Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Ocknęłam się we własnej sypialni. Miałam zdjętą zbroję, ale nadal byłam w swoim ubraniu. Zaczęłam się oglądać, ale nigdzie nie zauważyłam choćby najmniejszego plasterka, a co dopiero bandażu. Stwierdziłam też, że nic mnie nie boli, ani nic w tym rodzaju. Czułam się... normalnie.

Postanowiłam odnaleźć kogokolwiek z kim mogłabym porozmawiać i po wyjściu z sypialni natknęłam się na Jane i Mike'a. Uśmiechnęłam się szeroko na ich widok i mocno ich przytuliłam.

- Jak się czujesz? - zapytała Bond, na co wzruszyłam ramionami.

- Normalnie, a wy? - odparłam.

- Nie najgorzej. Lekkie draśnięcia. - powiedziała ruda.

- Walczyłem z odległości, więc nic mi się nie stało. - wyjaśnił blondyn.

- Macie duże straty? - spytałam, na co Jane głową.

- Piętnastu, może trochę więcej poległych, około trzydziestu ciężko rannych. - odpowiedział Mike.

- To dobrze. - widziałam, że przyjaciółkę coś gryzło - O co chodzi? - spojrzała na mnie niepewnie.

- Odejdziecie, prawda? - zmarszczyłam brwi słysząc liczbę mnogą, gdy ktoś nagle złapał mnie za rękę. Posłałam blady uśmiech Fisherowi.

- Odejdziemy? - zapytałam cicho, a ten tylko wzruszył ramionami.

- Decyzja należy do ciebie. - westchnęłam i spojrzałam na rudowłosą. Ona już znała odpowiedź, jej przeczucia nigdy nie zawodzą. Przytuliłam ją mocno, gdy zobaczyłam łzy w jej oczach.

- Powiedz, że nie stracimy kontaktu. - poprosiła - Obiecaj. - wzdrygnęłam się.

- Już raz miałam podobną sytuację, ale wtedy to ja byłam na twoim miejscu. - odszepnęłam jej - Nie wiem czy to się uda. Przyjaźń na odległość jest trudna, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nadal się z tobą przyjaźnić. - obiecałam, a jej to chyba wystarczyło, bo odsunęła się i posłała mi blady uśmiech.

- Mam nadzieję. Ale powiem ci jedno: znajdź sobie tam przyjaciółkę i zacznij nowe życie. Coś mi mówi, i nie ważne jak bardzo nie chcę, żeby to było prawdą, to takie jest moje przeczucie, to będzie najlepsze wyjście. Zamknij ten rozdział i rozpocznij nowe życie w akademii. - powiedziała ale w jej głosie słychać było, że mówi to z trudem, a ja znowu ją przytuliłam.

- Będę tęsknić. - szepnęłam i odsunęłam się od niej.

- Ja też. - wymusiła uśmiech, a ja poczułam pierwszą łzę spływającą po moim policzku.

- Żegnaj, Mikey. - powiedziałam cicho i przytuliłam przyjaciela.

- Żegnaj, Ino. - odpowiedział i ścisnął mnie lekko, po czym odsunął się ode mnie - Zadzwoń czasem. Do Rico także. - uśmiechnęłam się lekko.

- Na pewno. - powiedziałam i odwróciłam się do Zack'a - Jak dotrzemy do akademii? - spytałam.

- Możemy albo się przejść, albo zadzwonię po mojego ojca, żeby po nas przyjechał. - odpowiedział, gdy ruszyliśmy korytarzem, a ja zatrzymałam się przed moją sypialnią.

- Muszę jeszcze coś załatwić. - powiedziałam, wchodząc do mojego byłego pokoju. Zdjęłam naszyjnik w kształcie róży i złożyłam go na toaletce - Już mi się nie przyda. - odparłam widząc zdziwienie Zack'a.

- Masz rację. - powiedział i sięgnął pod koszulkę, wyjmując spod niej talizman w kształcie głowy jaguara i złożył go obok mojego wisiorka - Idziemy? - zapytał.

- A co z rzeczami? - zapytałam zdziwiona.

- Dyrektor przeteleportuje je do akademii, gdy dostanie informację, że już do niej dotarliśmy.

- Okey. W takim razie tylko się przebiorę i możemy ruszać. Mam nadzieję, że masz ochotę na spacer! - powiedziałam zamykając Zackowi drzwi przed nosem i usłyszałam niezrozumiałe mruknięcie, które podejrzanie przypominało "A mam jakiś wybór?". Pokręciłam rozbawiona głową i podeszłam do szafy, po czym przebrałam się w coś niepobrudzonego krwią.

- Gotowa? - zapytał uśmiechnięty Zack i wyciągnął do mnie rękę. Również się uśmiechnęłam i przyjęłam ją.

- Czy dyrektor czeka na nas na dworze, czy powinniśmy do niego zajrzeć? - zapytałam.

- Czeka na nas. - odparł.

Po formalnych uprzejmościach wymienionych z dyrektorem, udaliśmy się w stronę drzew.

- To ty mnie uzdrowiłeś, prawda? - zapytałam, kiedy weszliśmy do lasu - Jak starczyło ci sił?

- Cóż, kiedy chciałem cię uzdrowić, część energii wracała do mnie, bo jak się później okazało, ty również uzdrowiłaś mnie. Mimo, że straciłaś przytomność, pomogłaś mi.

- Jak? - spytałam zdziwiona, a on potrząsnął głową.

- Nie mam pojęcia. Jak widać musimy się trochę poduczyć o Łowcach. - uśmiechnęłam się

- Tak, masz rację. Jesteśmy w tym trochę do tyłu. - przez chwilę szliśmy w ciszy - Trochę się boję, Zack. - szepnęłam i poczułam, że brunet się zatrzymuje.

- O co chodzi? - zapytał łagodnie i spojrzał mi w oczy.

- Tej akademii. Boję się, że mnie nie zaakceptują. - wyznałam cicho - A co jeśli to pomyłka? Że jednak nie jestem łowcą, a ten Niebiański Ogień po prostu wyczarowałam? A co jeśli... - nie dane mi było dokończyć, bo Zack zbliżył się i delikatnie mnie pocałował.

- Daj spokój, pokochają cię. - obiecał i pogłaskał mnie po policzku. Wtuliłam twarz w jego dłoń i uśmiechnęłam się.

- Nie muszą. Wystarczy, że ty to zrobisz. - powiedziałam i zaraz poczułam jego usta na swoich.

Zack pchnął mnie delikatnie na drzewo, tak że oparłam się o nie plecami. Fisher złapał mnie pod udami, żebym objęła go nogami, co też zrobiłam. Brunet wsunął rękę w moje włosy i przekrzywił lekko moją głowę, po czym zaczął całować moją szyję, na co westchnęłam z zadowoleniem.

- Kocham cię. - szepnął i przejechał palcem po mojej dolnej wardze, a ja poczułam rumieniec na mojej twarzy, więc ukryłam ją w zagłębieniu jego szyi- Co ty ze mną robisz? - zapytał i uśmiechnął się triumfalnie - Mówiłem, że to mnie pragniesz.

- Zack, nie mów, że... - przerwał mi. Chyba musiał widzieć moje przerażenie na twarzy na myśl o tym, że robił to tylko dlatego, żeby to udowodnić.

- Spokojnie, nie o to chodziło. - zapewnił i postawił mnie na ziemi.

- Chyba powinniśmy iść do akademii. - Zack wydął wargę.

- A nie możemy wrócić do tego co przed chwilą miało miejsce? - zapytał, a ja trąciłam go w ramię.

- Daj spokój, bo nigdy tam nie dojdziemy. - powiedziałam i po chwili ruszyliśmy dalej, w akompaniamencie jego śmiechu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro