Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39🐍

- Jacob, zostaniesz tu do wieczora, prawda? Nie będziesz siedział sam - powiedział Newt, kiedy Bunty już wyszła, a humor Jenny znacznie się poprawił.

- Tak, tak... - odparł mugol i opadł ciężko na jedno z krzeseł przy stole Scamandera. - Muszę odpocząć.

- Nawet ja mogę zaraz zrobić coś do jedzenia, ale błagam, zobaczmy najpierw zwierzęta - powiedziała Jenna błagalnym tonem w stronę Newta, który uśmiechnął się delikatnie.

- Chodźmy - odparł krótko i gestem nakazał jej za sobą ruszyć w kierunku drzwi, zza których wcześniej wyszła Bunty. Jenna pobiegła za nim niczym podekscytowane dziecko.

Wykonała zaledwie kilka kroków za nim do środka, gdy zaparło jej dech w piersiach. Zobaczyła pod sobą ogromną piwnicę pełną najróżniejszych kreatur każdego rozmiaru i koloru, a każda z nich miała swoje własne mieszkanko.

- Uszczypnij mnie... - Jenna złapała się za głowę. - Czy ja umarłam? Bo to wygląda jak niebo...

Newt zaśmiał się kolejny raz, choć nie patrzył jej w oczy.

- Nie, raczej jeszcze żyjesz - odparł nieśmiało.

- Racja. - Jenna pokiwała głową, wciąż rozglądając się wokół z otwartą buzią. - Gdybym umarła, pewnie wylądowałabym w piekle.

Te słowa ponownie rozbawiły magizoologa.

- Sprawdzę je zaraz wszystkie, ale Bunty już pewnie się nimi zajęła - powiedział Newt, a wtedy Jennie ponownie zrzedła mina.

- Och, na pewno - mruknęła, ruszając z powrotem do wyjścia. Imię tamtej kobiety działało na nią niczym płachta na byka, a Newt nie zrozumiał jeszcze źródeł jej wściekłości i zdezorientowany podążył za nią.

- To ja coś przygotuję - zaczęła Jenna, kiedy znaleźli się w kuchni.

- Nie, nie... Ja zrobię, wy się rozgośćcie - powiedział od razu Newt, na co dziewczyna zmierzyła go zdumionym wzrokiem. W zasadzie nie miała nic przeciwko temu, by jej coś ugotował, usadowiła się więc naprzeciw Jacoba.

Zapadła chwila ciszy, w czasie której Newt zaczął szukać czegoś w swoich szafkach, aż nagle odezwał się Jacob.

- Możecie mi... Jeszcze raz wytłumaczyć, o co chodzi z tą krwią?

Patrzył na oboje smutno, wręcz z błaganiem w oczach. Czarodzieje wymienili spojrzenia, jakby się zastanawiając, czy na pewno powinni mu o tym wszystkim mówić i dobijać go bardziej - Jenna stwierdziła jednak, że należała mu się ta wiedza.

- No to tak... - zaczęła, wzdychając. - Zasadniczo w naszym świecie panuje podział na pięć grup. Mugole to wszyscy ludzie niemagiczni, tak jak ty. - Jenna wskazała na Kowalskiego. - Czarodzieje czystej krwi to na przykład ja. Ktoś, kogo oboje rodzice są czarodziejami czystej krwi. I to właśnie ta grupa... Najczęściej uważa się za lepszą od innych.

Jacob pokiwał głową. Słuchał dziewczyny z pełną uwagą, jakby chcąc w pełni chłonąć wiedzę, którą mu przekazywała. Newt spoglądał na nich od czasu do czasu, skupiając się jednak na tym, co robił przy blacie.

- Później są czarodzieje półkrwi - kontynuowała. - Jeden rodzic czarodziej, jeden mugol. I wreszcie mugolaki, czyli dzieci mugoli, które wykazują magiczne zdolności.

- Zaraz - to tak się da? - zapytał zaskoczony Jacob.

- Tak. Magia jest dziedziczna i czasem się ukrywa przez wiele pokoleń, a w którymś w końcu się ujawnia - wyjaśnił Newt, nie patrząc na nich, lecz wciąż przygotowując coś na blacie i wymachując przy tym różdżką.

- A... - Jacob pokiwał głową ze zrozumieniem. - Czyli gdybym ja i Queenie mieli dzieci, to...

- Byłyby półkrwi i miałyby ogromną szansę na bycie czarodziejami. Ale zdarza się, rzadko, ale zdarza, że dzieci czarodziejów nie mają mocy... Wtedy są charłakami - wyjaśniła Jenna spokojnie.

- Czyli wasze dziecko mogłoby być charłakiem? - zapytał Kowalski, wskazując na magizoologów.

Oboje zamarli wtedy na moment. Newt stanął jak wryty z patelnią w jednej, a różdżką w drugiej dłoni, natomiast Jenna miała ochotę zasłonić się włosami. Czuła się bardzo zażenowana, a perspektywa posiadania dzieci, i to jeszcze ze Scamanderem, w tamtym momencie wydawała się jej po prostu... Absurdalna.

- Um, no tak - powiedziała, odchrząkając niezręcznie. - Tak mogłoby być. Hipotetycznie, rzecz jasna.

Newt myślał, że zapadnie się pod podłogę i nie chciał się odwrócić do swoich gości za wszelką cenę. Jacob natomiast przyglądał im się wymownie.

- Newt, ja... Potrzebowałabym... Gdzie jest łazienka...? - zapytała Jenna, wstając nagle, chcąc jakoś pozbyć się niezręcznej atmosfery.

- Och... Tam. Pierwsze drzwi po lewej  - Newt wskazał na wyjście na korytarz po jego prawej, a wtedy dziewczyna z prędkością światła ruszyła we wskazanym kierunku. Kiedy było słychać, że zamknęła za sobą drzwi, Jacob zwrócił się do Newta dramatycznym szeptem:

- Newt! Co ty robisz?

- Co? - Scamander spojrzał na mugola nieznacznie.

- Czemu wspominałeś przy niej o tej Betty czy jak jej tam? - wyszeptał Jacob wręcz z pretensją w głosie.

- Ale Bunty tylko pomaga mi ze zwierzętami...

- No właśnie! - argumentował Kowalski, wstając i podchodząc do przyjaciela. - Ona teraz pomyśli, że tamta jest lepsza od niej, przecież też zwierzęta...

Newt zawiesił na moment wzrok gdzieś w próżni, głęboko zamyślony. W ogóle nie wpadł na to, o czym mówił mu przyjaciel.

- Ja wiem, teraz jest świetnie, jesteście tu razem i w ogóle, ale jedno słowo i możesz to zepsuć. - Jacob poklepał Newta po ramieniu, wciąż myśląc o swojej kłótni z Queenie, która ostatecznie doprowadziła do jej ucieczki z Grindelwaldem.

- To... Co powinienem teraz zrobić? - zapytał Newt niepewnie.

- Udobruchaj ją - odparł Jacob, upewniwszy się, że Jenna wciąż była w łazience. - Pochwal, jak ona się zajmuje tymi waszymi zwierzakami i w ogóle.

Kilka chwil później Jenna wróciła do kuchni, a Newt miał zamiar zastosować się do rad Jacoba, dlatego też prędko przed jej wejściem wypuścił małe niuchacze w pomieszczeniu.

- Ładnie tu pachnie - powiedziała Jenna zgodnie z prawdą, wyczuwając niezwykle przyjemny, trochę paprykowy zapach.

- Prawda, że Newt świetnie gotuje? - powiedział Jacob tonem dumnego ojca i znowu klepnął Scamandera w plecy, czym mocno go zaskoczył.

- Tak... - Scamander odchrząknął i odwrócił się tyłem do blatu. - Jenna, chciałabyś... Zobaczyć małe niuchacze?

- Co to za pytanie? No pewnie! - odparła od razu rozentuzjazmowana dziewczyna, a w oczach zalśniły jej iskry radości.

- Powinny się gdzieś tu szwendać i trzeba je nakarmić mlekiem...

- Już ja je znajdę. - Jenna od razu wyjęła różdżkę, gotowa na poszukiwania. Od razu rzuciła się na kolana na podłogę, rzuciła Lumos i zaczęła sprawdzać przestrzeń pod szafkami.

- Dasz radę sama? Mogę ci zaraz pomóc, one potrafią być psotliwe - powiedział Newt, na co Jacob od razu uderzył się dłonią w czoło. Zastanawiał się, czego nie zrozumiał w słowie "pochwalić".

Jenna podniosła się nieco i założyła ręce.

- Czy to jest wyzwanie, Scamander? - zapytała dumnie, po czym machnęła różdżką, a na jej końcu pojawił się złoty łańcuszek, którym zamierzała zwabić zwierzaki.

Jacob pokręcił głową z niedowierzaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro