Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Kilka godzin później zaparkowaliśmy na podjeździe cioci. Zack wyszedł z auta i zanim rozpięłam pasy, on otworzyło mi drzwi i wyciągnął do mnie rękę, którą przyjęłam z uśmiechem.

- Widzę, ze dżentelmen z ciebie. - zauważyłam i zmrużyłam figlarnie oczy.

- Oczywiście, ze nim jestem. Nie wiem jak mogłaś w to wątpić. - odpowiedział udając oburzenie, ale zdradzał go uśmiech.

- Och, już myślałam, że się nie pojawicie! - powiedziała mama, wybiegając z domu i przytulając najpierw mnie, a potem Zack'a - Wchodźcie do środka. Zack, pójdź do pana młodego, a my pójdziemy do Christiny. - brunet skinął głową i zniknął za drzwiami, za którymi przebywała męska część gości.

- Och, Ina! Moja kochana córka chrzestna. - powiedziała Christina i ucałowała mnie w oba policzki -  Cieszę się, ze już dotarłaś. Jak minęła podróż? - widziałam na jej twarzy wyraźny stres.

- Sprawnie. Nie było żadnych niespodzianek na drodze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło - Nie stresuj się, ciociu. Twój przyszły mąż padnie, gdy cię zobaczy. - nie kłamałam.

Miała na sobie piękną beżową suknię z dekoltem w serce, rozszerzaną od pasa ku dołowi. Spódnica byka wykonana z delikatnego brzoskwiniowego materiału. Dekolt zdobił wzorzysty haft złotą nicią, która niemal świeciła własnym blaskiem. Na prawym boku widniał roślinny wzór, który zaczynał się na początku wcięcia w talii, a kończył zaraz nad środkiem spódnicy.

Brązowe włosy miała spięte we francuskim koku, a na czubku głowy lśnił diadem, od którego odchodził welon. Szyję cioci zdobił naszyjnik o podobnym wzorze co diadem.

Całości dopełniał delikatny, naturalny makijaż, który podkreślał piękno cioci. Wyglądała jak wyjęta z obrazu księżniczka.

- Tak uważasz? - zapytała. Ciocia nie była taka stara, miała 25 lat, więc mój wiek był najbliższy jej wiekowi ze wszystkich tutaj kobiet, które były po 40.

- Na pewno! Musiałby być ślepy, żeby nie paść przed tobą na kolana. - ciocia chciała coś odpowiedzieć, ale wtedy do pokoju wparowała moja mama.

- Koniec pogaduszek, zaraz bierzesz ślub.

Gdy ciocia weszła do kościoła, na jej twarzy malowały się zdenerwowanie i miłość, ale to pierwsze uczucie zniknęło, gdy zobaczyła spojrzenie swojego przyszłego męża, które wyrażało miłość i uwielbienie.

Gdy skończyli składać sobie przysięgi i zapieczętowali je pocałunkiem, goście zaczęli bić brawa, a ja zaczęłam płakać. Zack widząc to złapał mnie za rękę i ścisnął ją pokrzepiająco. Uśmiechnęłam się przez łzy i przytuliłam do ramienia bruneta.

- Zawsze płaczesz na ślubach? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.

- Jestem na jakimś po raz pierwszy. - odpowiedziałam.

Młoda para została okrążona przez zaproszonych i każdy składał im gratulacje oraz życzenia.

Później wszyscy przeszliśmy do wynajętej sali, w której pierwszy taniec zatańczyła młoda para, a do drugiego zostałam poproszona przez wujka.

- Mam nadzieję, że nie skrzywdzisz mojej cioci. - zagroziłam, a ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Nie śmiałbym. Gdybym ją skrzywdził, odczułbym to dwa razy bardziej. - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Mam nadzieję, że nie kłamiesz.

- Gdzieżbym śmiał. - wzruszył ramionami, szczęśliwy - Kocham ją.

- To była najlepsza odpowiedź, jaką mogłeś wymyślić. - powiedziałam i puściłam mu oczko.

W następnej piosence porwał do tańca swoją mamę, a widok był po prostu przepiękny.

- Zatańczymy? - podniosłam oczy i ujrzałem przed sobą Zack'a. Uśmiechnęłam się.

- Z przyjemnością. - odpowiedziałam i chwyciłam go za rękę.

Kiedy weszliśmy na parkiet, on odpowiednio mnie ustawił, a ja jak osłupiała wpatrywałam się w niego, nie spodziewając się, że potrafi tak tańczyć. Jak widać, pochlebiał mu fakt, że mu się przyglądam, ponieważ uśmiechał się zuchwale. W końcu otrząsnęłam się i uśmiechnęłam półgębkiem.

- Widzę, że potrafi pan zaskoczyć, panie Fisher.

- Jak widać, panno Collins. - roześmiałam się swobodnie.

- Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? Musi to wyglądać, jakbyśmy wyrwali się z jakiegoś filmu.

- Moja babka była miłośniczką tańca, a zwłaszcza tych towarzyskich. Jak wiesz, spędzałem z nią wiele czasu. - zobaczyłam błysk bólu po stracie ukochanej babci i zrobiło mi się go żal.

- Twoja babka była wspaniałą kobietą i jej żywot nie poszedł na marne. W końcu przez sześć lat, w trakcie których kształtował się twój charakter, to ona cię wychowywała. Spisała się na medal, Zack. Teraz Bóg wynagradza jej ten trud odpoczynkiem. - powiedziałam cichym i delikatnym tonem. Uśmiechnął się delikatnie, a ja nie odzywałam się, gdy ten błądził gdzieś daleko myślami.

Przetańczyliśmy większość piosenek, w trakcie których rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Około godziny 23 postanowiliśmy się zbierać. Pożegnałam się z ciotką i świeżo upieczonych wujkiem, po czym ustaliłam z mamą, że dzisiaj przenocuję w domu, a rano Zack po mnie przyjedzie i wrócimy do szkoły.

- Daleko mamy samochód? - zapytałam gdy wychodziliśmy z budynku i potarłam ramiona, żeby było mi cieplej.

- Kawałek stąd. - odpowiedział i ściągnął marynarkę, którą zarzucił mi na ramiona.

- Nie musisz, naprawdę. Teraz tobie będzie zimno.

Chciałam zdjąć marynarkę i mu ją oddać, ale on zatrzymał się i przytrzymał moje ręce.

- Daj spokój, nie jestem małym chłopcem i nie pozwolę, aby damie było zimno. - powiedział patrząc mi w oczy, na co uśmiechnęłam się delikatnie.

- W takim razie... Dziękuję ci. - odpowiedziałam i ruszyliśmy dalej.

Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem, Zack otworzył mi auto i odprowadził aż pod drzwi wejściowe.

- Dziękuję za wspaniały wieczór. - powiedział brunet i uśmiechnął się.

- Tak, Zack. Ja również dziękuję. - odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.

- Dobrej nocy. - pożegnał się, po czym chwyciwszy moją rękę, pocałował wierzch mojej dłoni.

- Wzajemnie. - odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami, czując jak moje policzki robią się czerwone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro