Dzień 1 - Definicja miłość [RoChu]
Ten tego Nexu13, wiem, że zamówienie założyłaś półtora roku temu... Ale jest.
Więc zaczynam od starszych zamówień, bo te nowsze jeszcze sobie mogą poczekać.
.
Ivan namiętnie przeszukiwał największe źródło wiedzy, jakie kiedykolwiek powstało, w jednym ważnym celu. Chciał poznać jedyną, słuszną i prawdziwą definicję pewnego pojęcia, które chciało najwyraźniej mu zamącić w głowie.
Jednak zdania ekspertów były podzielone.
„Reakcja chemiczna w mózgu”
„Chęć spółkowania i spłodzenia potomstwa”
„Uczucie takie jak Belli ze Zmierzchu”
„Romeo i Julia, no i chuj”
„Miłość to powietrze życia”
„To odpowiedź na wszystkie problemy”
„Miłość to gówno, wciskane nam przez propagandowe bajki w dzieciństwie, które ma uczynić nas niewolnikami"
Jak widać, jednak internet nie pomagał mu w zdefiniowaniu miłości, a on ów wiedzy potrzebował na zabój. Bo był mocno zmartwiony o fundamenty swojego życia.
Usilnie chciał wierzyć w swój heteroseksualizm, który ostatnio niczym domek z kart rozpadł się i zdawał się nie chcieć ułożyć się ponownie, w jakiejkolwiek formie.
Przez szesnaście lat swojego życia był świecie przekonany o tym, że woli kobiety. Dałby sobie za to rękę uciąć, a później w jego życiu pojawił się Yao.
Najbardziej urocza istota pod słońcem. Śliczny, piękny, delikatny, kochany, miły...
Braginksy uderzył głową o blat biurka. Chłopak mu się podobał, ale może po prostu chciał go przelecieć? Może Wang po prostu wyglądał zbyt kobieco ze swoim szczupłym ciałem, ślicznymi oczami, delikatnymi smukłymi dłońmi i długimi zadbanymi włosami? Tak to musiało być to.
A jednak sam średnio ufał temu. Dlatego raz po raz poszukiwała odpowiedzi. Bo to nie mogła być miłość, prawda? A nawet jeśli to, czym do jasnej cholery jest miłość?
I to pytanie go właśnie dręczyło. Zadał je nie tylko wyszukiwarce internetowej. Pytał również innych. Wysłał nawet list do Francisa, który miał swoją stronę w szkolnej gazetce. Jednak odpowiedź brzmiąca w ten sposób:
„Miłość to cudowne uczucie, jest nim chęć bycia z tą osobą nawet po wypróbowaniu seksu w każdej możliwej pozycji”
Była dla Ivana kpiną i wcale mu nie pomogła. Zresztą kto w ogóle pozwolił na wydrukowanie takiej odpowiedzi?
Ale to pytanie było mniej ważne.
Pytał innych. Dla Feliksa miłością był weekend poza szkołą spędzony na jeździe konno.
Dla Arthura miłością było powolne uczucie dwójki ludzi spędzających codziennie wspólnie czas.
Dla Alfreda miłość była szalonym spojrzeniem sobie w oczy i więzią od pierwszego wejrzenia.
Dla Feliciano miłość była namiętnym oddaniem i wieczną pomocą drugiej osoby.
Dla Kiku miłość było najśliczniejszym elementem każdego yaoi. Czym zaś jest yaoi, na swoje Braginksy nie wygooglował.
O piątej rano zasnął na laptopie z otwartym forum dla kobiet, szukając nadal na próżno tej logicznej i spójnej definicji miłości.
* * *
Braginksy niemalże przysypiał na śniadaniu, a jego głowa co chwilę opadała, praktycznie wpadając do talerza. Wory pod jego oczami były ogromne jak na tylko jedną zarwaną nockę.
- Czyli ty też miałeś ciekawą noc - rzucił Yao, zajmując miejsce naprzeciwko Ivana.
Przyciągnął się jak kot na plastikowym krześle stołówki, a jego wzrok jego, również pełny dowodów niewyspania, oczu skierował się na kubek kawy i puszkę energetyka. Te były wyraźnie jedynym elementem śniadania, jaki tknął Braginksy. Wang bez pytania poczęstował się łykiem kawy, bo tego słodkiego nafaszerowanego kofeiną paskudztwa nie tknąłby kijem przez szmatę.
- Energetyki są niezdrowe, przestań je pić... Patrząc ma twój stan, zakładam, że uczyłeś się na fizykę? - spytał Yao, dalej napawając się smakiem nieswojej kawy.
Ivan z trudem uniósł ciężkie powieki, ale naprawdę skupienie się na towarzyszu rozmowy było dziecinie proste. Szczególnie że rozmówcą był ktoś tak uroczy.
- Na fizykę... - wymamrotał Braginksy, starając się jakkolwiek połączyć ze sobą nieliczne fakty, których nie był pewien w tym stanie.
Yao wywrócił oczami, dopijając kawę i wkładając do ust tosta, nie przejął się czymś tak idiotycznym, jak savoir vivre. W końcu kogo obchodziła kultura o tej nieludzkiej porze, jaką jest siódma rano? Z pełnymi ustami zaczął:
- No bo ja trochę pominąłem naukę... - zrobił krótką chwilę, by móc przełknąć śniadanie. - Oglądałem całą noc wideo o pandach. One są tak urocze! Kocham pandy! I tam było nagranie, gdzie były takie maleńkie...!
Ivan przetarł zmęczone oczy i delikatnie się uśmiechnął. Trudno było przysypiać przy kimś tak głośnym. Lub tak cudownie uśmiechniętym. Naprawdę lubił to, jak wszystkie pozytywne emocje wyglądały na tej ślicznej twarzy.
- Co mają pandy do fizyki? - spytał Braginksy dopiero po chwili, gdy nacieszył się widokiem tej słodkiej ekscytacji.
Wang westchnął, jakby dotarł do tej gorszej części opowieści.
- Dzisiaj jest sprawdzian. A ja przez całą noc oglądem filmiki z pandami. Więc... Wierzę w komunizm. Czy pozwolisz mi skorzystać z naszej wspólnej wiedzy, towarzyszu?
Starał się brzmieć jak najmilej, bo był święcie przekonany, że Ivan zawalił noc w bardziej szczytnym niż jego celu. Choć właściwie nie. Pandy były bardziej istotne! Ale to nie zmieniało faktu, że miał być test.
- Oł - szepnął pod nosem Braginksy, szerzej otwierając oczy. - Zapomniałam o teście.
Yao westchnął. Wspaniale byli w dupie.
- Czemu w takim razie wyglądasz, jakbyś nie spał całą noc!?
- Bo nie spałem całą noc - odparł spokojnie Ivan, a później całą uwagę skupił na puszce z energetykiem.
Wang prychnął i pochylił się nad stolikiem, konspiracyjnym tonem szepnął:
- To... Co robimy?
Braginksy wzruszył ramionami. Nie obchodziło go co, zrobią. Wystarczająco uszczęśliwiła go forma „my”, która pozbawiła go resztek żalu względem fizyki.
- Wagary? - zapytał cicho Yao.
Ivan jedynie skinął głową i razem zgodnie zdecydowali się spędzić godzinę wolną w pobliskim parku, rzecz jasna jak najdalej od głównej ścieżki.
Ławka była mała, a niektóre deski w niej były wyraźnie spróchniałe, a jednak nie chciało im się rozglądać za żadną inną.
- Ustawiam budzik na przerwę. W dziesięć minut wrócimy na spokojnie do szkoły - rzucił Yao, klikając w telefonie, a zaraz potem oparł głowę na ramieniu Ivana.
- Tak, mamo - rzucił Braginksy, ziewając.
Yao zasnął w niezwykłym tempie, jego głowa opadła na kolana Rosjanina w mniej niż trzy minuty. On sam zaś w tym czasie wracał myślami do wczorajszych wyszukiwań.
Przejechał palcami po ciemnych włosach, gładząc je najdelikatniej, jak tylko mógł.
Lubił wszystkie reakcje Wanga, uwielbiał jego radość, dźwięk jego śmiechu, ton głosu, gdy był podekscytowany, mimikę i te drobne opiekuńcze gęsty. Jak choćby nawet te irytujące uwagi o energetykach.
Braginksy zerknął na tę uroczą śpiącą twarz. Dziwnie niemal było widać ją tak wypraną z energii. Rozejrzał się niepewnie po parku, jakby w obawie przed czyimś wzrokiem i pochylił się, delikatnie całując ten miękki policzek.
Ivan spłonął zaraz po tym rumieńcem jak niewinna dziewica. Ze wstydem obserwował, jak Yao drgnął i dotknął palcami miejsca pocałunku. Może spał, może udawał, ale uśmiechnął się delikatnie. Najpiękniej na świecie.
Potem poruszył się i wygodniej umościł na kolanach swojego towarzysza. Nadal przy tym wyglądał jak najsłodsza istota na świecie.
Braginksy z pewną dozą wstydu stwierdził, że to miłość. Zakochał się w Wangu.
Ale o dziwo nadal nie umiał określić, czym sama w sobie jest miłość. Ale po co komu definicja tego?
.
Zaczynamy moją mękę!
A tak serio, uroczy spokojny tekst na rozgrzewkę. Opowiadania powstaną w kolejności składania zamówień, począwszy od tych niezrealizowanych sprzed półtorej roku.
Nie wiem, jak wyszedł tekst i liczę na wasze komentarze.
Wiem, że zabrzmię jak dureń. Jednak może wyzwanie w pisaniu komentarzy pod każdym opowiadniem, jakie się tu pojawi, kogoś skusi.
A bardziej poważnie. Dziękuję serdecznie za przeczytanie i mam nadzieję, że tekst nie jest tragiczny.
Zaczęłam go pisać o trochę zbyt późnej porze... No i nie oczekujcie po tym wyzwaniu jakości jak w Mrocznej Stronie. Bo mam na pomysł i jego wykonaniu tutaj raptem dzień.
Do jutra!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro