Rozdział 12
Godzinę później znalazłam się w szkole. Zajęcia jeszcze się nie skończyły, więc postanowiłam zadzwonić do Rico.
- Cześć, co porabiasz? - zapytałam wychodząc na mały balkonik mojego pokoju.
- A nic ciekawego. Właśnie wróciłem ze spotkania z Mią - odpowiedział, a ja domyśliłam się, że to ta dziewczyną, o której rozmawiał z Mikem - Niedługo macie bal wiosenny, nie? Z kim się wybierasz? - zdziwiłam się jego pytaniem.
- Jeszcze nie wiem. Ty pewnie idziesz z Mią? Bo wy też celebrujecie rozpoczęcie wiosny, prawda?
- Tak. Pierwsze takie święto bez was. Zawsze spędzaliśmy je razem. - mogłam dać sobie rękę uciąć, że wydął wargę.
- Tak, to była nasza mała tradycja.
- I tak jak wiele naszych tradycji zostało usuniętych. - powiedział to, czego nie chciałam przyznać głośno.
- Tak, wiem. To jest takie przykre... Ale damy radę, nie?
- Oczywiście. Obiecuję ci. - spięłam się.
- Nigdy nie obiecuj tego, czego nie jesteś pewny w 100% - szepnęłam.
- Przepraszam, ale jestem pewny jednej rzeczy: jak się spotkamy, wszystko będzie dobrze.
- Też mam taką nadzieję.
- Jak było na ślubie ciotki? Mam nadzieję, że ją ode mnie pozdrowiłaś? - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, że złożyłem jej życzenia od ciebie. Ogólnie było bardzo przyjemnie.
- A Zack? Jest taki sam jak Nathan?
- Nie, jest dokładnie taki jak w dzieciństwie. Chyba odzyskaliśmy naszą starą więź budowaną przez lata. Wiesz jak to się mówi: stara przyjaźń nie rdzewieje. - u rudego dało się słyszeć pukanie - Okey, już ci nie przeszkadzam. Pogadamy kiedy indziej. Do usłyszenia.
- Pa, mała. - pożegnał się i zakończył rozmowę. Westchnęłam i wróciłam do środka. Z korytarza usłyszałam dzwonek kończący ostatnie lekcje.
Zanim się zorientowałam, do mojego pokoju wpadł Mike z wielkim bananem na twarzy i mocno mnie przytulił.
- Cześć, jak tam wyjazd? - zapytał odsuwając się ode mnie.
- Ślub Christiny uważam za udany. - odparłam z uśmiechem.
- Cieszę się, że było fajnie. Dawno wróciłaś? - zastanawiałam się co odpowiedzieć, ale nie chciałam się tłumaczyć z tego co robiłam w tym czasie, więc pokręciłam głową.
- Niedawno wróciłam. Zdążyłam zatelefonować do Rica i wtedy przyszedłeś ty. - była to prawda, a przynajmniej po części.
- Okey. Co powiesz na wypad do kina? Grają dzisiaj drugą część Nocy oczyszczenia, Noc oczyszczenia: czas wyboru. - pisnęłam.
- Musimy na to iść! Kiedy się zaczyna? - spytałam szczęśliwa.
- Najbliższy? - pokiwałam energicznie głową - Za pół godziny.
- Dojechanie do miasta zajmie 15, 10 dotarcie do kina. Zdążymy! - krzyknęłam chwytają komórkę i portfel, po czym pociągnęłam za sobą Mike'a i wybiegliśmy z budynku, zanosząc się śmiechem.
Dwadzieścia pięć minut później byliśmy w kinie i czekaliśmy na seans.
- Mówiłam, że zdążymy. - cieszyłam się szeptem, a on pokręcił z rozbawieniem głową.
- Chciałbym widzieć twoją minę, gdybyśmy jednak się spóźniliśmy.
Puściłam jego uwagę mimo uszu i spojrzałam na ekran, na którym coś wyskoczyło. Stłumiłam krzyk i spojrzałam w róg ekranu.
- Czemu akurat teraz muszą reklamować Obecność 2. - jęknęłam, a Mike się zaśmiał - To nie jest śmieszne. - syknęłam.
- Gdybyś widziała swoją minę, powiedziałabyś co innego. - prychnęłam i spojrzałam na swoje buty, żeby nie patrzeć na ten horror.
- Już się skończyło. - powiedział po chwili więc niepewnie spojrzałam na ekran, na którym zobaczyłam jakąś opętaną osobę i powstrzymałam krzyk. Zamiast tego spiorunowałam chłopaka wzrokiem, a on wzruszył ramionami.
- Podawali tytuł i w ogóle, więc myślałem, że to koniec. - wyjaśnił. Westchnęłam i znowu spojrzałam na ekran. Reklamowali drugą część iluzji, na którą równie chętnie bym się zabrała co na Nic oczyszczenia. Muszę sprawdzić repertuar, pomyślałam, a po chwili seans się zaczął.
- Druga część była definitywnie lepsza. - stwierdziłam, gdy wrzucaliśmy okulary 3D do koszyka i wychodziliśmy z kina.
- Tak, masz rację. Było przede wszystkim więcej akcji, która zaczęła się na samym początku. Nie uważasz, że ten ksiądz wyglądał trochę jak wampir? - zapytał, a ja zastanowiłam się przez chwilę.
- Rzeczywiście, może nim był? A czystka to okazja do odżywienia się? - parsknęliśmy śmiechem.
- Jak dobrze, ze u nas nie ma czegoś takiego. - stwierdziłam po chwili.
- Gorzej mieliby zwykli ludzie, jak ci, z którymi byliśmy w kinie. My moglibyśmy używać magii lub przenieść się do naszego wymiaru.
- Niby masz rację, ale 21 marca nie zmrużę oka. - wytrzeszczyłam oczy, gdy coś do mnie dotarło - Wtedy odbędzie się bal!
- Rzeczywiście! - patrzyliśmy na siebie z udawanym przerażeniem i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Czy to znaczy, że będzie to kompletna klapa? - zapytałam - Jakoś wcześniej nie zauważyłam tego. - przyznałam.
- Nie skojarzyliśmy dat, bo zwykle w filmie był to dzień roboczy, a ostatnie bale wypadały w weekendy. - zauważył.
- Możliwe. Dobra, Wracajmy już, bo robi się ciemno. - zauważyłam i wsiadłam do auta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro