Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Chodzi o to, że... - strzeliła pacami, nie wiedząc jak zadać to pytanie - Chodzi o Mike'a i Zack'a. Byłam święcie przekonana, że jesteś zakochana w Zack'u, a gdybym cię stamtąd nie zabrała, to twój rzekomy "przyjaciel" - nakreśliła cudzysłowie w powietrzu - by cię pocałował. - dopiero teraz do mnie dotarło, że ona ma rację - Wydaje mi się, że się gubisz. Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać? Jak to z nimi jest? -westchnęłam.

- Szczerze ci powiem, że nie wiem jak to wyjaśnić. Dzisiaj, kiedy stałam tutaj z Mike, muszę się przyznać, że przez ułamek sekundy pomyślałam o Zack'u, o naszym niedoszłym pocałunku i o tym, co dzisiaj narysowałam, cz... - machnęła ręką.

- Czekaj, czekaj. Niedoszłym pocałunku? Kiedy to było? - dopytywała Jane.

- Wieczór przed tym, kiedy po raz pierwszy cię spotkałam, a właściwie na ciebie wpadłam. - przewróciła oczami.

- Co, kiedy, jak, dlaczego. Odpowiedz dokładniej. - nakazała poprawiając poduszkę za plecami.

- Więc poszliśmy do kina na Iluzję 2, bo miał jeden wolny bilet i pomyślał o mnie. Kiedy wracaliśmy, szliśmy lasem, w końcu wiesz, że przejście jest w lesie, czego nigdy nie rozumiem. - powiedziałam zastanawiając się nad tym kto rozmieszczał portale, ale widząc spojrzenie rudej, wróciłam do rzeczywistości - No, rozmawialiśmy o różnych rzeczach i w pewnym momencie potknęłam się, ale Zack przytrzymał mnie i... prawie się pocałowaliśmy.

- On cię pocałował czy to była raczej twoja inicjatywa? Spodziewałaś się tego? - zasypała mnie pytaniami, na co skrzywiłam się.

- Może nie pytał mnie o to wprost, ale widziałam, że nie był pewny czy tego chcę.

- Dlatego cię nie pocałował? - poczułam rumieniec na twarzy.

- Um, nie. Ja... no dobrze, nie owijajmy w bawełnę, okey? Chciałam, żeby to zrobił, ale wtedy jakieś zwierzątko przebiegło koło naszych nóg i wystraszyłam się. - fioletowooka wybuchnęła śmiechem, przez co oberwała poduszką - To nie jest śmieszne.

- Masz rację, nie jest. Przepraszam. - powiedziała opanowując głupawkę i odchrząknęła - Dobrze, czyli dzisiaj pomyślałaś o tym pocałunku, czy to coś znaczy? Z którym chciałabyś iść na bal? - wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem, nie zastanawiałam się. Poza tym skąd pewność, że któryś z nich zaprosi mnie na bal? - klasnęła w dłonie.

- Mam pomysł! Mam pilnować skrzyń z listami, jeśli zauważę jakieś z twoim nazwiskiem, przyniosę je do ciebie, hę? - potrząsnęłam ze śmiechem głową.

- Okey, skoro chcesz.

- A co dzisiaj narysowałaś? - spuściłam głowę.

- No wiesz... Nie miałam pomysłu i zorientowałam się kogo to portret, dopiero kiedy skończyłam.

- Zack, prawda? - skinęłam głową i wstałam z łóżka

- Masz może jakąś książkę do poczytania? Poszłabym coś poczytać, żeby nie myśleć o tej sytuacji.

- Pewnie. Możesz wziąć coś stamtąd. - wskazała szafę na lewej ścianie. Wzięłam pierwszą książkę, która wpadła mi w ręce.

- Dzięki. Oddam ci jutro, lub pojutrze. - powiedziałam wychodząc z pokoju i kierując się do salonu.

Usiadłam na kanapie, zapalając lampkę na stoliku, bo mimo niezbyt później godziny, było tu dość ciemno dzięki zasłoniętym oknom. W salonie zwykle panował półmrok, chyba że przychodzili tu uczniowie, a teraz oprócz mnie było tu z trzech innych czarodziei.

Yennefer nie wiedziała co ma zrobić. Wiedziała, że to nie fair wobec niego. Dała mu złudne sygnały, a teraz prawie całowała się z innym? Potrząsnęła głową i spojrzała na księżyc. Dziś była pełnia, dzięki której elfie mocy działały z podwójną siłą. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się ciesząc blaskiem księżyca.

Nagle poczuła obok siebie czyjąś obecność, nie musiała otwierać oczu, żeby wiedzieć kto to. Była to osoba, którą cały czas zaprzątała sobie głowę. Był to...

- Zack! Na miłość boską, nie strasz mnie tak! - krzyknęłam zatrzaskując książkę, kiedy ktoś nagle złapał mnie za ramiona, a teraz leżał za kanapą, tarzając się ze śmiechu po podłodze. Skrzyżowałam ręce na piersiach, odkładając książkę na ławę i spojrzałam na niego wyczekująco - Skończyłeś?

- O Boże, twoja mina! Hahaha! Była nie do opisania, musiałabyś to zobaczyć! - powiedział kilka minut później wskakując na wolne miejsce obok mnie.

- Co tu robisz? Czy to twoje hobby? Straszenie niczego nieświadomych osób?

- Nie, tylko ciebie. - odpowiedział z zębami wyszczerzonymi w uśmiechu - Co czytałaś?

- Jakąś książkę, którą pożyczyłam od Jane. - westchnęłam - Jeszcze raz: Co tu robisz?

- Nie mam co robić, więc chciałem cię poszukać. Uprzedzając twoje pytanie: tak, jak widać nie mam przyjaciół. - parsknęłam śmiechem, bo właśnie o to chciałam zapytać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro