Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.5 "To zamknij sprawę z jej matką, a zacznij z Jodie."


Cameron

Moja głowa w każdym momencie mogłaby eksplodować, a ja mimo że wziąłem dwie aspiryny, nie mogłem już znieść tego bólu.

"Dam radę" — te słowa powtarzam sobie cały dzień.
Przecież i tak nie mam wyjścia.

Niby to tylko kilka szklanek, a tak naprawdę o kilka szklanek za dużo.

Ale to wszystko przez Trevor'a...
...i śliczną Katie.

Ostatni raz tak miałem kilka dni temu, kiedy byliśmy w klubie. W porównaniu do Katie, mnie się trochę przypomniało co tam się wydarzyło, lecz i tak potrzebowałem w tym pomocy chłopaków, którzy opowiedzieli mi wszystko, lecz nie od razu, bo trochę musiałem ich pobłagać...

— Nudzi ci się? — zapytałem od razu unosząc jedną brew w górę, gdy się dowiedziałem co zaplanował Steve.

— Pewnie myślisz, że to żart, ale ty mnie znasz — zauważył. — Jestem jak najbardziej poważny w tym momencie — mówiąc to, spoważniał jeszcze bardziej.

— Ej, przecież to jest tylko malutki wyścig, taka zabawa. — Zaczął machać rękami.

Stał nade mną z tym swoim krzywym uśmieszkiem, podczas gdy ja siedziałem przy stole kuchennym.

Wydawało mi się teraz, że to przez niego boli mnie głowa. To na pewno nie prawda, ale kiedy na niego patrzyłem, moja głowa jakby bolała jeszcze bardziej niż wcześniej.

Prawdą jest, że Steve jeździ szybko i niebezpiecznie. Nie chciałem brać udziału w jego wyścigach, bo nie wiedziałem jak skończę, uczestnicząc w tym razem z nim.

On nie znał granic.
Zrobiłby wszystko, by wygrać.

Nigdy nie potrafił przegrywać, dlatego robił te głupie rzeczy.

To chore.

— Tchórzysz? — Przywrócił mnie do rzeczywistości.

— Nie — odpowiedziałem pewnie, niemalże od razu.

— To co się tak długo zastanawiasz?

— Dobra, zgadzam się. — Na moje słowa wszystkie twarze jak jeden mąż odwróciły się do mnie.

Steve wymyśla tak durne pomysły jak jakieś małe dziecko.

**********************

— Tylko nie krzycz. — Podniosłem wyprostowaną dłoń w jego stronę, jakby to w czymś miało pomóc. — Pamiętaj, że to twoja wina.

Trevor się zaśmiał.

— A ty nie masz kaca? — zapytałem.

Byliśmy właśnie na spacerze.
Nie chciałem spotykać się u "niego" w domu, bo oprócz tego, że to nie jest tak naprawdę jego, to nie chciałem widzieć się z matką Jodie. Za to ja nie chciałem go zapraszać nie do swojego własnego domu. Tam i tak jest dużo osób.

— Mam, ale chyba nie tak dużego jak ty.

— Przecież wypiliśmy po tyle samo — zauważyłem.

— Nie pamiętasz, że jak tylko zobaczyłeś kolejny raz Katie w tej sukience, domagałeś się trzech kolejnych kieliszków? — Spojrzał się na mnie kątem oka.

— Liczyłeś?

— Tak wyszło. — Wzruszył ramionami.

Przez ten nie za długi czas jaki zdążyłem go trochę poznać, polubiłem go. Mimo, że był tak naprawdę moim szefem, w ogóle na takiego się nie zachowywał ani przez chwilę.

Dziwiłem się co on widzi w matce Jodie. Nie dość, że o wiele od niego starsza, to jeszcze jędza. Przecież z nią nie da się normalnie żyć.

Ale kto by chciał być ze starszą od siebie kobietą?

Trevor nie wygląda wcale na takiego, ale miłość jest ślepa czy jak tam mówią...

— Swoją drogą zastanawiałem się jakim cudem Jodie się tam pojawiła... — Uderzyłem lekko ramieniem o jego ramię.

— Pewnie przyszła z Katie. — W jego głosie czułem lekkie zawahanie, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że nie jest taki głupi i doskonale wiem, że brudasek przyszedł sam.

Ba! Przecież ona nawet nie wiedziała, że jej przyjaciółka przyjdzie.

— Nie umiesz wymyślać bajek. To jak było naprawdę? — Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.

— Pomyśl, co ty czujesz, gdy obok jest Katie, gdy ją widzisz...

— O czym ty mówisz? — Przerwałem mu.

— Proszę cię, przecież ślepy zauważyłby, że ona ci się podoba. — Uśmiechnął się. — Masz to wypisane na twarzy. Dlaczego nic z tym nie robisz?

— Mówisz jak Dean. — Przewróciłem oczami, a na jego pytające spojrzenie dodałem: — On nawet zaproponował mi zakład, że jeśli przegram wyścig, to on osobiście pomoże mi w zeswataniu mnie i ją, może nawet jej powie wszystko, ale wygrałem, więc jak on to powiedział, mogę zrobić to sam, bez jego pomocy.

— Coś ci nie wychodzi — szepnął, jakbym nie miał tego usłyszeć.

— A tobie świetnie idzie. — Zacząłem z niego kpić. — Może zajmij się swoją Jodie, okey?

— To nie jest moja Jodie, no chyba że chodzi ci o nią, jako o moją przyszłą pasierbicę. — Poruszył brwiami.

— Weź, bo to obrzydliwe brzmi. — Zrobiłem krzywą minę, na co zaczął się śmiać.

— Ale szczerze. — Podniosłem delikatnie głos. — Jodie jest ładna, no nie? — Starałem się go jakoś podpuścić. Może uda mi się czegoś dowiedzieć, co on o niej myśli.

— No wiadomo, przecież jest kobietą, jest młoda i jest córką mojej partnerki.

— Nie obraź się, ale nie chcę słuchać o twojej dziewczynie — podkreśliłem ostatnie słowo. — Pytałem się jak facet faceta, czy twoim męskim zdaniem ona jest ładna albo chociażby seksowna?

— No — powiedział tak niewyraźnie i cicho, że ledwo co zrozumiałem.

— To zrób coś z tym. — Klepnąłem go w ramię.

— Ty też powinieneś, bo twój brudasek...

— W porównaniu do ciebie, ja nie mam żadnych utrudnień, no nie licząc tego jej złośliwego charakterku, nic mi nie stoi na przeszkodzie.

— A ja niby mam? — Uniósł jedną brew w górę.

— W sumie dwie. Jedna z nich to jej chłopak, a druga: jesteś partnerem jej matki.

— Nie żeby coś, ale jak jesteś z nią szczęśliwy, to nic już nie mówię. — Podniosłem ręce w geście obronnym. — Tylko wtedy jej nie rań, patrząc na inne, a tym bardziej na jej córkę...

— A jeśli nie jestem z nią szczęśliwy? — przerwał mi.

—To zamknij sprawę z jej matką, a zacznij z Jodie. Albo... — zacząłem, lecz od razu pomyślałem, że to trochę egoistyczne.

— Co?

— Nie rób jeszcze niczego, znaczy nie zmieniaj tego co jest, bo przez to jesteś bliżej Jodie. Przez to możesz szybciej się do niej zbliżyć i zacząć jakoś... — urwałem, drapiąc się po karku. — Ale to jest głupi pomysł, nie ważne.

Mężczyzna tylko kiwnął głową, zastanawiając się najpewniej jak to rozegrać, a po kilku chwilach zaczęliśmy nowy temat.

Zrobi to.
Postąpi egoistycznie, a to wszystko jest moją winą.

Świetnie!

"Mądry jesteś, Cameronie" — powiedziałem do siebie.

************************************
Hej! ❣️

Jak Mikołajki? ^^
Dostaliście coś? 😊

Za błędy przepraszam, a jak znajdziecie jakiekolwiek, to wypiszcie mi je w komkach ^^

Jak Wam się podoba? 😏
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ☺️

♥️Pozdrawiam♥️

Ponownie zapraszam na "Świąteczne szczęście" czyli części drugą "Świątecznej miłości". Świąteczna historia niczym kalendarz adwentowy, od 1.12 do 24.12 serdecznie zapraszam i czekam na komki ☺️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro