ROZDZIAŁ 1
-No ej.-Powiedział Falco do Keenan'a.
Nasza czwórka grała w monopoly. Falco właśnie miał zapłacić sume której nie miał. W sumie to w grze idzie mu tak samo jak w prawdziwym życiu. Trochę śmiesznie. Zippy patrzył na dwójkę z zrezygnowanym wzrokiem. Miałem dość niezły ubaw. Patrząc na Kennan'a który stara się na spokojnie wytłumaczyć Brunerowi że przegrał. Patrząc na Falco który się wkłuca o to że w zasadzie chuj wie. Wyjebane.
-Terry więź coś mu powiedz.-Powiedział Falco wręcz błagalnym tonem.
-Mu mówię ci coś.-Powiedziałem patrząc na rudego.
-Jesteście nienormalni.-Powiedział Lerner.
-Odryłeś to po tylu latach przyjaźni?-Spytał Falco.
-Eh ja tu jestem.-Powiedział Keenan.
-Sorry ale zapomniałem trudno się przyzwyczaić.-Powiedział przypominając sobie że niedawno dowiedzieliśmy się o związku Lerner'a z Keena'nem.
-Ty byś se w końcu kogoś znalazł.-Powiedział Keenan.
-Jasne żeby ktoś jeszcze go zechciał.-Powiedziałem.
-Co prawda to prawda.-Potwierdził moje słowa fioletowo włosy.
-Ty się akurat nie wymądrzaj.-Powiedział Falco patrząc na mnie.
Może i jest z wszystkim w moim życiu na bieżąco. Tyle że on sam zapewne mnie ani razu nie słuchał.
-Mam pomysł!-Krzyknął Falco mi do ucha.
Spojżałem na reakcję pary. Keenan się przergnał. Zippy za to spojrzał na Fleschmen'a błagalnie jakby chciał jeszcze pożyć. Ja za to wiedziełem że to się źle skoczy.
-Zrobimy imprezę.-Powiedział patrząc na nasze reakcję.
-Nie ma mowy.-Powiedział Zippy.
-Kiedy ostatnio na jakiekolwiek byłyśmi?-Spytał Falco.
Zaczyna się.
-Na pierwszym roku studiów drodzy przyjaciele.-Powiedział .
-Tani przyjacielu mamy mnóstwo rzeczy na głowie.-Powiedziałem w stronę Falco.
Naprawdę było tego dużo. Mieliśmy po dwadzieścia dwa lata. Byłyśmy dość dorośli w sumie nie wszyscy ale nasza trójka tak. Falco nie studiuję i ma trochę więcej czasu. Stwierdził że studia mu są niepotrzebne. Więc zaczął łapać się jakiś prac. Miał dość wykładów po pierwszym miesiącu. Czasem zastanawiam się jak on tam wytrwał miesiąc.
-Po za tym ty studia rzuciłeś.-Powiedział Zippy.
Śmieszyło mnie to że Zippy wytrwał na zarządzaniu. Falco który studiował przez miesiąc filmówkę. Aktualnie ma prace jako barman. Chociaż i tak zarabia dobrze. Nawet nie wiem dlaczego nie rzuciłem studiów. Godzenie studiów i czasu dla siebie było męczące. Wszystkie pieniądze jakie miałem były od ojca. Wcześniej też od mamy ale teraz mogę o tym tylko i wyłącznie marzyć.
-Po prostu lepiej radzę sobie w życiu niż wy.-Powiedział Falco.
-W jaki sposób?-Spytał Keenan.
-Jako jedyny mam pracę.-Powiedział dumnie.
Co prawda my polegalismy na kasie rodziców. Zippy miał studia i wszystko opłacone przez jego rodziców. Ja miałem tak samo. Za to Keenan żył w sumie nawet nie wiem z czego.Falco miał mieszkanie po swojej mamie. Zarabiał sam. Może dlatego że Skip i Chip nie są już małym dziećmi i mu pomagają jak tylko mogą. W sumie lepiej dla Falco.
-Ale jako jebyny nie masz mózgu.-Powiedział Keenan.
Po godzinie namawianiu Falco na zmiane decyzji. Niestety nasze życie nie jest piękne i para uległa. Ostatecznie zgodziłem się im pomóc. Więc rozdzieliliśmy się zadaniami Falco robi najwięcej bo jego pomysł.
Zippy ogrania dom po imprezie. Keenan za to ma najgorzej bo musi pomóc we wszystkim Falco. Ja zwyczajnie zapraszam ludzi. Wyszedłem z Falco z mieszkania tymczasowego Zippy'ego. Okularnik nie raz powtarzał że ogarnie dla siebie i Keena'na mieszkanie. Szczerze wierzę że mu się uda. Wyszliśmy z bloku. Naprawdę robienie za szofera Falco nie jest zbyt fajne. Fakt przyjaźnimy się ale on jest zbyt marudny.
-Stary mogę poprowadzić?-Spytał Falco gdy podeszliśmy do samochodu.
-Marzenia masz.-Powiedziałem.
Mój samochód jest dla mnie jak Wesster ważny. Falco ma prawko ale więcej ludzie go wożą niż on sam był za kułkiem.
-To tylko głupi samochód.-Powiedział brozowłosy.
-Idź do domu se teraz na pieszo.-Powiedziałem.
-Nie ma mowy obiecałeś mnie podwieźć.-Powiedział otwierając drzwi od strony pasażera.
Wysiedliśmy do samochodu. Wiedziałem że impreza to zły pomysł.To był fatalny pomysł. Nawet nie zauważyłem kiedy dojechałem pod szatyna. Ten wysiadł a ja postanowiłem pojechać do domu rodzinnego. Nawet nie wiem po co. Chciałem chyba zobaczyć ojca. Może i był gburem ale nie był złym ojcem. Podjechałem pod bramę. Zobaczyłem dwa psy rasy doberman. Serer i Bax nie byli już szczeniakami.Ucieszyłem się gdy ich zobaczyłem. Musiały one tutaj zostać bo nie mogłem zabrać ich do mieszkania. Miałem oto ogromny ból dupy. Psy podbiegły do mnie wręcz od razu gdy wysiadłem z samochodu. Pogłaskałem je. Przyjechałem tu nawet nie wiem po co?
-Terry?-Spytał Zene Mellos czyli przyjaciel ojca który wyszedł trzymając papierosa między palcami podpalając go zapalniczką.
-Jest tata?-Spytałem. Znalazłem powód dlaczego tu przyjechałem. Chciałem spytać ojca co z morderstwem matki.
Często to brunet zajmował się moim rodzinnym domem pod nieobecność ojca. Ponieważ nie chciał mieć osób trzecich w domu. Zupełnie nie ufał obcym osobą.
-Jest ale ma dużo rzeczy na głowie.-Powiedział to dość szybko. Jakby chciał coś ukryć.
Zane miał problem bo kłamać za Chiny nie umiał.
-Na pewno?-Dopytałem.
-Tak. Jak chcesz to przyjedź jutro.-Powiedział a ja już wiedziałem że kłamał.
Stwierdziłem że pobawię się z Serer'em i Bax'em. Później wrócę do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro