Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Kiedy wyszłyśmy z samochodu, o mało nie przewróciłyśmy się o swoje zakupy, co wywołało nasz nagły napad śmiechu.

- Ej, kto to? - zapytała, a ja odwróciłam się, mrużąc oczy.

Zza linii drzew wybiegła jakaś zakapturzona postać w ciemnozielonej pelerynie, przez co nie widziałam twarzy. Człowiek ten kierował się do naszej szkoły, obok której stałyśmy. Dosyć trudne było dostrzeżenie go, ponieważ robiła się szarówka.

- Nie wiem, ale mam złe przeczucia. - odpowiedziałam cicho, gdy nagle drzwi szkolne otworzyły się i stanął w nich dyrektor. Zmarszczyłam brwi - Chyba na niego czekał. - mruknęłam. Z tej odległości mogłyśmy doskonale słyszeć ich rozmowę.

Postać w pelerynie wbiegła po kilku stopniach i stanęła przed dyrektorem, zdejmując kaptur.

- Nie wierzę, to Zack. - szepnęłam.

- Jakie wieści? - spytał dyr.

- Niestety, miał pan rację. Zbierają armię. Setki demonów, wampirów, wilkołaków, erynii. Wiele mitycznych stworzeń. - odpowiedział, a dyrektor zaczął coś mówić do siebie.

- Był zna zwiadach? - szepnęła niedowierzająco Jane, a ja jedynie skinęłam głową.

- Na to wygląda.

- Kiedy wyruszą do ataku? - zapytał, na co brunet wzruszył ramionami.

- Nazajutrz ich wojska będą pełne. Jakie mamy szanse, dyrektorze? - zapytany potarł czoło ręką.

- Sam nie wiem. Stracimy bardzo dużo energii utrzymując portale do piekieł dla takiej ilości potworów. Ale co możemy innego zrobić jak odwołać zajęcia z alchemii i zachować tylko treningi i obronę przed czarną magią? Kto wie, czy nie przyłączą się do nich jacyś nieznani nam czarnoksiężnicy. - skinęłam na Bond głową, żebyśmy ruszyły do bocznego wejścia.

- Co o tym sądzisz? - zapytałam gdy zniknęłyśmy za rogiem.

- Nie wiem. Jeszcze jeden dzień do wojny. Musimy się skupić na ćwiczeniach i mam nadzieję, że dyrektor był bardzo pesymistyczny. Musimy ocalić akademię. - powiedziała bez krzty strachu - Gdyby ona zginęła, nie mielibyśmy się gdzie podziać, gdzie uczyć. To jedyna szkoła dla czarodziei w tym kraju. Musimy ją chronić za wszelką cenę. - skinęłam głową, gdy weszłyśmy do części mieszkalnej - A ty co uważasz? Zapewne i tak niedługo przeniesiesz się do szkoły dla łowców. - mruknęła smutno - To prawda, że jesteś jedną z nich? - pokiwałam głową.

- Dlatego ćwiczę z Zackiem. uczy mnie jak walczyć jako Łowca. - wyjaśniłam - Ale nie możesz tego nikomu powiedzieć.

- Wiem, sama jestem połówką. - powiedziała, kiedy zatrzymałyśmy się przed jej drzwiami - Widzimy się na śniadaniu? - uśmiechnęłam się do niej.

- Pewnie. Do jutra. - pożegnałam się i ruszyłam do mojego pokoju.

- Ina! - wychyliłam głowę na korytarz, nie zdążywszy zamknąć za sobą drzwi - Możemy porozmawiać? - zapytał Zack, stając przede mną.

- Okey, wchodź. - powiedziałam i ruszyłam do środka, chowając rzeczy do szafy, a zbroję: pod łóżko - O co chodzi? - zapytałam siadając na łóżku.

- Dzisiaj dyrektor wysłał mnie na zwiady, o czym już wiesz. - spuściłam głowę przez to, że nakryto mnie na podsłuchiwaniu - Ale nie o to mi chodzi. Wiesz też, że został jeden dzień, prawda? - skinęłam głową, patrząc na Zack'a - Chyba musisz poćwiczyć walkę w pełnym rynsztunku i z Niebiańskim Ogniem, nie sądzisz?

- Tak, chyba masz rację. Ale jak mam to zrobić, skoro nikt nie może wiedzieć, że jesteśmy łowcami?

- Będziemy ćwiczymy teraz. - odpowiedział.

- Ale, że teraz? - uśmiechnął się i wstał.

- Za dziesięć minut na boisku. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju.

Podeszłam do łóżka i wyciągnęłam spod niego zbroję. Ubrałam bluzkę, spodnie i buty, po czym zajęłam się zakładaniem zbroi. Niestety, nie udało mi się samej zawiązać napierśnika, więc postanowiłam pójść z tym do Zack'a, ale najpierw zajęłam się broniami. Noże zamocowałam przy prawym udzie, ciernie owinęłam nad rękawiczki i przewiązałam pas z mieczem w pasie, po czym wyszłam z pokoju.

Zack czekał już na mnie na boisku i stał oparty o drzewo, więc podeszłam do niego.

- Pomógłbyś mi w napierśnikiem? Nie mogę go zawiązać. - powiedziałam odwracając się do niego tyłem, gdy skinął głową i przerzuciłam włosy przez ramię.

Fisher mocno zawiązał mój napierśnik i złapał moje włosy, które przerzucił mi na plecy, muskając moją szyję palcami, na co zadrżałam. Brunet złapał mnie pod łokieć i obrócił w swoją stronę, a ja miałam spuszczony wzrok. Zack niepewnie złapał mój podbródek i podniósł go, sprawiając, że musiałam spojrzeć mu w oczy, w których zobaczyłam błysk czegoś, czego nie potrafiłam nazwać, ale byłam pewna, że w moich widać to samo. Chłopak schylił się, dotknął czołem mojego czoła, patrząc mi w oczy i złapał mnie w pasie. Niepewnie położyłam mu ręce na ramionach i splotłam palce na jego karku. Fisher dotknął mojego policzka dłonią i podniósł moją głowę, łącząc nasze usta. Zack widząc, że oddałam pocałunek, stał się pewniejszy i wsunął rękę w moje włosy, a pocałunek stał się bardziej namiętny. Przysunęłam się bliżej bruneta, a ten obrócił nas i przycisnął mnie do drzewa. Pociągnęłam go za końcówki włosów, na co on mruknął w moje usta i mocniej ścisnął mnie w pasie. Zjechał ręką wzdłuż mojego boku i złapał mnie za udo, żebym objęła go nogami w pasie, co zrobiłam i zakończyłam pocałunek.

- Nie jestem zbyt ciężka z tą zbroją? - zapytałam ciężko oddychając, a on przejechał palcem po mojej dolnej wardze.

- Ani trochę. - odpowiedział, sam ciężko oddychając i patrząc na moje usta, więc bez zastanowienia ponownie go pocałowałam, równie namiętnie co on przed chwilą mnie.

Niestety, ten pocałunek nie trwał zbyt długo, na co jęknęłam niezadowolona, ale tym razem zakończył go Zack, a jego oczy błyszczały. Chłopak postawił mnie na ziemi, a ja oparłam głowę na jego szyi, niechcący muskając ją ustami, w wyniku czego, on zacisnął uścisk m moich biodrach i warknął cicho.

- Chyba powinniśmy zacząć trening, puki mogę się jeszcze kontrolować. - szepnął, a ja zaśmiałam się i spojrzałam na niego.

- Nie wiedziałam, że tak na ciebie działam. - powiedziałam tonem godnym Scarlett O'Harry, na co ten tylko spojrzał na mnie znacząco.

- Proszę cię, Ino. Miej litość. - powiedział, na co zachichotałam - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie mogę to zrobić. - powiedział i zaczął całować moją szyję, na co mruknęłam zadowolona.

- Dobra, chyba na prawdę musimy się wziąć za trening. - powiedziałam i lekko go odepchnęłam.

- Tak, masz rację. Zaczynajmy. - powiedział ściskając mnie za rękę i ruszył na środek boiska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro