ROZDZIAŁ DRUGI
Edmund nie lubił większych zgromadzeń. Było to ściśle związane z jego temperamentem — połączenie melancholika i flegmatyka. Duża ilość ludzi onieśmielała go, sprawiała, że miał wrażenie, że wszystkie oczy skierują się na niego, jeśli w jakiś sposób się wyróżni, a ktoś z tak nietypowym wyglądem nie miał z tym problemu. Będąc 7-latkiem, przysporzył sobie wielu problemów, patrząc w oczy nie odpowiedniej osobie.
Gilday przeklął w myślach, zauważając wchodzącego do sali Davida Coldwella ze swoimi przyjaciółmi. Nienawidził zgromadzeń jeszcze z powodu tego, że wszędzie kręciły się alfy.
— Och, jak duszno — zaśmiał się Blue, jednocześnie spoglądając z rozmarzeniem na Drake'a Nolana, stojącego przy Davidzie. — Widzisz jego rozmarzony wzrok? Z pewnością ma na mnie ochotę. Jestem taki gorący.
Do ostatniego zdania nikt nie mógłby się przyczepić, gdy w grę wchodził ten Brilliant.
— Ledwo powstrzymuje swoje ręce — odpowiedział Ed, nie mogąc uwierzyć w szczęście ich dwójki.
Od tego momentu będzie musiał na każdym kroku pilnować się przy Davidzie, jednocześnie nie spuszczając wzroku z Blue, który mógł łasić się do Drake'a, mimo surowych zasad swojej rodziny, o których często wspominał.
Dzisiejszego dnia odbywało się zebranie zainteresowanych przygotowywaniem atrakcji na Dzień Bratnich Duszy. Z każdej z czterech klasy zgłaszali się chętni i 5 pierwszych zostawało wybranych, czyli w sumie 20. Edmund nie interesował się tą uroczystością w żadnym stopniu, ale Blue nie byłby sobą, gdyby się nie wtrącił i ze swoim perfekcyjnym uśmiechem nie oświadczył, stając na stoliku w stołówce, że ich dwójka się zgłasza i pozostały jedynie trzy wolne miejsca, żeby razem z nim pracować przy zmianie tej szkoły w lepsze miejsce. W tamtym momencie uczniowie zaniemówili, bo Blue chcąc wywrzeć większe wrażenie, zdjął swoją ulubioną marynarkę i rozpiął spodnie.
Mimo że wciąż odkrywał tyle samo ciała co zawsze, czyli nic, zdjęcia z tamtego dnia stały się hitem i następnego ranka, gdy Ed wszedł do szkoły, nie mógł się nadziwić temu, że rozwieszono je na wszystkich ścianach. Jednak zainteresowanie przygotowywaniem Dnia Bratnich Duszy zdecydowanie zmalało, bo zadziałała sprzeczność Blue. Ludzie zwyczajnie się wystraszyli.
Ashley Goodall, który chodził do pierwszej klasy, także zgłosił się do pomocy, gdy dowiedział się, że Brilliant bierze w tym udział. Solidarnie Rylan też dołączył. Dzięki temu siedzieli w tym wszyscy razem, włącznie z paczką alf czy Whitney Leman.
Zarówno Blue, jak i Edmund obrócili się w kierunku nagłego, głośnego, znajomego krzyku.
— Nie zgadniecie! — Ashley podbiegł do ich dwójki i złapał niebieskowłosego za rękę. — Nie zgadniecie! — jego głos był nieznośnie piskliwy. — Kto tu jest.
Ash spojrzał na nich wyczekująco, z charakterystycznymi dla siebie iskierkami w złotych oczach. Chciał, żeby choć w małym stopniu jego przyjaciołom udzielił się ten podekscytowany nastrój albo przynajmniej zapytali, co takiego się stało.
Edmund nie miał zamiaru tego zrobić i spełnić jego życzenia.
W tym momencie przypomniała mu się sytuacja z podstawówki, gdy inne omegi nazwały go "porcelanową lalką". Nie dlatego, że był delikatny, ale, dlatego że wyraz jego twarzy praktycznie nigdy się nie zmieniał, oczy zawsze pozostawały martwe, a jego cera miała niezdrowo blady odcień.
Piski, ekscytacja, okazywanie radości nie pasowały do niego, mogły jedynie przerazić.
— Drake Nolan — mówiąc to, Blue wskazał palcem za siebie, dokładnie w miejsce, gdzie stał Drake razem ze swoimi znajomymi, w tym Davidem.
Ash zrobił zdziwioną minę. Odgarnął włosy wpadające mu do oczu i mocniej ścisnął ubranie Blue, sprawiając na twarzy niebieskowłosego grymas, bo bardzo lubił swoją granatową marynarkę.
— Co? Nie. Nie. Tylko — na chwilę umilkł — Hailey.
Ed spiął się delikatnie, niezauważalnie dla innych. Hailey Calkins była trzecioroczną betą o fioletowych włosach i jednym niebieskim oku, a drugim żółtym. Jednak to nie heterochromia sprawiła, że każdy kojarzył jej nazwisko. Prowadziła bowiem audycję w trakcie lunchu, gdzie prócz szkolnych nowinek, często dotyczących Blue Brillianta, wyrażała swoje zdanie na tematy omeg, bet, alf, konfliktów w szkole. Ponadto prowadziła grupę wsparcia dla pokrzywdzonych omeg, czym zjednała je sobie. Blue i Ash podziwiali ją od incydentu, podczas którego postawiła się trzem alfom, żeby obronić omegę. Edmund zaś gardził nią, bo tydzień później sypiała z jednym z tych alf.
— Gdyby nie Drake... — zaczął Blue, ale nie skoczył, bo nie było takiej potrzeby.
— To bym ci nie podziewał, bo nie lubię się z tobą kłócić — Ashley zaśmiał się perliście.
Brilliant od zawsze pozbywał się każdego, zabierającego mu rzeczy, których pragnął. Tym razem jednak z powodu obecności Drake'a i tego, że nie należy do zachłannych osób, nie zacznie uprzykrzać życia Ashowi, jak to miało miejsce tydzień wcześniej, gdy oboje próbowali podlizać się tej samej nauczycielce — pani Taft. Oczywiście bez skutku. Będąc alfą, z łatwością przychodziło jej doprowadzanie swoich uczniów do łez, niezależnie od ich drugiej płci.
— Hej — Rylan poszedł do nich, w rękach trzymając 22 tom "Ao no Exorcist". — Dostałem B z rozprawki, a nie popełniłem żadnego błędu, rozumiecie? Taft zabrała mi punkt, bo niby nie rozwinąłem jednego argumentu. Omal się nie zmieściłem w limicie, bo rozpisałem się tak, żeby tym razem do niczego się nie przyczepiła, a ona... kurwa — jęknął.
Blue poklepał go po plecach i powiedział:
— Pani Nocy cię kiedyś nagrodzi. Jaki temat?
— Nie wierzę — zauważył Ryl. — O człowieku i przeznaczeniu.
— Na pewno znowu napisałeś o tych demonach — Ash westchnął. — To obsesja.
— Wcale. I o demonie, który jest egzorcystą! — Ryl poczuł się urażony. — Był doskonałym przykładem osoby, która sprzeciwiła się swojemu przeznaczeniu. Myślisz, że każdy syn Szatana, przy pierwszym spotkaniu ojca, poprzysiągł go zabić?
— Ryl, ma rację — wtrącił się Blue, karcąc wzrokiem pierwszaka. — To nie nasza sprawa, o czym pisze, dopóki robi to dobrze. A Rylan nigdy nie zawodzi na angielskim. Czasami myślę, że to jedyny przedmiot, z którego jest dobry.
— Dzięki? — Rylan ściągnął brwi i przygryzł dolną wargę. — Czasami lepiej jest być lepszym w jednej rzeczy niż w niczym.
— Rylan ty praktycznie we wszystkim ssiesz. Po prostu dobraliśmy się tak, że wyglądasz na tego mądrzejszego.
Edmund zignorował przytyk w swoją stronę. Zgadzał się z tym, że nie wyróżniał się na tle swoich rówieśników.
— Sznurówka ci się rozwiązała — Ryl pokazał Blue środkowy palec, gdy ten schylił się, żeby ją zawiązać. — Idę pogadać z Haydenem — rzucił ostre spojrzenie Ashleyowi, który już otwierał usta, żeby donieść Brilliantowi. — Nie wracam dziś z tobą, Ed.
Dłuższy czas później, gdy w sali zebrała się 20-osobowa grupa uczniów, pan beta Miles odczytał po kolei imiona, i nazwiska z listy:
— Annie Bierce — gotka, chodzącą do drugiej klasy, rzadko zabierała głos i interesowała się kimś innym, mimo tego, że była betą, nie podlizywała się nigdy żadnej alfie, miała urocze białe pasemko w czarnych włosach — Blue Brilliant, Hannah Guttman — pierwszoklasistka o jasnych blond włosach i błękitnych oczach, uwielbiała różowy kolor, wszystko co urocze, uśmiech nigdy nie schodził jej z twarzy — Hailey Calkins, David Coldwell, Sadie Coolidge — drugoroczna beta, pochodzącą z bogatej rodziny, jeszcze przed rozpoczęciem szkoły rywalizowała na różnych płaszczyznach z Blue, miała czarne włosy, niebiesko oczy, lubiła ubierać i zachowywać się dziewczęco — Hayden Freeman — blondwłosy alfa, przyjaciel Davida, który zbliżył się ostatnio do Rylana — Edmund Gilday — Ed starał się zignorować skierowane na niego natarczywe spojrzenie Davida — Ashley Goodall, Oscar Leak — pierwszoroczny beta, który nigdy nie przedstawiał swojego zdania, za to zawsze podlizywał się alfom — Whitney Leman, Thomas Leydon — Ed spojrzał chłopaka o błyszczących fioletowych oczach z rozcięciem na policzku, z którego nadal spływała krew, siedzącego na parapecie, nie szanował nikogo, w szczególności omegi, z którym połączył się wbrew jego woli — Cody Mailer — niski, brązowowłosy i brązowooki pierwszak-omega, biorący blokery, trudno byłoby znaleźć drugą tak żywą osobę — Scarlett Manners — najbardziej znana żeńska alfa w szkole, przyjaciółka Davida, po skończeniu szkoły przez Alana Goodalla, nieoficjalnie zyskała przydomek "króla szkoły" — Jett Newfeld, którego niestety z nami nie ma — był on zawsze zajętym przewodniczącym-alfą, o którym Ed niewiele wiedział — Drake Nolan, Sam River — wysoki, dobrze zbudowany pierwszoroczny-beta o czarnych włosach, niebieskich oczach — Rylan Snidman, Layne Wheaton — białowłosy alfa o intensywnie niebieskich oczach, także należał do paczki alf, rzadko się odzywał, czasami jego przyjaciele nazywali go żartobliwie "Jackiem Frostem" — Simon Winter — drugoroczny beta o blond włosach i brązowych oczach, zasłoniętych przez niebieskie okulary, największy rywal Blue, z którym od czasu do czasu kłócił się na korytarzu, nie zważając na resztę świata.
Po odczytaniu wszystkich nazwisk Edmund był jeszcze mniej przekonany do swojego udziału w tym przedsięwzięciu. Większość zgromadzonych znano w całej w szkole.
Ed przeraził się, gdy ręka Blue wystrzeliła w górę. Zaciskał swoje zęby, co mogło oznaczać, że dopatrzył się jakiejś nieprawidłowości. Co z kolei wróżyło czarnowłosemu ostrzał złych spojrzeń, skoro przy nim siedział.
— Proszę mi wybaczyć obcesowość, ale czemu trzecioklasiści nie wybrali żadnej omegi, a prawie same alfy? — zapytał niebieskowłosy omega, ze złością wpatrując się w pana Milesa.
Jego przyjaciele nie mieli wątpliwości do tego, że za chwilę się spieprzy, bo Miles nie bez powodu nazywany był przez nich "pieprzoną betą". Nigdy nie zachowywał obiektywizmu.
— Tak jakoś wyszło, omego — wtrącił David ze swoim kpiącym uśmieszkiem.
Nazwanie "omegą" dla Blue brzmiała jak najgorsza z obelg, co wiązało się bezpośrednio z jego przeszłością. To słowo zawsze poprzedzał wykład o tym, jak bardzo zawiódł swoją rodziną. Rzecz, na którą nie miał wpływu, sprawiła, że ludzie nie chcieli dojrzeć jego wysiłków, żeby spełnić oczekiwania innych. Pracował więcej niż jakakolwiek alfa w jego wieku, ale to zawsze było za mało.
— Jeśli dowiem się — Blue zacisnął dłonie w pięści i mówił zimnym niczym lód głosem — że znaleźliście się w tym miejscu przez zastraszanie omeg, obiecuję, że was zabiję.
Ostatnie słowa zabrzmiały bardzo poważnie. Ash wzdrygnął się.
— Że niby ty taka słaba omega mogłaby zrobić krzywdę nam, alfom? — David zaakcentował ostatnie słowo, wpatrując się wyczekująco w Edmunda.
Ed nie miał zamiaru interweniować z dwóch powód: Blue bez powodu się narażał i omega Edmunda buntowała się przeciwko sprzeciwianiu się Davidowi. Brilliant sądził jednak inaczej i kontynuował, zabijając alfę wzrokiem:
— Uważaj, żeby ta słaba omega nie musiała pozbawić cię jaj. Chociaż, jak tak na ciebie patrzę, to myślę, że będzie dla świata lepiej, jeśli nie przekażesz swojego DNA. Już i tak za dużo jest bezużytecznych dupków na tym świecie.
W momencie, gdy to powiedział Ashley, siedzący obok Cody'ego, spojrzał błagalnie na Edmunda. W tej szkole omega za pyskowanie alfie i to przy tym nauczycielu mogła zostać zawieszona, co z kolei nie spodobałoby się rodzicom Blue. Ed zdążył już zauważyć, z jak wielkim dystansem Brilliant podchodził do swoich bliskich i jak surowo go o oceniali. Czasami opowiadał im dziwne historie o swojej rodzinie jak na przykład ta o "wyrzuceniu jego cioci z domu na parę dni, bo pozwoliła się okraść na imprezie" albo o "zmuszeniu do rozwodu jego wujka, ponieważ rodzina jego żony zaszła Brillantom za skórę." Szczególnie mocno zapadła mu w pamięci historia o chłopaku, który dostał na urodziny kota i po paru miesiącach w ramach nauki musiał skręcić mu kark. Blue tego nie potwierdził, ale Ed czuł, że tym chłopcem był on, a lekcją było to, że nie warto się przywiązywać.
— Spróbuj, dziwko — David się zaśmiał.
Blue w tym momencie pękł, ponieważ alfa zbyt dobrze wiedział jak go naciągnąć.
— Dziwka? — roześmiał się wręcz histerycznie, ponieważ niezaprzeczalnym faktem jego życia było jego bycie prawiczkiem. — Jak śmiesz, ty dziwkarzu, mnie lekceważyć? Nie wierzysz, że mogę cię kurwa zajebać, jeśli tylko...
— Ucisz się już, omego — przerwał mu Drake Nolan zmęczonym głosem, odrywając swoje usta od szyi Hailey. — Jestem zmęczony. Chcę to szybko skończyć i iść na chatę, więc łaskawie się zamknij.
Blue zamarł, z jego twarzy odpłynęły wszystkie emocje. Usiadł prosto na krześle. Ed skierował swój wzrok na Drake'a, trzymającego ręce na tyłku Hailey i przyciskającym jej plecy do ściany. Mimo że nie żywił negatywnych uczuć do alfy, w tym momencie wolał, żeby go tu nie było. Niezależnie od tego, czy zrobił to z premedytacją, czy nie, skrzywdził niebieskowłosego. Hailey była jeszcze gorsza. Pomagała omegom, a jednocześnie pozwalała sobie na ranienie w najokrutniejszy ze sposobów.
Żaden alfa i beta nie zareagował, nie stanął w obronie Blue.
— Przepraszam, szanowne alfy. Ta omega nie będzie już występować przed szereg — oświadczył Brilliant szorstko.
Po tych słowach spojrzał na swoje kolana; dzisiaj ubrał fioletowe rurki, które podobno dostał od swojej starszej siostry.
Edmunda zaniepokoił delikatny, praktycznie niezauważalny uśmiech Blue w momencie, gdy jego duma została nadszarpnięta. Szczególnie że jak każdy Brilliant był bardzo dumny. Możliwe, że coś planował i możliwe, że Ed powinien spróbować go zatrzymać, jednakże nie należało to do jego obowiązków.
— Teraz skoro wszystko zostało wyjaśnione, powinniśmy wyznaczyć lidera — zaczął Miles, zwracając się przede wszystkim do alf, siedzących z tyłu. — Jett nie zgodził się na objęcie przewodnictwa, ponieważ ma dużo obowiązków jako przewodniczący samorządu szkolnego. Czy ktoś jest chętny?
Ed niepewnie spojrzał na Blue, który bez życia wpatrywał się w swoje zadbane palce, które wyglądały, jakby nigdy nie doświadczyły ciężkiej pracy.
Thomas Leydon jako jedyny podniósł rękę ubabraną krwią, ziemią i czymś przypominającym Edowi białko z jajka. Na jego odsłoniętym nadgarstku znajdował się bandaż. Możliwe, że bił się zamiast grzecznie chodzić na lekcje.
Edmund od razu wychwycił przerażone spojrzenie Ashleya i zadowolony uśmieszek Davida. Mimowolnie jego ręka wystrzeliła w górę. Zaklął w myślach, nie rozumiejąc swojego zachowania. Wcale nie rwał się do liderowania i ośmieszenia, nie posiadał szans na wygraną. Zerknął na osoby w klasie — Ash, Blue, Ryl to więcej niż zero głosów.
— W takim razie musimy zrobić głosowanie — westchnął nauczyciel, podnosząc teatralnie ręce. — Kto jest za tym, żeby Gilday — Edmund nie zdziwiłby się, gdyby nie pamiętał jego imienia — został liderem?
Ash, Blue, Rylan byli pierwszymi, którzy unieśli ręce. Edmund dziękował im z głębi swojego serca. Jeszcze nikt nigdy nie oddał na niego głosu, ponieważ nigdy do niczego się nie zgłaszał. Uważał, że zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi ze swoją upiorną aparycją, nie działało na jego korzyść.
Ponadto liderowanie wymagało ciągłego utrzymywania kontaktu z członkami grupy, także z Davidem, z którym Ed chciałby ograniczyć rozmowy do minimum. Wzrok Edmunda mimowolnie powędrował na Davida i zamarł, zauważając, jak ten uśmiechając się złośliwie, także podnosi rękę.
— Nie rób tego idioto — wyszeptał czarnowłosy, wiedząc, co teraz się stanie.
W ślad za Davidem rękę podnieśli wszyscy, włącznie z Thomasem Leydonem, który uśmiechał się niepokojąco. Pan Miles zmarszczył czoło, nie rozumiejąc zachowania swoich uczniów. Edmundowi przez myśl przeszło, że lepiej dla jego zdrowia, że nie wiedział o prawdziwej płci Eda. Biednemu nauczycielowi zawaliłby się światopogląd.
— Emm.... — beta się zaciął. — Gilday chyba wygrał.
— Może pan już iść — stwierdził szorstko David, a zdezorientowany nauczyciel posłuchał się go.
Edmund przeklął dyrektora, który wpadł na pomysł zatrudnienia bety, nieumiejącej sprzeciwić się swoim uczniom — alfom. Nie lubił pani alfy Taft albo pani bety Mairlin, ale one nie pozwalały swoim wychowankom nimi pomiatać. Gdyby to robiły, Rylan nie jęczałby na każdej lekcji o tym, że znowu dostał jedynkę za nieodrobienie pracy domowej.
Ed zerknął przerażony na alfy, siedzące na parapetach. Szczególnie mocno niepokoił go błysk w fioletowych tęczówkach Thomasa i iskrzące spojrzenie Scarlett skierowane na plecy Ashleya. Spojrzał z nadzieją na Blue, który wyginał swoje palce, nadal wpatrując się w swoje kolana. Skierował wzrok na Rylana, ten jednak zbyt mocno dał się pochłonąć wpatrywaniu z oczarowaniem w Haydena, żeby zaoferować mu pomoc. Asha pominął, ponieważ ten nie nadawał się do przemawiania przed innymi z powodu swojej nieśmiałości.
Wstał i podszedł do biurka. Znajdowali się w znienawidzonej przez niego sali do matematyki należącej do Milesa. Z trudem powstrzymał chęć sprawdzenia szuflad, żeby znaleźć coś na znienawidzonego nauczyciela. Spojrzał przed siebie na tablice matematyczne, wiszące na drugim końcu klasy, zastanawiając się, czy w tym momencie wygląda jak zawsze, jak trup.
— No więc — nie bardzo wiedział, od czego zacząć — powinnyśmy zacząć od zebrania propozycji. Czy jest coś, co bardzo chcielibyście przygotować?
Miał nadzieję, że brzmi, choć w połowie tak mądrze, jak przewodniczący-Jett podczas swoich docierających do serc przemówień w każdy piątek.
— Scenkę miłosną! — zawołał Ash jako pierwszy, ignorując zirytowane spojrzenia alf.
Scarlett warknęła na Davida, stojącego przy niej, po tym, jak wymamrotał coś pod nosem. Coldwell uniósł ręce w geście obronnym, a ona odrobinę spokorniała, grymas nie zniknął jednak z jej twarzy. Tę dwójkę łączyła głęboka więź, przyjaźń od dzieciństwa, której na pierwszy rzut oka nikt nie był w stanie zaszkodzić. Ale prawda była taka, że Ash mógł samym swoim byciem.
Edmund choćby dlatego, żeby utrzeć nos alfom, rozważał zgodzenie się, ale scenka miłosna z udziałem alf nie miała prawa się udać, ponieważ te stworzenia trochę inaczej widziały miłość. Ponadto istniała duża szansa, że Scarlett uprze się na zrobienie jej z Ashleyem, przez co jego działania obrócą się przeciwko niemu.
— Nie sądzę, by to był dobry... — zaczął Ed, ale Ash przerwał mu oskarżycielskim tonem.
— Jesteśmy przyjaciółmi, Ed. Przyjaciele — Edmund miał wrażenie, że "przyjaciele" miało oznaczać "omegi" — trzymają się razem.
— Zgódź się — Ed wzdrygnął się, spoglądając na Davida, który przemówił. — Doskonale pasujemy na głównych bohaterów. Zwariowaliśmy w końcu na swoim punkcie. Albo przynajmniej ty na moim.
— Jestem betą — warknął czarnowłosy w odpowiedzi. — Zgadzam się — stwierdził chwilę później już spokojnie.
Nie miał ochoty na niezgadzanie się z Davidem, co nie znaczyło, że zamierzał grać jego partnera. Nie chciał jedynie, żeby jego omega ponownie robiła mu wyrzuty. To uczucie, gdy coś w środku cię rozdziera, nie miało sobie równych.
— Inne pomysły?
Edmund nie wiedział kogo oskarżać za ten brak zaangażowania. Bety, które tchórzyły przy alfach czy alfy, które wyglądały jak grupa delikwentów, którymi jakby nie patrzeć były.
— Może układ taneczny albo jakiś muzyczny duet? — zaproponowała Hannah swoim słodkim głosem, przytulając się do ramienia Annie. — Słyszałam, że Sadie ładnie śpiewa.
— Świetnie. Zajmij się tym — powiedział Ed z lekką złością, nie mogąc znieść Davida, który przejeżdżał palcem po swoich wargach, nie odrywając od niego wzroku. — Kto teraz?
Jęknął w myślach, słysząc delikatny głos Sadie Coolidge.
— Skoro to Dzień Bratnich Dusz, powinniśmy złączyć się w pary i zrobić mały pokaz — odgarnęła swoje długie czarne włosy i poprawiła swoją czarną, pogniecioną sukienkę. — Przedstawilibyśmy swoje zmyślone historie, które pokazałaby, jak wielka jest więź pomiędzy bratnimi duszami. Że jest to więź, której nie można zerwać — skonkretyzowała. — Moglibyśmy zaprosić także prawdziwe bratnie dusze.
Na pierwszą część wypowiedzi Sadie, alfy zareagowały pozytywnie. Szczególnie szeroki uśmiech rozpościerał się na twarzy Davida i Scarlett, która wierciła obecnie dziurę swoim spojrzeniem w plecach Asha. Druga z kolei spodobała się Ashleyowi, po którego minie można było sądzić, że zna doskonałą parę bratnich dusz do takiego zaprezentowania.
— Ktoś coś jeszcze? — kontynuował Edmund, przejeżdżając wzrokiem po wszystkich zebranych.
Wszystkie bety wydawały się nie być zainteresowane organizacją imprezy, włącznie z Rylanem, który chichotał pod nosem z powodu ręki Haydena Freemana na swoim udzie. Ashley prowadził jakąś dziwną grę z Scarlett Manners, której zasady znali tylko oni, ale polegała w większości na tym, że patrzyli na siebie w dziwny sposób, mamrocząc pod nosem — on coś nieprzychylnego, ona coś nieprzyzwoitego. Z kolei Drake Nolan w całości oddał się obściskiwaniu z Hailey Calkins w kącie; ucierpiały na tym figury i tablica z gazetką, w której zawarte było między innymi, jak może nam pomóc matematyka przy przygotowywaniu śniadania do szkoły. Thomas Leydon z poważnym wyrazem twarzy wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Otwartą miał w nim galerię, a w niej zdjęcie Randy'ego zrobione jeszcze, gdy ten nie wyglądał jak wrak człowieka. Co do Layne Wheatona czy też Jacka Frosta, stał on na baczności z tyłu sali i nie spuszczał wzroku z osowiałego Blue Brillianta.
Edmunda zaciekawiło, co stałoby się, gdyby poddał się dymisji w tym momencie i stał się najkrócej działającym liderem, gdy głos zabrał Drake Nolan:
— Striptiz.
Ashley z przerażeniem spojrzał na Scarlett, która w tym samym momencie odezwała się, przerywając ich grę:
— Jestem za. Ale nie za striptizem — dodała, uśmiechając się uspokajająco do Asha. — Licytacja. Widzieliście, jak na walentynki w tej kreskówce chłopak wziął udział w licytacji i miał spędzić cały dzień z osobą, która zapłaci najwięcej i kowboj-dziwak chciał go bardzo, ale wtedy uratowała go dziewczyna, której obiecał w zamian usługiwać cały dzień.
— Mówisz o 6 w pracy? — wtrącił się David. — Oglądałem chyba nawet ten odcinek z tobą.
— Dokładnie — Scarlett pokiwała głową. — Omegi mogłyby się zaprezentować i inni uczniowie mogliby licytować się o dzień z nimi. I przez ten cały dzień omega musiałaby się słuchać osoby, która ją tak jakby kupiła — Scarlett posłała Ashowi dziwny uśmiech, który można było odczytać tylko w jeden sposób. — Alfy i bety też mogą się zgłosić, jeśli będą chciały. Pieniądze z tej licytacji moglibyśmy przeznaczyć na samorząd. Jett ostatnio narzekał, że brakuje pieniędzy i nie wie, czy jego następca da radę je ogarnąć. Oczywiście uczestnicy dostaliby, nie wiem, może z 10%, bo w końcu to oni będą robić może upokarzające rzeczy.
Edmund był zdecydowanie przeciw temu pomysłowi. Nim zdążył jednak przemyśleć, jak zdusi ten pomysł w zarodku, a reszta alf już go podłapała i z ożywieniem dyskutowała o tym, którą omegę chciałaby kupić. Zbyt często padało nazwisko "Brilliant".
— To jest niedopuszczalne — zabrał nagle głos Blue.
Podniósł głowę i spiorunował innych uczniów wzrokiem. Podszedł powoli do Edmunda i wcześniej biorąc głęboki wdech, usiadł na brzegu biurku. Przed położeniem dłoni na udach, machnął jedną z nich, dając Edowi znak, żeby zajął miejsce przy ławce.
— Zgadzamy się na krótką scenkę miłosną — zaczął Blue Brilliant oficjalnym tonem głosu. — Napiszę do niej scenariusz na następne spotkanie i obsadzę też rolę. Ci, którzy jej nie dostaną, zajmą się innymi atrakcjami, nad którymi pomyślę do następnego zebrania. Ponadto zgadzam się na pomysł Sadie — wypowiedział imię bety z wyraźną niechęcią. — Do następnego spotkania w piątek powinniście dobrać sobie partnera, z którym będzie grać tą całą zakochaną parę. Ci, którzy tego nie zrobią, sam im go przydzielę. Z uwagi na to, że Thomas ma już omegę, swoją bratnią duszę — ostatnie dwa słowa z ledwością przeszły niebieskowłosemu przez usta z uwagi na to, jak okrutny był w tym przypadku los dla omegi Thomasa — jedna osoba zostanie bez pary i będę to ja.
Edmund powstrzymał się przed zapytaniem, dlaczego Blue nie wybrał dla siebie Drake'a Nolana. Wolał nie narażać się przyjacielowi, kiedy ten nie był w za dobrym humorze. Mógł zostać oskarżony o spiskowanie z wrogiem tak jak Rylan.
— Przejmujesz dowodzenie, omego? — zapytał kpiąco David.
— Tak — Blue uśmiechnął się słodko, jednocześnie mówiąc szorstko — a teraz spierdalaj. Widzimy się w piątek.
— Uuu, groźny — zaśmiał się Hayden, łapiąc Rylana za rękę i zeskakując z nim z parapetu.
Mimo tego, że był omegą, wszyscy go posłuchali. Może dlatego, że za parę minut miał być dzwonek, a prace domowe wciąż nie zostały odrobione. Trzecioklasiści, wśród których była większość alf, mieli teraz zajęcia z panią Taft, która nikomu nie wybaczała spóźnień. Wśród szybko opuszczających pokój znalazł się także Ashley — on z powodów fizjologicznych.
Edmund spojrzał na Blue, gdy znaleźli się sami w sali. Niebieskowłosy nerwowo wyginał swoje palce, mamrocząc niezrozumiałe Edowi słowa pod nosem.
— Jesteś "znakomity", nieważne co oni mówią — oznajmił Ed, mając nadzieję podnieść Brillianta na ducha.
Nie pomogło to jednak, bo Blue spojrzał na Edmunda niezrozumiale i nie do końca pewnym tego, co mówi, odpowiedział:
— Dzięki. To tylko gorszy dzień.
*****
Rylan Snidman z delikatnym uśmiechem przyglądał się śpiącej twarzy Haydena Freemana. Mimowolnie pogłaskał palcem jego blady policzek, zahaczył o popękane usta i przejechał po cienkich brwiach. Zachichotał, gdy alfa zmarszczył nos. Wplótł swoje palce w jasne blond włosy, sięgające już za uszy. Do szczęścia brakowało mu jedynie błękitnego spojrzenia alfy.
— Ryl — mruknął nagle Hayden, delikatnie zagryzając swoją dolną wargę. — Która? — mówiąc to, niechętnie otworzył oczy, zamrugał parokrotnie, przyzwyczajając się do światła. — Już matma?
Rylan pokiwał głową, nie mogąc się nacieszyć dezorientacją na twarzy alfy. To ciepło w sercu, które czuł — nie chciał go stracić. Już nigdy nie chciał być sam, nie mając nikogo, kto by się o niego zatroszczył.
— Cholera, mogłeś mnie obudzić — Hayden westchnął. — Nie idę — stwierdził, przekręcając się na bok i opierając głowę na brzuchu Ryla. — Jakie twarde. Przytyj trochę. I jeszcze kamień wbija mi się w plecy — jęknął niezadowolony.
— Leżymy na ziemi, na kurtce — zauważył czerwonooki, rumieniąc się delikatnie. — Serio wkurza cię kamień, a nie ten śnieg?
Freeman pokręcił głową.
— Wkurza mnie wszystko. Włącznie z twoją nieoczekiwanie podnieconą twarzą. Ale wiesz — starszy nagle usiadł, przybierając poważną twarz — Marlin znowu będzie mi truć, jeśli nie przyjdę. Ty też, powinieneś wrócić na lekcję. Twoi rodzice będą się martwić, jeśli przeze mnie się opuścisz. Nie chcę mieć ich na karku.
Ryl zaśmiał się gorzko.
— Chciałbym, żeby się martwili — stwierdził, przytulając się do pleców alfy. — Nie idź jeszcze. Rzadko możemy tak posiedzieć. Ciągle szkoła jest dla ciebie ważniejsza.
— Tak się składa, że za pół roku kończę szkołę, więc muszę poświęcić jej przynajmniej minimum uwagi.
Rylan skarcił siebie w myślach za nieprzemyślane słowa, jednocześnie nie mógł się powstrzymać od zapytania:
— Wracasz do domu?
— A ty nie wracasz po skończeniu szkoły?
Oczy Ryla zaszkliły się na myśl o rocznym rozstaniu. Na dodatek nie miał pewności, czy przez ten czas niezostanie porzucony. Hayden na pewno na pstryknięcie palca ma tyle omeg, ile zapragnie.
— Nie będziemy się długo widzieć.
— Po to wymyślono Skype'a — alfa odwrócił głowę i pocałował Rylana w usta. — Jeszcze jedno słowo, a cię ugryzę — ponownie ułożył się na kolanach bety. — Jestem śpiący, więc zostaje.
Ryl pochylił się i pocałował Haydena w nos. Czasami alfa był nieznośnie uroczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro