Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8🐍

Newt demolował nowojorskiego jubilera bez opamiętania, chcąc złapać niuchacza. Jenna podążała za nim i sama tylko pogarszała bałagan, próbując utorować sobie drogę. Niuchacz wskoczył na szafkę, Newt za nim, a mebel przechylił się i oparł o szybę sklepu. Jenna wiedziała, że jeszcze jeden gwałtowny ruch i obaj wylecą przez szybę, więc chciała załatwić to ostrożnie.

- Spokojnie... - powiedziała, powoli zbliżając się do nich i już otwierała usta, by rzucić zaklęcie, które uchroniłoby ich od upadku, ale było za późno: szyba zaczęła pękać... Aż wreszcie rozbiła się w drobny mak.

- Protego! - zawołała Jenna i wytworzyła swoją różdżką ochronną tarczę, prawdopodobnie uchraniając tym Newta (i niuchacza, oczywiście) od licznych skaleczeń. Magizoolog nie miał czasu jej dziękować, bo rzucił się w pogoń za zwierzakiem, który zaczął uciekać na drugą stronę ulicy. Jacob także ruszył za nim, a Jenna zwinnie przeskoczyła witrynę i również dołączyła się do pościgu.

- Accio! - zawołał wreszcie Newt, a cały deszcz kosztownej biżuterii zaczął lecieć w jego kierunku. Jenna naturalnie broniła się różdżką: Jacob musiał zasłaniać się walizką magizoologa.

Po chwili Newtowi udało się wreszcie schwytać niuchacza, a Jenna położyła dłonie na swoich biodrach, patrząc na zwierzaka nieco surowo, jak rozczarowana matka.

- Ten mały to szczególny rozrabiaka, co? - zapytała, ocierając czoło.

- Trochę tak - przyznał Newt z małym uśmiechem, trzymając niuchacza niczym nieworodka. - Jeden załatwiony, jeszcze trzy.

W tym momencie Jenna chciała odpowiedzieć, jednak cała trójka usłyszała syreny policyjne. Jacob, cały obwieszony biżuterią z jubilera, natychmiast uniósł ręce, natomiast brunetka przewróciła oczami.

- Och, świetnie, mugolska policja. Jak ja ich uwielbiam - powiedziała Jenna sarkastycznie, chowając różdżkę do swojego wysokiego buta.

- Uciekli w tamtą stronę - powiedział prędko Jacob, gdy przed nim, Newtem i Jenną stanęło kilku policjantów z bronią skierowaną w ich stronę.

- Ręce do góry! - zawołał jeden z funkcjonariuszy, na co Jenna prychnęła. Ani Newt (trzymający niuchacza), ani ona nie wykonali polecenia.

Facet, jednym machnięciem różdżki bym ci to wytrąciła...

- Co to jest, do diabła? - zapytał jeden z policjantów, wskazując bronią na niuchacza, którego Newt prędko schował pod kurtkę, na co Jenna zaśmiała się pod nosem.

Śmieszni ci mugole.

- Lew - odparł Jacob, wskazując swoją lewą stronę: wszyscy odwrócili wtedy głowy w tamtym kierunku i zobaczyli jak najbardziej prawdziwego lwa, zbliżającego się do nich po chodniku.

- Nowy Jork jest zdecydowanie o wiele bardziej interesujący niż się spodziewałem - przyznał zaskoczony Newt z uśmiechem na twarzy.

Wykorzystując zainteresowanie policji lwem, Newt złapał Jacoba za rękę, natomiast Jenna chwyciła go za ramię i w ten sposób we troje deportowali się do zaśnieżonego Central Parku.

- Tak swoją drogą co u twojego kochanego brata, Scamander? - zapytała Jenna, kiedy szli już po parku i tym razem uważnie rozglądali się za kreaturami magizoologa.

- Tezeusza? - zapytał zdumiony Newt, unosząc brwi i jednocześnie wpuszczając niuchacza do walizki. - Czekaj, ty znasz Tezeusza? - dopytał, patrząc na czarownicę, która cicho westchnęła.

- O tak, powiedzmy, że mieliśmy ze sobą... - tu Jenna nieznacznie poprawiła swoją kurtkę i odchrząknęła, jakby szukając dobrych słów, podczas gdy Newt słuchał jej uważnie. - Przyjemność przebywać. Parę razy - skończyła lakonicznie, najwyraźniej niespecjalnie ciesząc się z tamtych wspomnień.

Zanim Newt zdążył to przetrawić i dopytać o swojego brata (bardzo zdziwiony był faktem, że Jenna go znała), stanął jak wryty. Zobaczył w oddali, w zniszczonym zoo Central Parku buchorożca, ogromną kreaturę podobną do mugolskiego nosorożca, tyle że ze świecącym, wybuchającym rogiem... Ślizgonka prędko zaczęła analizować sytuację i próbowała wymyślić jakiś racjonalny plan, który zwabiłby ogromne zwierzę do walizki. Puchon miał jednak inny pomysł - wyciągnął z walizki dziwny kostium z kaskiem, który najpierw wręczył Jacobowi.

- Scamander, nie że ja coś, ale co... Co ty chcesz zrobić? - zapytała Jenna, nie mniej zdezorientowana czynami czarodzieja niż sam mugol, który przyjął ubranie.

- Zabezpieczyć go - wyjaśnił Newt. - W razie gdyby buchorożec się spłoszył - dodał i przykucnął ponownie do walizki, z której wyciągnął mały flakonik.

- Co? Tym chcesz go zwabić? - powiedziała z niedowierzaniem brunetka. - To jest dość ryzykowne, trzeba to najpierw przemyśleć...

Jenna obserwowała, jak Newt obciera sobie ręce substancją z flakonika podpisanego Piżmo buchorożca. Dziewczyna poczuła ten znany jej, specyficzny zapach i aż zrobiła krok w tył, bo był zbyt intensywny.

- A masz jakiś lepszy pomysł? - zapytał Newt życzliwie, nadal trąc ręce, po czym oddał flakonik Jacobowi, który ubrał już dziwny strój.

- No, jakby tak pomyśleć chwilę, to... - zaczęła, ale on już jej nie słuchał, bo wyszedł naprzeciw buchorożcowi, rozłożywszy za sobą jego otwartą walizkę. Wtedy Jenna doskonale wiedziała, do czego to zmierzało. Newt zaczął wykonywać dziwne ruchy i wydawać z siebie równie nietypowe dźwięki, które czarownica prędko rozpoznała.

- Hej, Scamander! To naprawdę nie jest najlepszy moment na udawanie samicy! - zawołała, ale magizoolog nie zareagował.

Nadal wykonywał te wdzystkie dziwne ruchy i... Buchorożec zdawał się je powtarzać. Oczy brunetki rozszerzyły się z zaskoczenia, a ona sama już nie wiedziała, co o tym myśleć - jakimś cudownym sposobem ten absurdalny wręcz pomysł działał. Przyznała w duchu, że sama by chyba tego lepiej nie zrobiła...

- Co on robi? - zapytał Jacob, patrząc na Newta w nie mniejszym szoku niż Jenna, choć na jego twarzy nie można było dostrzec swego rodzaju podziwu.

- Taniec godowy... - odparła mu czarownica, nie odrywając wzroku od magizoologa. - I... Cholera, jest niesamowity... - dodała, pozostawiając swoje usta szeroko otwarte. Jej szacunek dla Puchona w tamtej chwili zwiększył się kilkukrotnie, a narodziła się także nawet jakaś admiracja.

- A, taniec, tak... - odparł Jacob, kiwając głową w zrozumieniu, choć niepewnie. - A my co mamy robić? - zapytał, jakby wybudzając się z transu.

- Na razie trzymamy się z tyłu, buchorożce łatwo rozdrażnić... - wyjaśniła Jenna, ostrożnie podchodząc nieco bliżej, by lepiej oglądać całą sytuację, bo aż tak była zafascynowana widokiem przed sobą.

Newt przeturlał się w pewnym momencie, zachęcając buchorożca do tego samego. Jenna zakryła usta z wrażenia, bo zwierzę usłuchało i zaczęło robić to samo. Jeszcze trochę i idealnie przeturlałoby się do otwartej walizki; dziewczyna sama nie wierzyła, że to wszystko tak dobrze zadziałało i już miała bić brawo Puchonowi, gdy...

Na głowę Jacoba coś spadło. Trzymane przez niego piżmo buchorożca nieco się rozlało. Zwierzak je poczuł. Zobaczył Jacoba.

I rozpoczęło się piekło.

- No do cholery jasnej z tymi mugolami dzisiaj! - zawołała Jenna, odskakując z drogi buchorożcowi, który rzucił się za Jacoba.

- Na brodę Merlina - powiedział Newt, chwyciwszy za walizkę i ruszył za nim razem ze Ślizgonką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro