nie wiem co, a ja jestem z Ciebie bardzo dumny, a razem ze mną i mama.
Wiem, że jeszcze kiedyś będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie, tak jak ja kiedy się dowiedziałem o ostatniej ciąży Twojej mamy.
Teraz otrzyj łzy, maleńka i ruszaj dalej. Pierś do przodu, głowa do góry i idź, rób co kochasz, a o mnie się nie martw. Teraz jestem tam, gdzie nic złego mi się nie stanie, gdzie jest dobro i piękno, no i oczywiście moja ukochana.
Na pewno kiedy teraz Ty czytasz ten nudny list, który Ci napisałem na wszelki wypadek, gdybym nie przeżył, ja jestem szczęśliwy z mamą w niebie, być może nawet teraz patrzymy na Ciebie.
Ale zapamiętaj na zawsze, moja piękna Katie, nigdy Ciebie nie opuścimy, zawsze będziemy z Tobą, choćby nie wiem co.
Bardzo Cię kocham i nigdy nie przestanę, nawet będąc tutaj.
Z miłością,
Tata
P.S. Skoro jestem już szczery, to będę taki do końca...
Od zawsze w głębi duszy trzymałem kciuki za Ciebie i Cameron'a. Wiesz, że jest dla mnie jak mój piąty syn?
Ale i tak musisz postąpić zgodnie z Twoim sercem. To Ty musisz być szczęśliwa, a nie ktoś. Słuchaj się serca, skarbie."
Czytając, łzy mi leciały, a ja co chwila je ścierałam, by nie poplamiły mi listu, lecz gdy przeczytałam go do końca, nie potrafiłam się powstrzymać i rozpłakałam się całkowicie.
************************************
Hejo! ❤️
Co myślicie? ^^
Tak, wiem, trochę mi z tym listem nie wyszło (jego zawartość), ale już nie mam siły, by poprawiać. Już z dziesięć razy poprawiałam 😒
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ☺️
♥️Pozdrawiam♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro