Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

AstraCanti

1. Potrafisz wskazać, od czego zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Co było tym zapalnikiem do działania?

No dobrze... W zasadzie mogę tu powiedzieć zarówno "tak", jak i "nie". Zacznę od "nie", ponieważ odnosi się do tak odległych dla mnie wydarzeń, że odpowiedź będzie niedługa. 

Od podstawówki, kiedy kazano napisać nam wiersz, zaczęłam bawić się słowem pisanym. Tak więc można to uznać za pierwsze podejście do pisania dla zabawy. W "prozie" próbowałam się już w gimnazjum, bawiąc się z siostrą w krótkie opowiadania. Cudzysłów nie jest tu przypadkowy. Zostawmy to jednak pod zasłoną milczenia.

Za to "tak" odnosi się do mojej pierwszej myśli, aby napisać własną historię. To zawdzięczam akurat przeczytaniu "Dwór Cierni i Róż" Maas (i tylko tej jednej części z serii). Tak, wiem, że teraz jest na nią moda, ale wtedy tak nie było. Co więcej, nie popadłam w bezkrytyczny zachwyt wobec tej pozycji, choć przeczytałam tą książkę parę razy. Jednak doceniłam w niej klimat, wówczas oryginalny, oraz historię, która sprawiła, że nawet pomimo niedociągnięć, niezbyt skomplikowanej intrygi czy warsztatu, czytając, bawiłam się świetnie. Dało mi to odwagę, aby spróbować swoich sił, nawet jeśli nie pisałam tak wybitnie jak ci, których czytałam na co dzień i podziwiałam.

Jednak to ciche marzenie ziściło się dopiero rok później. Przeczytawszy zaś "Obcego" od A. Camus, zdawszy maturę w czasie pandemii, przesyciwszy się macho w literaturze, dojrzała we mnie koncepcja na "Syna Północy". Historię fantasy, która śledzi przygody romantyka i bohatera dnia codziennego, a także poznającego dopiero swój potencjał w czasie pokonywania kolejnych przeszkód. Zresztą protagonista nie jest jedynym, który jest tutaj godny uwagi, bo w postaci innego bohatera chciałam zwrócić uwagę na poświęcenie, ciężar odpowiedzialności, a także jak bardzo jakieś przeżycie i osamotnienie może odmienić człowieka. No, ale nie mogę zdradzić za wiele, aby nie spoilerować.

No i chyba tak oto otworzyłam swoistą puszkę Pandory, bo nie mogę już sobie teraz wyobrazić, jak nie piszę w wolnym czasie.

Skończyłam tą rozprawkę, mam nadzieję, że nie zasypuję treścią ^^

Marheri: Absolutnie nie, od tego właśnie są główne pytania! Byle zmieścić się w wyznaczonym przez discord limicie znaków, a w pytaniach pobocznych - możesz rozpisywać się jeszcze bardziej 

Rozumiem z tego, że to właśnie „Syna Północy” nazywasz swoją pierwszą powieścią! Mogę tutaj powiedzieć, że szczerze gratuluję, skoro pierwsza poważna próba została z Tobą do teraz, jest wciąż tak ważna dla Ciebie. Nie dziwi mnie to, bo tak jest z historiami „właściwymi”, ale bardzo miło to czytać. Chyba trochę spojleruję przed czytelnikami tego wywiadu, ale zaczęłaś to pierwsza, opowiadając o jej bohaterach!  Może chciałabyś opowiedzieć, jak potoczyły się losy powieści „Syn Północy”, jak długo zajmowała zeszyty z szuflady bądź notes w komputerze, a kiedy ujawniła się na publicznej platformie?

Astra: Odniosę się jeszcze do tego, że "Syn Północy" ze mną został do dziś. Owszem, wciąż jest dla mnie kluczowy. Nie oznacza to, że nie napisałabym go teraz inaczej, że nie chciałabym go w przyszłości poprawić, ale był pierwszą opowieścią, jaką spisałam od prologu po epilog. Muszę mu oddać za dość, bo powstał i towarzyszył mi w tej pierwszej przeprawie przez nieznane krainy pisania prozy XXL.

No i teraz przejdziemy do spoilerów ;). W zasadzie kiedy już usiadłam do pisania "Syn Północy", to minęło pół roku pierwszych szlifów. Potem kolejne pół na dodanie mu objętości. W rezultacie na wiosnę 2021 skończyłam "Syna Północy". Oczywiście, miał błędy: półmyślniki chociażby dopiero miały się pojawić w lecie. No, ale pod względem fabularnym raczej był już wtedy ostateczny.

Za to, ciekawostka, notatki do "Syna Północy" pojawiły się dopiero pod koniec pisania i zajmowały zaledwie kilka stron. Teraz zaś moje notesy są obfite w treść, a niektóre projekty, jak "Wilk i Tojad" chociażby, skończyły z własnymi zeszytami wypełnionymi od pierwszej strony do ostatniej

Ładnie widać po nich ewolucję koncepcji po prostu. Nie tylko ewolucję projektu, ale i sposobu mojej pracy

Marheri: To oczywiste, że chęć na zmiany przychodzi... Oznaka, że rozwój pisarski na pewno nie stoi w miejscu!

Ale przyznam, że ta historia o powstawaniu brzmi cudownie. Jak takie rzeczy musi wspominać się z nostalgią.

Poruszyłaś na koniec bardzo ciekawe zagadnienie, które chyba pozwoli się jeszcze rozwinąć, po przejściu do pytania drugiego

2. Jak wiadomo, trening czyni mistrza! Czego nauczyła Cię pisarska droga? Czy potrafisz wskazać jakiś błąd/założenie, które skutecznie zweryfikowała praktyka?

Czego się nauczyłam "po drodze"? Zarówno konsekwencji, jak i dystansu. Większe historie powstają tylko dzięki systematycznemu pisaniu. 

Nie mam tu na myśli grafiku z określoną liczbą słów, choć bywa to motywujące, czy też robieniu multum notatek czy planów. Niewątpliwie to pomaga i okresowo używam. Najważniejsze jest jednak pisać: mało, dużo, soczyście czy nawet byle jak. Do wszystkiego można wrócić i poprawić, ale trzeba mieć do czego. 

No i wspomniany dystans ma odnosić się zarówno do akceptacji własnego amatorstwa. Nawet Michał Anioł i to w wieku 87 lat twierdził, że wciąż się uczy, a jego geniusz uznano za jego życia. Tak więc ten dystans pozwala zarówno zaakceptować własne błędy, jeśli dokucza nam pedantyzm, a także motywuje do nauki i rozwoju. To pozwala też przyjąć krytykę, robić swoje, czy też nawet wyciągnąć wnioski na przyszłość, nie popadając w czarną rozpacz nad wytkniętym przez kogoś dzikim przecinkiem w nieodpowiednim miejscu czy też nad jego nieobecnym kuzynem.

A czy jakiś błąd zweryfikowałam przy okazji? No chyba jedynie mogę stwierdzić, że żadna metoda nie jest tą idealną. Każdy jest wyjątkowy i, jakby to nie brzmiało oklepanie, to ma znaczenie. Jeśli twórca ma być autentyczny, a zakładam, że nie da się odseparować zupełnie dzieła od jego autora. Sam proces twórczy musi być z nim spójny, aby coś z tego wyszło. To nie oznacza też, że wolno poprzestać na sprawdzonym sposobie pracy, bo może istnieje gdzieś schemat lepiej pasujący do nas w jakimś konkretnym zakresie.

Chyba lepiej będzie, jeśli posłużę się przykładem. Jestem w stanie wiele zaplanować, ale i tak fabuła ostatecznie odbiega od planu pierwotnego. Wynika to z tego, że pojawiają się w procesie tworzenia takie spontaniczne modyfikacje albo opisy. No i wtedy może okazać się, że bohaterowie muszą zachować się inaczej niż w planie, bo nie przystałoby to do okoliczności, w jakich się znaleźli.

Ponadto niektórzy twórcy piszą wyłącznie spontanicznie cały czas! To mówi samo za siebie. 

Marheri: Całym serduchem podpisuję się pod wspomnianą przez Ciebie systematycznością. Jest naprawdę ogromnie ważna, chociaż... czasem dotrzymywanie jej sprawia równie ogromne problemy! Im bardziej wejdzie w krew, z pewnością nawyk łatwiej bierze w nas górę. Każdego z nas dotykają jednak spadki formy, kiedy pisanie przychodzi ze zwiększonym wysiłkiem. Co uskrzydla w motywację Ciebie, aby na nowo podejmować w dłoń długopis lub klawiaturę? A może stosujesz taktykę cierpliwego przeczekania wszystkich ciemnych chmur?

Astra: Trzymanie się planu pozwala mi zwalczyć wiele spadków motywacji. Wiesz, bo nagle pojawia się scena, która rozbudza uśpioną wenę! Ponadto bywa i tak, że piszę coś zupełnie innego, aby zmienić klimat, Wtedy "maszynka pracuje", a baterie cierpliwości do poprzedniego projektu się ładują. No, ale jak już nie mam siły na nic, to odpoczynek jest najlepszym lekarstwem. Może to być spacer z muzyczką na uszach albo wycieczka do jakiegoś miasta, muzeum czy na plażę, do lasu, itd.

Marheri: to są dobre polecenia! Zwłaszcza zmiana pisarskiego klimatu to coś, czego nie należy się bać, potrafi zdziałać cuda  A odpoczynek potrzebny jest każdemu, nawet najbardziej zawziętym pracusiom.

No dobrze, skoro już wiemy, że masz takie sprawdzone sposoby... 

3. Czy pisanie to dla Ciebie rutyna? Jeśli tak, opowiedz nam o swoich twórczych nawykach!

Ha! No i tutaj Cię muszę rozczarować. Może pisanie jest już rutyną, ale to jedyny konkretny nawyk. Poza tym wszystko jest zmienne. 

Częściej jednak słucham muzyki przy pisaniu niż jej nie słucham. Zdarza się, że zbieram inspirujące zdjęcia w foldery w razie spadku motywacji, rysuję mapy do swoich uniwersów albo same postacie. W zasadzie jednak wiele rzeczy zależy od danego dnia czy godziny.

Marheri: Rozumiem! Gdybym chciała zadać pytanie, czy preferujesz podczas pisania muzykę, już nie będę tego robić 

O rysowaniu jeszcze wspomnimy, ale zachwyciłaś mnie już samą wzmianką o mapach

4. W jakich gatunkach (bądź gatunku) tworzysz swoje teksty? Co sprawia, że czujesz się w nich jak ryba w wodzie?

Tutaj pytanie jest pozornie proste: fantasy. Wyobraźni nie krępuje nic prócz własnej koncepcji. Za to potem okazuje się, że możliwości jest wręcz za dużo. No, ale nie lubię iść na łatwiznę. Pojawia się research, planowanie, szykowanie się merytoryczne, aby potem ten surowy plan przenieść we względnie uporządkowanej formie na papier.

Skoro już jednak wspomniałam, że najprostsze rozwiązania nie są u mnie szczególnie chwytliwe, to mogę powiedzieć, że lubię mieszać gatunki. Powstają u mnie hybrydy fantastyki z kryminałem, komedią, dramatem. Magię konfrontuję z technologią, stare tradycje z przymusem rozwoju cywilizacji, bohaterów z niezwykłymi, ale też normalnymi w naszym rozumowaniu kłopotami.

Nie zawsze czuję się swobodnie, pisząc określone sceny czy poruszając pewne tematy. Za to David Bowie stwierdził, że to właśnie świadczy dobrze o twórcy, bo oznacza, że odkrywa coś nowego, a nie popada w bezpieczną rutynę. Ale zatem można uznać, że kombinowanie jest tym, co mnie napędza.

Marheri: Jak widać na Twoim przykładzie, wychodzenie ze stref komfortu może przynosić wiele dobrego! Wyobrażam sobie, że szukanie rozwiązań nie z pierwszej ręki, ale tych genialnych i niezwykłych, a przy tym logicznych, to metoda przynosząca wiele satysfakcji. Tym bardziej w fantasy, ta realność jest wbrew pozorom, wysoko ceniona. To takie... lepsze jej przedstawianie! Tak, to również mój ulubiony gatunek haha 

Astra: To, co mi wychodzi, pozostawiam do oceny śmiałkom, którzy odważą się czytać moje tworki  Niemniej rzeczywiście przywiązuję dużą wagę do wiarygodności w moich historiach, a także niebanalnych rozwiązaniach w granicach pewnej logiki 

Ale wychodzi na to, że akurat o tym wiesz najlepiej, zwłaszcza, że uwielbiamy podobne, literackie klimaty

Marheri: O tak!

W takim razie, jaki rodzaj scen mimo wszystko najlepiej Ci się pisze? Kochasz tworzyć dynamikę i akcję, czy może bardziej statyczne sceny? Walki na śmierć i życie czy wyznania miłości? A może jedno i drugie?

Astra: Uwielbiam sceny, które odsłaniają uniwersum, jakie uplotłam, oraz charaktery moich postaci. Przez to bywa i tak, że mało się dzieje, a bohaterowie dużo gadają. No, ale tutaj wychodzi na wierzch moje przekonanie, że "trzeba rozmawiać"  . W końcu po coś wymyślono komunikację, a jeśli bohaterowie nie potrafią się komunikować... To wiele mówi o nich. (I tak, mam taką postać w zanadrzu).

Marheri: Rozmawiać zdecydowanie warto! Jestem tego samego zdania, że duszotworzeniem można przekazać tyle samo, co niezwykle dynamiczną akcją, a nierzadko nawet więcej. 

Chociaż pięknie wyczerpałaś temat swoich upodobań, chętnie spytam o to, do jakich konkretnych motywów najchętniej sięgasz w swoich utworach?

Astra: Staram się zawsze sięgać po coś nowego, ale zauważyłam, że fałszywe tożsamości są u mnie całkiem częste  I odsłanianie prawdziwych intencji. Przekłada się to pośrednio też na przemianę bohatera w konsekwencji jego działań na przestrzeni historii. No i... Co właśnie sprawia, że ktoś się zmienia zarówno na dobre, jak i na złe

Marheri: Bardzo interesujący motyw. Ma zdecydowanie dobre podstawy, żeby bez reszty zaangażować czytelnika. Z takimi bohaterami można się zarówno zżyć, poznając ich coraz lepiej, albo srogo się zawieść i trochę przez to pocierpieć, dostać nauczkę. Jedno jest pewne - emocje są gwarantowane! 

Marheri: O, jak pięknie! Akurat chciałam Cię zapytać o bohaterów

5. Czy spośród wykreowanych przez siebie bohaterów mogłabyś wybrać tego ulubionego/ulubioną? Między dziećmi podobno nie powinno się wybierać, ale... 

Co za okropne pytanie! Jak możesz przypuszczać, że mogłabym kogoś faworyzować...

No dobra, złole mają z góry przechlapane, nawet jeśli staram się ich jakoś uwielowymiarowić, no ale...

To bardzo trudne wybrać.

Marheri: Nie martw się, cokolwiek napiszesz, nie powiem Twoim bohaterom. 

Wiem, że lubię kreacje nieśmiertelnych. Szczególnie te, które nie czynią ich wszechwiedzących i bez uczuć. Dlatego uwielbiam Dormhalla - jest takim żartownisiem w sumie, chociaż z rozdwojeniem jaźni. Dlaczego? Bo w czasach pokoju to w sumie taki towarzyski wujaszek, który lubi żartować, komentować, jak nie przystało na kilkaset lat egzystencji. Za to krzywda jego przyjaciół i bliskich budzi w nim demona, a raczej sfinksa. Zaś skoro jego rasa cieszy się potworną reputacją, to w zemście jest gotów dać kolejne powody, aby wypowiadano się o niej z trwogą. (Tu seria Noruk pozdrawia.)

No i jest też Mir, upiór, który w zasadzie jest pierwowzorem tych istot. bo w moim uniwersum są tak zwane "pierwowzory", które personifikują różne zjawiska. Pory roku, pogodę, rośliny czy nawet koszmary, jak wspomniany bohater. Pomimo jednak swojej genezy przeciwstawia się swojemu pochodzeniu, roli i przeznaczeniu siania postrachu, aby być dobrym, szlachetnym na przekór wszystkiemu. (Tutaj "Wilk i Tojad" rzuca oko.)

Pominę Pascala, bo moja sympatia wobec niego jest oczywista, choć ciężko do określenia. Może wynika z tego, że w jakiś sposób jest zjawiskowy? A może jego stanie na pograniczu śmiertelności i nieśmiertelności mnie fascynuje?

Ogólnie to faworyzuję postacie nie pierwszoplanowe, jak widać, jakbym miała im zadośćuczynić ich ograniczony "czas ekranowy". No, ale to nie oznacza, że to jest jedyne kryterium. Warto jednak zaznaczyć, że to z protagonistami przemierzam dziesiątki stron historii. Gdybym ich nie lubiła na innym poziomie, to bym uprawiała masochizm. A dla jasności - od niewygód mam prozę życia.

Ze śmiertelnych bohaterów muszę jednak wyróżnić Reagana. (Znowu seria Noruk) Jest przykładem postaci, która ma cechy nie do zniesienia. Bywa próżny, arogancki, chamski... lecz ma poczucie odpowiedzialności i twardy kręgosłup moralny. A muszę podkreślić, że odarto go ze wszystkiego na okres dwóch lat: z imienia, własnej twarzy, ludzi życzących mu dobrze, bezpieczeństwa. Idealny materiał na traumę czy nawet zatracenie własnej tożsamości w wrogim otoczeniu. Jest więc kimś, kto w obyciu jest trudny, za to jest niezłomny, a w chwili próby bez wahania podejmuje ryzyko, po czym nieustraszenie dąży do celu.

Marheri: Rzeczywiście, miejsca nie starczyło, ale obecni na discordzie czytelnicy zdobędą szansę na lepsze poznanie kolejnej, fascynującej postaci! Nie da się ukryć, że masz ich całą gamę. Od siebie mogę tylko przyznać, że bardzo warto ich poznać 

Astra: No cóż, zapraszam  Myślę, że w tyglu tylu osobowości każdy ktoś znajdzie dla siebie 

Marheri: Dziękuję, że rozpisałaś się o takiej ich ilości! A teraz temat, o którym, jak mam nadzieję, będzie równie wiele do opowiedzenia!

6. Twoja twórczość to nie tylko słowa pisane na klawiaturze, prawda? Czy chciałabyś opowiedzieć o swojej sztuce i ile jej jest w Twoich opowieściach?

O... No dobrze. Chociaż ciężko jest tu mówić: lepiej pokazać. Nie mówiąc już o tym, że sztuka to w sumie mocne słowo

Niemniej maluję. Bywa że nawet okładki do moich historii, jak chociażby w przypadku "Wilka i Tojadu". Wcześniej wspomniałam też o mapach, które są w serii Noruk, a także w Wilku. Również je rysuję i to ręcznie. Podkreślam to, bo mam też od roku pod ręką tablet graficzny i ćwiczę się w tym. Niemniej przeważnie rysuję postacie - swoich bohaterów oraz bohaterki. No i... Nie ma ich za dużo w moich publikacjach na Watt, bo to trochę niezwiązane z fabułą ilustracje. Niemniej te, co są związane, tam się pojawiają, choć nielicznie. Chociaż w "Kosiarzu Widmo" chcę to zmienić! Są już nawet odpowiednie banery zrobione!

Co nie umniejsza ich wydźwięku czy powiązania z uniwersum. Często dopowiadają więcej niż sama historia może odsłonić. Jakby na to nie patrzeć, bardzo problematyczne jest spojrzeć swojemu bohaterowi w twarz, jeśli tej nie ma 

Marheri: Całe szczęście, że my na discordzie, często mamy możliwość oglądać Twoje prace!  

Ale widać z tego, że te dwie Twoje twórczości definitywnie się ze sobą przenikają. Sprawia to wrażenie, że rysowanie wspomaga u Ciebie proces tworzenia historii! Ale w dalszym ciągu rysowanie jest bardziej dla pisarstwa, niż pisarstwo dla rysowania, czy tak? 

I jaki to jest duży plus - bądźmy szczerzy, który pisarz nie tęskni za fanartami swoich utworów, a tu proszę, można je robić samemu  

Życzę dużo powodzenia z wkładem rysowniczym przy „Kosiarzu Widmo”!

Astra: Wilk i Tojad powstał od rysunku, więc niekoniecznie 

Ale dzięki też za "powodzenia", bo to dla mnie challenge nie mniejszy, niż pisanie komedio-kryminało-urban fantasy ze słowiańskimi stworami XD

Marheri: Oo, a jednak! Może chciałabyś o tym opowiedzieć? Tak Cię podpytuję, ale natychmiast powstało w mojej głowie skojarzenie z C.S. Lewisem, którego Narnię zapoczątkował obrazek z faunem. Co to był za rysunek, Twojego autorstwa, z którego powstała tak obszerna historia? ^^ Może być w skrócie, albo jakkolwiek masz ochotę!

Astra: To bardzo krótka historia i tak, więc jak coś to nie będziesz musiała długo czekać na odpowiedź 

W zasadzie wystarczy rzucić okiem na rysunek.

Marheri: Jak cudnie, pokazuj!

To jest zarazem podstawa mojej okładki do "Wilka i Tojadu"

A zarazem nasz Mir jako upiór 

To nie jest świeża praca, ale klimatyczna na tyle, abym chciała porozsuwać granice "kartki", że tak to ujmę poetycko, na jakąś historię

Marheri: Ohh, a więc to jest Mir! Rysunek już widziałam i uznaję za przepiękny , ale to ciekawostka nawet dla dziennikarki hahaha

Co tu powiedzieć... Bardzo, bardzo słusznie!

Astra: No cóż - Jak widać na ramionach Mirka spoczywa więcej niż sam myśli, bidulek XD

Marheri: Owszem! Najwyraźniej chciał być opowiedziany, nie tylko, zobrazowany. Nawet jeśli sam o tym nie wiedział

Astra: No pchał się na klawiaturę jak ten kot z żartów XD

Nie mogłam mu odmówić XDD

Marheri: Z osobistej wielkiej sympatii do Mira, muszę to pochwalać 

Astra: Ach, ta silna-słaba wola... Już chyba wiadomo, kto tutaj jest najbardziej faworyzowany z mojego poczetu bohaterów XD

Marheri: No... no, tak. Polecam tego bohatera, o zgrozo, upiora!

Astra: O zgrozo? To jego atut! Jeden z wielu XDD

Marheri: Droczę się trochę! Rzeczywiście, jemu akurat wychodzi to na dobre

Naprawdę cieszę się, że mamy tutaj taką próbkę i artystycznej twórczości, i niesamowitego klimatu, zatem możemy chyba wrócić do tematów pisarskich... Z dość wysoką poprzeczką, a może wcale niekoniecznie. Zobaczmy!

Astra: Zapowiada się ciekawie

Marheri: I na pewno tak właśnie jest

Astra: No, ale to już nie moja zasługa, a narracji dziennikarskiej

Marheri: A dziennikarka jest chwalipiętą!

Astra: I tak skromną na standardy niektórych

Marheri: To pokrzepiające! Haha  

Dobrze, a teraz zamieniamy się w słuch, jeśli nie masz nic przeciwko temu!

Astra: No pewnie

Nie można tego odwlekać w nieskończoność XDD

7. Pytanie o pisarskie zamierzenia, niekoniecznie dotyczące odległej przyszłości, ale tej najbliższej – jaki jest Twój obecny cel, do którego dążysz? Co chciałbyś/chciałabyś teraz osiągnąć?

W międzyczasie przewinęło się, że "Róża i Kosiarz Widmo" będzie moim najbliższym challengem, Komedia kryminalna z motywem urban fantasy, a w zasadzie "Cracow fantasy", w oparciu o wierzenia słowiańskie. W przeciwieństwie do innych opowieści ma być to względnie lekka lektura, choć nie pozbawiona morału. Będzie pisana z perspektywy Róży Kwiatkowskiej, która cierpi na bezsenność. Pomimo swojego imienia ma ognisty charakter i ma walczyć o swoje wszelkimi dostępnymi sposobami, w tym z uwzględnieniem wiatrówki. Na jej drodze zdawałoby się, że staje jej Marek Nocek, tytułowy Kosiarz Widmo, który jak na wąpierza przystało funkcjonuje w nocy. Nie jest to jednak stalker, a skromny, rzetelny operator kosiarki. I wydać by się mogło, że gorzej - dla biorytmu kobiety - być nie może, gdy incydent z pewnego ulewnego wieczora otwiera przed nią przygodę za przygodą, gdy postanawia wyruszyć w pogoń za czarnoksiężnikiem, który wówczas zamącił nie tylko jej spokój, ale i jego czary zdemolowały jej dom. Tutaj już spoilerować nie będę, ale jak pewnie łatwo się domyślić, Kosiarz Widmo ma tu też swoją rolę do odegrania.

Ponadto seria Noruk puchnie. Ma urosnąć o kolejną część, która ma ukazać fantasy w innej odsłonie. Prócz całkiem popularnego motywu szkolenia na wojownika ma bowiem skupić się na dynamice politycznej i strukturze społecznej w obrębie północnego Ezdenu, czyli krainy zmiennych. Alois ma więc za zadanie nie tylko zaadaptować się do nowej rzeczywistości, ale także znaleźć dojście do brata, aby go wyzwolić. Bo jak się okazuje, gdzie jedne rzeczy przepadają bezpowrotnie, inne wracają i wystarczy po nie sięgnąć. Czy jednak uda mu się nagłośnić sprawę Reagana, którego istnienie jego dawni oprawcy próbują zamieść pod dywan? Czy wesprze Dormhalla w jego zemście za krzywdę ukochanej Fulke? Pracuję nad tym prężnie.

No i jak już można się domyślić - Mir zajmuje szczególne miejsce w moim serduszku. Tak więc i "Wilk i Tojad" nie jest zupełnie w odstawce, choć też i nie na piedestale.

Marheri: Aww, za takie plany aż chce się trzymać kciuki!

To teraz może coś lekkiego, na pod-koniec!

8. Gdybyś musiała przypisać siebie i swoją twórczość do którejś z epok literackich, która by to była i dlaczego? (Przyznam, że jestem bardzo ciekawa odpowiedzi)

No cóż... Chyba przełom XIX i XX wieku. Zwłaszcza, kiedy pojawiał się kontakt, chociaż niekoniecznie pokojowy i łagodny, z kulturą zachodnią z Dalekim Wchodem czy postępowała eksploracja nieznanych regionów świata. Pomijając kwestię interesów, zasobów czy wpływów, musiało być to naprawdę niezwykłe spotkanie dwóch tak odrębnych światów. (Różnice kulturowe to też moja miłość.)

Chociaż to nie oznacza, że nie doceniam atutów swoich czasów, ani tego, że nie uwielbiam tych bardziej starodawnych. Fascynują mnie oblicza poszczególnych kultur na przestrzeni dziejów i ich odmienność względem siebie na każdym szczeblu. Czasami rozczulam się nad tym, jak świat zmienia się nie do poznania.

Jednak moja twórczość lubi właśnie takie "dyskusje". Nie mogę sobie wyobrazić lepszej okazji do zastanowienia się nad rolą technologii w naszym życiu, jak skonfrontowanie jej z czymś tak abstrakcyjnym jak magia. I to nie w warunkach, gdzie jest elementem zbędnym, bo przez jakieś czary-mary można sobie wszystko załatwić. U mnie technologia nie jest tak niezastąpiona, ale łatwa do opanowania i powszechna. Moce w uniwersach podlegają ograniczeniom, przy czym są trudne do okiełznania. Stanowią godnych siebie przeciwników, którzy w podobnie istotny sposób wpływają na świat przedstawiony czy życie bohaterów.

Wiek w tył, dawałby przewagę magii nad nierozwiniętą technologią. Wiek w przód, pozostawiałby niewiele czarom. Przynajmniej jeśli brać pod wykładnik nasz świat i wiele rozwiązań stosowanych w fantasy.

No i jeszcze ten okres historyczny wspomniany na początku charakteryzuje się ogromnymi przemianami w społeczeństwie. A przecież wspominałam wcześniej, że lubię przyglądać się ewolucji bohaterów i tym podobnym.

Tak więc na podstawie tych argumentów, to zostaję bądź co bądź gdzieś właśnie tam ^^

9. Gdzie można przeczytać Twoje opowieści (ja wiem, ale powiedzmy jeszcze czytelnikom!) i najważniejsze (oraz najtrudniejsze, zdaję sobie z tego sprawę) - czego mogą się po nich spodziewać?

Na szczęście, nie kryję się w chatce na kurzej łapce zaszyta głęboko w jakiejś puszczy. Nie zwykłam też zjadać swoich gości przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie tak od razu od wejścia  Za to tych śmiałków, którzy zajrzą w moje skromne progi, mogę ugościć swoimi opowieściami na Wattpadzie, gdzie sobie tworzę jako @AstraCanti. Nie utrudniam, więc sprawy z namierzeniem mnie, jak widać. Chociaż pewnie wpisanie w wyszukiwarkę haseł "seria Noruk" czy "Wilk i Tojad" mogą też sporo pomóc w razie problemów z namierzeniem. A jak mnie tam nie będzie, czyli nie odpiszę od razu, to najpewniej coś znowu tworzę i wrócę niebawem ^^ 

Marheri: Cudownie

Astra: Skoro tak twierdzisz

Marheri: W tym momencie mogę Ci podziękować za udzielenie wywiadu i mam nadzieję, że bawiłaś się dobrze! I satysfakcja będzie dopisywać, albo już dopisuje ^^

Tutaj przypomnę też o graficę oraz cytacie, które utożsamiasz z sobą bądź swoją twórczością Astro, ale mam jeszcze dla Ciebie do wypełnienia planszę, która pojawi się na instagramowej relacji oraz discordzie. Podsyłam ją tu, ale absolutnie nie musisz nadrabiać tego dzisiaj, spokojnie zaczekamy!

Astra: Też dziękuję za ten przecudny wywiad. Zwłaszcza, że po drodze nie dałaś się Morfeuszowi narzucac

CYTAT: – Wszedłem na ścieżkę tułactwa już dawno – przyznał Luigi, przerywając milczenie. – Tak jak przy każdej innej ścieżce można na niej przystanąć, ale ostatecznie i tak na nią wracam. Taka moja rola. Może pańska jest osiadła… – Pacnął się w czoło. – Na litość boską! Co ja też plotę! Osiadła ścieżka? – parsknął, aby rozmyślać dalej. – No tak… Jak się stoi, to się tą ścieżką nie podąża jednocześnie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro