Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 2


Minęły kolejne dwa tygodnie, a to oznaczało, że dzisiejszego wieczoru znów zagrają. Newt był pewien, że tym razem zbierze się o wiele więcej osób, skoro mieli aż jedną dziewczynę. Szczerze mówiąc... Nie do końca był przekonany co do Teresy. Nie podobał mu się sposób, w jaki gapiła się na Thomasa.

Mimo wszystko zgodnie z ich tradycją musiała wziąć w tym udział ten pierwszy raz. Postanowił, że na razie nie będzie się tym przejmował. Musiał odnaleźć swojego przyjaciela. Po chwili przypomniał sobie, że ostatnio szatyn spędza bardzo dużo czasu w samotności, w południowo - zachodnim kącie Strefy. Kiedyś znalazł go tam śpiącego sobie w najlepsze na mchu i przyniósł mu koce, by nie zmarzł. Czasami zastanawiał się nad ustąpieniem mu miejsca w łóżku na jedną noc, jednak z drugiej strony to byłoby nie w porządku w stosunku do innych Streferów.

Tak jak mu się wcześniej wydawało, znalazł go odpoczywającego w cieniu drzew. Jednego był pewien. Musiał go jakoś przekonać, by poszedł z nim kolejny raz.

- Hej, Tommy. Nie mów mi, że spękałeś.

Thomas bez pośpiechu uniósł powieki, a gdy zobaczył Newta, westchnął ciężko i opuścił je z powrotem. Doskonale wiedział, po co tu przyszedł. Tyle że nie do końca marzyło mu się teraz pójście gdziekolwiek. Był wykończony i potrzebował odpoczynku. Z drugiej strony... Wiedział, że jeżeli by się jakoś wymigał, to Minho nie dałby mu żyć.

- Chyba żartujesz - odpowiedział po chwili i spojrzał na niego wymownie - Miałbym przegapić tak fascynującą rozgrywkę?

- Myślisz, że bym ci na to pozwolił?

Newt podszedł bliżej i wyciągnął rękę do siedzącego na ziemi chłopaka. Ten bez wahania ją przyjął, lecz zamiast podnieść się z ziemi, pociągnął ją w dół, sprawiając tym samym, że Newt stracił równowagę. Przez chwilę na jego twarzy malował się szok i bezradność, jednak na szczęście Thomas go złapał.

- Co do cholery robisz, krótasie? - ton wyższego chłopaka z początku wykazywał oburzenie, jednak po chwili złagodniał. Nie potrafił się na niego gniewać, a zwłaszcza teraz, gdy mógł dostrzec w jego oczach promyki radości.

- Wylaksuj. Jeszcze się nie ściemniło, więc mamy trochę czasu, co nie? - Thomasowi nigdzie się nie spieszyło. Im później tam pójdą, tym lepiej.

- Wiesz, brzmisz idiotycznie, gdy próbujesz mówić jak my, Tommy.

W odpowiedzi wywrócił oczami i przesunął się odrobinę na bok, by zrobić miejsce dla swojego przyjaciela. Gdyby mógł wybierać, wolałby tu z nim przesiedzieć cały wieczór. Nie wiedział czemu, ale od samego początku Newt był jedną z osób, które dawały mu chęci do działania. Wystarczała tylko jedna rozmowa z nim, by wypełnić jego serce nadzieją, że uda mu się ich wszystkich stąd wyciągnąć. Że razem z Minho znajdą te upragnione wyjście, a Newt uściska go ze szczęścia.

- I pomyśleć, że chciałem ci na chwilę ustąpić łóżko... Masz tu całkiem wygodnie - jasnowłosy przerwał chwilową ciszę i rozłożył się wygodniej na mchu. Gdzieś w tyle jego głowy pojawiła się myśl, że gdyby jakimś cudem przegrał w którymś z wyzwań, z pewnością by się tu do niego przyłączył.

- Na pewno wygodniej od spania na hamaku - Thomas uśmiechnął się pod nosem i oparł głowę o pień drzewa - Chociaż co to dla takiego, który od dwóch miesięcy sypia sobie w łóżeczku.

- Racja - chłopak ponownie się zaśmiał i wetknął sobie kawałek suchej trawy w usta. Brakowało mu tylko jakiegoś kowbojskiego kapelusza do kompletu - Nie moja wina, że jesteście tacy słabi.

- Wiesz, rozmawiałem dzisiaj z Minho i... On ma zamiar cię pokonać. Powiedział, że ma dość tych pikolonych hamaków i że nie ma szans, byś tym razem go powstrzymał.

- Wątpię, że mu się uda, Tommy. Jeszcze nie widziałeś, na co mnie stać - odparł z rozbawieniem i poklepał go po ramieniu.

Thomas w odpowiedzi uniósł jedną brew, jednak dał sobie spokój gdy jego przyjaciel nie wykazał żadnej chęci wyjawienia mu tego, co miał na myśli. Wzruszył ramionami i zerknął na zegarek. Wrota zatrzasnęły się dokładnie trzy godziny temu. Najwyraźniej Newt pomyślał o tym samym co on, ponieważ podniósł się z ziemi.

- Ruszaj poślady, twoja dziewczyna pewnie na nas czeka.

- Dziewczyna?

- Wiesz, taka z czarnymi włosami, która się do ciebie przyczepia jak rzep psiego ogona, gdy tylko znajdujesz się w zasięgu jej wzroku.

- Teresa? Przecież... Przyjaźnimy się tylko.

Thomas nie potrafił ukryć zdziwienia i zmieszania, które nim zawładnęły. Teresa była dla niego jak siostra. Wiedział, że znali się wcześniej i że prawdopodobnie łączyła ich ogromna więź, jednak nie widział w niej nic więcej. Nie rozumiał, czemu ją tak nazwał.

- Skoro tak mówisz.

Newt uśmiechnął się pod nosem mimowolnie. W końcu odkąd ta dziewczyna znalazła się w Strefie, miał wrażenie, że coś ją łączyło z Thomasem. Teraz, gdy wiedział jakie jest jego zdanie na ten temat, był o wiele spokojniejszy.

Na szczęście resztę drogi spędzili w ciszy. Najwyraźniej Thomas po raz pierwszy nie wiedział jakie pytanie zadać.

Gdy tylko dotarli na miejsce, Thomas zajął miejsce między Newtem, a Minho. Dziwnie by się czuł, gdyby musiał teraz siedzieć obok Teresy. W odpowiedzi na niezrozumienie w jej oczach wysłał jej przepraszający uśmiech. Dziewczyna na to westchnęła i rozejrzała się wokół z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy. Najwyraźniej ktoś już jej wytłumaczył zasady gry.

- Tym razem nie ma szans byś wygrał, smrodasie - oznajmił Minho i posłał Newtowi niebezpieczny uśmiech.

- Czyżby naszego kochanego Minho rozbolały plecki? - zapytał przesłodzonym tonem, a ktoś parsknął śmiechem. Oczywiście przestał, gdy tylko Minho rzucił w tamtą stronę złowieszcze spojrzenie.

- A żebyś wiedział - Azjata wyszczerzył się i przez chwilę obaj mierzyli się wyzywającymi spojrzeniami, do momentu aż Alby odchrząknął i posłał Newtowi lekkiego kuksańca w bok.

- Zawrzyjcie twarzostany i zacznijmy wreszcie - ponaglił ich, podając butelkę zwycięzcy poprzednich edycji.

Tak jak się spodziewali, na polanie zebrało się o wiele więcej osób niż zwykle. Każdy chłopiec, wraz z Teresą, wpatrywał się w butelkę, modląc w duchu o to, by nie wskazała na niego. Thomas nie czuł aż tak wielkiej presji. Tym razem był spokojniejszy z myślą, że chłopak, na którego wypadnie, po prostu się podda.

Gdy butelka przestała się kręcić, Newt podniósł wzrok i uśmiechnął się niebezpiecznie do Tima. Chłopak miał pecha - o łóżku mógł zapomnieć na kolejne dwa tygodnie.

W końcu miał swoje sposoby na każdego z nich. Niezawodne sposoby. Podniósł się z ziemi i ruszył spokojnym krokiem, nie spuszczając wzroku z jego twarzy.

- Dobra, odpadam - oznajmił Tim, unosząc dłonie w geście poddania się.

Newt nie zamierzał ukrywać uśmiechu pełnego satysfakcji. Czuł się niezwyciężony. Zresztą... Doskonale wiedział, że w oczach większości Streferów właśnie nim był. Ze wdziękiem zajął swoje miejsce i spojrzał z ubawieniem na Thomasa.

Cholera, coś w nim było.

~

Po kilkudziesięciu minutach Thomas zdał sobie sprawę, że naprawdę dobrze się bawił. Powoli dochodziło do niego, dlaczego w ogóle ktoś wpadł na taką zabawę. Byli w końcu nastolatkami, potrzebowali jakiejś rozrywki. Wcześniej nie siedział z nimi tak długo i nie wiedział, że gdy w kółku zostawało z dziesięć osób, to atmosfera była o wiele luźniejsza, a śmiech niósł się po Strefie niemal co chwilę. Teraz gdy ktoś odpadał, to wcale nie wracał do Bazy, tylko zostawał i kibicował pozostałym. To był taki przywilej, za dotarcie tak daleko w grze.

W końcu nadszedł moment, na który wszyscy chyba najbardziej czekali. Newt uśmiechnął się na widok jeszcze bardziej zdegustowanej Teresy i lekko speszonego, choć uśmiechniętego Clinta. Dziewczyna rzuciła tylko nieodgadnione spojrzenie w stronę Thomasa i stwierdziła, że odpada. Wszyscy się zaśmiali, a odrzucony Clint udał wielkie oburzenie i zranienie. Potem minęły jeszcze dwie kolejki, a butelka znalazła się w rękach Gally'ego.

Serio... wszyscy tylko nie Gally.

Thomas niemalże modlił się, by to nie on został wskazany przez butelkę. Mimowolnie zamknął oczy, gdy ta zaczynała stopniowo zwalniać. Gdy już je otworzył, odetchnął z ulgą. Chyba miał dzisiaj szczęście, czego nie mógł niestety powiedzieć opiekun Biegaczy. Thomas zastanawiał się, czy wymięknie. W końcu dzisiaj w Labiryncie powiedział, że zrobi wszystko, by zdobyć to łóżko. Zaraz też zerknął na siedzącego po jego lewej stronie Newta, który nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Zresztą nie tylko go to rozśmieszyło, bo kilka sekund później wszyscy się śmiali i przekrzykiwali nawzajem.

- No dalej, Minho! Co jest? Strach cię obleciał na widok tej szpetnej mordy? - parsknął Patelniak, wywołując tym samym kolejną falę śmiechu.

- Dobra, zamknąć mordy - Minho podniósł się i zwrócił się do Newta ze złośliwym uśmiechem - Nie ma szans byś dzisiaj wygrał, krótasie. Ostatnio strasznie bolą mnie plecy, więc sen w łóżku dobrze by mi zrobił.

- Mogę ci zrobić masaż jak chcesz, ale możesz zapomnieć o łóż...

Newt zamilkł, gdy tylko zobaczył jak Minho łapie opiekuna budoli za kołnierz i z wyraźnym obrzydzeniem go całuje. W sumie był to tak krótki pocałunek, że ledwie dało się go zobaczyć, lecz ewidentnie to zrobił, przez co prawie wszyscy po raz kolejny wybuchnęli śmiechem, a co poniektórzy zaczęli gwizdać z podziwem.

- Tysiąc razy bardziej wolałbym się miziać z bóldożercą niż z tobą. Poważnie... - dodał Minho, choć zwycięski uśmiech nie schodził z jego twarzy.

Thomas w pełni się z nim zgadzał. Gdyby sam stanął przed takim wyborem bez wahania wybrałby bóldożercę. W każdym razie... Powoli zaczynał wątpić w zwycięstwo dotychczasowego mistrza gry.

W dalszym etapie gry, gdy szyjka butelki znowu wskazała na Newta, Gally stwierdził, że to dla niego za dużo, po czym dobrowolnie zrezygnował z dalszej rozgrywki. Kilka chwil później dołączył do niego Jeff, zostawiając w kręgu tylko trzy osoby: Newta, Minho i Thomasa.

- Wiesz, że w końcu twoje szczęście się skończy? - zapytał Minho, po czym zakręcił butelką.

Thomas wiedział, że jego gra powoli dobiega końca. Doskonale widział też determinację w oczach swoich przyjaciół. Westchnął, gdy zobaczył, że butelka wskazała na niego i ze zrezygnowaniem odwrócił się do chłopaka, siedzącego po jego prawej stronie, podczas gdy ten bez ostrzeżenia pociągnął go za kołnierz i krótko pocałował. Thomas nie miał w tej kwestii absolutnie nic do powiedzenia. Minho tak bardzo uparł się na wygraną, że nawet nie czekał na zgodę. Zawstydzony i zażenowany Thomas burknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem i wziął od niego butelkę. Gdyby tak na to nie patrzeć, to został właśnie "uratowany" przed przegraną.

Zignorował dochodzące zza jego pleców śmiechy i gwizdy, po czym zakręcił butelką. Serce waliło mu jak oszalałe. Z jednej strony miał nadzieję, że po prostu będzie mógł jak najszybciej odpaść a z drugiej... Zastanawiało go, jak zareagowałby Newt. Czy on również próbowałby go zawstydzić do tego stopnia, by odpadł?

- Stary, właśnie wylosowałeś siebie.

Poważnie? Czy można mieć aż takiego farta?

- I co teraz? - zapytał wyraźnie rozbawiony i zerknął na mistrza gry, czyli Newta.

- Nie mam cholernego pojęcia, Tommy. Gramy w to od kilkunastu miesięcy i ani razu nam się to nie zdarzyło.

- Co za problem? Niech kręci jeszcze raz - skwitował Minho i wbił w Thomasa wyczekujące spojrzenie.

W sumie to było całkiem logiczne wyjście z sytuacji. Zrezygnowany sięgnął po leżący na środku przedmiot i zakręcił nim drugi raz.

- Zepsułeś to, czy co? - usłyszał głos Patelniaka, stojący zaraz za Minho i podrapał się po tyle głowy. Szyjka po raz kolejny wskazywała czubek jego buta.

- Zaraz się przekonamy, czy ją zepsuł - odparł Newt z niebezpiecznym uśmieszkiem, skierowanym do Thomasa i sięgnął po butelkę.

Tym razem miał wrażenie, że będzie się tak kręcić w nieskończoność. Nie wiedział co się stanie, gdy po raz kolejny wypadnie na niego.

Gdy wszyscy wokół zaczęli się przekrzykiwać i wiwatować, zrozumiał że właśnie miał się co do tego przekonać.

Newt wreszcie miał swoją okazję, by pokazać przyjacielowi, co czuli inni chłopcy, którym rzucił wyzwanie.

- Chyba jednak ją popsułeś, Tommy.

***

Hejoo~!

Wiem, że przerwałam w najlepszym momencie, ale nie mogłam się powstrzymać XD

Na początku miał być oneshot. Potem zdecydowałam się na dwie części. Mimo wszystko teraz tak patrzę i myślę: "2000 słów? Toż to tasiemiec!"

Efekt? "Trylogia". Po prostu nie chciałam by się to tak jakoś dłużyło ;D

Hope you enjoyed & See ya~! <3

(Ofc, nie obraziłabym się, gdybyś napisał co myślisz lub zapodał gwiazdkę, drogi czytelniku)

P.S. Co do obrazka, to takim psiakiem jest nasz ukochany Gally, czyż nie? XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro