Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

- Zack? On miał namącić między wami w tak krótkim czasie waszej znajomości w porównaniu z tym ile znasz Mike'a? - pokręciłam głową.

- To nie tak, że znałam Zack'a ze szkoły, z liceum. Ja to znam od dawna.

- W takim razie powiedz mi skąd go znasz, ile i co się wydarzyło od ślubu twojej ciotki. - rozkazała i usiadła obok mnie.

- Więc tak... Poznałam to kiedy byłam mała. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, wiesz, codziennie się spotykaliśmy. Nasze spotkania były częste, bo mamy się przyjaźniły i nadal są przyjaciółkami, po odnowieniu kontaktu. - uśmiechnęłam się do wspomnień - Był pierwszą osobą, w której się zauroczyłam. Wiesz, te dziecięce miłostki. Pewnego dnia przeprowadziliśmy się i wtedy kontakt mam się urwał. Niedawno był ślub Christiny, więc mama i John przyjechali tutaj, żeby mi o nim powiedzieć i w pewnym momencie spotkało Zack'a. Mama od razu rozpoznała w nim starszego Fishera i zaproponowała, żebyśmy poszli razem. Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy śledząc ze sobą więcej czasu i odnowiliśmy stare relacje. Poznałam nowe oblicze Zack'a: był taki szarmancki, pełen empatii i sama nie wiem czego, ale przypominał mi jednego z tych idealnych książkowych bohaterów, którzy są... Nierealny, zbyt idealni. - chrząknęłam - Było kilka sytuacji, w których prawie doszło do pocałunku, ale nie wyszło ani razu. I w końcu: wiosenny bal. Nasz taniec, chociaż jeden, był... Magiczny. Niemal filmowy. Czułam się jak księżniczka, a on był moim księciem. W ogóle nie przypomina swojego wkurzającego młodszego brata. A dzisiaj... Jak wiesz, chciał pogadać. Powiedział mi, że nie kocham Mike'a, że on, Zack, mnie kocha. I wtedy on... Mnie pocałował, rozumiesz? Powiedziałam mu, ze jestem z Mikem, ale on nic sobie z tego nie zrobił i mnie pocałował! - zakończyłam i ukryła twarz w dłoniach.

- Spróbuj opisać jak się przy nich czujesz. - poradziła.

- Um, okej... Przy Miku czuję się bezpiecznie, kochana. Kiedy mnie przytula, czuję przyjemne ciepło. Wiem, że mnie kocha. Przy Zack'u czuję się inaczej. Jest to raczej nie do opisania. Wystarczy jego jeden mały dotyk, a ja już nie potrafię jasno myśleć. Mówi, że mnie kocha, ale boję się, że to tylko żarty. Jeśli Mike by mnie zostawił, wiem, że nie będzie tak źle, potrafię sobie to wyobrazić tak jak chodzenie z nim. Ale jeśli chodzi o Zack'a... Nie wiem. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wiem, że potrzebuję go w swoim życiu, choćby jako przyjaciela. - szepnęłam.

-  Kochasz Zack'a, prawda? - jęknęłam.

- Nie przeczę, ale Mike'a też kocham. Zauroczenie Zackiem kiedyś przejdzie. -  Jane położyła się obok mnie.

- Chyba Fisher ma rację. Nie kochasz ich tak samo.

- Masz rację, ale to nie znaczy, że nie kocham Mike'a.

- Jeśli chcesz z nim być, bądź. A jeśli chodzi o ten pocałunek... - dodała jakby czytając w moich myślach - To Zack cię pocałował, prawda? - skinęłam głową - Więc teoretycznie to nie twoja wina, jeśli złagodzi to twoje sumienie.

- Chyba masz rację, ale co jeśli to się powtórzy? - zapytałam podnosząc się gwałtownie, tknięta tą nagłą myślą.

- Nie wiem, na prawdę. Ale na pewno się jakoś ułoży. - obiecała.

- Mam nadzieję. - mruknęłam. Otrząsnęłam się - I jak tam wieczór z Nathanem? Będzie coś z tego? - poruszyłam znacząco brwiami, a ta się roześmiała.

- Nie, raczej nie. Bardziej widzę to w roku starszego brata, niż mojego chłopaka. Najgorsze jest to, że chyba mu się podobam. - przyznała i skrzywiła się - Zauważyłaś, że życie uczuciowe jest takie do dupy? - zapytała spadając na łóżko i po chwili sama to zrobiłam.

- A może po prostu zostanę starą panną z kotami? - zapytałam i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Tak, popieram ten pomysł. Zrobię to samo. - przez chwilę leżałyśmy w ciszy.

- Która godzina? - spojrzała na zegarek na nadgarstku.

- Zaraz piętnasta, a co? - podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Chyba pójdę się przejść. Pogadamy później, jak wrócę? - zapytałam.

- Okey, wiesz gdzie mnie znaleźć. - odparła z uśmiechem i opuściła mój pokój.

Chwilę później znalazłam się za budynkiem szkoły. Potrzebowałam chwili spokoju, wytchnienia i ogarnięcia myśli, więc postanowiłam udać się nad wodospad.

Droga minęła bardzo szybko, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, pomyślałam kąśliwie.

Usiadłam na dużym kamieniu i postanowiłam się położyć. Podłożyłam ręce pod głowę i Popatrzyłam w bezchmurne niebo. Skupiłam się na dźwiękach przyrody i zmarszczyłam brwi. Nic nie słyszałam, a dźwięk strumienia wydawał się 10 razy głośniejszy. Zeskoczyłam z kamienia i zebrałam w prawej ręce kulę magii, gotowa do ataku. Może jestem za bardzo przewrażliwiona?, pomyślałam, gdy nagle coś wyszło zza drzew. Stanęła w bezruchu i starałam się nie odzywać.

Cunter.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro