6🐍
Ze specjalną dedykacją dla wspaniałej _Lilarose_ w dniu jej urodzin! 💚🎂🎉
~
- Jenna - powiedział Newt z lekkim zaskoczeniem, ale jednocześnie jakby spodziewał się, że ją tam zobaczy.
- Szanuję, że mnie pamiętasz - odparła mu z uznaniem dziewczyna, wyjmując różdżkę, by zamienić swoją szatę na wygodną, zielonkawą bluzkę i ciemne spodnie (strój, który potrafił doprowadzić jej matkę do szału). - Kopę lat, Scamander - dodał, zmieniwszy swój ubiór.
Jacob wyszedł zza Newta i gapił się na nią jak na kogoś z innego świata, próbując samemu sobie przetłumaczyć, co się stało.
- Tu był wąż... - wskazał na ziemię. - Teraz jest człowiek - pokazał na Jennę. - Był wąż, nie ma...
Brunetka patrzyła na niego równie skołowana i uniosła brwi, kładąc ręce na biodrach.
- A temu co?
- Pan Kowalski to mugol i właśnie pierwszy raz zobaczył animaga - odparł Newt z uśmiechem, jakby wcale niewzruszony faktem, że owy mężczyzna był mugolem.
- Mugol? - powtórzyła zdumiona Jenna, wyobrażając sobie szopkę swojej matki, gdyby tam była. - Nie no, ja wiedziałam, że jesteś szalony, ale nie aż tak... - dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem, jednocześnie myśląc o tym, że już nie powinna się dziwić, bo Scamander w końcu miał nielegalne zoo w walizce. - I co on tu robi?
- Ugryzł go szczuroszczet - wyjaśnił Newt, wyciągając paszę dla jakichś zwierząt.
Jenna się wzdrygnęła na samą nazwę, a co dopiero wtedy, gdy przypomniały się jej skutki ugryzienia tego dosyć osobliwie wyglądającego zwierzaka, takie jak płomień z odbytnicy... Spojrzała ze współczuciem na mugola, a potem przeniosła wzrok na Scamandera.
- O cholera, a ma płomie...
Nie skończyła, bo Newt złapał z nią kontakt wzrokowy i od razu pokręcił głową, odpowiadając na jej pytanie, zanim je zadała. Zdawało się, że żadne z nich nie potrzebowało wypowiedzenia tego na głos, by się zrozumieć.
- Mam co? - zapytał Jacob, a wtedy Newt prędko i gładko zmienił temat:
- A powiesz mi, co robisz w mojej walizce? - zwrócił się do Jenny, zbliżając się do gniazda żmijoptaków, a ona ruszyła za nim. Wyciągnął jednego z nich i pokazał go Jacobowi, a następnie dał potrzymać.
- Twój żmijoptak - powiedział z uśmiechem, co wywołało też uśmiech na twarzy dziewczyny: zrozumiała, że to musiał być ten, którego wcześniej widziała w jajku. Po chwili jednak otrząsnęła się i przypomniała sobie, że miała mu odpowiedzieć.
- Och, no tak, w sumie głupia sprawa - odparła dziewczyna. - Po pierwsze, domykaj tę walizkę, po drugie, wiesz, jak magizoolog widzi takie coś, to nie może się powstrzymać. Musiałam się rozejrzeć. Nakarmiłam ci lunaballe, nie dziękuj.
- Magi... Co? - zapytał skołowany Jacob, patrząc na dwoje czarodziejów ze zdezorientowaniem.
- Jenna tak jak ja zajmuje się zwierzętami - wyjaśnił Newt, delikatnie odkładając żmijoptaka do gniazda.
- Owszem - potwierdziła mugolowi. - I nie jestem w Nowym Jorku po nic.
- Właśnie miałem o to pytać... - powiedział zaciekawiony Newt, spoglądając na Jennę, a potem szybko spuszczając wzrok na jakieś inne z jego zwierząt.
- Jak to? Jestem po to samo, co ty - odparła zdumiona Jenna. Była tak przekonana, że Scamander przybył tam przez Obskurusa, że nawet nie przyjmowała do wiadomości tego, że mógłby tam być po coś innego.
- Też masz gromoptaka do wypuszczenia? - zapytał Newt z rozbawieniem, wreszcie unosząc głowę.
- Co? - powiedzieli Jenna i Jacob w tym samym momencie, choć z nieco innych powodów.
- Chodź - zwrócił się do Jenny. - Ty też, Kowalski - dodał i ruszył w stronę drzewka z nieśmiałkami. Dopiero wtedy brunetka zauważyła, że Newt przez cały ten czas miał ze sobą owe liściaste stworzonko, nieco inne niż to, które Jenna wcześniej odłożyła z powrotem do swoich kolegów. Scamander próbował zmusić swoje zwierzątko do zejścia na drzewko.
- Pickett! Pickett, złaź, już nie będą ci dokuczać... - mówił, próbując go zrzucić ze swojego palca, ale gdy nieśmiałek nie puszczał, Newt się wreszcie poddał. - No i dlatego oskarżają mnie o faworyzowanie - powiedział i wreszcie wsadził go sobie z powrotem na ramię.
Jenna widziała, jak "jej" nieśmiałek patrzy na nią jakby z nadzieją i nie mogła go tam po prostu zostawić. Wyciągnęła do niego swoją dłoń i zapytała słodko:
- A ty też chcesz ze mną iść?
Newt odwrócił się gwałtownie, gdy to powiedziała i zobaczył, jak nieśmiałek niepewnie do niej podchodzi.
- To dość rzadkie, żeby nieśmiałek... - zaczął zdumiony Scamander.
- Nie mnie to mów, jestem w nie mniejszym szoku niż ty... - przerwała mu Jenna, nie odrywając wzroku od liściastego stworzenia. - Chodź, mały - dodała, gdy ten wszedł na jej dłoń, a ona potem również umiejscowiła go sobie na ramieniu.
Zaskoczony Newt patrzył chwilę na nieśmiałka, który jakimś cudem przekonał się do dziewczyny (nigdy nie zauważył takiego zachowania u żadnego z nich poza Pickettem), po czym zaczął iść dalej. Doprowadził wreszcie Jennę i Jacoba do gromoptaka, którego brunetka już oczywiście wcześniej widziała, ale postanowiła o tym nie wspominać, by więcej się dowiedzieć.
- Frank! - zawołał Newt do wywołującego burzę stworzenia, wyczarowując magiczną parasolkę swoją różdżką. Jenna poszła za jego przykładem, by móc stanąć obok i nie zmoknąć. Jacob złapał się na tym, że również chciał stworzyć sobie parasolkę, ale zrozumiał, że nie może, więc został kilka kroków za nimi.
- Oto on - powiedział Newt, kiedy gromoptak wylądował naprzeciw niego i Jenny - mój prawdziwy powód przybycia do Ameryki. Był przemycany... Chcę go wypuścić w Arizonie, tam, gdzie jego dom.
Na słowo przemycany Jenna o mało nie podskoczyła, chowając już niepotrzebną jej różdżkę. Martin zawsze informował ją o wszelkich przemytach magicznych stworzeń praktycznie na całym świecie, a już zwłaszcza takich wielkich, jak gromoptaki. Nie potrafiła uwierzyć w to, że mógł o tym nie wiedzieć. Była jednocześnie pod wrażeniem szlachetnego celu, dla którego Newt znalazł się w Ameryce.
- Wow... - wydusiła Jenna, patrząc, jak Newt delikatnie głaszcze ptaka. - Czyli... Nie jesteś tu po...
- Po co? - zapytał, nadal delikatnie przesuwając dłonią po głowie ogromnego ptaka.
- Słuchaj, byłam w Sudanie - odprała Jenna konkretnie. - Wiem, że pomogłeś tej dziewczynce Obskurodzicielce. Nie jesteś tu po to?
- A w Nowym Jorku jest jakiś Obskurodziciel? - zapytał Scamander, unosząc brwi.
- Tak, chcę go znaleźć i spróbować zrobić to, co ty. Pomóc mu. Jak ty to zrobiłeś? - zadała mu wreszcie to pytanie, które już od kilku miesięcy ją męczyło i czasem nie pozwalało spać w nocy.
- Pomógłbym ci, ale na razie... - Newt zaczął odchodzić od gromoptaka i rozglądać się. - Parę zwierząt uciekło mi z walizki. Muszę je jak najszybciej znaleźć.
- Oj tak, na własnej skórze się przekonałem - powiedział Jacob, wskazując na swoje ugryzienie po szczuroszczecie. Jenna podeszła do niego i stwierdziła w myślach, że Scamander już dobrze zajął się jego raną.
- Parę? No to nieźle tu się bawisz, mugol w walizce - powiedziała z "rozbawieniem" i wskazała na Jacoba - zwierzęta poza nią... - tu pokazała na wyjście. - A ja myślałam, że to ja odstawiam jakieś nielegalne akcje... Serio musisz to lepiej domykać, Scamander.
Newt tylko zaśmiał się pod nosem, nadal się rozglądając, prawdopodobnie w poszukiwaniu zwierząt, których mu brakowało. Jenna chciała jednak od razu przejść do konkretów, bo nie po to tłukła się aż z Wielkiej Brytanii, by nie dostać jasnych odpowiedzi.
- Zróbmy układ - zaproponowała, stając nagle przed zaskoczonym Newtem. - Pomogę ci znaleźć wszystkie zwierzęta, a w końcu co dwóch magizoologów to nie jeden, a później ty pomożesz mi z Obskurodzicielem. Stoi?
Scamander pokiwał głową z aprobatą.
- Mnie pasuje.
Uradowana Jenna klasnęła w dłonie, a następnie położyła je z powrotem na biodra.
- Dobra, to co zginęło?
- No właśnie... - powiedział Newt, drapiąc się po szyi. - Kowalski... Gdzie w Nowym Jorku mogą być jakieś duże przestrzenie, zieleń czy coś w tym stylu...? - zapytał mugola, co wyraźnie go rozbawiło.
- W Nowym Jorku? Zieleń? To tylko w Central Parku - odparł mu, a Jenna aż zaczęła pocierać ręce z zadowolenia.
- Nielegalna akcja wśród mugoli to dokładnie to, co lubię najbardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro