Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Brynzel

- Na tym polega rola poezji, Ciri. Mówić o tym, o czym inni milczą.
- Głupia jest ta twoja rola.
~ Andrzej Sapkowski Wiedźmin: Czas pogardy

Opowiedz nam coś o sobie! Skąd wziął się Twój pomysł na nick/nazwę?

Moje nicki, a znany jestem pod przynajmniej trzema, mają swoje korzenie w pewnej grze. Zakładając na niej konto, musiałem wymyślić nazwę, która będzie po prostu epicka. Mój trzynastoletni umysł wspinając się na szczyty kreatywności, stworzył „Piter123”. Wkrótce potem stwierdziłem, że należałoby zmienić to na coś bardziej poważnego, więc po raz kolejny trzynastoletni umysł stwierdził, że w grze owej lawa posiadała ładną teksturę, więc padło na to słowo, jednak jest to forma żeńska, więc dodałem do niej słówko, by wyszło „lawa boy” i tak byłem znany przez blisko sześć lat swoich internetowych przygód. Często żartowałem, że lawa to roztopiona skała, a Piotr oznacza właśnie skała, zatem nick symbolizuje wrażliwość. Następnym krokiem był Wattpad, gdzie chciałem stworzyć coś poważniejszego. Stąd wziąłem – znowu – swoje imię, Piotrek, i odwróciłem je. Po drobnych zmianach wyszło słowo „Retoryk”, które jak uważałem, pasowało do tematyki słów. Ostatnim krokiem byciu obecnym sobą, było założenie Instagrama, gdzie nie chcąc być kojarzony z tym, co robiłem wcześniej, postanowiłem wymyślić coś zupełnie nowego. Pierwszym krokiem, było znalezienia bazy epickich słów – padło na słownik gwary podlaskiej. Później na wymyśleniu przesłania. Stan psychiczny na tamten czas sprawił, że padło na „Głupi, mały chłopiec”, czyli „Brynzel_Zulik”. Ostatecznie przemianowało się to po prostu na Brynzel i tak się to ze mną zżyło, że porzuciło nawet pierwotne znaczenie i słysząc to słowo, widzę już tylko siebie – młodo-starego chłopaka, który chce od życia po prostu szczęścia i miłości.

Co motywuje Cię do pisania? Wierzysz w istnienie mistycznej weny?

To wszystko zależy od tego, jak kto definiuje wenę. Przez rozbieżności w tym staram się nie używać tego słowa, chociaż coś podobnego do tego zauważam. Mianowicie czasem można nie pisać kilka tygodni, później słyszysz jakąś piosenkę, widzisz obrazek albo nawet myślisz o obiedzie z wczoraj i bum, masz pomysł, który z każdą sekundą się rozrasta niczym grzyb atomowy.
Co do motywacji, to posiadam krótką listę takowych. W bardzo młodzieńczych latach nie było motywacji, była po prostu pasja. Potem była to chęć udowodnienia, że potrafię, potrzeba pozostania zapamiętanym. Później przyszedł czynnik ludzki, miłe, szczere słowa o twórczości, to coś, za co oddałbym wszystko, a im milsze, tym większą mam ochotę tworzyć. Tworzyć… często to potrzeba tworzenia jest moim motorem napędowym, otworzenie kraniku kreatywności, by bojler zwany mózgiem nie wybuchł od ciśnienia. To tyle z prozy, bo poezja jest już zupełnie czymś innym. Piszę ją, by wyrazić siebie, wygadać się kartkom, gdy nikomu innemu nie mogłem wreszcie – dać ukojenie swojemu bólowi, często naprawdę pomaga, ale niestety przez to nie moje wesołe wiersze można policzyć na palcach jednej ręki pijanego drwala.

Zdarzyło Ci się kiedyś trafić na blokadę w pisaniu?

Oczywiście, że tak. W sumie historia mojego pisania to więcej blokad niż faktycznego pisania, ale z takich większych wymienię trzy. Pierwsza trafiła mi się, gdy wchodziłem w dorosłość. Napisałem wtedy opowiadanie „Byś kiedyś zrobił tak samo”. Przez blisko dwa lata nie byłem w stanie napisać nic innego, ale to raczej przez brak nowego pomysłu i potrzeby, niż przez sławetny writeblock. Następny przytrafił mi się po zakończeniu maratonu pisarskiego na naszym kochanym serwerze. Od września, aż do stycznia tego roku, nie napisałem praktycznie nic. Mniej więcej w styczniu blokada na chwilę przeszła, by wrócić pod jego koniec ze zdwojoną siłą, bo do tej pory nie umiem napisać nic poza 2 zdania dziennie, czuję brak chęci, motywacji, a nawet pewności, że to, co napiszę, będzie minimalnie dobre. Przez ten czas wiele razy się utwierdzałem w tym przekonaniu. Myślę jednak, że do następnego maratonu uda mi się z tego wyjść.

Ile czasu trwa Twoja pisarska pasja? Od jak dawna piszesz?

Ojjj, nie umiem to tylu nawet liczyć. A tak poważnie to już w nauczaniu początkowym (klasy 1-3 podstawówki) najbardziej lubiłem pisać opowiadania, więc w sumie można powiedzieć, że to od tamtej pory zaczęło się moje pisanie. To już czternaście lat. Jednak tak na poważniej, zacząłem to robić w sumie dopiero od pięciu, w tym było więcej przerw niż pisania. Do dziś pamiętam słowa wychowawczyni z pierwszych klas, która pochwaliła moją kreatywność i stwierdziła, że kiedyś będę wielkim autorem.

Jak zapatrujesz się na swoje pisarstwo w dalszej perspektywie? Masz na oku jakieś konkursy, a może układają Ci się już w głowie plany wydawnicze?

Marzy mi się wydanie książki, ale dopiero wtedy, gdy będę pewny, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, by treść zadowoliła mnie, gdybym to czytał jako osoba trzecia. Nigdy nie brałem udziału w konkursach i myślę, że to nie jest dla mnie, gdyż rywalizacja na płaszczyźnie pasji źle na mnie działa.

Porozmawiajmy o początkach. Czy pamiętasz swoją pierwszą historię? O czym była? Czy zajmowała zeszyty z szuflady, notes w komputerze, a może udostępniałeś ją na jakiejś platformie?

Jak wspomniałem, pierwsze historie powstawały w zeszycie dziecka, w drugiej ławce, zaraz przy oknie. Nie pamiętam absolutnie szczegółów, ale pierwsza historia, którą raczyłem świat, była o trójce książąt, którzy ruszyli w różnych kierunkach. Dwóch zbudowało sobie pałace, a trzeci próbował odnaleźć i uratować księżniczkę. Najwcześniejsze historie, które ciągle mam zapisane to stworzone we wcześniej wymienionej grze fanfiki, które nałogowo pisałem wraz z kolegą. Pozdrawiam Jakub, bo gdyby nie to, dziś zapewne bym nie był tu. Kolejnym krokiem, był Amagog, czyli prototyp powieści, w autorskim uniwersum, które kontynuuje dotąd i to tamta opowieść jest najwcześniejszym, poważnym tworem, który napisałem, ale z nikim się nią nie dzieliłem. Opowiadała o przedstawicielu tytułowej rasy, którego spotykają pozornie przypadkowe wydarzenia, mające jednak korelację z wielkim złem, zrodzonym w domu protagonisty. Och, o początkach mógłbym pisać godzinę i pewnie bym nie oddał sentymentu, jakim darzę każdy z utworów.

Preferencje dźwiękowe! Czy podczas pisania towarzyszy Ci zazwyczaj muzyka, czy może jednak do skupienia się na tekście potrzebujesz ciszy?

To się zmienia w czasie, coraz częściej potrzebuję ciszy, bo mam problemy ze skupieniem, ale wszystkie historie, które napisałem, były stworzone w akompaniamencie muzyki i to zwykle dopasowanej do konkretnej fabuły i klimatu. Początkowo tworzyłem przy rapie o wiedźminie, autorstwa McSobieskiego. W późniejszym czasie leciał również rap, ale dużo mniej konkretny, po prostu miał być spokojny i smutny. Dopiero przy pisaniu Gawroszki odkryłem magię ambientów i to z nimi najlepiej mi się tworzy. Szczególnie dobrze nastraja mnie pianino, dźwięki ognia i lekki szum natury.

Skąd czerpiesz inspirację?

Pomysły przychodzą zawsze same, często ewoluują, często przychodzi mi do głowy bardzo konkretna wizja, a dopiero potem myślę, jak ją dopasować do danej historii. Jednak największą skuteczność ma w tym przypadku muzyka. Często dwa wersy potrafią naprowadzić mnie na całą fabułę.
Niezwykłym źródłem jest również dobra historia kogoś innego, bo w niewyjaśniony sposób budzi we mnie pokłady siły twórczej.

Dziękujemy! Po fragmenty twórczości tego autora zapraszamy gorąco na instagram oraz serwerową #komnata-cudów!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro