Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 3


Gdy Thomas poczuł dotyk jego dłoni na swoim kolanie, po plecach przeszedł go dreszcz. To wszystko działo się tak szybko... Nie nadążał. Długo zajęło mu zorientowanie się, że Newt powoli się do niego zbliża. Jednak gdy tylko spojrzał mu w oczy, już nie był w stanie odwrócić od nich wzroku.

Newt natomiast był przekonany, że lada chwila chłopak wymięknie. Uśmiechnął się pod nosem i powoli przesunął dłonią wzdłuż uda swojego przyjaciela.

Co jest? Już dawno powinien powiedzieć, że się poddaje...

Dopiero teraz dostrzegł coś specyficznego w spojrzeniu Thomasa. Coś naprawdę głębokiego. Coś, co mógł odnaleźć w samym sobie.

Coś, czego sam nie potrafił wytłumaczyć.

Nie widział niczego, poza świecącymi się w blasku ogniska źrenicami zwiadowcy. Myślał... Czekał, aż zacznie się śmiać. Ten jednak zrobił coś, czego nigdy w życiu by się nie spodziewał.

Wszystkie głosy nagle ucichły. Nastała kompletna cisza. Thomas zapomniał o siedzącym tuż obok Minho. Zapomniał o sterczących nad nimi Streferach. Teraz jedyne co go interesowało, to Newt. Czuł jego ciepły oddech na swoich ustach. Miał wrażenie, że słyszy jego bardzo szybkie bicie serca, komponujące się jego własnym. Nie czekał ani chwili dłużej. Przymknął oczy i zmniejszył ten minimalny dystans między nimi.

Thomas pocałował Newta.

Newt był tym zszokowany do tego stopnia, że z początku nie miał pojęcia co zrobić. Dlaczego to zrobił? To przez wygraną? Nie... Na pewno nie. Zresztą jakie to miało w tym momencie znaczenie?

Poczuł jak dłoń Thomasa powoli przesuwa się w górę jego ramienia, po czym delikatnie zatapia się w jego włosach. Wokół nich rozbrzmiewały okrzyki i gwizdy, ale nie zwracał na nie uwagi. To było takie... Cholernie przyjemne.

W tym momencie odrzucił swoje myśli na bok. Jego ciało domagało się jakiegokolwiek działania. Zrobił więc to, na co powinien był zrobić od samego początku - oddał pocałunek, całkowicie się w nim zatracając.

~

- No proszę. Niby taki mistrz, a jednak nie - usłyszeli Minho, gdy tylko odsunęli się od siebie.

Thomas uniósł jedną brew i zerknął na oblanego rumieńcem Newta, który zasłonił twarz, nie chcąc by wszyscy to widzieli. Ich przyjaciel zaśmiał się, widząc niezrozumienie na jego twarzy, po czym kontynuował.

- Widzisz, coś mi się zdaje, że mimo wszystko to był jego pierwszy pocałunek - kolejny raz się zaśmiał, a razem z nim kilka innych osób z " widowni".

- Jak to "pierwszy"? Przecież... Jesteś od dwóch miesięcy mistrzem gry, co nie?

Na dźwięk tego pytania, Newt pokręcił głową z zażenowaniem i nerwowo przeczesał włosy dłonią.

Czy on naprawdę musiał drążyć ten temat? Co miał mu właściwie powiedzieć?

Minho nie miał jednak zamiaru mu odpuścić. Musiał wykorzystać sytuację i jeszcze bardziej zawstydzić "mistrza zawstydzania".

- No... Z tego, co wiem, to jeszcze z nikim się nie całował, prawda Newtie? - zapytał, uśmiechając się złośliwie, a ten tylko zmroził go wzrokiem przez to przezwisko - Od samego początku tylko zmuszał innych, żeby dobrowolnie odeszli. Zresztą na tobie próbował tego samego.

W tym momencie Newt miał ochotę zapaść się pod ziemię. Czuł się dziwnie, a na dodatek nie potrafił znaleźć żadnej odzywki, by się mu odgryźć. W międzyczasie reszta tylko cicho się śmiała lub potakiwała.

- Dobra, przestańcie dyskutować i skończcie grać. Naprawdę jestem ciekawy kto wygra tym razem - zawołał Patelniak, a inni go poparli.

Mimo wszystko Thomas tylko utkwił wzrok w butelce. Więc to naprawdę był jego pierwszy pocałunek? Gdy tylko o tym pomyślał, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.

Ja byłem pierwszy? Naprawdę?

Jednak jego wyraz twarzy wrócił do normy, gdy tylko doszło do niego całkowite znaczenie słów opiekuna biegaczy. Na nim też tego próbował? Więc wcale tego nie chciał? Przecież... Zachowywał się jakby go prowokował.

Tymczasem Newt robił to z myślą, że zmięknie i stwierdzi, że odpada. Trochę go to zabolało, ale starał się o tym nie myśleć. Przez chwilę rozważał zakręcenie butelką, jednak doszedł do wniosku, że dalsza gra nie ma najmniejszego sensu.

- Rezygnuję - zakomunikował, podnosząc się z ziemi. Wszyscy wokół od razu zaczęli protestować, mówiąc, że przecież jest tak blisko wygranej i że psuje całą zabawę.

Newt w miarę szybko otrząsnął się z tego swojego oszołomienia i zawstydzenia. Jakby na to nie patrzeć, czuł w sercu ogromne szczęście. Poza tym... Miał pozwolić by Thomas sobie teraz poszedł jak gdyby nigdy nic?

- Chyba nie mam wyboru - odparł, rzucając butelkę do Minho - Możesz przejąć sobie łóżko. Po tym, jak pocałowałeś Gally'ego nigdy w życiu bym nie zaryzykował.

Po tych słowach podniósł się z ziemi i ruszył za Thomasem, który zdążył się już trochę oddalić. Najwyraźniej wszystko usłyszał, bo teraz wpatrywał się w niego, nie ukrywając zdziwienia.

- Tak po prostu oddajesz mu swoje łóżko? - zapytał, spoglądając na niemalże skaczącego z radości Minho i przekrzykujących się nawzajem chłopców, którzy chcieli mu pogratulować.

- Coś w tym dziwnego? - Newt uniósł jedną brew i uśmiechnął się pod nosem.

- Ymm... No? Czemu niby miałbyś mu je oddawać? - na te słowa wyższy chłopak pokręcił ze zrezygnowaniem głową, choć z jego twarzy nie schodził uśmiech.

- Myślałem, że jesteś sprytniejszy, Tommy - powiedział, po czym pociągnął go w stronę lasku, ignorując Minho, który krzyknął coś odnośnie tego.

Zdezorientowany Thomas dał mu się prowadzić, wlepiając wzrok w ich złączone ręce. Nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć. To wszystko było sprzeczne z tym co wiedział. Nic się nie zgadzało. Po chwili zorientował się, że dotarli na skraj lasku - do miejsca, gdzie Thomas miał w zwyczaju spać. Usiedli na miękkim mchu i oparli się o drzewo.

Newt mimo wszystko nie miał ochoty teraz rozmyślać nad tym wszystkim w ciszy. Nic dziwnego więc, że w końcu odwrócił się do siedzącego obok chłopaka, uśmiechając się delikatnie. Thomas odwzajemnił spojrzenie, ponownie pozwalając sobie na utonięcie w jego oczach. Tutaj nie było wydzierających się bez końca dzieciaków. Nie zastanawiając się dłużej, po raz kolejny tego wieczoru przybliżył się do niego i złączył z nim wargi. Nie myślał już o tym wszystkim. Instynkt wyraźnie mu mówił, że Newt pragnie tego dokładnie tak samo, jak on. Gdy tylko oddał pocałunek nie miał już do tego żadnych wątpliwości. Zatopił palce w jego włosach, dając się ponieść instynktowi.

Thomas tak bardzo na niego napierał, że myślał, iż zaraz będzie musiał się położyć. Przez chwilę się nie ruszał, jednak gdy tylko przestali, Newt popchnął go delikatnie, by oparł się o drzewo. Zaraz potem usiadł na nim okrakiem i zarzucił mu dłonie na szyję. Ten bez wahania objął go w pasie i uśmiechnął się do niego. W świetle księżyca dostrzegł, że jego policzki są troszeczkę ciemniejsze niż zazwyczaj.

- Więc... Zgaduję, że nie masz zamiaru spać dzisiaj na hamaku, prawda?

Newt roześmiał się i pokręcił przecząco głową.

- Miałbym cię tu zostawić samego, cieszącego się miękkim mchem i brakiem chrapania tamtych smrodasów? - zapytał, ale wcale nie oczekiwał odpowiedzi.

Pochylił się i złączył z nim usta. Tym razem była to jego inicjatywa. Sama natura pocałunku nieco się zmieniła. Newt całował go delikatnie - tak, jakby chciał zapamiętać smak jego warg. Nie trwało to zbyt długo.

- Tommy, przyznaj się. Gdzie się nauczyłeś tak całować?

Thomas zastanowił się przez moment. Po chwili uśmiechnął się niebezpiecznie i przycisnął go bardziej do siebie, o ile było to jeszcze możliwe.

- Wiesz... Niektórzy mają po prostu wrodzony talent. Nie tylko ty całowałeś się dzisiaj pierwszy raz.

Przez chwilę zastanawiał się nad znaczeniem tych słów. Jeżeli mówił prawdę, to Newt był pierwszy. W końcu tamten pocałunek z Minho się nie liczył. Gdy zdał sobie z tego sprawę, uśmiechnął się wrednie do Thomasa.

- Wiesz, myślę, że musiałeś całować się wcześniej, bo jedyny wrodzony talent jaki masz to ten do pakowania się w cholerne kłopoty - zażartował i pocałował go w czoło.

- No faktycznie, może to przez to z Minho...

Obaj wybuchnęli śmiechem, a Newt klepnął go lekko w głowę.

- Z pewnością. Uważaj, bo jeszcze zabronię ci biegania z nim po labiryncie, by przypadkiem nie uczył cię innych rzeczy.

- Hmm... Myślę, że nie będziesz musiał. Wolałbym byś ty mnie tego nauczył.

Thomas uśmiechnął się zawadiacko i przybliżył swoją twarz do tej Newta, wywołując u niego kolejny rumieniec. Podobało mu się te jego urocze zawstydzenie.

- Tch. Musisz sobie zasłużyć, smrodasie - odparł, łapiąc go za kołnierz. Musiał go jakoś sprowokować.

Nie musiał długo czekać. Thomas od razu zareagował i wpił się w jego usta. Chciał przelać w ten pocałunek jak najwięcej swoich uczuć i pokazać mu jak bardzo jest szczęśliwy. Newt od samego początku napawał go nadzieją i motywacją, ale teraz... Teraz czuł, że mógłby dla niego góry przenosić.

- Chociaż... Jest też opcja, że to po prostu ty tak na mnie działasz, a mój instynkt tylko przejmuje rolę - zagadnął lekko obniżonym tonem, przerywając pocałunek i uśmiechnął się nonszalancko.

- ...chyba wolałem się całować niż gadać - odparł żartobliwie blondyn, ponownie złączając ich wargi.

Thomas od razu oddał pocałunek, jednak tym razem chciał czegoś więcej. Instynktownie przesunął językiem po miękkich ustach Newta, jakby prosząc tym samym o pozwolenie. Ten też bez wahania rozchylił wargi, oddając tym samym całkowitą kontrolę w ręce siedzącego pod nim chłopaka.

Jeszcze nigdy nie czuli się tak niezależni. Jedni mogliby powiedzieć, że nie ma czasu na takie rzeczy. Powinni wziąć się do roboty. Szukać wyjścia. Zastanawiać się co dalej.

Jako biegacz, Thomas nie miał zamiaru o tym zapominać. Każdego dnia, gdy tylko Wrota się otwierały, razem z Minho opuszczał bezpieczną Strefę, a świadomość, że Newt na niego czeka z nadzieją, że odnajdą wyjście wypełniała go wyjątkową determinacją.

Był przy nim, gdy Wrota nie zamknęły się na noc.

Był przy nim, po tym, gdy wbił sobie żądło bóldożercy w brzuch.

Był przy nim za każdym razem, gdy zrobił coś głupiego.

Wierzyli, że ten wszechobecny koszmar wreszcie się skończy. Każdej w miarę spokojniej nocy obiecywali sobie, że wszystko będzie dobrze. Że jutro będzie lepiej.

Niestety, nie wiedzieli, co na nich czeka...

Nie wiedzieli o Pustyni.

Nie wiedzieli o Poparzeńcach.

Nie wiedzieli o Pożodze...

Mimo to, Newt obiecał coś Thomasowi, a on miał zamiar zrobić wszystko, by dotrzymał tej obietnicy.

"Nieważne co by się stało... Będę przy Tobie, Tommy"


***

Heja!

Oddaję w Wasze rączki ostatnią część "Wyzwania".

Hope you enjoyed! <3

Tak dla zainteresowanych, mam w planach kolejne opowiadanie. Tym razem będzie o wiele dłuższe niż te (i mam nadzieję, że ciekawsze ;) )

Oczywiście as always, nie obraziłabym się, gdybyś zostawił komentarz, zapodał gwiazdkę, albo to i to, kochany czytelniku ^_^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro