Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Kilka dni później

- Jak się czujesz? - zapytał Zack, gdy pomagał mi wiązać zbroję, a ja westchnęłam i odwróciłam się do niego.

- Boję się. Tam jest tyle potworów, że nie wiem, czy ta ilość czarodziei, choćby nie wiem jak doświadczonych, plus tylko dwóch Łowców, dadzą sobie radę. - odpowiedziałam.

- Uważasz się za Łowcę? - wzruszyłam ramionami.

- Jestem nim w większym stopniu niż czarodziejem i dobrze o tym wiesz, a jak jest z tobą? - zapytałam.

- Nigdy nie uważałem się za czarodzieja. To rodzice nie chcieli narażać mnie na niebezpieczeństwo i powiedzieli, że zapiszą mnie do akademii, jeśli spotkam innego łowcę i mnie nie rozpozna, będę musiał udać się do akademii. - skrzywił się - Oni nie rozpoznali łowcy w tobie, więc... Jeżeli po wojnie nie będziemy zmuszeni do przeniesienia do akademii dla łowców, to będzie cud. - skinęłam głową - Gotowa? - zapytał, gdy skończyłam przypinać swoją broń.

- Czy jeśli powiem nie, to nie będę musiała tam iść? - zapytałam, a rysy jego twarzy złagodniały i przytulił mnie, a ja wtuliłam twarz w jego tors.

- Nie dam cię im skrzywdzić, choćbym miał ryzykować własnym życiem. - popatrzyłam na niego.

- Nawet tak nie mów, musisz przeżyć, choćby nie wiem co. - wyjrzałam przez okno - Chyba powinniśmy iść. - Fisher splótł nasze palce i wyszliśmy ze szkoły.

Na dziedzińcu zebrało się już większość osób. Wszyscy mieli zbroje czarodziejów, składające się z czarnego płaszcza i kilku ochraniaczy na kolanach i rękach. Jane wyróżniała się spośród nich, wiedząc, że przez to zostanie odesłana do domu i zmuszona do pobierania elfickich nauk, ale teraz musiała walczyć.

Bond miała na sobie zielony płaszcz z kapturem z zapinką w kształcie liścia, wykonaną ze srebra. Włosy miała spięte w wysokiego kucyka, przez co wyraźnie było widać jej szpiczaste uszy. Na plecach miała kołczan ze strzałami, a w ręce księżycowy łuk. Była ubrana w białą wojenną elficką suknię z wycięciami po bokach nóg, które umożliwiały jej bieganie, a na stopach: zielone trzewiki. Skinęłam jej głową, gdy ta na mnie popatrzyła i odwzajemniła gest. Na jej twarzy nie było widać typowego dla niej uśmiechu, a jedynie oczekiwanie i zaciętość.

Spojrzałam na Zack'a, który szedł tłumem i zwracał na siebie uwagę wszystkich strojem typowym dla Łowcy. O ile elfy wkradające się do szkoły magii były jeszcze normalne, o tyle widok Łowcy w tych murach był dość niespotykany.

Zack miał na sobie podobny rynsztunek do mojego; naramienniki z kolcami, napierśnik  z wygrawerowaną sceną, w której łowca wbija miecz w demona, zarękawia i rękawiczki, które wyglądały jak łapy smoka, oraz nagolennice z rozmaitymi wzorami. Za nim powiewała ciemnogranatowa peleryna. W pasie miał przewiązany pas z mieczem, oraz dwa sztylety. Twarz miał zaciętą, a oczy szukały wroga. Dzięki mocy Łowcy, swoim wzrokiem mógł już być mile stąd, szukając nieprzyjaciela.

Zbiegłam po schodkach i sama wyszłam przed linię uczniów, robiąc to samo co Zack.

- Będą tu za kilka minut. - szepnęłam w tej samej chwili, w której Fisher obwieścił to reszcie uczniów. Patrzyłam na przeróżne stworzenia i przypisywałam im poszczególne gatunki.

Strzygi - demony podobne do kobiet z ptasimi szponami. Gdy wydawały z siebie jakiś dźwięk, widoczne były dwa rzędy zębów.  Z ich pleców wyrastały sowie skrzydła, a same strzygi biegały na czterech łapach. Miały bardzo długie włosy, oraz dłuższe niż u skrzatów szpiczaste uszy. Ich twarze były wychudzone z bardzo widocznymi kośćmi policzkowymi i dużymi oczami.

Erynie - kolejne kobiece demony. Miały piękne kobiece twarze i ciała z czerwonymi tęczówkami i ustami, a ich cery były śnieżnobiałe. Włosy były również ogniste, tak samo jak kolor piór w ich wielkich skrzydłach. Ich ręce były zakończone szponami, a zamiast zębów, były tam wielkie kły, którymi rozszarpywały swoje ofiary. Poza tym mogły atakować pazurami, które były na końcach ich skrzydeł.

Wampiry - demony, które były przystojnie i równie piękne co Erynie. Mieli nienaturalnie białe ciała, oraz skrzydła spowite cienką warstwą ich skóry, które nie potrafiły ich unieść, ale przyśpieszały ich ruchy. Z ust wystawały białe kły, a ręce zakończone szponami, służyły do przytrzymania ofiary, gdy ci chcieli wypić ich krew.

Wilkołaki - demony mężczyźni, którzy byli wyżsi od ludzi, ale nie było aż tak dużej różnicy.  Mieli wilcze pyski, łapy i ogony, oraz porośnięte sierścią całe ciało, ale chodzili na dwóch nogach, które były wygięte w przeciwną stronę niż kolana ludzi, a ich kły były widoczniejsze niż u wampirów.

Straciłam z oczu wojska, gdy ktoś złapał mnie za ramię, rozpraszając mnie. Zack.

- Oni zaraz tu będą. - szepnęłam, a ten tylko smutno skinął głową.

Położyłam mu rękę na ramieniu, stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Zack westchnął przytulając mnie i opierając brodę na czubku mojej głowy.

- Obiecaj trzymać się blisko mnie, żebym mógł cię ochronić. - poprosił, a ja pokiwałam głową.

- Obiecuję. - odpowiedziałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro