Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

- I jak tam u profesora Browna? - zapytałam Mike'a, gdy razem z Zackiem usiedliśmy przy jego stoliku, przy którym już siedziała Jane.

- Pomogłem mu w kilku projektach i mam szansę na lepszą ocenę na koniec roku. - odpowiedział patrząc na swoje jedzenie. Trąciłam go ramieniem.

- Ej, Mike, co jest? Coś się stało? - spytałam, na co ten spojrzał na mnie i na szatyna.

- Nie, wszystko okey, dlaczego pytasz? - przewróciłam oczami.

- Nic, nie ważne. - odpowiedziałam i zajęłam się swoim jedzeniem.

- Będziemy mogli później porozmawiać? - poprosił, a ja spojrzałam na niego zaniepokojona.

- Mike, co się stało? Na prawdę zaczynam się bać. - powiedziałam cicho, a on posłał mi uśmiech.

- To nic takiego, mówię ci. - trochę się uspokoiłam.

Kiedy zjedliśmy obiad, poszłam z Mikem na dziedziniec. Przeszliśmy się kawałek w milczeniu, po czym usiedliśmy w cieniu drzewa. Było dzisiaj gorąco, więc na słońcu raczej byśmy nie wytrzymali, zwłaszcza, że teraz słońce świeciło najmocniej.

- Więc... O czym chciałeś porozmawiać? - zaczęłam patrząc na blondyna, a ten podrapał się po karku.

- Chciałem coś wiedzieć, żebyś odpowiedziała mi na jedno proste pytanie... - skinęłam głową by mówił dalej - Dlaczego zgodziłaś się ze mną chodzić? -  spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, spodziewając się wszystkiego, poza tym jednym pytaniem.

- Zaraz, co? - wzruszył ramionami i nadal patrzył mi w oczy.

- To co słyszałaś. Chcę wiedzieć dlaczego zgodziłaś się być moją dziewczyną. - ponowił pytanie, tyle, że inaczej sformułowane.

- Myślę, że z tego samego powodu, z którego ty chciałeś ze mną chodzić. - powiedziałam ostrożnie dobierając słowa.

- A uważasz, że jaki to powód? - zapytał siadając wygodniej i patrząc na mnie uważnie.

- Cóż... Myślę, że baliśmy się, że stracimy się nawzajem. Rico odszedł, chociaż nadal z nim rozmawiamy, ale uważamy, że już nigdy go nie zobaczymy; poza tym Zack, z którym zaczęłam spędzać więcej czasu i wszystko jakoś się zebrało w irracjonalny lęk, który mówił, że nasza przyjaźń się rozpada, więc to był, że tak to nazwę, odruch obronny, wiesz o co mi chodzi? Chodząc ze sobą, wiedzieliśmy, że nie możemy się stracić. Myślę, że to był ten powód. - odpowiedziałam myśląc, że powiedziałam wszystko. Mike pokiwał powoli głową.

- Tak, to mógł być twój powód, ale mój był inny. Dostrzegłem to co powiedziałaś jeszcze przed naszym chodzeniem. Moje pytanie było odruchem, którego nie mogłem powstrzymać  i byłem święcie przekonany, że mi odmówisz. Wiedziałem, że powodem twojej zgody były właśnie te, o których przed chwilą mi powiedziałaś.

- Więc jakie były twoje powody? - zapytałam cicho, znając odpowiedź. Spuścił głowę i potrząsnął nią w rozbawieniu.

- Komach cię, Ina, rozumiesz? Zakochałem się w tobie już dawno temu, ale nigdy nie miałem odwagi, a wtedy na balu, ten pocałunek... Pomyślałem, że może warto zaryzykować? Co z tego, że myślałem, że mnie wyśmiejesz; przypomnisz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i zdusisz moje wszelkie nadzieje, ale ty się zgodziłaś. Miałem nadzieję, że może jednak czujesz to samo co ja do ciebie, ale moje wszelkie nadzieje rozwiał moment, w którym twoje spojrzenie i spojrzenie Zack'a się skrzyżowało. Zobaczyłem błysk w twoich oczach, którego nigdy przedtem nie widziałem. Wmawiałem sobie, że tylko to sobie wymyśliłem i wtedy przypomniał mi się wasz taniec na balu. Nawet gdybym chciał zaprzeczać, to nie mógłbym powiedzieć, że tak nie było. Patrzyłaś na niego z takim uczuciem... - potrząsnął głową - Byłem głupi sądząc, że możesz mnie pokochać. - zakończył swoją wypowiedź, a ja położyłam mu rękę na ramieniu i wreszcie spojrzał na mnie.

- Kocham cię, Mike. - powiedziałam całkiem szczerze, a on uśmiechnął się półgębkiem.

- Wiem, Ina. Kochasz mnie jak brata, zawsze mnie tak traktowałaś, tak jak Rica. - odpowiedział - Dzisiaj jak zobaczyłem was wchodzących do stołówki, śmiejących się, zrozumiałem, że powinienem się usunąć. Więc oto teraz powiedziałem ci wszystko co chciałem. To chyba nasz koniec, nie? - poczułam łzy w oczach. Łzy strachu, co chyba dostrzegł, bo mocno mnie do siebie przytulił.

- Błagam, powiedz, że nadal będziesz moim przyjacielem, tak jak kiedyś. - popatrzyłam na niego, a po policzkach spłynęły mi łzy - Obiecaj. - szepnęłam błagalnie, a on starł mi łzy z policzków.

- Obiecuję. Zawsze będę twoim przyjacielem, Ino. - przysiągł, a ja uśmiechnęłam się.

- Dziękuję ci, Mike. Cieszę się, że nie stracę cię jako przyjaciela. Nie potrafiłabym wyobrazić sobie swojego życia bez ciebie. - błysnął uśmiechem.

- Wiem, jestem zbyt fajny, żeby wyrzucić mnie ze swojego życia. W końcu kto inny wprowadziłby do twojego życia tyle zarąbistych wspomnień? - roześmiałam się i odetchnęłam z ulgą - Idziemy na trening? - zapytał wstając i podał mi rękę, którą przyjęłam.

- Tak, muszę chyba odreagować. - skrzywiłam się - Nienawidzę płakać. - prychnęłam ocierając łzy i wywołałam tym śmiech blondyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro