Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

-Kai-
Leżałem na łóżku, bawiąc się prezentem od Stu. Gładziłem ostrze, szukając rysunku, o którym dziewczyna mi mówiła. W końcu zauważyłem malutkiego węża na rękojeści. To pewnie przez to, że Chen bardzo lubi węże. Widziałem gdzieś już taki rysunek, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie.

Zapadł zmrok. Chłopaki już przychodzili. Nim się obejrzałem, Cole już leżał na moim łóżku z miską z czekoladowymi groszkami, mamrocząc coś pod nosem.

- Musimy mieć jakiś plan, jeśli chcemy odnaleźć resztę drużyny - stwierdził Lloyd.

- Myślę, że Zane'a znajdziemy w którymś z budynków na wyspie. Ciekawe, co robią z przegranymi. Nie sądzę, aby zdążyli ich stąd wyprowadzić - rozważał Jay. W tym momencie usłyszałem kliknięcie, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Dopiero krzyk Cole'a sprawił, że się odwróciłem. Dalej leżał na łóżku, jakby nic się nie stało.

- Co jest? - zapytał Lloyd.

- Połóżcie się obok mnie - rozkazał całkiem poważnie Cole. Po chwili wszyscy leżeliśmy obok czarnego ninja.

- Czuję się idiotycznie. Lepiej szybko mów, o co chodzi - Lloyd odwrócił głowę w naszym kierunku.

- Nie wiem, jak to zrobiłem... - westchnął Cole - Po prostu przeciągnąłem się i... - zademonstrował, a łóżko obróciło się do góry nogami jak tajne przejście. Wylądowaliśmy w ciemnym miejscu, jakby podziemnym korytarzu. Zeskoczyliśmy na ziemię, a ja sprawiłem, aby moja pięść płonęła, robiąc z niej pochodnię.

- To było dziwne - stwierdził Jay.

- Myślę, że to tu przetrzymują przegranych. Miejcie oczy otwarte - zarządziłem - Chodźmy.

Ruszyliśmy. Odpłynąłem myślami do Stu. Co jeśli ją tu zobaczymy, ale nie będziemy mogli jej uratować? Szczerze, wolałbym jej teraz nie widzieć. Ponownie poczułbym to nieznane mi uczucie... Poczucie winy? Nie wiem, czy to to.

- Uważajcie! - krzyknął Lloyd, wyrywając mnie z zamyślenia - To pułapka - przeszedł nad linką, a my uczyniliśmy to samo. Szedliśmy jeszcze chwilę, aż usłyszeliśmy dziwne głosy. Schowaliśmy się za skałą. Wkrótce zobaczyliśmy kilkunastu sług Chen'a, idących gęsiego w jedną stronę. Postanowiliśmy przebrać się za nich i wtopić w tło, żeby zobaczyć co knuli. Tatuaże zrobiliśmy z czekolady z groszków Cole'a.

Ruszyliśmy za sługami. Doszliśmy do sali i ustawiliśmy się za resztą. Na środku stał Chen wraz z Clousem. W dłoni trzymał laskę z kryształem. Widocznie był zadowolony z posiadanego przedmiotu, ponieważ machał nim na prawo i lewo.

- Wprowadzić przegraną! - rozkazał, a dwóch sługusów przytargało biedną Stu, która wciąż była oszołomiona tym wszystkim. Rzucili nią o ziemię, a ta zakaszlała. Chwilę później splunęła krwią tuż przed butami Chen'a, na co zrobił tylko minę obrzydzenia.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytała błagalnie dziewczyna.

- Jak to: czego? Twojej mocy, oczywiście, hahahaha! - zaśmiał się głośno - Z mocą mowy zdobędę cały świat!

- Nie uda ci się. Ninja cię powstrzymają! - stwierdziła Stutter, patrząc ze złością na Chen'a.

- Kolorowi nie mają ze mną szans! Odbiorę im moc, tak samo jak zrobię to z tobą! Będziesz jeszcze błagała o litość...

- Nigdy! Jeśli mam zginąć, to zginę z honorem. - opuściła głowę w dół, przygryzając wargę w celu powstrzymania łez. Chen podszedł do niej, unosząc jej podbródek, aby na niego spojrzała.

- Żałosna dziewucha... - mruknął, spluwając jej w twarz. Moje serce na chwilę zamarło. Miałem ochotę przylać staruchowi i sądząc po minie niebieskiego ninja, on tak samo. Stu wytarła twarz rękawem, ale nie odezwała się już w ogóle. Chen zaśmiał się głośno, uniósł laskę w stronę dziewczyny, na co zacisnęła mocno powieki. Jednak nic się nie stało.

- Co się dzieje?! Czy to znaczy, że ona nie ma mocy?! - zapytał Chen. Clouse wzruszył ramionami.

- Pójdę poczytać w bibliotece o mocy mowy. Może nie da się jej odebrać... - myślał głośno, a potem odszedł.

- Zabrać ją do lochów! - rozkazał Chen - Później się z tobą policzę - mruknął do dziewczyny. Ci sami strażnicy co przedtem unieśli Stu za ramiona. Dziewczyna przechodząc obok nas spojrzała w naszą stronę i chyba się zorientowała, kim jesteśmy, bo na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.

-Stutter-

Strażnicy zaprowadzili mnie do lochów. Rzucili mną o ziemię, jakbym była workiem ziemniaków. Jęknęłam z bółu. Rozejrzałam się po miejscu. Była to małe, ciemne miejsce. Mały, spruchniały stolik, obok łóżko z brudną pościelą i toaleta, która nie była myta od wieków. Westchnęłam cicho. Zauważyłam małe okienko z kratami, które miało widok na pokój obok. Zastanowiłam się chwilę, ale w końcu zdecydowałam się popatrzeć na to, co tam jest. Tamta cela była pusta, jednak zauważyłam pod ścianą siedzącego robota, który lśnił. Zdecydowanie był nowy. Chwila, chwila... Czy to Zane?! Oczy miał zamknięte, więc pomyślałam, że śpi. Ale czy roboty śpią? Postanowiłam zawołać go po imieniu. Otworzył oczy i spojrzał na mnie pytająco.

- Kim jesteś? - zapytał.

- Jestem Stutter Dragon, yyy... sojusznik twoich przyjaciół. Przypłynęliśmy tu, by cię odnaleźć. Razem z chłopakami brałam udział w turnieju, jednak odpadłam. Chen chciał odebrać mi moc, jednak okazało się, że w jakiś magiczny sposób nie da się - westchnęłam - Prawdopodobnie będzie ciągle próbował. Musimy się z tąd wydostać.

- Jaką mocą władasz? - zaciekawił się ninja lodu.

- Mocą mowy - odppwiedziałam - Bzdura, prawda?

- Skądże. Przeszukuję swoje informacje o mocy mowy - zainformował - Okazało się, że z mocy mowy korzystać może tylko prawowity dziedzic pierwszego mistrza mowy. Moc mowy nie jest stworzona do walki, więc bzdurą jest jedynie twój udział w turnieju.

- Phi. Narażam dla ciebie życie, a ty nawet mi nie podziękowałeś. Chyba już cię nie lubię. - obraziłam się.

- Dziękuję - wyszczerzył się robotycznie. Westchnęłam.

- Spokojnie, na pewno coś wymyślę - rzuciłam - Tylko... Muszę odpocząć... - położyłam się na łóżku z brudną pościelą i usnęłam.


Dobra, tak jak obiecałam, oto rozdział. Następny za jakieś 2-3 dni, bo muszę też coś dodać na ,,Dzieci Mistrzów". No to tyle... Pozdrawiam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro