Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

/w mediach/ cover "Beautiful People" by Davina Michelle, moja ulubiona wersja tej piosenki, zaraz po oryginale

Mimo, że jest to kontynuacja rozdziału 30, nie polecam jej czytać, ponieważ nie wiem, jak często będę to opko teraz aktualizować, a osobiście uważam, że rozdział 30 był niezłym zakończeniem. 

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Gdy Ed miał 7 lat, jego rodzice się rozwiedli. Nie rozstali się w napiętej atmosferze, z drugiej strony nie zostali przyjaciółmi. Nie zbliżali się do siebie, nie rozmawiali ze sobą. Matka zajęła się dziećmi, ojciec płacił alimenty, rzadko przyjeżdżał, żeby je zobaczyć. Gdy starsze rodzeństwo Edmunda się wyprowadziło, praktycznie go nie widywał. Nie był z tego powodu zdziwiony, to nie tak, że komukolwiek na nim w przeszłości zależało.
Mama nigdy nie pozwoliła, żeby mu czegokolwiek brakowało, jednocześnie nigdy nie okazywała mu matczynej miłości. Codziennie słyszał tylko jej żale o niespełnionych oczekiwaniach.

Nie jest idealny.

— Ed, Ryl znowu wygląda jak 7 nieszczęść. Mówił ci coś, jak wracaliście do domu? — zapytał Ash, mieszając swoją zupę. — Czemu on się tak uparł na tego Haydena? Widać, że wcale mu się nie podoba.

Ed nie mógł się zgodzić. Gdyby Haydenowi w ogóle nie zależało, skończyłby z Rylanem wtedy, gdy się o niego pokłócili.

Mimo że nie przepadał za Haydenem, miał nadzieję, że między tą dwójką się dobrze ułoży. Odpowiadałoby mu, nawet gdyby Ryl zmusił alfę do wyjścia za niego. Wszystko, żeby był szczęśliwy.

— Dlaczego tak bardzo chciałeś Blue? — zapytał Edmund, oglądając swoje blade dłonie, wyglądały jak należące do kogoś, kto nie wiedział, czym była praca.

Jego matka zawsze denerwowała się na niego, bo nie dawał nic od siebie. Może był leniwy, ale nie potrafił tego w sobie zmienić. Pewnie odziedziczył to po ojcu. Jemu też nigdy nie zależało.

— Czy porównujesz Haydena do mojego Blue? Blue jest jak bóg — oburzył się Ash, odsuwając od siebie miskę. — Poza tym Blue ze mną nie zerwał. Powiedział nawet, że przedstawi mnie swoim rodzicom — uśmiechnął się.

Ed uniósł brew. Jeśli Blue, który nienawidzi swoich rodziców najbardziej na świecie, chce cię im przedstawić, na pewno próbuje cię wykorzystać. Ale pewnie Ashleyowi to nie przeszkadzało.

— A co z tobą? Przedstawiłeś Davida swoim rodzicom?

Edmund pamiętał jak z powodu jego niezachowania ostrożności, ojciec zobaczył ich dwójkę śpiącą razem na kanapie. Był niezadowolony, nawet zrzucił Davida na ziemię, ale poszedł i nie porozmawiał z nim. Może się bał. Albo jednak mu nie zależało. Jego matka albo by się wściekła i nazwała go nie odpowiedzialnym, albo ucieszyłaby się, że raz w życiu zachował się jak omega.

— Tata wrócił do domu, gdy był David.

Ashley przeczesał swoje włosy, zastanawiając się, kiedy przyjdzie jego chłopak. Jeszcze się z nim dzisiaj nie widział. Zazdrościł Edowi, że chodził do klasy z Blue.

— A co z mamą?

Spojrzenie Edmunda pociemniało. Odkąd go oddała, nie widział się z nią. Pisał do niej maile, żeby zapewnić, że wszystko w porządku, ale nic poza tym. Ją i tak to nie obchodziło. Miała swoją nową rodzinkę, nie ma prawa zaprzątać jej głowy.

— Nie widział się z nią.

— Hmm. Ma jeszcze czas. A ty, widziałeś jego rodziców? — Ash ożywił się, przypominając sobie plotki na temat Coldwellów. — Podobno jego mama jest bardzo ładna, jak anioł. — I ma aż 4 rodzeństwa. Dwóch braci i dwie siostry. Jego brat będzie szedł do liceum za rok — był prawie pewien, że najmłodszy brat był betą, może dołączy do ich grupy i on nie będzie już najmłodszy. — Reszta jest już na studiach albo pracuje. Ich pewnie szybko nie spotkasz.

— Nie chcę poznawać jego rodziny — oświadczył Ed.

Wolał sam nie podstawiać sobie kłód pod nogi, szansa, że rodzice Davida go polubią, była za niska.

— Ed, nie możesz się wiecznie chować.

Nie chciał słyszeć słów, że się ucha. Tylko zapobiega niepotrzebnym problemom. Poza tym nie ma zamiaru się do nich zbliżać. Wystarczy mu tylko David. To David jest jego chłopakiem. Po co kłopotać się poznawaniem jego rodziny i utrzymywaniem z nimi dobrych relacji.

— Jestem w liceum. Mam 16 lat.

Dopiero niedawno stał się pełnoletni. Ze ślubem poczekają jeszcze z 10 lat, nie potrzebuje ich zgody.

— Mój tata miał tyle lat, gdy ożenił się z moją mamą. Mieli już wtedy jedno dziecko.

Ed trochę słyszał o rodzinie Ashleya. Miał aż 6 rodzeństwa. Dotąd poznał jedynie Alana, tego najbardziej hałaśliwego. Odpadłyby mu uszy, gdyby przebywał z nim za długo. Poza tym Ash miał dwie młodsze siostry, którymi kochał się zajmować. Poza tym jego tata był najcieplejszą osobą pod słońcem. Jego dobroć roztapiała serca.

— Twój tata chyba bardzo się pospieszył.

— To był wypadek — oznajmił Ash. — Tata ostatnio nam powiedział przez Alana — w jego głosie zabrzmiał gorycz. — Byli bratnimi duszami i nie potrafili się opanować. To była nawet taty pierwsza gorączka. Bardzo długo jej nie miał, więc wszyscy się martwili. Widać, niepotrzebnie.

Ed miał swoją pierwszą gorączkę, mając 14 lat. Tuż przed pierwszą klasą liceum. Był wtedy w domu, mama myślała, że znowu próbuje wymigać się od szkoły. Krzyczała na niego. Potem myślała, że dostał zwykłej gorączki. Znowu go przewiało. Była betą, nie czuła tego zapachu. Wieczorem zaczęła się martwić, bo w ogóle nie docierało do niego, co mówi. Zadzwoniła do lekarza.

Przez tę parę dni, gdy potrafił tylko płakać i myśleć, że to wszystko powinno się skończyć, matka nie opuściła go. Ocierała mu czoło, przeczesywała jego włosy, zapewniała, że wszystko będzie dobrze.

Ale on tego nie doceniał. Chciał wtedy, żeby przepadła i przestała mu przeszkadzać.

— 16 lat to mało na wychowywanie dziecka.

— Tata nie zajmował się ani Adelaide, ani Alice, która niedługo później się urodziła — przyznał Ashley. — To mama i niania. Tata zajął się wtedy sobą. Skończył szkołę.

Edmund zrobiłby prawdopodobnie na jego miejscu to samo.

— Hmm.

Ed obserwował Blue, który właśnie skończył spokojną rozmowę i szedł w ich stronę. Jego niebieskie włosy lśniły dzisiaj mocniej niż zazwyczaj.

— Kochanie.

Blue ustał za Ashem i pocałował go z zaskoczenia w policzek.

— Hej, Blue.

Usiadł obok niego. Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Pani Taft oddała im dzisiaj sprawdziany i Blue napisał go najlepiej w klasie.

— Hejka, Ed — zwrócił się do swojego przyjaciela. — Minąłem się z Kendallem. Powiedział, że Layne nie chce pomóc mu z angielskim i, że robisz wszystko, żeby zniszczyć jego przyszły związek.

Ed spodziewał się tego. Odkąd zajął się doradzaniem omegom, Kendall stał się jego najczęstszym zainteresowanym i tym najbardziej irytującym. Mógłby już sobie odpuścić Layne'a.

— Tak.

— Próbujesz zniszczyć jego związek czy wiedziałeś, że tak to się skończy? — Blue się zaśmiał. — Nieważne. W sobotę Rosamund zawozi mnie do Rowild. Jedziecie ze mną?

— Po co? — zapytał Ash, podbierając jego jabłko z tacki.

Eda zastanawiało, czemu on nigdy nie zabierał im jedzenia ani oni jemu. Był po części wykluczony.

— Chcę się spotkać z Vivian — przyznał Blue, nadgryzając jabłko trzymane przez Ashleya. — I może bym coś zjadł.

— Tu też możesz zjeść — zauważył blondyn, uderzając ramieniem w swojego chłopaka.

— Ale tam zjem za pieniądze siostry. Poza tym nie chcielibyście się w końcu stąd ruszyć?

— Nie.

— Tak! — odpowiedzieli w tym samym momencie.

Edmundowi nie podobało się, że w inny sposób.

Nie miał ochoty jechać do miasta. Na dodatek na spotkanie z rodziną Blue. Vivian jest alfą, więc jej gadka o Brilliantach będzie bardziej irytująca. Chyba nie lubił rodziny swojego przyjaciela, chociaż jej nie znał.

— Zapytam jeszcze Ryla, dobrze mu zrobi krótka przerwa od tego miejsca.

— Miejmy nadzieję, że mu to pomoże - Ash przytaknął. — Ed, znowu nic nie jesz? — spojrzał na puste miejsce przed czarnowłosym.

— Nie jestem głodny.

Kiedy widział kolejkę w stołówce, naprawdę tracił ochotę na jedzenie.

— Powinieneś o siebie bardziej dbać. Mam wrażenie, że schudłeś. David będzie bał się ciebie dotknąć, żeby cię nie złamać — dodał trochę żartobliwie.

— Dobrze, że ich relacja jest tylko platoniczna — wtrącił się Blue.

Edmund nie zaprzeczył. Byli ze sobą koło 2 miesięcy. Tylko się całowali. Ed wolałby poczekać do ślubu albo przynajmniej zakończenia szkoły.

— Wszystko okay, Ryl?

Ed usłyszał, jak obok niego odsuwa się krzesło. Spojrzał na prawo. Rylan miał wory pod oczami i niedokładnie zapiętą marynarkę. Nie trzymał telefonu. Może zmarł ktoś z jego anime albo ulubiony autor.

— Jest okay. Ojciec chce się ze mną widzieć.

— To się dobrze składa — Blue podsunął Rylanowi ciasto cytrynowe, jedno z jego ulubionych, musiał stać po nie długo w kolejce. — Jedziemy do Rowild w sobotę. Twój ojciec pewnie też będzie na przyjęciu.

— Taa — Ryl przytaknął bez życia.

— Okay. Mamy komplet — Blue klasnął. — Kto siedzi z przodu?

Rylan nie lubił siedzieć z przodu, ponieważ zaczynał martwić się o swoje życie, czy na pewno może zaufać kierowcy. Z kolei Blue i Ash chcieli siedzieć obok siebie, więc odpowiedź była tylko jedna.

— Może Ed? — zasugerował Ashley, spoglądając na czarnowłosego, który kiwnął głową.

I tak zamierzał spać całą drogę.

— Więc wszystko ustalone. W sobotę bądźcie o 7 pod moim domem. Niech nikt nie próbuje się wymigać — Blue pogroził im palcem z beztroskim uśmiechem.

Wszyscy przy stoliku się roześmiali. Ed całkiem lubił, jak u nich wszystko było normalnie.

*****

— Suń się, omego -— jakiś trzecioklasista przeszedł obok Eda, uderzając go w ramię. — Pieprzone dziwki.

Od momentu, gdy Edmund przyznał się do bycia omegą, czasami spotykał się z wrogością osób, których nie znał. Spływało to po nim. Tak naprawdę, nikt go nie dotknie, póki po jego stronie stoi David i Blue. Co nie zmieniało tego, że jego ramiona były całkiem słabe i po ich potrąceniach, bolały.

— Co powiedziałeś do mojej laleczki — Ed obrócił się, poznając ten głos. — Tylko ja mogę nazywać ją kurwą — Thomas złapał za włosy alfy i nie puścił mimo jego jęków bólu. — Pokaż tylko swój pysk przede mną, dziwko.

Ed nie zdziwiłby się, gdyby ludzie Thomasa zgwałcili tego typka i zostawili gdzieś na ulicy. Nie do końca się z tym zgadzał, przecież ta alfa tylko się na nim wyżyła, bo ma gorszy dzień. To nie przestępstwo. Mieć gorszy dzień.

— Laleczko — Thomas zwrócił się do niego, gdy alfa zwiał po tym, jak ten go puścił. — Naprawdę podziwiam cię za twoją szczerość. Mogłeś skłamać.

Mógł tamtego dnia skłamać, ale nie miał ku temu powodu. Po co utrudniać sobie życie. Chociaż i tak utrudnił sobie życie.

— Po co?

— Po co — Thomas roześmiał się głośno, poklepał go po ramieniu. — Coraz bardziej cię lubię. Jesteśmy tacy podobni.

— Yhm.

Ed nie wiedział, czy powinien uznać to za komplement. Praktycznie nikt nie lubił Thomasa.

— Spadam. Twój mężulek na mnie czeka — rzucił alfa, kierując się w stronę schodów na górę.

Ed uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się jego oddalającej się kurtce. Trochę go to martwiło, ale zaczął czuć sympatię do Thomasa. Od incydentu w Dniu Bratnich Dusz czasami spędzali czas razem z alfami, siedzieli nawet z nimi przy stoliku, gdy ci nie szli na wagary. Ostatnio Scarlett pomagała im z wypracowaniem na polski. Trudno uwierzyć, że sytuacja pomiędzy nimi była kiedyś napięta.

— Sorry, że czekałeś.

— To nic — Ed zwrócił się do Ryla, który patrzył na niego tym samym obojętnym spojrzeniem co zazwyczaj.

Może ten bohater odżył.

*****

To było już prawie 5 miesięcy od kiedy nie widział swojej mamy, nie tęsknił.

— Pomieszkam z wami przez jakiś czas. Zanieś moje rzeczy do pokoju gościnnego.

Ed obserwował martwym spojrzeniem swoją dystyngowaną matkę, która zmuszał jego ojca do wnoszenia walizek na górę do wolnego pokoju.

Gideon wrócił wcześniej. Musiał wiedzieć, ale mu nie powiedział. Może chciał zrobić synowi niespodziankę, niestety nieszczęśliwą.

— Uśmiechnij się, Edmund. Dawno się nie widzieliśmy. Okaż trochę zadowolenia.

Ed uśmiechnął się z trudem, czując się niekomfortowo. Chciał zapłakać, zrobić co chciał, ale przy niej nie było mu wolno.

— Mógłbyś przestać z tym nieprzyjemnym spojrzeniem. Nic dziwnego, że nie masz żadnych przyjaciół, a co dopiero chłopaka.

Miał przyjaciół, miał chłopaka, ale nigdy jej o tym nie napisał. To jego przyjaciele, jego chłopak. Nie miała prawa się w to wtrącać.

— Przygotuj coś do picia. Jestem zmęczona po podróży.

Chciał ją zapytać, czemu tu była, dlaczego niszczy jego spokój, wtrąca się w życie jego i taty, ale jedynie zaparzył jej herbatę, mając nadzieję, że to tylko koszmar.

*****

Blue zamieszał swoją herbatę, wpatrując się w swoją siostrę, która rozwiązywała sudoku. Ostatnio wracała na noc do domu i robiła zakupy, z czego był zadowolony.

— Po co chcesz spotkać się z Vivian? To nie tak, że się za nią stęskniłeś.

W jej oczach na zawsze zostanie bez serca.

— Chcę ją zapytać o związek z Shanleyem.

— Yhm.

Nie wierzyła mu.

— Może też zaczniesz myśleć o małżeństwie.

— Czekam na prawdziwą miłość jak ty.

Możliwe, że miała mu za złe zakochanie się w omedze. Ale czy nie byli w takim razie kwita? On miał jej za złe to, że zapominała kupić jedzenie.

— Może Leonard Snidman — zasugerował, przypominając sobie nieprzyjemnie wesołego brata Ryla. — Mówił, że masz ładne nogi. Dobrze to też zrobi przyjaźni naszych rodzin.

— Nie jesteś za młody, żeby mnie swatać? — zapytała odrobinę kpiąco Rosamund. — Wolę Gabe'a albo Lorraine. Mniej się bawią.

W odróżnieniu od Rylana starsze rodzeństwo nigdy nie unikało okazji, żeby się napić, potańczyć, poflirtować. Także, żeby porozpieszczać swojego najmłodszego braciszka. Jednak z ich trójki Leonard był najgorszy.

— Ale on ma już narzeczoną, Anne Gold. A w ubiegłe wakacje Lorraine zaręczono z Tiną Coolidge — szykowały się 2 wielkie śluby, na których obecność Rylana będzie obowiązkowa, beta na pewno się nie ucieszy. — A co myślisz o Nicku Newellu?

Osobiście nie przepadał za Nickiem. Nie miał wyczucia, nie przejmował się uczuciami innych tak jak jego Ashley.

— Przecież poślubił jakąś różowowłosą omegę w poprzednie wakacje. Chyba Matthew się nazywa.

— Jest obca — stwierdził Blue, nawet nie znał jej nazwiska. — Zawsze może się z nią rozwieść.

Te całe małżeństwa z miłości zazwyczaj rozpadały się wśród osób jak oni. Czasami kończyły tragicznie. Jak miłości Jacka Brillianta.

— Lubię Nicka i nie mam zamiaru niszczyć mu życia — stwierdziła szorstko Rosamund, pokazując bratu środkowego palca.

— Może Narcissa Curiel?

Cass Curiel, jej bliźniak odpadał, bo związał się z bratem jego Asha. Szkoda. Jego charakter odpowiadałby Rosamund.

— Czy ty chcesz podnieść prestiż rodziny swojego kochasia? Żadni Curielowie. To świnie. A ona jest wyjątkowa wstrętna.

Blue pamiętał pierwszy spotkanie tej dwójki na 16 urodzinach Vivian. Narcissa pochwaliła sukienkę Rosamund, a ta uznała, że próbuje ją wykorzystać. Miała swój okres buntu. Od tamtej chwili jego siostra unikała alfy jak ognia.

— Ale nie z wyglądu — nawet Blue się podobała. — To może Liliana King.

Mimo że Liliana była alfą, wyglądała niczym anioł. To Rosamund mogłaby ją skrzywdzić samym dotknięciem.

— Czemu to musi być ktoś z 15-nastki? Nie mogę poślubić po prostu kogoś, kogo kocham? — spytała dziewczyna naburmuszona. — Nie jestem, aż taka ważna.

— Kogo? — w głosie Blue zabrzmiało lekceważenie.

Rosamud miała tylko swoje jednodniowe przygody.

— Layne Wheaton — odpowiedziała po dłuższej chwili zastanawiania, wpisując ostatnią cyfrę do sudoku.

— Oszalałaś? Tego kundla!

Przytaknęła.

W najbliższym czasie Blue nie planował już rozmawiać ze swoją siostrą o małżeństwie.

Od autora: Jeśli ktoś czyta moje opowiadanie o Alanie i zastanawiało go, czemu Daniel pozwalał Lornie na takie traktowanie ich syna, to teraz zna odpowiedź. Był młody i uznał, że się do tego nie nadaje, więc zostawił to jej. W końcu jego żona na pewno zrobi wszystko, co najlepsze dla ich dzieci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro