11. "Przyszedłem tu z pewną propozycją"
Obudziła mnie suchość w gardle. Chciałam jeszcze chwilę poleżeć albo po raz kolejny zasnąć, ale nie mogłam.
Pragnienie wygrało.
Mozolnie zeszłam po schodach. Już z holu słychać było rozmowy mężczyzn siedzących w kuchni.
Weszłam do środka nie witając się z nimi, żeby mnie nie zauważyli.
Nie chciałam wyjmować szklanki, więc zaczęłam pić wodę z butelki, przysłuchując się o czym rozmawiają.
— Co ty, upiłeś się szampanem? — zapytał ze zdziwieniem Matthew.
— Nie, napiłem się jeszcze czystej. — Cameron schował twarz w dłoniach, masując sobie czoło. — Trevor mi zaproponował, ale nie upiłem się tak, żeby niczego nie pamiętać.
— Zawsze mogło być gorzej — szepnął bardziej do siebie Cam.
— Czyżby? — w głosie mojego brata odczuwalna była radość.
— Ej, pamiętam wszystko, wróciłem sam do domu. Udało mi się. — Spojrzał na niego spod byka.
Cameron wyglądał przy tym troszkę uroczo. Miał zaspane oczy, co znaczyło, że w nocy dużo wymiotował, był bezsilny, co było widać nie tylko na jego wyrazie twarzy, ale też i w oczach, a jego włosy były tak potargane jakby przeleciało przez nie tornado.
"Seksowny, co?" — usłyszałam w głowie.
Nie wiem dlaczego, ale mimowolnie się uśmiechnęłam.
"Boże, co ze mną nie tak?" — Myślałam.
Matthew tylko wzruszył ramionami i powiedział:
— To się męcz.
Stop!
On pamięta wszystko.
Nawet to, co powiedział do mnie przy szwedzkim stole.
Upiłam jeszcze kilka łyków wody i skierowałam się do wyjścia. Chciałam być niezauważalna tak jak wchodziłam, lecz niestety mi to nie wyszło.
— Skąd masz taką piżamę? — zapytał Matthew.
— Z szafy, leżała gdzieś na dnie, a że nie miałam innej, to musiałam ją założyć.
I po co to mówię jemu?
Co go to obchodzi?
Przecież to tylko piżama w misie. Nie noszę takich rzeczy, nawet do spania, ale nic innego nie miałam, to musiałam ubrać.
Chciałam wyjść zanim Cameron na mnie spojrzy i coś do mnie powie albo co gorsza, będzie gadać o naszej rozmowie. W sumie to nic takiego, ale dziwnie się z tym czuję.
Niby był wtedy pijany, a przecież pijany człowiek powie prawdę, której na trzeźwo, by nie powiedział...
— Moja mała siostrzyczka. —Matthew zaczął się ze mnie śmiać. — W tej piżamie wyglądasz jak mała dziewczynka.
Cameron uniósł wzrok na mnie, jakby chciał sprawdzić czy to, co powiedział mój brat jest prawdą.
Nic nie powiedział, za to zilustrował mnie całą z góry na dół.
Przewróciłam tylko oczami i wyszłam z kuchni. Minęłam się z tatą, który pod pachą trzymał kosz ze świeżym praniem.
Przywitałam się z nim i wróciłam do swojego pokoju, by wykonać poranne czynności.
Wychodząc z pokoju, uderzyłam w czyjąś klatkę piersiową. Dopiero po kilku chwilach uniosłam wzrok, spoglądając prosto w oczy.
Był to nie kto inny jak Cameron.
— Wybacz — szepnęłam tylko.
Wiedziałam, że ma za sobą nie za dobrą noc i miał kaca, więc nie chciałam chociaż dzisiaj być wredna i złośliwa dla niego.
Było mi go po prostu szkoda, kiedy tak na niego patrzyłam. Dziwne, prawda? Ale tak było, kiedy tylko się na niego spoglądałam.
Wiele razy widziałam go w takim stanie, jednak to chyba jest mój pierwszy raz, kiedy tak mi go żal.
To jest naprawdę dziwne!
— To ja przepraszam.
Chciałam odejść, lecz w tym samym momencie mężczyzna powiedział:
— Pięknie wczoraj wyglądałaś. Noś częściej sukienki, brudasku. — No i wrócił stary Cameron...
A już chciałam zaproponować mu pomoc.
— Nigdy mnie do tego nie namówisz. — Po tych słowach odeszłam od niego.
Od zawsze nazywał mnie "brudaskiem" i tak się przyjęło. Jestem "jego" brudaskiem.
Pamiętam jak zawsze na dwór wychodziłam czysta, w wypranych rzeczach, a kiedy po całym dniu zabaw z koleżankami na podwórku, wracałam cała brudna, podczas gdy każdy z moich znajomych byli czyści.
Tak było już od najmłodszych lat. Potem kiedy dorastałam wśród aut, smaru i brudu, musiałam się ubrudzić.
Za to Cameron zawsze się ze mnie śmiał i mówił, że to on powinien mieć miano kobiety, bo jego jeszcze nie widziałam brudnego, a przynajmniej nie tak bardzo jak ja.
"Dlaczego jego zapach sprawia, że nie umiem się skupić na moich myślach? Przecież nigdy tak nie miałam i nagle jak za sprawą czarodziejskiej różdżki..." — zastanawiałam się.
To jest bardzo dziwne...
Może to przez wczorajszy szampan albo bąbelki, które jeszcze były gdzieś w moim organiźmie.
Dzisiaj jest sobota, więc teraz, kiedy mam wolne miałam zaplanowany dzień. Chodzi mi bardziej o to, że będę przez cały dzień siedziała w garażu z moimi samochodami.
— Może pomogę ci tato? — Usłyszałam na korytarzu Dean'a. — Co tu...? Czy to stanik Katie? — Kiedy przybiegłam w stronę jego głosu, zobaczyłam jak mój brat trzymał w dłoniach ramiączko mojego biustonosza, po to by nim machać.
Rzuciłam się na niego, chcąc wyrwać mu część mojego stroju, jednak w tym momencie do domu wszedł Steve, który wszedł do środka jak do siebie — nawet nie zapukał.
Natknął się na nas w dziwnej pozycji. Leżałam właśnie na Dean'ie wyrywając z jego dłoni moją własność, podczas gdy mój brat śmiał się z mojego zachowania, a także z mojej złości.
— Przeszkadzam?
"Tak" — chciałam powiedzieć to na głos, lecz wolałam nie ryzykować.
Tylko wstałam z brata i pokiwałam głową na "nie".
— Przyszedłem tu z pewną propozycją — zaczął nasz gość, a kiedy miałam już wychodzić, mężczyzna dodał: — Do Cameron'a.
— Czego chcesz? — zapytał Dean, wstając.
Znał Steve'a, wiedział że jest idiotą, a jego pomysły są ryzykowne, niebezpieczne i nieciekawe, nawet dla chłopaków, dlatego też nie dziwiłam się, że jego głos był wypełniony jadem.
— Chodzi mi o taki mini wyścig. Przyjechałem niedawno, więc chciałem się trochę z nim zabawić — mówiąc to zatarł ręce. — O wygranej potem porozmawiamy, osobiście z Cameron'em.
Nie żartował, był poważny jak nigdy.
************************************
Hej!
Już skończyłam pisać drugą część świątecznego opowiadania i nic tylko czekać na 1.12 Mam nadzieję, że zajrzyjcie 😊
Za błędy przepraszam, a jak znajdziecie jakiekolwiek, to wypiszcie mi je w komkach ^^
Jak Wam się podoba? 😏
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ☺️
♥️Pozdrawiam♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro