19🐍
Kilka następnych chwil minęło Jennie tak szybko, że ledwo odnalazła czas na mruganie. Graves rzucał na nią i Newta zaklęcia, których nie potrafili odbić. W całym zamieszaniu pojawiła się tam też Porpentyna, która próbowała uspokoić Obskurusa. Prawie jej się to udało, gdy pojawiła się MACUSA, która bez żadnego ostrzeżenia zaczęła ostrzeliwać czarną masę zaklęciami.
- Zostawcie go! - krzyczała raz Jenna, raz Newt, a raz Porpentyna, ale MACUSA była na to głucha.
Obskurus ostatecznie eksplodował, a siła wybuchu odrzuciła Newta i Jennę na tory metra. Dziewczynie widok przysłonił dym i liczne odłamki, czuła jednak, że Scamander leżał przy niej i przyjął na siebie większość uderzenia. Nie zrobił tego specjalnie, ale Jenna była mu za to wdzięczna i chciała jak najprędzej upewnić się, że było z nim wszystko w porządku. Co działo się z Porpentyną, ludźmi z MACUSY czy w ogóle Gravesem - to nie mogło jej bardziej nie obchodzić.
Gdy Obskurus zniknął, a pył opadł, Jenna zauważyła, że Porpentyna leżała gdzieś za nimi. Z Newtem było najwyraźniej w porządku, bo podniósł się jako pierwszy i podobnie jak one, gapił się w szoku i smutku na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą lewitowała ogromna, czarna masa.
- Zabili go... - szepnęła Jenna sama do siebie, próbując jakoś to ogarnąć.
Po Obskurusie zostały jedynie czarne wióry, które wirowały w powietrzu. Graves podszedł do nich i patrzył na nie z niedowierzaniem.
- Wiecie, co zrobiliście? - zapytał przedstawicieli MACUSY.
- Obskurus został zabity na mój rozkaz, panie Graves - odparła Picquery.
- Tak. I historia na pewno to zapamięta, pani prezydent. To, co się tu dziś stało, nie było dobre.
Jennie bardzo nie podobał się ton, jakim mówił Graves. To, że był wrogi jej i Newtowi, wiedziała doskonale - ale całej MACUSIE też? Coś zaczynało jej bardzo nie grać w tym wszystkim i powoli podniosła się, upewniając się przy tym, że wciąż miała różdżkę przy sobie.
- On był odpowiedzialny za śmierć niemaga. Ryzykował odkrycie naszego świata, złamał jedno z naszych najważniejszych praw...
- Praw, które każą nam się chować jak szczury w kanale. Praw, które każą nam ukrywać naszą prawdziwą tożsamość. Praw, które każą setkom kulić się ze strachu przed odkryciem...
Graves zbliżał się do ludzi z MACUSY, a Jenna zapobiegawczo zrobiła krok w tył.
Ja skądś znam tę gadkę...
- Pytam panią, pani prezydent. Pytam was wszystkich - kogo chroni to prawo? Nas? - tu Graves wskazał na siebie. - Czy ich? - tu pokazał palcem w górę. - Nie mam zamiaru więcej się im kłaniać.
Picquery zaczęła wydawać jednemu ze swoich podwładnych polecenie o aresztowaniu Gravesa, ale Jenna miała przeczucie, że było już za późno. Newt również zdawał się je mieć, ponieważ ustawił różdżkę przed sobą. MACUSA wyczarowała barierę, której Graves nie mógł przekroczyć... I zaraz po tym rozpętało się kolejne piekło.
Newt rzucił swoją różdżkę Jennie, a następnie znikąd wyciągnął Pikujące Licho, które związało ręce Gravesa za jego plecami (Ślizgonka była pod wrażeniem tego pomysłu).
- Accio! - zawołała Porpentyna, zabierając mu jego różdżkę. Wtedy wszyscy już wiedzieli, że coś było mocno nie tak.
Newt, Porpentyna i Jenna podeszli do unieruchomionego Gravesa. Ta ostatnia wycelowała w niego różdżką, mówiąc:
- Revelio.
Istotnie, czarne włosy Gravesa poczęły blednąć, a jego twarz zaczęła się zmieniać. Po kilku sekundach przed nimi klęczał nie Graves, a...
- Grindelwald - wydusiła Jenna w szoku, nie wierząc, że miała właśnie przed sobą największego czarnoksiężnika w dziejach. Była jednocześnie przerażona i dumna, zaskoczona i podekscytowana... Wiedziała, że to będzie coś, o czym będzie opowiadać każdemu - jej matce w pierwszej kolejności.
- Myślicie, że mnie powstrzymacie? - syknął Grindelwald.
- Postaramy się, panie Grindelwald - odparła Picquery, po czym zabrało go dwóch jej podwładnych.
Grindelwald spojrzał jeszcze ostatni raz na Newta i szepnął do niego coś, czego Jenna już nie wyłapała. Kiedy został wyprowadzony, w metrze pojawili się też Jacob i Queenie, która rzuciła się siostrze na szyję. Jenna odwróciła się do Newta.
- Wszystko okej?
Puchon wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem, jednak po chwili skinął głową.
- Tak, tak... A z tobą?
Jenna wzruszyła ramionami, uśmiechając się, bo sama nie wierzyła w przygodę, którą właśnie przeżyła.
- Bywało gorzej.
- To... Ktoś się tym zajmie? - powiedział Jacob, po czym oddał Newtowi jego walizkę. Uśmiech Jenny poszerzył się jeszcze bardziej.
- Zdecydowanie jesteś moim ulubionym mugolem.
- Dziękuję - dodał Newt, gdy podeszła do niego Picquery:
- Jesteśmy panu winni przeprosiny, panie Scamander.
A mnie to nie? pomyślała Jenna.
- Ale i tak społeczność czarodziejów została odkryta. Nie możemy wyczyścić pamięci całemu miastu.
Newt z zamyśleniem spojrzał na ostatni zanikający skrawek Obskurusa. Jenna przyjrzała się temu z fascynacją - czuła, że zaraz coś wymyśli i bardzo ją to ekscytowało.
- Właściwie... Chyba możemy - powiedział Newt zgodnie z jej przewidywaniami, a wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
Chwilę później Scamander otworzył walizkę, dając wylecieć z niej swojemu ogromnemu Gromoptakowi. Jenna czuła się jak dumna matka.
- Jest taki piękny... - szepnęła sama do siebie, patrząc na ptaka ze wzruszeniem. Miała wrażenie, że prawdziwe łzy, które rzadko gościły jej na twarzy, spłyną jej po policzkach, gdy Newt się z nim żegnał. Scamander rzucił ptakowi serum czyszczące złe wspomnienia, a ten wyleciał przez ogromną dziurę powstałą w eksplozji. Zaraz po tym za padać deszcz - a wszyscy mugole tracili wspomnienia o magii.
Picquery zaraz po tym dała im niestety do zrozumienia, że Jacob też będzie musiał o wszystkim zapomnieć. Choć Jenna chciała się kłócić, wiedziała, że mogło być to niebezpieczne. Ona, Newt, Porpentyna i Queenie zebrali się w wyjściu z metra, by go pożegnać.
- No, to zgaduję, że tak będzie najlepiej... - zaczął Jacob, stając naprzeciw nich. - To było niesamowite w ogóle tu być. Nigdy nie miałem o czymkolwiek wiedzieć... - tu westchnął smutno. - Wszyscy wiemy, że Newt pozwolił mi zostać, bo... Hej, dlaczego pozwoliłeś mi zostać?
- Bo cię lubię - powiedział Newt z małym uśmiechem. - Bo jesteś... Moim przyjacielem. I nigdy nie zapomnę, jak mi pomogłeś, Jacob.
- I ja też - wtrąciła Jenna. - Jesteś najlepszym mugolem, Kowalski. Powodzenia.
Jacob wyraźnie się wzruszył na te słowa i sam nie wydusił z siebie więcej. Gdyby tego wszystkiego było mało, Queenie podeszła do niego ze łzami w oczach.
- Pójdę z tobą - powiedziała, po czym oboje się zaśmiali. - Pójdziemy gdzieś, gdziekolwiek. Widzisz... Nigdy już nie znajdę kogoś takiego jak ty.
Jacob pokręcił głową. Jenna, choć zazwycaaj nie znosiła ckliwości, w tamtym momencie sama była wzruszona.
- Jest wielu takich jak ja...
- Nie, jesteś tylko jeden ty - powiedziała Queenie.
Zapadła chwila ciszy, którą ostatecznie przerwał Jacob.
- Muszę iść. - Odwrócił się już do wyjścia, lecz Newt go zatrzymał.
- Jacob...
- W porządku. To jak budzenie się, prawda? - powiedział Jacob i ostatecznie wycofał się na deszcz. Jenna nieświadomie położyła dłoń na ramię Newta i lekko je ścisnęła, przez co oboje wymienili smutne spojrzenia - Scamander płakał, a ona zaczynała.
- Jeden normalny mugol i trzeba go oddawać...
Queenie nie wytrzymała. Wyczarowała sobie parasolkę i podeszła do Jacoba ten ostatni raz, a następnie złożyła długi pocałunek na jego ustach.
Wycofała się, a gdy Jacob otworzył oczy, czworo czarodziejów już zdążyło się deportować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro