10. "Teraz już wiem, dlaczego Cameron nie może oderwać od ciebie wzroku..."
Uroczystość, która odbywała się w pracy, była tak bardzo oficjalna, że nie miałam wyjścia, musiałam założyć sukienkę i buty na obcasie.
Nienawidzę takich ciuchów...
No i co, że ciałem jestem kobietą i powinnam chodzić w takich rzeczach? Duchem jestem jak chłopak. I nic z tym nie zrobię, taka już jestem. Jestem sobą i ani trochę się tego nie wstydzę.
Gdyby nie Jodie, nie miałabym co ubrać. Ja nie mam żadnych takich ubrań, dlatego też ona musiała mi pożyczyć sukienkę.
Mówiłam jej, że jak już, to ma mi dać pierwszą lepszą, ale ona się uparła i dała mi taką, którą szukała godzinami.
Że jej się chciało jeszcze wracać do domu po jakąś głupią sukienkę...
Naprawdę jest ładna, ale to nie jest to, co noszę na co dzień.
Stałam właśnie wśród innych pracowników, a także ludzi biznesu, których zaprosił Trevor. Mówiąc ludzie biznesu, mam na myśli szefów innych równie dobrych restauracji na świecie.
Tak naprawdę nie było tu klientów, którzy zazwyczaj przychodzili do knajpy, dlatego też trochę czułam się tu nie za bardzo komfortowo, można by nawet powiedzieć, że drętwo.
Ale starałam się jakoś dopasować do towarzystwa.
Mój kierownik bardzo dobrze się sprawuje w tej roli. Tyle ludzi, a on z każdym rozmawia. Nadaje się do tego jak nikt inny.
— Witaj, Katie — usłyszałam nagle męski głos.
Odwróciłam się w stronę mężczyzny w markowym garniturze, a kiedy rozpoznałam w nim ojca Jodie, uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.
On również kierował restauracją, lecz na innym kontynencie.
— A pan się nigdy nie zmienia. — Poszerzyłam swój uśmiech. — Chociaż w takich okolicznościach się spotykamy.
— Co u ciebie, złotko? — Uśmiechnął się do mnie.
— Po staremu. — Upiłam łyk szampana, którego trzymałam w prawej dłoni. — Wie pan, że przyjechała Jodie?
— Naprawdę? — Jego oczy zalśniły. — Co u niej? Ostatnio nie miałem nawet czasu do niej zadzwonić.
— Dobrze, tylko wie pan jaka jest jej matka... — pod koniec zdania, ściszyłam delikatnie głos.
— Ona zawsze była... — urwał, jakby nie chciał się zapędzać. Machnął tylko ręką na to i dopiero po chwili dodał: — ...jaka była.
Nie jestem pewna czy chciał on coś powiedzieć czy mi się tylko wydawało, lecz gdyby tak nawet było, przerwał by mu to Trevor, który zabrał go na przechadzkę by na spokojnie z nim porozmawiać.
Nie stałam długo sama, bo gdy rozglądałam się dookoła, zauważyłam że jeden z moich braci, Ralph, siedzi sam przy stoliku. Postanowiłam do niego podejść.
"Ciekawe co on tu robi... Przecież nie jest pracownikiem" — zastanawiałam się. — "Może Trevor go zaprosił tak po prostu..."
Odkąd tutaj wrócił, jest jakiś dziwny. Jakby rozkojarzony, może nawet smutny i cichy. Taki jeszcze nigdy nie był.
— Cześć, barciszku. — Dotknęłam jego ramienia, siadając obok niego. — Co u ciebie?
— Dobrze, a ty jak się bawisz? — Spojrzał na mnie.
— Świetnie — odpowiedziałam z sarkazmem.
Myślałam, że może chociaż uniesie delikatnie jeden kącik ust, lecz nic takiego się nie wydarzyło.
— Ralph, powiedz mi co cię trapi — lekko spoważniałam.
— Nic — odpowiedź dostałam od razu, lecz znałam mojego brata i wiedziałam, że kłamie.
— Mnie nie okłamiesz...
— Jodie — powiedział tylko, a ja już wiedziałam o co chodzi.
Moja przyjaciółka i Ralph byli kiedyś razem. Nie do końca wiem od kiedy zaczęli chodzić ze sobą, ale wiem, że dobrze im było razem. Myślę, że byliby dalej w związku, gdyby nie wyjazd i studia Jodie, no i praca mojego brata. Nie wiem czy nie chcieli związku na odległość czy po prostu tak jakoś wyszło, ale teraz wiem, że wraz z powrotem Ralph'a do domu, wróciły także jego wspomnienia i być może uczucia i emocje, dlatego jest taki podłamany.
Ciekawe jak jest z Jodie...
— Powinieneś z nią szczerze porozmawiać — powiedziałam pewnie.
Ralph odwrócił wzrok na mnie. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz w tym momencie podszedł do nas Gary, przerywając naszą rozmowę:
— Ładnie wyglądasz, siostrzyczko. — Usiadł się na trzecim krześle, stojącym przy naszym stoliku. — W pierwszej chwili, ciebie nie poznałem. — Uśmiechnął się delikatnie. — Teraz już wiem, dlaczego Cameron nie może oderwać od ciebie wzroku...
Milczałam.
Uznałam, że na tę wypowiedź nie muszę niczego odpowiadać.
I po co mi to powiedział?
Poczułam się przez to jeszcze bardziej niekomfortowo...
— Może powiesz mi w końcu co takiego się wydarzyło na imprezie, że niczego mi nie mówisz? — zapytałam nagle po dłuższej chwili, zmieniając temat.
— Oj Katie — zaczął, zachowując się przy tym niczym nasz tata. — Była impreza, był alkohol, upiliście się i tyle. — Chwycił za mojego kieliszka, by po chwili wziąć z niego łyka. — Nic złego się nie stało. — Oddał mi szkło, patrząc się na mnie.
— Ale chciałabym wiedzieć co się tam działo, ze szczegółami.
— Jak się bawisz, brat? — zignorował moje pytanie, odwracając wzrok na swojego bliźniaka.
— I po co w ogóle mnie tu ściągnąłeś? Mogłem robić o wiele ciekawsze zajęcie niż siedzenie z tymi cieniasami na jakiejś głupiej rocznicy — prychnął.
Nagle w drzwiach pojawiła się Jodie. Miała na sobie piękną, szmaragdową sukienkę, w której wyglądała zachwycająco.
Nie mogłam się na nią napatrzeć, ale chyba nie tylko ja...
Nagle w mojej głowie pojawiło się pytanie:
Co ona tu robi? Przecież tu nie pracuje.
Zerknęłam kątem oka na Trevor'a, który nagle pojawił się nie wiadomo skąd i już miałam odpowiedź na pytanie...
Przyszła tu z Trevor'em jako jego towarzyszka.
No przecież!
Nigdzie nie widziałam jej matki, a to by znaczyło, że to ona jest jego partnerką i to z nią przyszedł. Jednak po niej ani śladu. Moja przyjaciółka, która tak naprawdę w ogóle nie ma nic wspólnego z restauracją Trevor'a zjawiła się, co prawda spóźniona, ale była. Za to mój szef nagle pojawia się niczym duch i wygląda na takiego jakby się jej spodziewał.
Przypadek?
Nie sądzę...
Spóźniła się, bo albo nie mogła się zdecydować na sukienkę albo wahała się czy iść czy nie albo czekała na odpowiedni moment, by wyjść niespostrzeżenie przed swoją matką.
Być może nie ma jednego powodu, a to wszystko może być prawdą.
************************************
Hej! ♥️
Jak rozdział? Podoba się? ^^
Mam nadzieję, że tak ☺️
Niedługo grudzień, a wraz z nim kalendarze adwentowe, więc mam dla Was pewną informację...
Pamiętacie może historię, którą pisałam w grudniu, opowiadającą o Jane i Luke? Zaczynam pisać drugą część tej historii i myślałam, by dodać to ponownie przez grudzień i tak samo jak w tamtym roku, dodawać w formie 24 czekoladek (jak prawdziwy kalendarz adwentowy). Codziennie do Wigilii 🤗
Co myślicie o tym?
Dodawać czy nie? 🤔
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! *-*
♥️Pozdrawiam♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro