Dzień 4 - Powtarzalne próby bliższego kontaktu [HongIce]
Oto tekst zamówiony przez Queen__of__Dreams. Mam nadzieję, że się podoba!
.
- Jak to wspólne wakacje!?
Emil został komplet zaszokowany tym, co przed chwilą przyszło mu usłyszeć. Jego brat musiał żartować, to musiała być drwina.
- Braciszku... - zaczął Lukas łagodnym tonem, zakładając Islandii odstający kosmyk za ucho. - Pomyślałem, że skoro tak bardzo chcesz się zintegrować z rodziną swojego...
W tej chwili przerwał, bo słowo „chłopak” nie mogło mu w tym kontekście przejść przez usta. Wyglądał, jakby rozważał jak to ugryźć, by znowu nie rozpętała się awantura. Nie rozumiał naprawdę, co złego było w ostatnim okreleniu "twoje paskudne ganiające cię w celu spenetrowania azjatyckie zwierzątko". W każdym razie po użyciu tego wybuchła kłótnia stulecia.
- Obecnego obiektu zainteresowania pseudo romantycznego... To przecież nie powinieneś mieć nic przeciwko, jeśli my również ją poznamy.
Jednak początkowe oburzenie tym paskudnym określeniem, zostało zastąpione szokiem.
- Co masz na myśli, mówiąc "my"? Chyba chodzi ci o "ty”, skoro już tak bardzo ci...
Norwegia spojrzał na niego wzrokiem przesyconym kpiną. Co z reguły mu się nie zdarzało wobec ukochanego braciszka. Jednak to znaczyło tylko jedno. Lukas zrobił coś skurwiałego.
- Nie. Skoro ty byłeś w tamtym roku w Azji i poznałeś całą rodzinę tego - kaszlnął by ukryć padające w tym miejscu wyzwisko, którego nie był w stanie nie użyć. - I w tym roku, również tam lecisz. To chyba brakiem kultury byłoby niezapoznanie nas z nimi.
Emil otworzył szerzej oczy. Doszedł właśnie do wniosku, że jego brat naprawdę musi nienawidzić Leona, skoro by tylko zniszczyć ich romantyczne chwile, godził się spędzić wakacje z Danią.
- Ale Yao się nie zgodzi - rzucił, trzymając się ostatniej deski ratunku.
- Zgodził się na całą naszą piątkę. To będą mile wakacje, braciszku. A teraz grzecznie się pakuj. Jutro mamy lot, prawda?
Islandia nie miał pojęcia co powiedzieć. To nie mogło do niego dotrzeć. To będzie cholerna katastrofa! Już w tamtym roku z tylko rodziną Leona było im niekomfortowo. A teraz? Zadrżał na samą myśl o tym paskudztwie.
A Norwegia na widok tej reakcji, nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu. Obroni swojego braciszka przed tym azjatyckim zboczeńcem, niezależnie od tego, czy braciszek tego chce, czy nie.
* * *
- Wziąłeś filtr przeciw słoneczny? - spytał o kolejną rzecz z rzędu Lukas.
Emil w żałobnym nastroju siedział i czekał na lotnisku na ich lot, skinął głową, starając się szukać pozytywów w tej sytuacji. Ale nie potrafił. Wydawał się wyglądać jak dziecko, gdy siedział przerażony obok swojego brata. Z daleka słyszał wesołą paplaninę Mathiasa, delikatny ton Tino, no i raz na jakiś czas mrukliwe odpowiedzi Berwalda.
- Masz przy sobie gaz pieprzowy lub paralizator?
W pierwszej chwili Islandia po prostu nieświadomie pokiwał głową, aż nagle dotarł do niego sens.
- Co!?
- Na szczęście ja mam. Nie martw się braciszku, zadbam by w razie czego ten... - przemilczał tym razem jakiekolwiek określenie. - Nic ci nie zrobił.
Zwykle Emil nie bywał buntowniczy. Był posłuszny, łagodny, a co najwyżej humorzasty, ale nie był buntowniczy, jednak tym razem nie mógł się powstrzymać od uwagi.
- A co jeśli ja będę chciał, by Leon coś zrobił?
Rzecz jasna dla Norwegii to było jak uderzenie w twarz. Nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że jego ukochany, niewinny, słodziutki braciszek mógłby zechcieć przenieść jakąkolwiek relację na taki poziom.
- To znaczy, że ten... Idiota - postarał się użyć najdelikatniejszego określenia, bo nawet Lukas wyczuwał dziwne napięcie tej rozmowy. - Cię zmanipulował do tego. Słuchaj, braciszku. Mężczyźni to obrzydliwa płeć. Istoty tak skrajnie ohydnego zdolne do najgorszych rzeczy w imię zaspokojenia zwierzęcych potrzeb.
Rozejrzał się przez chwilę po pomieszczeniu, gdy przeraźliwie głośny wrzask Mathiasa przeszył powietrze. Nim jednak Emil odpowiedział, jego brat kontynuował tyradę.
- Spójrz na Danię. To obraz mężczyzny. Obrzydliwa, głośna, głupia kreatura, która będzie robić wszystko by tylko móc uregulować w inny sposób niż masturbacją swoje zwierzęce potrzeby. To nie ma w sobie żadnej pozytywnej cechy, tylko głupiec mógłby, znając prawdę o tych istotach chcieć doprowadzić do zbliżenia. Chcesz oddać swoją niewinność braciuszku czemuś takiemu? Czemuś, co nie doceni twojego daru, twojej ofiary.
Mathias jakby wyczuwając palącego go spojrzenie, odwrócił się i zerknął w stronę Lukasa:
- Mówiłeś coś o mnie?
- Edukowałem Emila w kwestii seksualności męsko-męskiej z użyciem twojego przykładu.
Dania podejrzanie się rozpromienił i roześmiał się w głos z niewiadomego powodu, obejmując ramię Norwegii.
- Świetnie, że wreszcie mu powiedziałeś, że jesteśmy parą!
- Jesteście czym!? - Islandia zastygł z otwartymi szeroko oczami, przekręcając głową to w jedną to w drugą stronę.
Był przekonany, że Mathias mu to wyjaśni, bo to przecież nie miało żadnego sensu. A jednak Dania nagle drgając konwulsyjnie, upadł po prostu na ziemię. Norwegia jak gdyby nigdy nic zaś oglądał z fascynacją trzymany w dłoniach paralizator.
- Muszę nastawić na większą moc. To jest zbyt mało bolesne... - mruknął do siebie, a potem dodał. - Tak się używa paralizatora. I nigdy nie wierz w żadne słowo tego idioty. Pamiętaj, żeby skierować go na miękką tkankę. Użyj go, jeśli tylko ten zboczeniec, jakim jest ten azjatycki dureń, cię dotknie.
Emil nadal zaszokowany jedynie skinął głową.
Dobrze, że Lukas Nie miał pojęcia, że jego i Leona pierwszy raz już dawno temu się odbył.
* * *
- Skarbie! - cudowny głos Hongkong powitał go już w momencie, gdy wychodził z lotniska.
Jego chłopak czekał na niego cały rozpromieniony z otwartymi ramionami. Wydawał się tak błogo szczęśliwy...
Zaraz czy on nie wiedział o ilości wizytujących, czy był głupio naiwny?
- Ręce przy sobie - rzucił z irytacją Lukas, patrząc na Leona morderczym wzrokiem.
- A więc to ty jesteś chłopakiem naszego Emilka!
Jeśli sama postawa Lukasa nie była żenująca, to najwyraźniej w tym maratonie wstydu i żałości dopomógł Dania. Jedynie Tino i Berwald mieli minimum ludzkiej godności.
- Ja i Yong przyjechaliśmy po was, możecie jechać ze mną lub z nim w aucie.
Emil uśmiechnął się ,wiedząc, o co chodziło jego chłopakowi. Ich wspólna podróż autem. Może szansa na jakieś bliższe zbliżenie, gdyby przypadkiem zjechali na jakąś leśną dróżkę... Kuszące.
- Wspaniale - rzucił Lukas. - Nie mogę się doczekać, by podziwiać twojej umiejętności jazdy.
I to był dla nich koniec miłych rozważań o polnych drogach. Bo przez całą drogę Norwegia siedzący w przednim siedzeniu rzucał krzywe spojrzenia Hongkongowi.
A rozłożony w tyle auta Emil nie miał co zrobić, prócz mentalnego przeklinania.
Po prostu chciał mieć bardzo namiętne przywitanie czy to coś złego? W każdym razie teraz im się nie udało.
* * *
Kolejna ich próba bardziej bliskiego spotkania miała miejsce prawie zaraz po kolacji, która notabene była piekielnie niezręczna.
W tym roku dosłownie wszyscy Azjaci wydawali się niezwykle wyluzowani. W niczym nie przypominało to ostatniej wizyty, gdyby Chiny nie mógł jeszcze zdzierżyć orientacji Hongkong, Korea ciągle z nich kpił, a Tajwan co chwilę robiła im zdjęcia, by wysłać je do Japonii. A teraz nawet w większym gronie ci byli po prostu weseli i zdawali się ich akceptować w pełni.
Yao na kolację przyrządził szereg dań, chętnie dyskutował ze wszystkimi, ciągnąc Europejczyków za języki. A wobec samego Emila zdawał się naprawdę bratersko opiekuńczy i wzrokiem co chwilę sprawdzał, jak ten się czuje. Yong bawił się w duszę towarzystwa i co chwilę ich zagadywał oraz naprawdę wpadł w (nieco jednostronną) dyskusję o technologii z Berwaldem. Mei świergotała z Kiku, do których chętnie dołączył Mathias i Tino. Zaś Lukas pozostał niewzruszony na wszelkie próby integracji.
Przez cały wieczór odstraszał rozmówców, mamrotał pod nosem klątwy i wyraźnie próbował zabić Leona wzrokiem. I wydawało się, że gorzej nie będzie. Aż do chwili, gdy Korea zauważył namiętne spojrzenia dwójki kochanków, których usadzono po przeciwnych stronach stołu.
- Dobra Aniki - zwrócił się do gospodarza ich kolacji, czyli Chin. - Kończmy to, bo nasze gołąbeczki zaraz zaczną się pieprzyć na twoim zabytkowym stole.
I to był ten moment, kiedy Norwegia zdawał się zaszokowany tymi słowami, jednak nawet w pełni ich nie strawił, gdy padła kolejna według niego bomba.
- Dobra myśl, wara od mojego stołu gówniarze - mruknął Chiny i wyciągnął z kieszeni klucz do pokoju. - W tym roku łaskawie bądźcie ciszej.
I rzucił go w stronę Leona, lecz ten nigdy nie trafił do celu. W połowie drogi Lukas go chwycił i mrożącym krew w żyłach tonem powiedział:
- Co masz na myśli, mówiąc w tym roku? Co tu się stało rok temu?
I naprawdę tutaj ktoś powinien załagodzić sytuację. Ale tak nie było.
- Rok temu tak głośno się pieprzyli, że zbudzili wszystkich - rzucił Yong, nie zauważywszy wszechobecnej złowrogiej aury. - A raz nawet jak wyjechaliśmy, to uprawiali seks dosłownie wszędzie! Nie mogli nawet dotrzeć do swojego pokoju!
Lukas wydawał się nie wierzyć własnym uszom. Zerknął z niemym zapytaniem na ukochanego braciszka, nie dowierzając w zasłyszane słowa.
- Ich pokoju? Jakim prawem mieli wspólny pokój?
Chiny naprawdę wydawał się zdumiony tonem swojego gościa. Rok temu to on zasłynął ze swojej niechęci do miłosnych igraszek.
- Też się na to początkowo nie zgadzałem, ale i tak by to robili i tak. Lepiej, aby robili to jak cywilizowani ludzie, dzieląc łóżko również w innych celach.
Naprawdę prawie niedostrzegalna była chwila, gdy Norwegia z nożem w dłoni dostał się do Hongkongu. Potrzeba było kilku osób, by oderwać go od swojego celu. A jego wyzwiskom i przekleństwom nie było końca. To było naprawdę przerażające. I chyba Yao przez bycie panem domu, gdzie mieli nieszczęście obecnie być, musiał podjąć interakcję, by rozwiązać ten problem.
- Ale nie ma więcej wolnych pokoi, więc muszą być razem.
Być może też po prostu chciał im pozwolić nacieszyć się sobą, bo tak jak wszyscy tutaj miał świadomość, że przez Lukasa ta dwójka nie miała okazji nawet wymienić pocałunków.
- Mogę spać z Danią - powiedział Norwegia, w tej chwili mając jeden priorytet; swojego braciszka.
Załamany wizją takiej separacji Islandia nawet nie dostrzegł, jak Mathias niemalże wrzeszczy ze szczęścia.
Kolejna szansa na ich romantyczną igraszkę zniknęła.
* * *
Następna zaś nadeszła w nocy. Jakby pod wpływem jakiegoś idealnego wyczucia spotkali się na korytarzu i nawet nie wymieniając słow, ruszyli zgodnie do salonu, gdzie w tamtym roku spędzili wiele cudownych chwil.
Jednak tam ktoś był.
Szwecja siedział z laptopem na kolanach, ewidentnie przeglądając stronę jakiegoś sklepu, nie minęła nawet chwila, gdy dołączył do niego Tino. Ten jednak nie podzielał najwyraźniej entuzjazmu do zakupów online.
- Cholera jasna nie! Nie zamawiaj znowu tych pieprzonych mebli! Jeśli wrócę do domu i zastanę przedpokój wypchany kartonami z Ikei, to osobiście cię zatłukę!
Jedno trzeba było przyznać, przynajmniej zobaczyli coś nowego, bo żaden z nich nawet nie przypuszczał być świadkiem takiej ilości wściekłości od miłego Fina.
- Ale Tino... - przemówił jak zawsze spokojnie Berwald, jednak niedane mu było skończyć.
- O nie tu nie ma żadnych ale!
Leon pociągnął zaciekawionego Emila za rękaw i razem wycofali się z tego miejsca.
Dom był na tyle przeludniony, że nie było żadnego innego równie oddalonego od pokoi miejsca. A oni naprawdę nie chcieli ryzykować zbudzenia kogokolwiek.
To zaś musieli uznać za kolejną nieudolną próbę.
* * *
Następną ustalili na zbyt wczesną poranną porę w łazience. Tam musieli, by być skrajnie ostrożni, ale lepsze to niż nic.
Jednak i tym razem im się nie udało. Dotarli na palcach do łazienki, co chwilę całując się i nie mogąc znieść tego narzuconego celibatu.
Hongkong nie bacząc na nic, otworzył drzwi i ze strachu wrzasnął na widok przerażającej poczwary. Ów istota miała zieloną twarz, wielkie brązowe oczy i okropną mimikę częściowo przysłoniętą przez wszechobecne splątane włosy.
Dopiero gdy Leon obudził wszystkich gości i Chiny, pojął swój błąd.
To tylko Tajwan stosowała swoje upiększające zabiegi. Ale było już za późno.
Następna próba nie zadziała.
* * *
Ta, która nastąpiła po niej, była bardziej desperacka. Umówili się w dzień na kolejny nocny wypad.
Mieli gdzieś już kwestię pokoi i obudzenia gości. Emil szepnął na ucho swojemu chłopakowi, że w razie czego włoży sobie do ust knebel, bo po prostu chciał się kochać. Nawet jeśli miało to być ze szmatą w usta, chciał po prostu bliskości ukochanego. Tej bliskości, której przez brak możliwości spotkania na żywo nie doświadczyli od roku.
Jednak tym razem plan nie powiódł już na etapie opuszczenia pokoju.
Emil z szokiem odkrył po odkryciu drzwi, że na straży jego pokoju stoi Dania.
- Mathias? - spytał szeptem, nie wierząc w absurd tego wszystkiego. - Co ty tu robisz?
Mezczyzna zachowując, zresztą podobnie cichy ton, mu odpowiedział:
- Lukas obiecał mi, że jeśli będę cię pilnował, to się ze mną prześpi.
Islandia otworzył oczy szerzej z szoku. To było tak debilne. I było przesadą, nawet jak na jego brata.
- To będzie cudowna noc... - szepnął rozmarzonym tonem Dania.
Emil miał oficjalnie dość. Nie przejmując się już niczym, trzasnął z całej siły drzwiami. Nawet jego brat będzie uprawiać seks, a on niby nie może?
Mimo jeszcze jednej porażki na liście już zaczął wymyślać kolejny plan.
* * *
Kolejnej nocy on i Hongkong zgodnie wymknęli się w środku nocy przez okno na zewnątrz.
Jeśli nie mogli się kochać w środku, to może ogród Chin okaże się ich zbawieniem. Tylko jedna kwestia była bardziej problematyczna. A mianowicie już w tamtym roku Yao przejawiał szczególną troskę, by nie zbliżali się do jego „Pandowego ogródka” jak to miejsce określał.
Emil nawet mimo napalenia czuł się piekielnie dziwnie na myśl tego, że gruba, misiowata panda miała być naocznym świadkiem ich aktu.
A ten paskudny miś nie chciał się ruszyć. Siedział centralnie w środku ogrodu, śledząc co chwilę ich wzrokiem.
- Skarbie nie martw się - rzucił cichutko Leon, całując jego czoło. - Wiedz, że chciałbym, aby warunki były lepsze. Ale to jedyne co mogę wymyślić.
Islandia wiedział to. Dlatego właśnie odwdzięczył się pocałunkiem w usta. Obaj zajęli się sobą nawzajem, gdy zrobiło się jeszcze niezręcznej. Panda, jak gdyby nie rozumiejąc miłosnego aktu, podeszła i zajęła miejsce niemalże metr od nich, obserwując ich bystrymi oczami.
- Leon ja nie mogę, jak ona tak patrzy - szepnął Emil, mocniej otulając się swoją ledwo co rozpiętą koszulą.
Hongkong więc zechciał odpędzić zwierzaka. Jednak zwierz zdawał się nieugięty. A na wszelkie próby popychania go, odsuwania, obracania pozostawał nieczuły.
Kiedy zmienili miejsce, miś podążył za nimi. Tak było trzy razy, gdy w końcu Leon miał dość. Starał się przy pomocy bambusa, jakoś zachęcić zwierzaka, by ten ich zostawił, a jednak mu się nie udawało. Jego próby były z resztą piekielnie namolne, bo panda nagle zaatakowała.
Wygryzła się w dłoń Leona, jakby to był kolejny pęd bambusa. Wrzask bólu, jaki na pewno dotarł do budynku, był straszny.
Yao wybiegł z domu pierwszy, wrzeszcząc na całe gardło o złodziejach pand.
Jakże więc było jego wielkie zdumienie, gdy zastał pandę i pandowe zęby wbite w hongkondzką dłoń.
- Co ty robisz w moim Pandowym ogrodzie!? - wrzasnął Chiny, natychmiast rzucając się, by uspokoić biedną pandę.
Przez ponad dwie minuty delikatnym głaskaniem nakłaniał pandę Huanga - jak się w trakcie okazało - do puszczenia dłoni Leona. Zwierzak jednak nie chciał przyjąć do wiadomości żadnych informacji, o między innymi paskudnym smaku posiadacza dłoni, jego braku higieny no i zerowej wartości odżywczej. Panda jak się okazało albo ich nie rozumiała, albo rozumieć nie chciała.
Gdy ta męka dobiegła końca, Yao zaczął ich wyzywać, choć w tym roku, chociaż zmienił repertuar wyzwisk. Odpuścił sobie tamtego roczne słowa związane z sodomizmem.
Tym razem zostali nazwani jedynie napalonymi idiotami, a po chwili Chiny przeszedł w stronę wyzwisk jedynie skierowanych wobec Leona.
- Nawet stulecie przebywania z Anglią nie usprawiedliwia tego, że jestem kretynem! Ty durniu jeden. Mogłeś zestresować Huanga!
Yao jednak był na tyle łaskawy, że oszczędził im więcej wstydu. Kazał domownikom iść spać, a sam obiecał zająć się powrotem tych dwóch do osobnych łóżek. Oczywiste było, że Lukas zapewne mu nie wierzył i na pewno dopilnował warunki ich powrotu.
Jednak Chiny po swoich tyradach odkaził ranę Hongkongu. I wtedy o wiele łagodniejszym tonem rzucił:
- Martwię się o was dzieciaki - szepnął cicho. - Chcę wam pomóc, ale bez obraz twój brat Emil jest dupkiem, który nie da wam szans na romantyzm.
Nie było to absolutnie nic odkrywczego ani obraźliwego dla Islandii. Ten przyjął to z takim samym szokiem, z jakim przyjąłby wiedzę o tym, że woda zamarza w temperaturze zera stopni.
- Więc to tak, jutro jedziemy na wycieczkę - kontynuował Yao, patrząc na nich uważnym wzrokiem. - Idzie tam do łazienki, załatwcie swoje sprawy i dajcie spokój, bo mam was cholera dość!
Emil nie mógł uwierzyć, że to ten sam Chiny, który rok temu początkowo wyzywał ich i oburzał się na świadomość, tego, do jakich scen dochodzi pod jego dachem.
- Bo uwierzcie, wiele rozumiem, ale wy probowaliście się pieprzyć na oczach mojej pandy! Jak mogliście w ogóle tak skrzywdzić Huanga! On będzie miał z wami koszmary!
Islandia naprawdę próbował zachować powagę, ale sytuacja wydawała mu się tak absurdalna, że delikatnie się uśmiechał. Leon zaś chichotał zupełnie jawnie.
- Ja przez Huanga będę miał bliznę na ręce!
Yao prychnął, jakby nie dosłyszał tego komentarza.
- Jutro, kiedy tylko będziecie mogli p,się ze sobą i dajcie sposób. Bo jak jeszcze raz zobaczę was w moim Pandowym ogródku, to was zabiję, a wasze kości staną się nawozem na wzrost bambusu!
Mimo tych gróźb jednak nie mogli powstrzymać szczęścia na myśl, że nawet Chin po prostu chciał im pomóc w zyskaniu odrobiny upragnionej prywatności.
Jednak wciąż pandowa próba była definitywnie nieudana.
* * *
Podczas zwiedzania świątyni buddyjskiej zniknęli i zamknęli się razem w kabinie.
- To naprawdę nieromantyczne miejsce - rzucił cicho Emil, nie przejmując się jednak tym aż tak bardzo.
Mieli ledwo metr na metr wolnej przestrzeni, ale ich wtulone w siebie ciała zdawały się nie zajmować prawie wcale miejsca. Obejmowali się jak najciaśniej, nie mogąc osunąć się nawet na centymetr. Jednak wtedy ich szczęście się skończyło, usłyszeli w łazience zmartwiony ton Lukasa:
- Nigdzie ich nie ma - rzucił do kogoś, wciąż powtarzając swoje zaklęcia pod nosem.
- Oj tam nie przesadzaj! Są młodzi - mogą, co to za problem.
I właśnie wtedy Tino oparł się o drzwi ich kabiny, których w napadzie namiętności nie zamknęli. Te najzwyczajniej w świecie się otworzyły, a oni stali się aż nazbyt widoczni.
Nie odbyło się bez próby mordu, ale wieczorem niespełnieni zakochani otrzymali listy z treścią, że wszyscy w domu są za ich sukcesem namiętności.
A na liście od Yao było zapisane dokładnie to:
„Jutro wywiozę stąd Lukasa choćby w bagażniku, zróbcie, co chcecie i dajcie światu spokój. Wszyscy chcemy wam pomóc".
I, mimo że ta sytuacja to było porażką, zwiastowała ona sukces.
* * *
Naprawdę z rana nie mieli pojęcia, co się stało, ale wiedzieli jedno, byli razem i prócz nich na próżno szukać tu obcej duszy.
Leon i Emil nie mogli przestać się śmiać. Tak bardzo cieszyli się ze swojej upragnionej prywatności.
Hongkong cały w skowronkach sięgnął do guzików jego koszuli. Nie mogąc przestać na zmianę śmiać się i go całować. Islandia nie został dłużny, próbował odwiązać materiałowy pasek przytrzymujący szatę swojego chłopaka.
Górne części ich ubioru zniknęły wyjątkowo szybko, a oni nie mogli przestać się całować. Byli tak spragnieni swojego dotyku, swoich pocałunków.
Emil oplótł nogami biodra ukochanego i z trudem łapał oddech, gdy to tak niemiłosiernie gorące ciało, ocierało się o niego. Po chwili poczuł ciepły oddech na swojej szyi. A delikatne pocałunki zdawały się lądować na każdym segmencie jego skóry.
Jęknął i uniósł głowę, by ułatwić chłopakowi tę iście wampirzą zabawę. I wtedy przez chwilę coś mu minęło. Cóż bardzo niepokojącego.
- Leon - szepnął nagle, napinając się i odpychając rękami od siebie Hongkong.
- Tak kochanie? - spytał już po chwili, wracając bliżej ust kochanka.
- Czemu w twoim pokoju jest kamera?
Leon nagle jak porażony odskoczył od chłopa i z trudem wydusił:
- Że co!?
Islandia podciągnął kolana pod szyję i wskazał palcem na dość dobrze ukryty obiektyw. Hongkong podążył wzrokiem za dłonią Emil i zaniemówił.
- Zabiję Kiku.
Przez chwilę panowało między nimi milczenie, aż w końcu niepewny niczego Europejczyk rzucił:
- Myślisz, że może być ich więcej?
Leon naprawdę wolałby zaprzeczyć i móc po prostu uprawiać seks z miłością jego życia, ale był przekonany, że Japonia ubezpieczył się na możliwość odkrycia jednego obiektywu.
- Na pewno jest ich więcej. Nie mam ochoty na seks - rzucił, dziwiąc tym samego siebie.
W końcu do tego dążyli. Po to od tygodnia chcieli znaleźć jakąkolwiek okazję. A jednak teraz po prostu czuł się pozbawiony libida.
- Też już nie mam - rzucił Emil, ubierając na siebie koszulę.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, aż w końcu Islandia rzucił propozycją:
- Myślę, że przytulanie się jest lepsze teraz.
- Jest zawsze cudowne - odparł Hongkong, zawiązując materiałowy pasek.
I po prostu wtuleni się w siebie leżeli aż do zaśnięcia. A wszyscy na ten widok zdziwili się, że parka nie wykorzystała okazji.
Co nadal nie zmieniło faktu, że Lukas spoglądał na scenę z obrzydzeniem i szeptał klątwy pod nosem, nie szczędząc gamy przekleństw.
O dziwo, Japonia też klął, jednak ten zaczął to robić dopiero po obejrzeniu czegoś na telefonie.
A raczej nie obejrzeniu czegoś.
.
To jest ponad 3400 słów!
Dziękuję za przeczytanie i z całego serca dziękuję za komentarze. Jutro odpowiem na każdy z osobna, ale teraz nie jestem w stanie z powodu okropnego zmęczenia.
Naprawdę ostatnie 500 słów tego tekstu powstało w stanie niemalże błogiej nieświadomości połączonej z wyczerpaniem psychicznym.
Mam nadzieję, że nie wyszło tragicznie.
Do zobaczenia~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro