Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 1 - Bonnie

"Hej, dzieci! Wcześnie przyszliście, nie zdążyliśmy się nawet rozgrzać! Miło mi was widzieć, jeśli nas nie znacie, ja jestem Freddy Fazbear, śpiewam, tańczę i od czasu do czasu opowiem jakąś fajną historyjkę. Po mojej prawej znajduje się Bonnie, muzyk, gitarzysta. Najlepszy przyjaciel jakiego można mieć! Po lewej znajduje się Chica. Niektóre piosenki pasują lepiej do jej damskiego głosu, ale to nie wszystko co potrafi. Chica wie wszystko o jedzeniu. Co jeść, jak jeść, kiedy i w jakich ilościach. Zna też masę innych bardzo mądrych rzeczy i z miłą chęcią was czegoś nauczy. Nie zapominajmy jednak o Foxy'm! Tak, ten stary pirat przepłynął wszystkie morza i oceany, to on jako pierwszy odkrył parę z nich, ale... Tylko nie mówcie nikomu... Nie wszystkie zdradził światu!"

Każdy dzień zaczynał się mniej więcej od tego przydługiego wstępu. Żeby nie psuć zabawy stałym bywalcom, Freddy często zmienia kwestię, raz mniej, raz bardziej, od parunastu dni brzmi ona mniej więcej właśnie tak jak teraz. Czasami przedstawia Chicę pierwszą, czasem cały nasz zespół opisuje na raz prosto i krótko, naprawdę potrafi improwizować. Dlatego to właśnie on przewodzi naszemu zespołowi, dlatego on rządzi. Jest najlepszy i codziennie ma milion różnych pomysłów. Uwielbiamy go. Od lat pokazuje nam, że jest najlepszy. Nikt inny nie byłby w stanie tak dobrze przewodzić naszemu zespołowi!

Dzisiejszy dzień zapowiadał się jako pełny zabaw. Było wcześnie, a już cała sala była zapełniona! Później pojawi się jeszcze więcej dzieci, więc chyba musielibyśmy wyjść na zewnątrz, żeby było miejsca dla każdego. Szkoda tylko że tak naprawdę nie wolno nam było zejść ze sceny podczas występu. I to nawet nie z naszej winy. Po prostu ktoś lata temu złamał zasady, któryś z aktorów zrobił coś złego przechadzając się między klientami. To nawet nie był nikt z nas, ale jednak do dzisiaj nie pozwalają nam na to. Cóż, tak trzeba było. Nie martwiliśmy się, parę nudnych zasad nie psuło nam zabawy.

Każdy stół zajęty, każde dziecko uśmiechnięte, takie coś nie znudziłoby nam się nawet, gdybyśmy byli tutaj całe sto lat. Foxy opowiadał dzisiaj o tym, jak kiedyś siłował się z największym z piratów zaraz po nim, ja pomagałem Freddy'emu w jednej piosence grając pod to prosty kawałek, podczas gdy Chica polecała klientom pizzę dnia. Miała codziennie dużo pracy, zwłaszcza że nawet rodzice radzili się jej co wybrać, co kupić. Nie chciałbym być na jej miejscu, ale jednak Chica bardzo dobrze sobie z tym wszystkim radziła. Naprawdę wiedziała wszystko, co było tutaj potrzebne, była do tego stworzona. Ja głównie asystuje Freddy'emu, ale też rozmawiam z dziećmi czy gram osobiste piosenki. Mam czasem czas dla siebie, czasami też rozmawiam z rodzicami. Nie lubię się chwalić, ale mam mały fanklub, parę dzieci praktycznie każdego dnia pojawia się uradowanych koło sceny, tuż pod moimi nogami.

Dzisiaj widziałem małego dzieciaka między gośćmi, który przykuł moją uwagę. Byłem pewny, że gdzieś już go widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć, kim on był. Wydawał się bardzo znajomy. Jesteśmy na tej scenie już od wielu lat, mogłem zapomnieć, choć był to pierwszy raz kiedy się tak czułem, więc wydało mi się to dosyć dziwne. Najważniejsze jednak, że był szczęśliwy. Razem z przyjaciółmi stał przed sceną szczęśliwy z tego powodu, że może tutaj być. Starszy chłopak, zdaje mi się że już dorosły, opiekował się nimi. Wyglądało to jak najlepszy dzień ich życia, a przynajmniej ja to tak widziałem.

- Bonnie, zagraj naszą piosenkę! - powiedział Freddy i od razu bez chwili zastanowienia się za to zabrałem. To był już na nią czas. Zbliżał się wieczór, pracowaliśmy już wiele godzin. Ostatnia piosenka, nasza piosenka mówiła o rozdawaniu szczęścia, pomaganiu, zachęcała do pocieszania smutnych i samotnych dzieci, do empatii. Uwielbialiśmy ją śpiewać, bardzo się z nią utożsamialiśmy, byliśmy w końcu aktorami w pizzerii dla dzieci. Starała się też osobiście podnosić na duchu innych. Sam refren powtarzał bardzo kluczowe słowa - "Jutro też jest dzień. Nie poddawaj się! Bądź silny! Spróbuj jeszcze raz!" Za każdym razem łzy cisnęły mi się do oczu i nie byłem jedyny.

- Dziękujemy za zabawę! - krzyczały rozradowane dzieci, wracając do domów. Niektóre inne płakały, wiedząc że postacie na scenie wkrótce się z nimi pożegnają. Ludzie bardzo przywiązują się do różnych rzeczy, a w szczególności dzieci. Prawie codziennie pojawiają się tacy, którzy nie chcą ruszyć się z krzesła, gdy pora wracać do domu.

- Nie! Ja nie chcę! - mówił zapłakany - Chcę zostać!

- Tom, nie wygłupiaj się! Pora wracać do domu! - powiedziała dosadniej kobieta, zdawało się że jego matka, podczas gdy dzieciak tym bardziej się rozzłościł i obrażony podszedł do sceny. Z mojej perspektywy mogłem zobaczyć że po policzkach spływały mu łzy. Wtedy do akcji wkroczył Freddy, który jak zawsze wiedział co powiedzieć.

- Hej, Tom. - przykucnął i zaczął spokojnie - Mama ma rację. Już późno. Zaraz się zrobi tak ciemno, że nie będziesz wiedział jak wrócić do domu. Co wtedy?

- Ale ja nie chcę do domu! Chcę zostać tutaj! Na zawsze!

- To nie jest dobry pomysł. Zaufaj mi, ja rozumiem, ja też kocham to miejsce od małego, takiego jak ty, ale nie można tutaj spędzić całego życia. Trzeba wrócić do domu, wyspać się, przed tobą jest całe życie, wiele zabaw, przyjaciół, dużo, dużo więcej niż tylko nasza czwórka.

Freddy mówił bardzo mądrze i widać było że chłopiec nie potrafił nic odpowiedzieć. Jedynie zrobił się czerwony, był w błędzie i dobrze to wiedział, ale nie chciał tego przyznać. W końcu ruszył się, ale zrobił coś naprawdę głupiego. Zaczął wchodzić na scenę.

- Hej, czekaj! - powiedziałem. Był akurat bardzo blisko mnie - Nie wolno wchodzić na scenę, nie rób... - nim zdążyłem skończyć to podszedł i przytulił mnie, a przynajmniej moją nogę.

- Nie. Chcę tu z wami zostać. - powiedział, nie puszczając mnie. To już był problem. Nie wolno nam się zbliżać do dzieci, nie wolno wchodzić na scenę nikomu, kto nie jest do tego upoważniony i od razu gdy dzieciak się rzucił na mnie, stróż dzienny zareagował.

- Bonnie, zostaw tego dzieciaka! - powiedział groźnie, a ja tylko mogłem podnieść ręce w geście że to nie moja wina. Tom się mocno trzymał, gdy strażnik powtórzył zbliżając się, tym razem do młodego klienta: - Hej, dzieciaku! Nie wolno wchodzić na scenę! Zostaw Bonnie'go.

Przykucnięty Freddy wciąż spokojnie mówił do dzieciaka.

- Chcesz zostawić mamę żeby wracała sama do domu? - Tom nie odpowiedział - Nie czeka tam nikt na ciebie? Tata? Babcia? Siostra? Brat? Nie byliby smutni gdybyś nie wrócił? - Tom wciąż nie umiał odpowiedzieć - Co ty na to, żebyśmy przygotowali dla ciebie niespodziankę na następny raz jak do nas przyjdziesz? Tak za tydzień co najmniej? Zaproś znajomych, mam fajny pomysł. Obiecuję, nie zawiedziesz się.

Tom przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, jedynie przytaknął głową, gdy strażnik podszedł, złapał go, podniósł i zaniósł w kierunku matki. Dzieciak nie walczył, po prostu pozwolił stróżowi zabrać go ze sceny. Tak nie do końca rozumiałem Freddy'ego. Rozumiem że często próbował uspokoić sytuację za wszelką cenę, ale tutaj było to naprawdę trochę przesadzone. Kiedy oddalili się do matki dziecka, powiedziałem:

- Nie musiałeś mu niczego obiecywać. Strażnik tak czy tak by go wziął.

- Wiem. - stwierdził krótko - Ale szło to rozwiązać bezkonfliktowo.

- Tak, i musimy coś wymyślić na za tydzień.

- Nie żałuje. I tak już od dawna miałem pomysł na to co moglibyśmy zrobić, Tom tylko zachęcił mnie do tego. - powiedział Freddy, jak gdyby nigdy nic, gdy chłopiec z matką opuścili już pizzerię. W środku zrobiło się już pusto, póki co zostało dwóch stróżów, którzy sprzątali wszystko. Póki nie wyjdą, nie wolno nam opuścić sceny. Pewnie był jeszcze ktoś w kuchni i opcjonalnie jakiś trzeci stróż łażący gdzieś po pokojach, ale to już na dobrą sprawę niezbyt ważne. Zaraz będzie po wszystkim.

- Dzisiejszy dzień był bardzo udany, jestem z was wszystkich bardzo dumny! Bonnie, jak ty to robisz że te same piosenki grasz coraz lepiej i lepiej? Poprawiasz swoją technikę, genialnie improwizujesz, no i naprawdę, dzisiaj przeszedłeś samego siebie! Chica, widziałem że dzisiaj miałaś ciężki dzień ale jednak poradziłaś sobie, gratulacje! Foxy, nie pamiętam tej opowieści o srebrnych oczach, wymyśliłeś ją na szybko? Co jak co, nie mogłem sobie wymarzyć lepszego zespołu, dziękuję wam za dzisiejszy dzień. Zaraz będziemy mogli odpocząć, a póki co, mam parę pomysłów na jutro, musimy też przygotować niespodziankę dla Toma, jest dużo do zrobienia! Nie tylko Tom będzie zadowolony z całego pomysłu.

Choć zdarzy mi się z nim nie zgodzić, to jak już mówiłem, Freddy jest idealnym liderem naszego zespołu. Świetnie przewodzi, zawsze ma masę dobrych pomysłów, każdy dzień potrafi bardzo łatwo poprowadzić. Wygląda jakby urodził się przywódcą. Jego rady dotyczące tego co, jak, jak dużo robić były zawsze bardzo proste i bezpośrednie. Jest też bardzo hojny dla dzieci, czasami nawet za bardzo według mnie. Daje im często rzeczy których nie musi, improwizuje, tworzy wydarzenia i zabawy specjalnie dla jednej osoby i słucha ich. Czasami, tak jak i dzisiaj wymyśla takie niespodzianki.

Tymczasem, kiedy Freddy mówił nam o jutrzejszych planach, do pizzerii wszedł mężczyzna. Oczywiście był to stróż nocny. Podszedł do nas, przyjrzał się z tym swoim dziwnym uśmieszkiem, często tak robił, dziwnie się zachowywał. Gdy patrzyłem się na niego, Freddy najwyraźniej podłapał temat, odwrócił się i powiedział: - O, witamy! Miłej nocnej zmiany! Będziemy grzeczni, jak zawsze. - mężczyzna tylko zaśmiał się, odwrócił i skierował do swojego pokoju. Był trochę dziwaczny, ale to nieważne. W tej chwili najważniejsze było to, że stróże wyszli z lokalu, mogliśmy teraz zejść ze sceny i spokojnie robić swoje rzeczy.

- Kto zjadłby pizzę? Chodźcie, po całym dniu pracy dosłownie umieram z głodu. - powiedział Freddy zeskakując ze sceny, a wszyscy ruszyliśmy za nim. Chica nagle z jakiegoś powodu zaczęła się dziwnie zachowywać. Stała w miejscu z głową opuszczoną w dół. - Umm... Chica? Hej co z tobą... Bonnie? Hej, Bon...  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro