Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

- To są jakieś żarty, prawda? - powiedziałam, gdy skończyłam się śmiać. Spojrzałam na Mike'a, który również nie wierzył w to, co usłyszeliśmy przed chwilą, ale mina Rica była wypruta z jakichkolwiek emocji. Właśnie tego zwykle używał, żeby radzić sobie z trudnymi chwilami. Potrafił wyłączyć emocje.

- Przykro mi, ale to prawda. Chciałbym żartować. - przyznał, a jego głos się załamał. Przytuliłam przyjaciół, po czym zaczęłam szlochać, a oni jedynie wypuszczali bezgłośnie łzy, przytulając mnie.

Właśnie się dowiedziałam, że mój najlepszy przyjaciel, który był dla mnie jak brat, wylatuje na drugi koniec świata. Odsunęłam się od chłopaków i pozwoliłam niebieskookiemu wytrzeć moje łzy, tak jak w dzień, w którym się poznaliśmy.

- Kiedy? - zapytałam szeptem, a on westchnął.

- Nazajutrz mam samolot. - powiedział, na co pokiwałam ponuro głową i pozwoliłam sobie rozpadać się w środku, po cichu, nie uzewnętrzniając swojego bólu.

- Będziesz nas odwiedzał, prawda? - zapytałam po chwili.

- Nie wiem czy będę miał jak. Jestem tam zapisany do Szkoły Magii, mają tam solidne zasady. Nie wiem, czy uda mi się wyrwać. Postaram się odwiedzić was pod koniec roku. - powiedział.

- Przecież rok szkolny dopiero się zaczął, mamy czekać tak długo? - zapytałam cicho.

- Ej, Ina... Damy radę, przyjaźń na zawsze, pamiętasz? - tym razem odezwał się Mike, a ja uśmiechnęłam się smutno.

- Poza tym są zawsze rozmowy internetowe. - pokiwałam głową, chociaż dobrze wiedzieliśmy, że to nie to samo - Może już wracajmy. Zaraz kończy się lekcja, która nawiasem mówiąc, jest naszą ostatnią. - wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy do szkoły.

Przez całą drogę zastanawiałam się, czy nasza przyjaźń przetrwa. Wiedziałam, że to mało prawdopodobne, ale chciałam wierzyć, że będzie trwała nadal. Zastanawiałam się również nad tym, czy jeszcze kiedyś spotkamy się z Rico.


Zanim się obejrzałam, nadszedł dzień, którego tak bardzo nie chciałam.

Płakałam w ciszy, a Rico bez słów przytulał mnie i głaskał po włosach w geście pocieszenia.

- Ina, taksówka już przyjechała. - szepnął, na co tylko zacisnęłam uścisk.

- Nie chcę żebyś jechał. - przyznałam - Jesteś dla mnie jak brat, nie możesz mnie zostawić.

- Wiem, ale to nie mój wybór. Myślisz, że z własnej woli zostawiłbym siostrę? - zapytał i wytarł łzy z moich policzków.

- Mam nadzieję, że nie. - odparłam i wysiliłam się na uśmiech.

- Postaram się przyjechać. - zapewnił, po czym ostatni raz ścisnął mnie i odsunął od siebie - Cześć, stary. - powiedział i przebił piątkę z Mikem.

- Zadzwoń jak będziesz na miejscu. - poprosiłam, na co on skinął głową i wsiadł do taksówki.

Patrzyłam jak odjeżdża i przytuliłam się do Mike'a.

- Wracamy do szkoły? - zapytał na co pokiwałam głową.

Szliśmy w ciszy, a ja nadal przytuliłam się do blondyna, mając nadzieję, że to tylko sen i jutro na zajęciach znowu ujrzę dobrze mi znaną rudą czuprynę.

- Em, Ina? - spojrzałam na blondyna, a on wskazał parking - Czy to nie jest auto twojej matki? - zapytał, a ja rozpoznając Toyotę Celicę, pognałam ile sił w nogach do sekretariatu, zostawiając blondyna daleko w tyle.

- Dzień dobry, czy zastałam dyrektora? - zapytałam sekretarkę.

- Nie, panno Collins, ale powinien być z pani rodzicami na dziedzińcu. - skinęłam jej głową w podzięce i pobiegłem we wskazanym kierunku.

Pani Doot, sekretarka, nie myliła się i trafnie wskazała miejsce pobytu Dyra.

- O, dzień dobry. Właśnie mieliśmy panienki szukać. - oznajmił dyrektor.

- Dzień dobry, a co robi tutaj moja mama, jeśli mogę spytać? - zapytałam uprzejmie.

- Przyjechaliśmy z wesołym nowinami, a przy okazji zobaczyć jak się trzymasz. - odparł John, chłopak mamy.

- Dobrze, to ja już was zostawię. - powiedziała dyr i ruszył w kierunku szkoły.

- Więc tak. Zaczynając od tych nowin - zaczęła mama - W przyszłym tygodniu... O mój Boże, czy to młody Fisher?! - zmarszczyłam brwi.

- Nie wiedziałam, że chodzi do mojej szkoły...

- Albo go nie poznałaś. Proszę cię, Rose. Nawet Ina go nie poznała, skąd wiesz, że to on? - zapytał, ale mama go nie słuchała.

Prostując zaistniałą sytuację. Kiedy miałam 10 lat, przeprowadziliśmy się, ale przed tym mama miała przyjaciółkę, która była naszą sąsiadką i była dla mamy niczym siostra. Pani Fisher miała dwóch synów, o rok starszego ode mnie i z mojego rocznika. Zaprzyjaźniłam się z tym starszym i nie było dnia, w którym nie wychodzilibyśmy razem na podwórko. Minęło 7 lat, a od roku chodzę do tej szkoły i dopiero teraz dowiaduje się, że mój przyjaciel z dzieciństwa chodzi do mojej szkoły. Niestety nie znałam starszych roczników z nazwiska, nawet tych z mojego, z którymi mamy zajęcia, więc nie wiedziałam czy jest czarodziejem, czy zwykłym człowiekiem. Nie mogłam uwierzyć, że mógłby chodzić do tej szkoły. Był moim pierwszym przyjacielem i pierwszą dziecięcą miłostką. To było bardzo, ale to bardzo mało prawdopodobne.

- O, dzień dobry pani Collins. Nie widziałem pani z 8 lat. - mama roześmiała się radośnie, a ja odwróciłam się, chcąc zobaczyć dawnego przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro